Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2022, 07:25   #175
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Cool Walentynkowy Wpierdol

Spotkanie Juliana Jacksona z Xanderem Almasy dało owoce w późniejszych dniach miesiąca. Wywiadowcy z pionu Delta ComStar przetrzepali na swój sposób życiorysy i działania osób będących w obsadzie bazy pod Wielką Górą Zieloną, a także ważnych osób decyzyjnych w Rządzie Tymczasowym, WSI i NVDF. Na szczęście ComStar nie miał zastrzeżeń wobec tych pod Górą... czego nie mógł powiedzieć o decydentach. Wstępna lista podejrzanych była długa i mrożąca krew w żyłach. Ale była wstępna, Almasy przyobiecał ją stopniowo zweryfikować (i być może skrócić, jeśli Nowy Vermont miał choć odrobinę fuksa).

Sama końcówka kwietnia i początek maja obfitowały w mnogość wydarzeń o znaczącej wadze. Pan Ishida najwyraźniej wziął sobie do serca i podzielał obawy Juliana odnośnie rozłożenia się sił generała pod Montpelier, gdyż wyszedł Raymondowi Jacksonowi naprzeciw i odbył kilka rozmów. Później zakomunikował Minutemanom, że – choć był zdolny już do towarzyszenia na misjach jako wsparcie – pozostanie na stanowisku w bazie... wraz z jednym mechem. „Tak na wszelki wypadek”. Padło na... LoaderKinga, którego Ammit zwiozła pod Górę. Na sceptyczne reakcje (wszak przecież to był raptem uzbrojony IndustrialMech) Ishida odpowiedział czymś w rodzaju „ja nie dam rady?” i uciął temat. Poza tym miał przeczucie, że Minutemen będą potrzebowali wszystkich konwencjonalnych sił do tego, co miało się rozpocząć.

W ostatnim tygodniu kwietnia pogoda się znacząco zmieniła. Była to oznaka nadchodzącej pory deszczowej. Zrobiło się 'przewiewnie', temperatura nieco spadła. Był to kluczowy moment tak dla wzięcia krótkiego wypoczynku, jak i poogarniania spraw przed przybyciem monsunów. Wojsko spędziło je na masowej mobilizacji, manewrach, ćwiczeniach i szykowaniu się do ewentualnego (czy też nieuchronnego) wznowienia konfliktu. NVDF, a sądząc po raportach, także PPF i ACzW. Jakieś dwa dni przed majem Ishida wezwał Minutemen do sali odpraw gdzie przedstawił mapy z dyslokacją sił, przewidywaną taktyką, oraz poleceniem, aby MechWarriors zostali przerzuceni pod Brighton – niewielkie miasto górnicze w pół drogi między Hartford a Fort Ticonderoga. NVDF i Knights of St. Cameron organizowali tam bazę logistyczną oraz stating area. Minutemen mieli wziąć udział w ćwiczeniach wespół z tymi organizacjami. Generał Jackson pewnie coś kombinował, ale Ishida się zgodził – tym bardziej, że koszta (w tym amunicja zużyta podczas ćwiczeń live fire) miało pokryć NVDF. Być może Stary dostrzegł w tym okazję do przetestowania konceptu combined arms.

Wczesnym porankiem następnego dnia Leopard i Confederate, osłaniane przez Lightninga, przerzucały kolejne dwunożne monstra, ich osprzęt, pilotów, techników.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=GVjQgXLA[/media]

Już z daleka, zebrawszy się w kokpicie/centrum dowodzenia Warthoga (i/lub Torafugu) mogli obserwować Brighton. Od zachodu i częściowo od północy miasto okalała dość wartka rzeka Hudson. Zabudowa na zarzeczu była niska i rzadka, choć i tak zwane „centrum miasta” było niewiele gęstsze. Po wschodniej stronie NVDF i Rycerze rozłożyli się dużym obozem. Dziesiątki dużych namiotów z brezentu, zadaszonych garaży z blachy falistej. Wysokie wieżyczki obserwacyjne. Siatki zwieńczone i okolone drutem akordeonowym. Bastiony z gabionów wypełnionych ziemią, żwirem i kamieniami. Oznaczenia przebywających jednostek sugerowały 4th Interior Armored RCT z Republican Guard Brigade, a dokładniej 8th i 9th Cavalry Squadrons – znacznie rozbudowane w ostatnich miesiącach. Na dole pod garażami bądź w polu widać było ciężkie transportery opancerzone na kołach bądź napędach antygrawitacyjnych. Były też pododdziały 2nd Light Infantry Battalion z Border Patrol Brigade oraz znaczne ilości Volunteer Militia z jednostki lokalnej oraz 6th & 9th District Divisions. Nieco bardziej na prawo od obozu była stacja kolejowa dwukierunkowej linii Hartford-Fort Ticonderoga. Za pomocą pociągów towarowych wojsko dowoziło kolejne zapasy, ludzi i sprzęt. Nowym nabytkiem w armii były fabrycznie produkowane technicale z różnym ciężkim uzbrojeniem.

Nieco bardziej na południe od obozu wojskowego był drugi, mniejszy, należący do najemników. Były tam skonstruowane naprędce rusztowania i stelaże, niektóre zadaszone blachą falistą albo brezentem. W środku spoczywały ze dwie lance rycerskich mechów. Głównie lekkie maszyny, choć widać było też jednego szturmowego BattleMastera – ani chybi tą jednostkę oddaną Rycerzom po likwidacji blackopsów znad Grand Lake.

Następne parę dni było wypełnione wytężoną, choć satysfakcjonującą pracą. Minutemen zostali powitani na ziemi z wielkim poruszeniem – żołnierze NVDF i cywile z Brighton mieli ich za bohaterów, Rycerze Św. Cameron natomiast za towarzyszy. Pomimo zbliżającego się kolejnego rozlewu krwi czuć było w powietrzu „energię”, elektryzujący optymizm. Na pojazdach pojawiały się napisy takie jak „Remember Newport”, „Time for payback”, „Dokopiemy im” i podobne. Ćwiczenia przebiegały sprawnie – na rozległych poligonach pod miastem grzmiały armaty i autodziała, buczały lasery, trzaskały wyładowania z PPC i wizgały rakiety oraz kule z wukaemów, do wtóru ryku silników i wybuchów. Minutemen mieli także wyjątkową okazję spróbowania swoich sił za sterami innych mechów – w trakcie ćwiczeń wymieniali się miejscami z Cameronitami.

Pośród przyszłych walczących górował duch bojowy. Choć przeciwnik był lepiej wyposażony i zorganizowany, aniżeli za poprzedniej wojny, a także miał potężne wsparcie najemnicze, to NVDF było rozbudowane o znacznie większą ilość pojazdów, broni i żołnierzy – i przede wszystkim nie mogło być już efektu zaskoczenia. To nie miał być chaos wynikły ze zdradzieckich ciosów ze wszystkich stron, tylko czołowe starcie tytanów.

Test dla tej odrodzonej siły militarnej Nowego Vermontu nadszedł bardzo szybko, bo już pierwszego maja. W nocy ostatniej kwietniowej doby LTN-G15b Royal Lightning z Itan-shą za sterami „potajemnie” ulotnił się, zdążając w stronę ziem Królestwa Nowego Zairu. Tamże przysiadł w umówionym miejscu – ukrytym lotnisku/obozie zmontowanym przez Kompanię Skurwysynów (która przez kwiecień siedziała dziwnie cicho). Iroshizuku Asagao spotkała się z Jane Doe i poznała przewrotny plan – Skurwiele wywiedzieli się szczegółów dotyczących pochodu pierwszomajowego (wszak KNZ i reszta Czerwonych trzymała się pewnych zrębów staroterrańskiego socjalizmu, a przynajmniej jego artefaktów). Na placu Bennington Central Square „król” Ernest Kwame Mwabutsa miał o ściśle określonej godzinie dać wielkie przemówienie na którym miały stawić się tłumy – tak żołnierzy Armii Czerwonej Wstęgi, jak i migranckich cywilów z Bariery (a także „niewielkiej” liczby ex-Vermontczyków, obywateli drugiej kategorii zmuszonych do brania udziału w szopce – ale to akurat Beton przemilczała). Korzystając ze słabości sił radarowych i przeciwlotniczych KNZ, Itan-sha miała uderzyć wprost na te zbiegowisko i zrzucić na łeb Mwabutsy i jego sykofantów parutonowy „specjalny prezent”. I tak też się stało – brutalny, niespodziewany atak. Jedno precyzyjne pierdolnięcie, które zmiotło głowę tego „państwa”. „Nareszcie!”, jak wykrzyczało parę gardeł przeklinających to imię.

Prawdziwy horror tego ataku był objawiony Itan-shy natychmiast po masywnej detonacji ładunku, a w niewiele później rozchodził się echem i kręgami po wodzie. Beton skądś pozyskała silnie radioaktywny materiał rozszczepialny (a dokładniej zużyty syf) i wepchnęła do ładunku aby stworzyć tak zwaną brudną bombę. Pakunek był na tyle dobrze ekranowany, że oprzyrządowanie LTNa nie wykryło nieprawidłowości, choć po powrocie na pewno maszyna i pilotka musiały przejść procedurę i kurację. Ci zgromadzeni na placu nie mieli tyle szczęścia. Choć detonacja nie była nuklearna ani szczególnie katastroficzna, to jej skutki były zaiste ponure dla „ocalałych”. W międzyczasie i później Kompania Skurwysynów się uaktywniła – zamachy bombowe, rajdy, ataki snajperskie. Betoniarze korzystali z chaosu i zamieszania wywołanego atakiem i dekapitacją KNZ.

Niemniej jednak wszyscy chyba przecenili taktyczną wagę tego wydarzenia, bądź nie docenili ACzW. Ledwo Czerwoni pojęli co się wydarzyło, a de facto „restartowali” wojnę. Doszło do pierwszych strzelanin, bombardowań artyleryjskich i rakietowych oraz rajdów transgranicznych. NVDF nie pozostawało bierne, robiąc dokładnie to samo. Był to zadziwiający pokaz „niesubordynacji” - wszak politycy nie zdążyli jeszcze nawet siąść do stołów.

A potem lunęło. Tu i tam nadciągnęły czarne chmury, przesłaniając późnopopołudniowe słońce i z typową sobie bezlitosną pompą oznajmiły definitywny koniec pory suchej. Pogłębiło to zamieszanie tam, gdzie te zamieszanie już zaistniało, spowolniło działania tam, gdzie mogło spowolnić. Nie w Brighton. Jak tylko dowiedzieli się o tej akcji (od samej podejrzanej pilotki, która powróciła), to wojsko i mechwojownicy podnieśli żółty alarm i przygotowali się na każdą ewentualność. Przezorny ruch, biorąc pod uwagę nocne wydarzenia. Zwiad doniósł bowiem o zbliżających się od zachodu siłach, bezapelacyjnie nieprzyjacielskich.

Z nieba lało się istne oberwanie chmury, a czarny nocny nieboskłon rozświetlały wyładowania burzowe. Brighton było w gotowości. Cywilów szybko ewakuowano do obozu uchodźców kilkanaście klików na wschód od linii kolejowej. Wojskowi pozajmowali budynki i rozstawili broń ciężką. Pomijając szperacze, panowało zaciemnienie. W kluczowych punktach nad wzbierającą, rozszalałą rzeką ustawiły się mechy. W ich wnętrzach, w półmroku rozświetlanym tylko przez czerwone bądź pomarańczowe światła awaryjne i miękki blask monitorów, czekali mechwojownicy. Sensory pracowały. Skupiony wzrok starał się bezskutecznie przebić przez mokrą otchłań, w jaką zmienił się kierunek zachodni. Deszcz łomotał po pancernych szybach kokpitów.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=DYrvIKpo3fI[/media]

Wreszcie, mniej więcej kwadrans przed ciszą nocną, obserwatorzy i co lepiej działające, mocniejsze radary i sensory zaczęły wykrywać zbliżające się siły – gównie nadciągające z zachodu, ale także z północy i w mniejszym stopniu z południa. Na tym ostatnim kierunku doszło już do wymiany ognia. Pikiety raportowały obecność zmotoryzowanych Bandytów na technicalach. Ale od północy zdążały siły zmechanizowane w ciężkich transporterach o napędzie gąsienicowym, poparte czołgami. Natomiast z zachodu nadciągali „Poniżeni”. Jeśli wczesne wykrywanie się nie myliło... to w pełnej pozostałej im sile. Prawie trzydzieści mechów, głównie klasy szturmowej. Minutemen, Rycerze i żołnierze NVDF właśnie zdali sobie sprawę, że będą brali udział w jednej z najtrudniejszych i zarazem przełomowych bitew całej tej wojny.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=PoCrEuov6cY[/media]

Na przedpola oraz samo miasto zaczęły spadać pociski – artyleryjskie, rakietowe. W tym co i rusz pojedyncze, przepełniające serca grozą detonacje posłańców śmierci z lufy Long Toma. Vermontczycy jednak szybko się ogarnęli i rozpoczęli ogień kontrbateryjny. Skutecznie ostudziło to zapędy Czerwonych w tym zakresie. Wkrótce potem jednak zaczęły tu i tam spadać skupiska rakiet z wyrzutni RL i LRM oraz pociski z dalekosiężnych autodział i armat. Mechy nadchodziły. Komputery identyfikowały już pierwsze z nich. Raporty WSI nie kłamały. Strikery. Awesome'y. Banshee. BattleMastery. Victory. Pieprzone Rampage'y, Dragoony i Phoenixy. Parę innych.

Poderwali do walki wszystko co mieli. Minutemen w swoich „zwyczajowych” maszynach. Rycerze w swoich, ale też w tych wolnych od Minutemen – mieli więcej pilotów niż maszyn, a sytuacja była poważna. Wszystkie ręce na pokład, każda lufa w stronę wroga. Maszyny NVDF jako wsparcie naziemne. W locie Leopard, Confederate, Royal Lightning z Itan-shą za sterami. A także wsparcie lotnicze od Rycerzy: eskortowiec klasy Aquarius oraz trzy myśliwce typu Hellcat (ex-palatyńskie). Abased na szczęście nie mieli sił aerospace, choć otaczały ich chmary wozów pancernych ACzW i PPF. To nie będzie przyjemne.

Hermit zmawiał modlitwę za sterami swojego Emperora. Mandaryn nerwowo strzelał knykciami wewnątrz Mackiego. Pandur po raz ostatni robił sprawdzian systemów Maraudera. Highborn za sterami zmodyfikowanego Chargera, Manul w przerobionym Atlasie, Ammit w środku Kintaro, Rooikat w kokpicie swego Shadow Hawka, Mały wewnątrz Hunchbacka. Przerobiony Warhammer, Challenger i Highlander w dłoniach rycerskich.

Bitwa pod Brighton, jak miały nazwać ją karty historii. To mogła być ostatnia batalia Minutemen.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline