Rudy niziołek rozejrzał się po gościach karczmy i nachylił do skalda.
- No, lepiej to na pewno nie jest. - skrzywił się.
- Dwanaście lat już z partnerami u was handlujemy. I zazwyczaj źle nie bywało, chyba, że natrafiło się w Isger na patrole samych Chelian, ale ostatnimi laty... - zmełł przekleństwo pod nosem.
- Są wsie, gdzie już u wejścia dzieciaki w nas kamieniami rzucają, albo biegają za nami i śpiewają tę przeklętą piosnkę "o włochatych stopach dzwoniących kajdanami...".
Więcej niziołki nie za bardzo chciały powiedzieć, bo i coraz więcej zwracało się ku nim twarzy.
Ruszyli do następnego przybytku, ciesząc się silnymi podmuchami zimnego wiatru schodzącego z gór. Faktycznie, część osady, do której trafili prezentowała się gorzej. Po drogach spływały strumienie wylewanych przez ludzi i zakłady ścieków, które jednak ze względu na gorącą pogodę szybko wsiąkały w suchą piaszczystą ziemię, tworząc fantazyjne pieniste wzory.
Darvan percepcja d20+4vs 15= 24 sukces
Hjalmar percepcja d20+4 vs 15= 9 porażka
Apolyon percepcja d20+1 vs 15 = 10 porażka
Yann percepcja d20 = 8 porażka
Że są obserwowani Darvan zrozumiał dopiero pod sam koniec, gdy już praktycznie dotarli do "Szczura". Tłumy przelewające się o tej porze przez ulice osady były idealną zasłoną dla każdego, kto chciałby ich śledzić, jednak mimo to udało mu się trzy razy wychwycić z tłuszczy niepozorną twarz. Dziewczyna miała może z piętnaście lat, czarne, krótko przycięte włosy, bystre oczy i umorusaną sadzą twarz. Zdecydowanie im się przyglądała i szła za nimi spod "Kontynentalnego". Problem w tym, że stracił ją z oczu w tłumie kłębiącym się za nimi. Być może nadal gdzieś tam była.
Tymczasem ich oczom ukazały się sławne robotnicze baraki i duże iglaste drzewo znaczące środek ich skupiska. Problem w tym, że centralny barak, ten który w domyśle zawierał w sobie sławny przybytek sztuk kulinarnych był w połowie zwęglony i zapadnięty. Nie przeszkodziło to jednak najwyraźniej miejscowym, dzięki dobrej pogodzie mogli bowiem rozstawić to co zostało z kuchni i same stoły pod chmurką. Mimo lekkiego zapachu spalenizny bawiono się i jedzono więc w najlepsze. Ale nie było to jedyną rozrywką, w kącie wykopano głęboki na jakiś metr kolisty dół, w którym dwóch spoconych mężczyzn ścierało się w pojedynku boksersko-zapaśniczym wśród gromkich braw, gwizdów i wymienianych w zakładach sum.