Dobiliśmy do końca, Nuln jak stało, tak stoi. Sesja miała być lekka, dynamiczna i awanturnicza i taka była. Osobiście bawiłem się dosyć dobrze i ta swoboda w światotworzeniu była fajna. Nie obędzie się jednak bez "ale"...
Minusem dla mnie było to, że przez 3/4 (pi razy drzwi) sesji tułaliśmy się z tym biednym Sotoriusem, odbijając się od jednego miejsca do drugiego. Zaczęło to być nużące w pewnym momencie i Bepke zaczął być nam kulą u nogi, co zresztą sygnalizowałem wewnętrznym monologiem Klemensa, jak i w samych komentarzach. Swoboda działania i światotworzenia była nam dana, ale cóż nam z nich było, jak gdzie byśmy się nie zamelinowali, tak coś nas stamtąd wykurzało (Straż z "Albatrosa", pożar/zamieszki w Porcie Durnia). Pamiętam, że w pewnym momencie miałem wrażenie, że grasz Bielon na zwłokę, szyjąc scenariusz w biegu i próbując ogarnąć, co dalej. :P Stawka, konflikt, adrenalina muszą w sesji być, ale jakby było nam dane wcześniej spokojnie się zamelinować, to myślę że bardziej byśmy zadziałali. To też w sumie odpowiedź na ten "zarzut", że niby zapomnieliśmy o dowolności światotworzenia (gdzie w tamtym momencie nawet była potencjalnie przemytnicza dziupla brata Oswalda - tego mojego, zeświatostworzonego).
Co do współtowarzyszy - dzięki Panowie za grę, było dobrze. Posty czytało się nader przyjemnie (zwłaszcza Panicza, ale wiadomo, wyrobiona firma). Shout-out dla Tosse'a Avitto, bo był moim faworytem i fajnie się go czytało, tylko ciut za mało było go widać, ale to kwestia konwencji w jaką graliśmy.
Co do MG - wiadomo, Bielon. Było dobrze. Wodolejstwa tam nigdzie nie widziałem, więc bez takich.
Posty ładne i przyjemne, dobrze się czytało. Jedynie ten ostatni był taki sobie, ale to mało ważne.
Cytat:
Gruby miał dla nich zapłatę (tak, tak kochani), ale chciał coś ugrać dla siebie i się potargować. Pomóc mu w tym miały osiłki, którzy mu towarzyszyli. Cóż, sytuacja wymknęła się spod kontroli i rządni bitki Gracze rozprawili się z osiłkami i Grubym.
|
Czy żądni bitki to bym nie powiedział. Te osiłki było, nie było wyszli do nas z bronią w ręku, więc inaczej być nie mogło. Stąd polała się krew i posądzenie Grubasa o zdradę, bo tak to wyglądało. Nie powiem, zaskoczyłeś mnie z tą zapłatą. :v
Cytat:
Ci co poszli po przekombinowanej akcji przekazania Orsiniemu wiadomości (posłaniec, nie znający drugiego posłańca, który dopiero znał Graczy)
|
Czy taka przekombinowana, gdy w grę weszła bezpieka? Jak najbardziej naturalna paranoja.
Cytat:
Jako łyżkę dziegciu dodam, że fakt iż nie lubił Darii od początku nie uszedł mej uwadze. Daria podejrzewała go o skłonności innej natury, ale teraz już nam nie powie. Jak tak można było, nie ulec jej wdziękom?! Wstydź się |
To ta wspomniana parę zdań wcześniej intuicja Klemensa.
Nie no, do Darii na samym początku był nastawiony neutralnie, bo bardziej zajmowała go niewidzialna pętla na szyi, gdy usłyszał o tym złym Oswaldzie i że jest zamieszany w aferę. Później było spięcie przy podziale okupu (taki tam nieśmiały krok w stronę konfliktu), a brak sympatii to dopiero zaskoczył przy czarach. Klemens miał być (i chyba był) profesjonalnym krętaczem-kombinatorem, więc przy robocie go żadne wdzięki nie ruszą.
Skłonności innej natury nie było, chociaż chyba gdzieś tam napomknąłem delikatnie o egalitarystycznej naturze Klemensa w kwestiach sercowych, ale że nie graliśmy w serial obyczajowy...
Też wspomnę jeszcze, że zakulisowo ten końcowy plan Klemensa z "Kurem" i spotkaniem z komunistami miał być jedynie zasłoną dymną, bo na boku planował ulotnić się i zniknąć ze swoją dolą (bo nijak nie miał motywacji, by nadstawiać karku). Plus, jeszcze przy pierwszym okupie cicho liczyłem na zostawienie monet z Klemensem przy opuszczeniu tamtego warsztatu, bo szykował się do zdrady i ucieczki, ale Ripper roztropnie wyszedł z pomysłem podziału.
Miało być krótko, bo miałem długi dzień, a się rozpisałem. :v Dzięki jeszcze raz za grę i do spisania w innych sesjach.
Pozdrawiam,
Aro