Niebieskowłosa, i jakiś tak dziwnie otępiały Endymion, spotkali się w połowie drogi ku sobie. Rzuciła na niego zaklęcie leczące, i Paladyn poczuł się lepiej, chociaż dziwny stan nadal pozostał…
W tym czasie, "czerwona suka", i jej demony odleciały daleko od świątynio-warowni, a sama rogata zaczęła ponowne dąć w róg, przywołując do siebie armię niszczącą miasto.
Setki skrzydlatych poczwar poderwały się do lotu, dołączając do swojej przywódczyni, tworząc ogromny rój, w którym śmiałkowie szybko stracili z oczu zarówno czerwoną, jak i Amarę…
Było po wszystkim.
Demony opuściły Hluthvar, pozostawiając je dymiące, i z ulicami zalanymi krwią mieszkańców. Odleciały gdzieś na północ…
Paladyni pilnowali twardo “kokonu” z Amzą, a ich Kapłan doglądał ciała jednego z zabitych helmitów.
- Powinniśmy znaleźć sposób, w jaki odeślemy demony tam, skąd powróciły - rzekł Bharrig, po dołączeniu do towarzyszy. - Kto potrzebuje leczenia?
- On z pewnością jeszcze trochę - Wskazała paluszkiem niebieskowłosa na Endymiona - Ale jak chce, to ja jeszcze mogę mu pomóc… - Miło się uśmiechnęła.
Gabriel też chętnie przyjąłby pomoc ze strony niebieskowłosej, ale, dzięki bogom, jej nie potrzebował. Ograniczył się jedynie do lekkiego uśmiechu.
Druid nie był pewien, w jaki sposób mogą opanować plagę. Być może jeden z kapłanów będzie wiedział, w jaki sposób można odesłać taką dużą ilość demonów do planu, z którego przyszły. Póki co jednak pozostawało im szukać.
- Niestety, nie mam pojęcia - odpowiedział Bharrigowi - jak się pozbyć takiej hordy demonów. Może powinniśmy wrócić w góry i tam poszukać odpowiedzi?
- Być może inskrypcje na Wrotach mogą nam wyjaśnić, jak odesłać demony. I… Rzecz druga, przecież nie poznaliśmy całego terenu Wrót.
- A to co za plugastwo?? - Powiedział nagle Kapłan helmitów, wpatrując się w szkielet towarzyszący Mirelindzie. Jego Paladyni położyli dłonie na rękojeściach mieczy…
- To mój towarzysz! - Warknęła Zaklinaczka - Nic wam do niego!
- Walczył z demonami. - Gabriel wstawił się za szkieletem.
Kargar zastygł w bezruchu wpatrując się bezsilnie w odlatujące demony. Nic już nie mogli zrobić…. stracił obie towarzyszki, tak samo jak swoich poprzednich kamratów. Przypomniał sobie jak Amara ratowała tę dziewczynkę przed demonami pokurczamii…. a teraz ją samą może czekać los gorszy od śmierci. Próbował stać się kimś lepszym niż był kiedyś, ale to nic nie dawało, wszystkich i tak tracił.
- Czemu to suka nas nie wykończyła? Odleciała ze swoją hordą a mogła dokończyć robotę… - odezwał się w końcu zimno.
- Niemożliwe, by tu przyleciała w poszukiwaniu Amary... - stwierdził Gabriel.
- Czy ktoś z głównych kapłanów przeżył? - Kargar zaczął rozglądać się dookoła i spojrzał na pozostałych przy życiu wyznawców Helma.
- Któż z was wie, jak możemy rozprawić się z tymi bestiami? - zapytał Bharrig kapłanów, któremu zależało właśnie na tej rozmowie. - W jaki sposób możemy je odpędzić do miejsca, skąd przyszły?
- Ja bym i tak wolał… żeby ten szkielet opuścił teren świątyni! - Powiedział Kapłan, na co Mirelinda fuknęła pod nosem.
- Yyyym… co? - Mężczyzna spojrzał na Kargara i Bharriga - Nie wiem, nie mam pojęcia. Musimy sprawdzić kto przeżył, poszukać tu i tam wielu osób… a co do pozbycia się tej plugawej chmary… w sumie tak samo. Nie wiem, trzeba by się naradzić, pomyśleć… nikt z nas nie miał chyba do tej pory z czymś takim do czynienia.
- Poleciały na północ... Chcą odwiedzić kolejne miasto? - wyraził przypuszczenie Gabriel. - Chyba nie lecą do Evereski...
Endymion długo wpatrywał się za horyzont w gdzie z oczu zniknęła horda, gdy wciąż wracał do siebie po tym jak czerwona mu przyfasoliła zaklęciami. Czuł się pokonany.
- To nie Amarę chciała. Podobnie jak nie Deidre. Odleciała z jakimś amuletem. Wyglądała jakby to o niego tu chodziło. Mieliście tu coś takiego? - zapytał kapłanów.
- Amulet? Jaki amulet?? - Wystraszył się Kapłan - Coś ukradła ze świątyni?! Szlag by to trafił, sprawdzenie czego brakuje pewnie zajmie szmat czasu…
- Jak wyglądał ten amulet? - zapytał Endymiona Bharrig.
Paladyn wzruszył ramionami, ale nie był to gest nonszalancji a bezsilności.
- Wisior jakiś… tyle widziałem.
Druid zwrócił się jeszcze do kapłanów: - Ta chmara demonów musi zostać powstrzymana! Iście, czy nie znacie jakiego, co by wiedzę miał o tym, jak je przepędzić?
Bharrig z niedowierzaniem patrzył na Helmitów. Na co kapłani byli przydatni, jak nie na odpędzanie demonów?
- Jak już mówiłem… - Kapłan spojrzał na Krasnoluda - ...nikt z nas nie spotkał się jeszcze z armią szalejących demonów. Trzeba sprawdzić kto przeżył, i wtedy się z nimi naradzić, co innego mam zaproponować? "Polejemy je wszystkie wodą święconą?".
- Cały ocean wody święconej... - Gabriel westchnął. - Nie wiem, czy w historii w ogóle zdarzyło się coś takiego, jak ten najazd demonów.
- Trzeba rozesłać wieści po okolicy - stwierdził ork - najlepiej magicznie. Odlecieli na północ… co mamy na północ?
Endymion sięgnął do kieszeni i wyciągnął kamień komunikacyjny
- Kaia. Jesteś tam? Powiedz mi, że demony cię nie zeżarły… - wręcz poprosił.
- Najbliżej jest miasteczko niziołków, Corm Orp, czy jakoś tak, a kawałek od niego Mroczna Twierdza, siedziba Zhentów. - Gabriel przypomniał sobie, jak wygląda mapa okolic.
Prawdę mówiąc nie byłby zrozpaczony, gdyby demony zamieniły twierdzę w stos gruzów, ale dalsze skutki tego czynu mogłyby być... różne.