Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2022, 13:51   #6
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Uch, się działo, chwyt za chwytem, skok za skokiem, szłoby dostać zadyszki, bo tempo rzeczywiście jak przed laty, ale widać Bielon faktycznie trzepie pompki, bo forma utrzymana.

Mi sesja bardzo się podobała – choć MG pisze, że te klimaty lubi, ale nie jest to jego matecznik, to ja pamiętam mnogość przygód tego typu przezeń prowadzonych, gdzie wszyscy bawili się wyśmienicie. Ba, przy większości sesji pojawiał się chyba jako gatunek ów „Biel-Hekowy heros slowfood, Indiana Jones fantasy”. Stąd z moich osobistych doświadczeń Bielon to właśnie bardziej taki mix przygodowego swashbucklingu z brudem świata (bardzo wiedźminowo, jak o tym teraz myślę), niż Bissel. Inna sprawa, że w kampaniach Bissel brałem zawsze udział poboczny, a te kampanie i wiele przegranych razem miesięcy (�-����), to była poboczność dla Bielona.

Ale, ale… Jak z wieloma rzeczami, które przeżywamy w głowie jako wspomnienie, a tym wszak już jest ta sesja, tak całość maluje się przyjemnie poskładana do kupy. Kiedy jeszcze udaje się całość rozdziobać, to faktycznie wychodzi, że niektóre składowe grały słabiej – i tu głównie idzie o sprawy, o których pisali już przedmówcy.

Sprawy, sprawunki – uwagi, obserwacje

Primo – tempo i realność świata (zwiążę dwie kwestie). Fajnie jest kiedy sesja zaczyna się z wysokiego C (tak zwykle jest u Bielona), albo od razu stawia nas przed wyzwaniem. Dobrze jednak jeśli ma wykres paraboli, a nie stałej krzywej wzrostowej. Gnamy, pędzimy, biegniemy, czujemy już oddechy na karku, wybuch, zderzenie, ekstatyczne ujście energii i wtedy czas na odsapnięcie, na relaks. Stałe wzrosty tempa bez możliwości wyładowania rodzą frustrację �-����

Tutaj mieliśmy taki przypadek – do momentu kiedy spławiliśmy rajców, te wzrosty działały super. Byliśmy w kabale i z każdym krokiem w głębszej, ale jakoś udawało nam się wyrywać. W końcu jednak czujemy, że największe napięcie zeszło, ale nie możemy jeszcze odetchnąć, uspokoić pulsu, bo ‘ciągle coś’. Były deklaracje, że chcemy coś wymyślić z tym Sotoriusem – przycupnąć gdzieś na chwilę, pokombinować, pogadać. Taki klasyczny przestój w przygodówkach, choćby wspomnianym Indianie. Ale nie – a to nas w slumsach atakują gnojarze (a tam chyba Eliasz pisał, że mamy kryjówkę), a to już na drodze do Trapów (gdzie Avitto nas prowadził) znowu straż i coś-tam, a potem znów nas wywiewa z kryjówki Aro (bo i tam nie mogliśmy na dłużej przycupnąć).

I tu kłania się też obosieczność światotworzenia – z jednej strony ono może być tylko sztafażem świata, z drugiej jednak, trzymając jego względną realność, jest poważnym orężem. Jak wiemy, że gonią nas ze wszech stron żołnierze, strażnicy, bezpieka i Bóg wie kto jeszcze, to jeśli sięgamy po opcję: „a ja mam tu taką kryjówkę za rogiem, o której nikt nie wie”, to liczymy, że to trochę taki dżin z lampy, coś jakby wydanie Punktów Przeznaczenia. I jeśli wtedy nadal dostajemy po dupie, MG gna nas dalej, to myślimy: „Okej, coś jest na rzeczy, próbujemy się zakopać jak krecik i nie da rady, więc ani chybi Wuja ma coś dla nas w zanadrzu”.

Tyle, że wychodzi, że jednak kręcimy się w kółko – piszemy wielokrotnie i mówią postacie, że trzeba-trzeba gdzieś ucichnąć, a tu gna nas między jednym wymyślonym ‘bezpiecznikiem’ a drugim. I niechby jeszcze, ale dowiadujemy się po drodze, że praktycznie każdy w wieku poborowym za nami oczu wypatruje, wszystko niepewne, wszystko spalone. W tym momencie światotworzeniowe wymyślanie kolejnych rozwiązań wchodzi już w klimat „zabili go i uciekł”. Robi się nie fair wobec realizmu świata i trochę zmienia grę z przygody w „MG vs. Gracze: kto ma mocniejszych Starszych Kolegów (są za rogiem, akurat przechodzili obok)”.

Żeby nie było – te nagłe wyskoki, niepowodzenia, barwne zbiegi wydarzeń i cała galopada mi się podobała. Po prostu w pewnym momencie mieliśmy chyba wszyscy wrażenie, że mimo, że zrobić możemy wszystko, nic zrobić nie możemy, bo świat staje nam okoniem i nie ma oddechu.

Secundo – chęci ponad plany – Znam już trochę Bielona i wiem, że mimo tego sławetnego przydomka ‘Rzeźnika’ raczej postaci nie ubija (i mi się tym razem upiekło, mimo nieodpisywania na sam koniec), jest dość wyrozumiały wobec nowych i promuje przede wszystkim inicjatywę.

To jest bardzo spoko, bo napędza przygodę i daje Graczom rozwinąć skrzydła. Druga strona tej monety jest taka, że czasem to promuje ‘skakanie jak Gumisie’ – ostrożność, kalkulowanie, planowanie zdają się biernością, a jakakolwiek akcja, która czasem powinna dostać po nosie za ignorowanie rzeczywistości, popycha całość.

Część z nas już z Tobą długo grała Bielon, więc wiemy, jak iść na skróty w wielu akcjach sesyjnych, ale ja przynajmniej lubię, kiedy wiem, że musimy się nakombinować, żeby znaleźć wyjście z sytuacji (albo przynajmniej ‘nasycić’ nasze rozwiązanie opisanym światem tak, aby tłumaczyło się jako uzasadnione inteligencją postaci).

Tu parę razy było tak, że zaczynamy coś kombinować – gna nas dalej, wszystko na nic. Wymyśliliśmy nasz plan, a ostatecznie wdrożony został inaczej, bez tej dbałości o opisywane detale, a na końcu i tak czeka *nieuniknione*. Od pewnego momentu – właśnie z racji patrzenia przez postacie na świat realnie – skreśliliśmy bytowanie w mieście i przygodowość na rzecz ‘życia’, więc dla nas naturalnym zamknięciem sesji było zgarnięcie okupu i dzida z Nuln, a tu Orsini wyskakuje jak filip z konopi.

W tym momencie postacie były już wymęczone, a mam wrażenie, że Gracze też mieli odczucie, że sięgnęliśmy szczytu naszych możliwości i przeciąganie tego dalej będzie działaniem odrealnionym. Zuchy nie chciały już na przygodę, zuchy kombinowały, żeby przeżyć.

Na marginesie: działanie Grubasa - wiedząc teraz, że nie zdradził – wydało mi się strasznie głupie. Kierując się logiką postaci zdaje się tym samym, że nie mieliśmy okazji, by zeksplorować inne ścieżki scenariusza.

Uczestnicy

Trochę głupio o innych się rozpisywać, ale z chęci pochwalenia wrzucę jeszcze parę słów �-���� Kolejność będzie teraz patrząc wg panelu sesji.

Aro jako Klemens – Bardzo ładne posty w konsekwentnie przyjętej stylizacji – to też jest super, jeśli czujesz, że mini-narrator, jakim jest postać w PBF, przedstawia świat w specyficznej, zgodnej z naturą kreacji konwencji. Mieliśmy zatem powieść łotrzykowską �-���� Fajnie, że Aro pchał też akcję naprzód i kombinował, stał się w dużej mierze kołem zamachowym sesji - trochę w kontrze do mnie, gdzie mi rolę ‘prowadzącego’ narzucił MG przez fabułę, a trochę Gracze, którzy podjęli ten wątek �-���� Dobrze, że Ripper był na miejscu, bo czuję, że byśmy obeszli się smakiem z tymi monetami

Avitto jako Tosse – Fajna kreacja – z humorem, ale i w swojej bezwzględności potencjałem na brudnego rozgrywającego. Rzeczywiście trochę z podciętymi skrzydłami przez konwencję, ale pewnie też trochę przez świeżość u Bielona (?). Zakładam, że Tosse faktycznie lepiej znając Bielonowe klimaty mógłby mocniej poszponcić �-����

Graygoo jako Oczko – Pograł krótko, więc nie mogę nic powiedzieć

Mike jako Lupus – Majki to jest skarb. Od lat jest chyba najwierniejszym i najpewniejszym uczestnikiem Bielonowych sesji, ale jest przy tym Graczem, który zawsze pcha akcję i zawsze potrafi kombinować i zaskakiwać (lubi chyba zarówno swashbuckling, jak i tkanie pajęczyn). Okej – tu miał do tego mniejsze pole, ale tam, gdzie miał swój kawałek podłogi (wóz) nie brakowało mu pomysłów. Pisze lapidarnie, treściwie, ale z humorem i wiem, że jak będzie miał okazję się rozhulać, to potrafi rozbujać nie tylko wózek, ale i fabułę całości �-����

Eliasz jako Ripper – Ładne posty i prawdziwie odegrana postać, czułem jak te wątpliwości przechodzą przez Tesslarową głowę �-���� To, co mi się podobało to też dobry [tak zakładam] research w temacie psiarskim – fajnie, kiedy postać będąca w czymś ekspertem, potrafi to przekazać w sesji i oddać to bez wchodzenia w jakąś rozbudowaną ekspertyzę. To on uratował dla nas hajs �-����

Bielon Jr. jako Greger – Bardzo fajna kreacja, momentami zastanawiałem się czy może Bielon nie zrobił sobie multikonta, bo niektóre frazy przypominały mi dawne sesjowanie ze Starszym �-���� Ładne pisanie, humor i rozwijana w trakcie sesji wyrazistość postaci. Na marginesie: skąd ten zgliwiały ser Ci się wziął? �-����

Bielon Sr. jako MG – Jak w najlepszych sesjach akcji, jest forma. Tak w pisaniu, jak i wymyślaniu i plątaniu. O minusach już wcześniej wspominałem – miałem wrażenie, że nierówne tempo w skali jazda-oddech.

Dłuższych postów nie odczuwałem jako wodolejstwa, ceniłem. Tempo raz-dwa razy w tygodniu jest spoko i wtedy taki post-witraż jest satysfakcjonujący, czego nie mógłbym powiedzieć o krótkich odpisach na rzecz akcji (nie tego szukam w PBF). W tym aspekcie dla mnie super �-����

Panicz jako Rust – Dzięki za ciepłe słowa. Mam niekiedy tendencję do wychodzenia przed szereg, co może być irytujące w sesjach dla współgraczy, a tu Bielon fabularnie mnie (czego się nie spodziewałem) wysunął na ‘szefa’ – może to jakoś pomogło innym to znieść, kiedy uzasadnienie przyszło z góry, a może przeciwnie, bo pozagrowo podcinało skrzydła. Tak czy owak, liczę, że spotkamy się jeszcze za niedługo �-����

Koniec stękania

Sesja fajna sprawa – dobrze było złapać porządnego PBF’a w stylu, który lubię. Spojrzałem i ostatnim razem miałem epizod u Mike’a w 2018 (ale się wysypałem), a wcześniej w 2017 i 2016 próbowałem sił u Bielona, ale wtedy pewnie pompek nie robił, bo szybko zaniemógł. Dziękuję zatem wszystkim za tę przyjemność po latach Pompki, warzywa i owoce i jedziemy dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 17-02-2022 o 14:17.
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem