Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2022, 22:37   #125
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

 Rudolf


- Nie mam pojęcia - szczerze przyznał Gustaw - Walczyliśmy z nim w nocy, żadnych strumieni tam nie było, srebra ani ziół nie mieliśmy. Miałem głowę zajętą setkami nieumarłych. Zwykła stal w zupełności wystarczyła, by go pokonać. Choć potrafił wiele - skoczył na nas z urwiska, biegał szybciej niż koń, a walczył jak trzech ludzi. Ale z lataniem miał problem po tym, jak rękę stracił… Tak mi mówiono, ja z nim osobiście nie walczyłem.
I tak, w naszych raportach wspomnieliśmy o walce z wampirem. Manfred, jeśli dobrze pamiętam, wątpił by było to powiązane z kwestią listów do granicznych czy krasnoludów.
- powiedział.

W Strażnicy, do której udał się później. Rudolf wymyślał wymówki, strażnik wydawał się mu wierzyć, zresztą, ochotnikom i tak nie płacono, więc nic się nie stało. Datek “na cele statutowe” również został mile przyjęty.


 Galeb

Herr Ostwald ucieszył się z propozycji pomocy, ale zmartwił się, że w odpowiedzi na jego pytanie to jego zapytano o plany. Z chęcią zgodził się na omówienie tematu następnego dnia.


 Wieczór w karczmie

Spotkanie pozwoliło na wymianę informacji. I rysunków. Mogąc porównać wygląd śledzącego Rudolfa szpiega i gościa, który wypytywał o Morgrima każdy mógł zobaczyć uderzające podobieństwo - to była ta sama osoba.
Dla Roz nie miało to sensu. Albo zabrał się za to kompletny amator albo ktoś chciał, żeby Ostatni wiedzieli, że ktoś ich śledzi.


 Nowy dzień
22 Brauzeit 2522


Galeb planował spotkać się z Morgrimem. Detlef odradzał. Pierwszy z nich widział potrzebę, drugi - ryzyko. Pogodził ich Starszy. Z planów Galeba dotyczących porozmawiania z Morgrimem i dowiedzenia się co właściwie zaszło i tak by niewiele wyszło, nawet gdyby się do niego wybrał. Morgrim nie żył. “Utopił się w rzece. Dla Straży sprawa była jasna: złapano go na wynoszeniu informacji, wiedział, że życia w mieście nie będzie miał, poszedł się utopić. Ewentualnie poszedł się napić i utopił się przypadkiem. Co za różnica. Przeklęte żwirojady, robotę porządnym ludziom zabierają, jednego mniej, gdzie tu problem.” Ale dla żadnego krasnoluda takie wyjaśnienia nie trzymały się kupy. Kupno farby do włosów i brzytwy byłoby zrozumiałe. Samobójstwo - niewytłumaczalne. Detlef najwyraźniej miał rację. Ktoś bardzo nie chciał, żeby ustalić te szczegóły. I był gotów zabijać.

- Popytałem trochę o kwestię Leosa. Około dwa miesiące temu ktoś rzeczywiście zaczął rozpowszechniać takie plotki jak mówiłeś. Wiesz jacy są umgi. Faktów nie sprawdzają, wierzą we wszystko jak leci, zawsze ktoś coś od siebie doda… Ale jeśli w ten sposób ktoś próbował storpedować plany rozdzielenia Prowincji to mu się to nie udało - Starszy miał jeszcze inne informacje.
-Przyszedł do Ciebie list - dodał.

“Drogi Przyjacielu,
Towar czeka na wycenę. Kupców otoczymy najlepszą opieką.
Napisz proszę jak wyglądają relacje w rodzinie? Krewniak i Kuzynka są blisko czy oddalili się od siebie? Pozdrów też koniecznie Dziadunia i zapytaj przy okazji, co o ostatniej kłótni sądzą jego koledzy.
P.S. Kiedy przybijesz swoją markę na ostrzu ucznia, to bierzesz za nie odpowiedzialność. Źle wróży kuźni, jeśli kowal nad nią nie panuje. Jak taki nie oprzytomnieje to lepsza zmiana właściciela niż pożar, co się na domy sąsiadów rozniesie.
A.”


Spotkanie z Manfredem pod pretekstem przymiarek do zamówienia (dla niego i jego siostrzenicy) musiało zaczekać, aż Roz wróci z odpowiedziami.

Na spotkanie z Ostwaldem Galeb musiał wybrać się sam. Roz siedziała w bibliotece, Detlef siedział w powozie, a Rudolf szukał Alfonsa. Plan dorwania skavenów także musiał ułożyć sam - jego rozmówca miał z pewnością wiele talentów, ale nie takich związanych z taktyką, walką czy zasadzkami.


Roz w bibliotece zaczynała rozumieć dlaczego medycy najpierw studiowali długie lata, a potem douczali się przez kolejne. Nie było “indeksu leków, które mają akurat odpowiednią postać by dało się nimi posmarować roślinę by potem po dotknięciu przeniknęły przez skórę ofiary i wywołały jakieś niegroźne dla życia, ale uniemożliwiające pracę dolegliwości”. Nie mówiąc już o tym, że nie rozumiała medycznego języka klasycznego, w jakim sporo objawów było opisanych. Gdyby miała kilka lat, może by coś znalazła. W tak krótkim czasie nie miała na to szans.

Panna Bauer zjawiła się u Hrabiny mając nadzieję na poczęstunek i nie przeliczyła się. Kaffa smakowała wyśmienicie, pachniała też wspaniale. Tak przynajmniej sugerowała mina Hrabiny. Gorzka brunatna ciecz początkowo wcale nie smakowała agentce. Ale każdy łyk pozostawiał chęć wzięcia kolejnego.
Roz podkreśliła troskę o Mag i zaniepokojenie tym, że dała radę zwiać. Dziś nie było dane im się spotkać. Dziewczyna, jak wyjaśniono, od wczoraj była zamknięta sama w pokoju, jak stwierdziła gospodyni “dopóki nie przeprosi i nie przysięgnie, że więcej nie ucieknie”. Nie wyglądało na to, by to miało zadziałać. Odwiedziny u niej były zatem niemożliwe. Aktualnie nie było także Gustawa ani Manfreda. Listy Hrabina przyjęła, obiecała przekazać. Poruszała głównie tematy związane z “niewychowaną dziewczyną”.
- Uparta dziewucha siedzi i odmawia jedzenia. Trzeba ją wreszcie wydać za mąż. I wybić z głowy von Grunnenberga - dodała konfidencjonalnym tonem - Rzeczywiście martwię się o nią, szalona dziewczyna niemal zginęła w swojej pogoni nie wiadomo za czym, oczy przez nią wypłakałam prawie, teraz widzę jak patrzy za tym całym Gustawem, to bardzo nieodpowiedni człowiek, choć oczywiście przydatny dla mojego brata - przekonywała, a Roz coraz bardziej była przekonana, że kobieta kłamie. To nie o Magrittę się martwiła. Wyglądała zresztą bardziej na przestraszoną niż zmartwioną. Aczkolwiek Gustaw bywający czasem u niej w domu rzeczywiście jej przeszkadzał. Ba, wyglądało to tak jakby się tego bała.
Temat wampira wzbudził wyraźny niepokój rozmówczyni Roz.
- Proszę nie wierzyć w te bzdury - zaśmiała się. Nieszczerze. Miała ze sprawą coś wspólnego, to było dla panny Bauer ewidentne. Tak jak to, że się wystraszyła.


Rudolf kazał Carlo przebrać się w jego ubranie, nasunąć kaptur, wypchać brzuch i wyjść na miasto aby zgubić ogon. Miał nadzieję, że szpieg jest jeden i pójdzie za Carlo właśnie. Nie miał jak się o tym przekonać - nawet sam dopilnował by Roz nie ubezpieczała akcji. Poszedł poszukać Alfonsa. Wybrał się do Powrotu Zbója z połówką czeku, mając nadzieję… I niewiele więcej. Ragorn czekał tu na niego dwa dni temu, dwudziestego. Gdyby poszukiwany spędził tyle czasu w jednym miejscu, z pewnością już by go ktoś dorwał. Zwłaszcza, że miejscówka i tak była spalona. Przez samego Rudolfa zresztą, który poprzednio przyprowadził tutaj ogon. Jeśli dziś Alfons go po drodze obserwował, to nie zdecydował się ujawnić.
W złym humorze wrócił do domu. Okazało się jednak, że padł ofiarą własnego sukcesu. Trafnie założył, że śledzący mogą pójść za przynętą. Tak właśnie się okazało. I nie tylko oni. Corlo wrócił z zaproszeniem. Jak już wcześniej Roz zauważyła, Alfons używał uliczników do dostarczania wiadomości. Ta była krótka.
”Dziś o północy. Ogrody Morra w slumsach. Przyjdź sam.”
Rudolfowi wydało się to dziwne. Nie było ani słowa o pieniądzach.

Detlef tymczasem jechał dyliżansem. Krasnoludy nie były mile widziane, ale ich pieniądze owszem. Wszystko drożeje. A żyć trzeba. Nie wszyscy jednak byli finansowo motywowani do empatii. Jadący z nim szlachcic chcąc popisać się przed panną nie tylko barwnie opisywał swoje przewagi wojenne (Detlef oceniał jego opowieści jako bujdy) ale też stale prowokował Detlefa, opowiadając jej o tchórzostwie krasnoludów. Tylko było czekać, aż na postoju zaproponuje pojedynek.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline