Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2022, 22:57   #506
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Marktag; noc; kanały

No to poszli. Starszy życzył im jeszcze powodzenia i pobłogosławił ich ściskając każdego przed wyjściem. Razem z Karlikiem i Kurtem odprowadzał ich wzrokiem z pokładu starej krypy. Jednej z wielu jaka była zacumowana w nocnym porcie zasypywanym drobnym, śnieżnym puchem. Odjechali saniami sprowadzonymi wcześniej przez grubego skarbnika grupy. Na razie prowadził Silny jaki wydawał się być najlepszym woźnicą z nich wszystkich. A przynajmniej nikt nie zgłaszał się do przejęcia lejców gdy on je złapał i zasiadł na koźle. Nie było więc takie dziwne, że nie chcieli siedzieć obok siebie z Łasicą więc ona usiadła na tylnej ławie sań. Te zaś bez przeszkód sunęły przez wymarłe i zaciemnione miasto.

Dotarli do miejsca gdzie był ukryty właz do kanałów. Nie było jednak jeszcze Vasilija ani jego przewodnika. Silny zastanawiał się chwilę co z tym fantem zrobić. Trudno było oczekiwać by pieszy mógł się po tych zaśnieżonych ulicach ścigać z saniami. Zwłaszcza jak miał spacer w jedną i drugą stronę po tym mieście i nawet jak Cichy wyszedł wcześniej nie musiało to oznaczać, że będzie pierwszy niż reszta.

- Dobra wie gdzie to jest. Chyba się nie zgubi. Poczekamy na niego w środku. - zdecydował w końcu łysy mięśniak. Złapał za jakiś łom czy coś podobnego i chwilę mocował się aby po omacku wsadzić końcówkę w dziurę włazu by móc go podważyć. Ale gdy mu się udało poszło gładko. Właz został odrzucony i reszta mogła zejść na dół.

- Zostań tu i czekaj na nas. Jak przyjdzie Vasilij to powiedz mu, że już zeszliśmy na dół i tam na niego czekamy. - Silny poinstruował rozczochrańca jaki zgłosił się na ochotnika aby poczekać na nich w saniach. Spojrzał ostatni raz w niebo. Było szare, ciemne i zachmurzone. Mógło być już w okolicach pierwszego dzwonu. Do świtu zostało jeszcze kilka. Po czym zeszli na dół. Tam zapalili lampy i Łasica przejęła rolę przewodnika. Szła pierwsza z lampą a ostatni szedł Silny z drugą. Szli i szli mijając kolejne podziemne sklepienia, brudne i śmierdzące. Szare szczury czmychały od nadchodzącego światła i najwyżej z ciemności ich małe ślepka odbijały się od światła czerwonymi punkcikami. Łotrzyca musiała mieć niezłą orientację bo trafiła bez zauważalnych trudności do stosu leżących cegieł i ziemi jakie Strupas z Egonem wykopali parę dni temu aby poszerzyć wejście.

- Czekamy na Cichego czy idziemy sami? - zapytała łotrzyca patrząc na pozostałych. Trudno było zgadnąć kiedy by się pojawił hersz przemytników. Może za chwilę. A może za kilka pacierzy. Pod ziemią to nawet nie bardzo było jak sprawdzić czas i porę doby.

- Czekamy na Cichego - rzekł Egon. - Co, wiecie, jak się tam idzie? Bo ja nie pamiętam tak dobrze.

- Tak, to chwilę poczekajmy - zgodził się Joachim, który starał się emanować spokojem, choć nie był pewien na ile mu to wychodzi. Niewiele miał doświadczenia w tego rodzaju akcjach. Wcześniej rzucił na Łasicę zaklęcie, które miało zapewnić łotrzycy dobrą fortunę i przebrał się w zwyczajne szaty z kapturem.

- Chyba idą. - syknęła cicho dziewczyna z ferajny gdy dojrzała pierwsza jeszcze mętny odblask światła gdzieś tam na ścianie podziemnego tunelu. Zapewne ich samych też światło lamp zdradzało i zapowiadało ich obecność w podobny sposób. Alternatywą jednak były grobowe ciemności pełne śmierdzącego zaduchu kanałów co chyba nikomu się nie uśmiechało. Z początku nie było wiadomo kto nadchodzi chociaż szanse na jakiegoś przypadkowego przechodnia w środku nocy właśnie w tym miejscu kanałów były dość nikłe. I faktycznie odblask na ścianie przerodził się w końcu w światło latarni a ta po jakimś czasie w dwie idące sylwetki. Gdy wreszcie weszły w promień latarni okazało się, że to Vasilij z jednym ze swoich ludzi. Nawet nie bardzo dało się określić ile na nich czekali.

- Dobra to ładuj się. Egon idź za nią. Potem reszta. Ten twój niech tu na nas czeka. - burknął Silny który zdjął dłoń z okutej pałki jaką miał za pasem gdy okazało się, że to nikt obcy. Cichy skinął głową do swojego pomocnika i Łasica podeszła do poszerzonego otworu mokrej i zmarzniętej ziemi pełnej ceglanych i skalnych odłamków. Zwinnie weszła do środka chociaż i tak trzeba było iść na czworakach. Strupasowi i Egonowi udało się rozebrać te wąskie kolanko jakie tak mocno utrudniło pierwsze podejście co tylko staremu kanalarzowi i młodej włamywaczce pozwoliło się sforsować. Teraz podejście było o wiele łagodniejsze i lżejsze. Co nie znaczyło, że lekkie. Pierwsza weszła Łasica, potem Egon i reszta. Na końcu znów czołgał się Silny zamykając ten powolny pochód. Dość szybko zimne i mokre grudki dostały się we włosy, za mankiety i karki każdego kto się tędy czołgał. A jak wyszli w jakimś pomieszczeniu to każdy był uwalony tą ziemią po jakiej się czołgał. Otrzepywanie się niewiele pomagało. Wyglądali jakby się czołgali po jakiejś ziemi.

- To teraz ty. Bo ja to nie dam rady. - powiedziała włamywaczka gdy przeszli jeden czy dwa zakręty zapomnianego korytarza i podeszli do szczebli wmurowanych w cembrowinę. Na jej szczycie był właz. Ten sam do jakiego otwarcia gladiator zamówił hak u kowala. Ten był jednak potrzebny gdy chciało się ciągnąć właz za jaki inaczej właściwie nie było jak złapać. Z tej jednak strony, od dołu, wystarczyło go wypchnąć i żaden hak nie był potrzebny. Jednak właz swoje ważył więc musiał to być ktoś silny. Oprócz Egona to pewnie tylko Silny nie miałby z tym większych kłopotów. On jednak skinął na gladiatora aby ten zabrał się za ten właz. Pozostali czekali na dole obserwując jak nogi kolegi znikając w cembrowinie a potem najwyżej z dołu mogli patrzeć jak się zmaga z martwym, zimnym kawałkiem metalu. Nie było mu zbyt wygodnie bo musiał stać na szczeblu a barkami i rękami napierać na właz. Ale chociaż trochę się zasapał to jednak udało mu się unieść i odrzucić właz. Jako, że nie miał ze sobą lampy to prawie nic nie widział. Zastała go cisza i ciemność.

Po chwili znów cała grupka musiała po kolei wspinać się po zimnych, mokrych i brudnych szczeblach aby wyjść w pomieszczeniu jakie na razie widziała tylko ta dwójka jakiej udało się przeniknąć do kazamat jako pracownicy.

~ To teraz już uwaga i cicho. Bo już jesteśmy w lochach. Będę szła pierwsza. A wy trochę za mną. ~ wyszeptała Łasica ubierając na siebie wyjętą zza pazuchy rudą perukę w jakiej udawała Katię. Wcięła lampę w dłoń i ruszyła do drzwi. Były zamknięte. Ale włamywaczka uklękła i po chwili gmerania wytrychami udało jej się je otworzyć. Wyszli na korytarz i znów historia się powtórzyła podobnie jak to było za pierwszym razem gdy z Egonem znaleźli ten właz. Każdy kolejny segment korytarza był zamknięty na klucz. Więc każdy kolejny trzeba było otwierać jak nie kluczem to wytrychami. A jak kluczy nie mieli to spadało to na włamywaczkę.

~ To chyba ostatni kawałek. Tamte drzwi to chyba ostatnie przed wartownią. Nie pokazujcie się ze światłem. Poczekajcie tu na mnie. ~ szepnęła Łasica gdy otwarła kolejne drzwi jakie wydawały się podobne jak poprzednie. Ale na wyczucie to Egonowi wydawało się, że mogą już być w połowie zachodniego skrzydłą to faktycznie już mogło im niewiele brakować do narożnika gdzie był blok specjalny i wartownia. Na razie jednak Łasica oddała swoją lampę kolegom a sama zanurzyła się w mrok. W ciągu kilku kroków zrobiła się z niej majacząca sylwetka a po kilku kolejnych w ogóle stracili ją z oczu. Nic nie było widać ani słychać. Tylko własne oddechy i nerwowe spojrzenia maskujące niepokój. Byli na terytorium wroga i teraz nawet przypadkowe spotkanie z kimkolwiek spoza ich grupy mogło mocno namieszać. Czekali chyba niezbyt długo gdy pojawiła się bezszelestna zjawa jaka po kilku kroków zmieniła się w powracającą Katię.

~ Przez szczelinę pod drzwiami prawie nic nie widać. Ale chyba jest ciemno jak i tutaj. Jest jednak jakiś odblask. Pewnie z wartowni. Mogę spróbować otworzyć te drzwi. Może nie zauważą jak jest ciemno. ~ włamywaczka streściła co udało jej się dojrzeć na drugim końcu tego fragmentu korytarza. W końcu jakby już otworzyła te ostatnie przed wartownią drzwi to już akcja mogła się zacząć w każdej chwili. I trudno było przewidzieć jak się potoczy.

- Dobra, spróbuj - Egon szepnął. - Tylko wolno, po cichu.

Jak się okazało wcześniej, łańcucha na statku nie było, toteż musiała wystarczyć gruba lina, którą cumowano łodzie w porcie. Egon był pewien, że taki gruby sznur aż zanadto powinien wystarczyć, żeby sprawować się tak, jak łańcuch.

Gladiator miał nadzieję, że w istocie, zaklęcie fortuny rzucone wcześniej przez Joachima sprawi, że włamywaczka okaże się sprawna w swojej robocie.

- Tak, nie mamy na co czekać. - zgodził się Joachim, spoglądając na ciemność na drugim końcu korytarza.
- Na razie jeszcze nie ma potrzeby używać zaklęcia by odciągnąć uwagę, nie?

- Nie, poczekajmy, aż Łasica drzwi ogarnie - Egon mówił bardzo cicho.

~ Schowajcie światło. Przymknijcie drzwi. Bo jak otworzę tamte to w ciemności każdy promyk będzie widać. ~ włamywaczka poradziła im szeptem wskazując na dwie latarnie jakie mieli ze sobą. Silny odstawił swoją na podłogę przy ścianie i stanął za nią aby ją osłonić od otworu drzwi. Vasilij postąpił podobnie i stanął przy drzwiach gotów przymknąć je gdy koleżanka wróci do poprzednich.

~ Jak stuknę dwa razy to znaczy, że otwarte. I możecie przyjść. Ale pojedynczo aby jeden na drugiego nie wpadł po ciemku. No i zostawcie wtedy światło tutaj. ~ poleciła im i chwilę się zastanawiała czy coś jeszcze mają do ustalenia. Ale widocznie nie. Bo ponownie wróciła na korytarz prowadzący do specjalnego i po paru krokach zniknęła im w mroku. Vasilij przymknął drzwi do wąskiej szczeliny i stał przy niej nasłuchując tych stuknięć jakie obiecała im niebieskowłosa. Znów stali i czekali. Aż zbyt wyraźnie było słychać własne oddechy czy jakieś tajemnicze szumy i szmery jakie niosły się po lochu.

~ Ciekawe czy będzie słychać te stukanie co mówiła. ~ szepnął cicho herszt przemytników. Który powinien przekazać kolego sygnał jaki usłyszy.

~ Jak nie usłyszysz to wróci po nas. ~ Silny wydawał się znów najbardziej obojętny na trudności z jakimi mogła się natknąć jego tradycyjna oponentka. Czekali długo albo krótko. W nocnych lochach trudno było mierzyć czas.

~ Jest! Stuknęła dwa razy. ~ oznajmił przemytnik pozostałym i popatrzył na nich z ulgą. Silny dał znak brodą, że jak tak to czas ruszać.

Egon siebie nie uważał za kogoś, kto potrafi się skradać. Nie w smak byłyby mu podchody, bo wiedział, że w takim konkursie przegra zawsze.

- Dobra, znacie plan - rzekł Egon, wiedząc, że skoro drzwi są otwarte, to następne w kolejności będzie odwrócenie uwagi i zwędzenie kluczy.

Jednak on i Silny potrzebowali być na pozycji, żeby ubezpieczać operację.

Następnie pochylił się i wolno, bardzo wolno szedł przed siebie, macając wielgachną łapą przed sobą.

Joachim pomodlił się w myślach do Pana Przemian, miał nadzieję że będzie mógł liczyć w tej próbie na łaskę swojego kapryśnego patrona. Następnie podążył ostrożnie za Egonem.
- Przywołać jakiś odgłos z drugiej strony? - wyszeptał do niego.

Po kolei przechodzili zaciemniony korytarz dołączając do czekającej przy jego końcu koleżanki. Aż przeszła cała grupka. Szczęście na razie im sprzyjało i nikt z nich się nie wywrócił, nie wrzasnął czy czegoś nie kopnął zdradzając przed czasem swoją obecność strażnikom.

~ Teraz ostrożnie. Otworzę drzwi. ~ w ciemnościach dobiegł ich szept Łasicy jaka klęczała przy klamce zamkniętych drzwi. Musiała je otworzyć wcześniej bo teraz wystarczyło, że nacisnęła klamkę i powoli pokazała się szczelina na resztę korytarza. W zaległych ciemnościach każde źródło światła widać było wyraźnie i z daleka. Więc i bez trudu każdy kto wyjrzał zza framugi dojrzał oświetlony prostokąt drzwi i siedzącego w nich strażnika. Tak jak się obawiała wcześniej włamywaczka siedział naprzeciwko drzwi więc gdyby paliło się światło już teraz mógłby ich dojrzeć. Ale się na szczęście nie paliło więc mrok skrywał otworzone wytrychami drzwi. Za to korytarz południowy i samo wejście do bloku specjalnego było oświetlone pochodniami. Więc z tym strażnikiem co siedział za stołem trudno było liczyć na skryte podejście nawet zawodowej włamywacze jak Łasica. Jak tylko by weszła w promień świateł korytarza raczej musiał ją dostrzec.

~ Widać jednego. Ale pewnie jest tam ich więcej. ~ szepnął Vasilij bo faktycznie było widać tylko jednego strażnika. I zachowywał się jakby to była kolejna, nudna, rutynowa zmiana jak wiele poprzednich. Jednak sądząc z ruchów głowy to pewnie z kimś rozmawiał bez pośpiechu.

- Według planu - rzekł Egon bardzo cicho. - Odwracamy uwagę. No, mistrzu magii… Jebnij no nam tu jakieś zaklęcie. Niech kto usłyszy jaki głos wołający o pomoc z cel.

Joachim skinał głową i skupił się na splątaniu prostego zaklęcia, które powinno mu wyjść bez problemu, choć z drugiej strony kiedy przywołało się choć niewielką cząstkę mocy samego Chaosu nic nie było pewne. Miał zamiar wykreować krzyk przerażenia dochodzący z przeciwnego kierunku niż ten z którego oni nadciągali.

W ciemnościach nie widzieli się nawzajem. Słyszeli tylko swoje oddechy i czasem czyjeś kolano czy ręka otarło się o sąsiada albo but poruszył się na zimnej posadzce. Więc wszyscy usłyszeli ciche mamrotanie Joachima w dziwnym, obcym języku gdy ten szeptał słowa zaklęcia. Szybko skończył a prawie jednocześnie gdzieś przed nimi rozległ się jakiś krótki, dziki wrzask. W przeciwieństwie do nich na wartowni tego się nie spodziewali. Ale kultyści ze swojego miejsca widzieli reakcję tylko tego jednego strażnika co siedział naprzeciwko drzwi. Spojrzał zaskoczony przed siebie więc wyglądało jakby nagle ich dostrzegł. Usłyszeli głosy dobiegające z wartowni ale nie dało się zrozumieć słów. Jednak można było rozpoznać nutkę zaniepokojenia i zaskoczenia. W końcu ten co siedział podniósł się, wyszedł zza stołu i podszedł do drzwi. Rozmawiał o czymś z kolegami i skończyło się na tym, że jeden został w przejściu do wartowni, drugi wyszedł na korytarz ale odprowadzał wzrokiem trzeciego kolegę jaki kultystom zniknął z oczu prawie od razu jak ruszył południowym korytarzem. Pewnie sprawdzić kto tam u sąsiadów się tak drze. Pozostała dwójka czekała na jego powrót.

-To co, atakujecie? - Wyszeptał Joachim do Egona i Silnego, on nie miał zamiaru pchać się pierwszy do walki.
- Mogę jeszcze przywołać światła, żeby ich bardziej rozproszyć - dodał.

- Dobra, przywołaj te ogniki przy celi wieszczki - rzekł Egon, sądząc, że jeśli strażnicy zobaczą światło w celi wieszczki, to pójdą sprawdzić, o co chodzi. - Potem uderzamy. Cichy blokuje drzwi, my na nich.

Egon nie miał pojęcia, w jaki inny sposób można by rozwiązać ten problem. Był jednak pewien, że w przypadku gongu na alarm będą mieli parę dłuższych chwil, żeby zabarykadować drzwi.

~ A w ogóle gdzie jest ta wieszczka? ~ zapytał cicho Vasilij. W końcu wcześniej byli tu tylko Łasica i Egon a reszta była tu pierwszy raz więc widzieli tylko kawałek korytarza i otwarte drzwi do wartowni gdzie stało dwóch strażników rozmawiając ze sobą przyciszonymi głosami. Widocznie czekali z czym wróci ich kolega jaki poszedł sprawdzić ten wrzask.

~ Te ostatnie drzwi po prawej. Te za nimi. Tam jest korytarz i wejścia do cel. Wyrocznia jest w ostatnich po prawej. ~ wyszeptała Łasica tłumacząc gdzie jest ich główny cel do zabrania.

~ Aha. A jakie drzwi mam blokować? Tu jest ich pełno. ~ zapytał jeszcze herszt przemytników bo z miejsca gdzie stali albo klęczeli widać było z pół tuzina drzwi prowadzących nie wiadomo dokąd. Przynajmniej jak ktoś tu wcześniej nie był.

~ Dobra to róbmy coś bo się tamci na zwykłym bloku zorientują, że coś się dzieje z tym wrzaskiem. ~ odparła włamywaczka zdenerwowanym szeptem.

- No to Silny, Egon, ruszajcie - wyszeptał do towarzyszy Joachim zgadzając się z Łasicą, że nie było co tracić czasu.
Następnie splótł kolejne, w miarę proste zaklęcie, zamierzając przywołać błędne ogniki w dole głównego korytarza, przy celach.

Egon skinął głową i dobył topora. Czekał w napięciu na to, co stanie się za chwilę i co zrobią pozostali strażnicy.

- Te na lewo - rzekł Egon, wskazując na drzwi na wschodzie od wartowni. - Za rogiem.

~ Które na lewo? ~ zapytał szeptem Vasilij który w tych ciemnościach nie mógł zobaczyć gestów Egona ani niczyich innych. Atmosfera robiła się nerwowa. Jakieś krzyki które poszedł sprawdzić jeden z wartowników teraz coś miała uczynić magia Joachima to wszystko sprawiało, że grupka spiskowców mogła się spodziewać jakiegoś przełomu w każdej chwili. Nie sposób jednak było zgadnąć jaki to będzie przełom. Zwłaszcza, że dobrą chwilę obaj wartownicy obserwowali południowy korytarz gdzie poszedł ich kolega i nie bardzo zwracali uwagę na pozostałe. Od czasu do czasu któryś mówił coś do drugiego ale najwidoczniej raczej czekali z jakimi wieściami wróci ich kolega. Więc irytująco długo, żaden nie odwrócił się za siebie na tyle aby spojrzeć w przez niewielkie okienko w drzwiach specjalnego aby dojrzeć coś nowego. Ale jak to zrobił klepnął w ramię kolegę i obaj spoglądali przez chwilę. Na co to nikt z kultystów nie widział, tylko Joachim mógł mieć pojęcie co mogli widzieć. Chociaż on sam ich nie widział a trudno było mu sterować błędnymi ognikami w dość ograniczonej przestrzeni korytarza.

- Ki diabeł? - zdziwił się jeden ze strażników. W końcu jednak wrócił co wartowni, wziął klucze i otworzył drzwi korytarza. Drugi zabrał lampę z wartowni. Obaj wyjęli pałki w drugą rękę i zachowali się ostrożnie i podejrzliwie. Weszli do korytarza specjalnego znikając kultystom z oczu.

Dla Egona sprawa była jasna: dopóki ktoś nie uderzy w gong, dopóty nie będą mieli na karku całych kazamatów. Pierwsza część planu powiodła się, to znaczy: strażnicy opuścili wartownię. Egon nie był całkiem pewien, czy ktoś jeszcze w niej nie został, ale odejście trzech strażników, jak dla niego, było już chyba wystarczającym prezentem od losu. Na więcej nie było co czekać.

- Według planu - mruknął półgębkiem.

Najpierw trzeba było rozprawić się ze strażnikami. W międzyczasie Cichy miał zablokować drzwi, które prowadziły do wyjścia z bloku specjalnego.

- Silny i ja z przodu. Zaraz nami Cichy. Za nimi Łasica i Joachim.

Widząc, że nikogo nie ma na wartowni, Egon zaczął skradać się w stronę drzwi prowadzących do niej. Zamierzał sprawdzić, czy ktoś jeszcze jest na wartowni.

Joachim skinął głową z uśmiechem, zadowolony, że jego magia się przydała do odciągnięcia uwagi strażników. Może im się powiedzie, choć żałował że do tego zadania nie postawił odpowiedniej wróżby. Teraz zaś, zgodnie z sugestią Egona, nie miał zamiaru pchać się do przodu.

Pozostali z grupki włamywaczy widzieli jak dwa zwaliste cienie jakie ruszyły korytarzem przesłoniły oświetloną część korytarza. I ruszyli za nimi. Najpierw Łasica i Cichy co byli pewnie najlepszymi skradaczami w ich bandzie a potem Joachim. Szli cicho ale szybko, pokonali ta kilka kroków ciemności, minęli pozamykane drzwi do sali tortur i jakieś naprzeciwko nich. Te już majaczyły w półmroku i gdyby któryś ze strażników stał tam gdzie przed chwilą to pewnie już by ich zauważył. Odeszli jednak sprawdzić te pełgające ikskierki w korytarzu bloku jaki mieli pilnować. Więc nikt z nich nie widział jak najpierw para mięśniaków, potem para miejskich skradaczy a w końcu magister magii wyłaniają się z mroku. Minęli oświetlony kawałek i zatrzymali się tuż przy otwartych drzwiach. To było ryzykownie. Jakby chcieli sprawdzić wartownię to trzeba było przeskoczyć przez otwarte drzwi specjalnego a wówczas ci dwaj co tam właśnie weszli mogli ich zauważyć. A gdyby chcieli skoczyć do tych dwóch wtedy ktoś z wartowni by mógł ich dojrzeć a nawet walnąć w gong. I w każdej chwili mógł jeszcze wrócić wysłany do zwykłego bloku trzeci strażnik.

~ Za długo się z tym babramy! My bierzemy tych dwóch a wy sprawdźcie wartownię i zablokujcie drzwi! ~ cicho syknął Silny wskazując na siebie i gladiatora jako tych co mieli się zająć dwoma strażnikami. A pozostałej trójce zostawił resztę. Łasica i Vasilij skinęli głowami. Mięśniak już trzymał w ręku swoją okutą pałkę a na twarzy wyczytać się dało zniecierpliwienie i chęć spuszczenia komuś łomotu.

Joachim skinął głową, spoglądając na Egona, czy zgadza się z tym planem. Wiedział, że niestety bez przemocy nie zrealizują raczej tego zadania. Sam był gotów porazić strażników zaklęciem uśpienia, choć ono wymagało dotknięcia.

Egon tylko skinął głową. Z toporem w jednej ręce, był gotów.

Po ciemku ani Egon nie widział skinienia głowy Joachima ani ten jego. Za to gladiator poczuł klepnięcie w ramię i w napiętym oczekiwaniu dało się usłyszeć ruch. Po czym pozostała trójka dojrzała jak dwie, zwaliste sylwetki jakie ruszyły korytarzem przesłoniły oświetlony fragment widocznego korytarza. Za nimi ruszyli Łasica i Cichy co byli pewnie najlepszymi skradaczami w ich grupie. A jeszcze za nimi Joachim.

Pierwsze kilka kroków przeszli po ciemku, tak samo jak ten kawałek korytarza przed drzwiami otworzonymi przez włamywaczkę. Po tym fragmencie minęli zamknięte drzwi do sali tortur i magazynu z fantami. Tu już był półmrok i gdyby ktoś siedział w wartowni naprzeciwko otwartych drzwi albo dalej stał w wejściu to pewnie już by mógł ich dostrzec. Ale nie stał. Jeden ze strażników poszedł sprawdzić co to za wrzask u sąsiadów a pozotali dwaj co to za światełka pełgają w korytarzu bloku specjalnego. Cała grupka więc bez przeszkód dotarła do rozdroża. Silny z Egonem co zatrzymali się przed otwartymi drzwiami do wartowni i bloku specjalnego mogli dostrzec tylko część pomieszczenia strażników. Ta część była cicha i pusta. Gdyby jednak chcieli zajrzeć do niej to mogli się narazić na wypatrzenie z bloku specjalnego. A gdyby chcieli tam ruszyć a ktoś był wciąż na wartowni to mógłby ich też dojrzeć. Silny dał gestem skradaczom aby sprawdzili wartownię. Sam zaś ze swoją okutą pałką w ręku po prostu przeskoczył przez wejście do specjalnego praktycznie w ciemno. Egonowi zostało ruszyć za nim.

- Hej! Co tu robicie?! Kim… - pechowo dla kultystów jeden ze strażników odwrócony był w stronę wejścia więc właściwie dojrzał ich od razu gdy tylko nim weszli. Obaj byli kompletnie zaskoczeni skąd w środku nocy wzięło się dwóch mięśniaków wewnątrz pilnie strzeżonej twierdzy. Ale widok jak na nich nacierali z bronią w ręku raczej pomógł im całkiem szybko odgadnąć ich intencje. Obaj już weszli na blok z bronią w ręku więc byli uzbrojeni. Więc do walki dwóch na dwóch w wąskim korytarzu doszło prawie od razu.

Łasica widząc, że czas na subtelności już minął skoczyła do wartowni. - Nikogo! Zablokujcie drzwi! - syknęła ponaglająco a Vasilij widząc co się dzieje pobiegł południowym korytarzem licząc, że zdąży zablokować drzwi zanim dotrą tu inni strażnicy albo chociaż ten trzeci co poszedł sprawdzić ten wrzask.

Egon miał nadzieję, że Cichy i Łasica zrobią, to, co do nich należy. Przemytnik potrzebował zablokować drzwi wychodzące ze specjalnego, zaś Łasica miała zwędzić klucze i być w gotowości, żeby otworzyć cele. Joachimowi zaś wystarczyło, że będzie ich ubezpieczać, wszak wykonał już swoją robotę.

Co do tych dwóch strażników, Egon nie dawał im żadnych szans. Mało kto ze zwykłych drabów miałby szansę wziąć Egona we dwóch, we trzech albo czterech, nie mówiąc już o wyrównanej walce, w której jeszcze uczestniczył Silny. Potrzeba było czym prędzej zarżnąć dwóch delikwentów. Czas było zobaczyć, ile warty był topór van Hansen.

Potężny wojownik podbiegł do pierwszego ze strażników i wyprowadził serię uderzeń swoim toporem. Bił szybko i nie dbał o swoją obronę, chcąc wyeliminować tamtych jak najszybciej.

Dwójka wartowników okazała się nie być poważnym wyzwaniem dla dwóch zwolenników krwawego boga. Topór jednego i pałka drugiego bardzo szybko zakończyły to nierówne starcie. Ale jednak nie obyło się bez krzyków przestraszonych i umierających, bez szczęku broni jaki zawsze towarzyszył każdemu starciu. Najpierw padł przeciwnik Silnego a cios topora później Egona. Na brudnej, kamiennej posadzce leżały ciała dwóch strażników. Dogorywali i na podłodze zbierała się szybko rosnąca kałuża krwi jaka dołączyła do krwawych rozbryzgów na drzwiach i ścianach.

- Bierzcie klucze! - krzyknęła cicho Łasica wskazując na dwa leżące ciała. Zresztą przyszła im w sukurs biegnąc w ich stronę. W końcu obaj strażnicy zabrali klucze z wartowni jak weszli na blok specjalny.

Wyglądało na to, że plan, póki co, nie wziął w łeb.

- Cichy, barykaduj drzwi! - Egon wskazał przemytnikowi dźwierze, które były wyjściem z bloku specjalnego. Nie usłyszeli jeszcze niczego, co by informowało o tym, że zostali wykryci, ale na wszelki wypadek zablokowanie drzwi było zawsze dobrym pomysłem. Ostatecznie, tamtą drogą mógł przyjść tylko wróg.

- Ogarniamy klucze! - wojownik syknął do Silnego. Sam skoczył do trupa strażnika i szukał kluczy.

Następne w kolejności było uwolnienie wieszczki i Ulricha. Zaraz potem trzeba było otworzyć celę z laską.

Kiedy Ulrich i wieszczka z laską zostaną uwolnione, pozostanie się im stąd wynosić.

- Daj to! - Łasica uklękła przy drugim strażniku sprawdzając jego ciało ale to Egonowi los sprzyjał i znalazł pęk kluczy na metalowym kółku. Włamywaczka złapała je i zmrużyła oczy. - Poświeć! - rzuciła szybko przeglądając kolejne klucze aż znalazła ten jaki był potrzebny. W nocy widocznie nie palono w specjalnym lamp więc paliła się tylko ta co wypadła z martwej dłoni strażnika. Rudowłosa wstała i podbiegła do ostatnich drzwi po prawej. Otworzyła drzwi jakby wiedziała którym kluczem się otwiera. W środku było ciemno więc w świetle lampy widzieli nieruchomy kształt kobiecego ciała rozkrzyżowanego na pryczy.

- Cholera nie wiem którym kluczem otwiera się obręcze! Nigdy ich nie otwierali przy mnie! - syknęła zdenerwowana dziewczyna z ferajny śmiało wchodząc do celi. Spróbowała szybko jeden klucz i kolejny i jeszcze jeden. Chyba sprawdziła wszystkie albo większość ale żaden zdawał się nie pasować.

- Cholera! Dobra, załatwię to po swojemu. Macie, uwolnij resztę. - oddała klucze Egonowi a sama wyjęła gdzieś z zakamarków swojej sukni wytrychy i zaczęła nimi grzebać przy pierwszym nadgarstku wyroczni. Wyjęła też jej knebel i okazało się, że błękitnoskóra jest przytomna. Nie odzywała się jednak obserwując zmagania kucharki jaka ją codziennie karmiła z obręczami jakie mocowały wiedźmę do pryczy. Bez kluczy jednak Łasica musiała po kolei otwierać wytrychami każdą z kolejną obręczy co zdawało się, że zajmuje jej wieki. W międzyczasie udało się wskazanym przez nią kluczem otworzyć celę Vogela który wyglądał na zdziwionego ale i szczęśliwego.

- To dzisiaj? W nocy! No nareszcie! - zaśmiał się głośno widząc i rozpoznając w tych półmrokach znajomą sylwetkę. Wtedy nadbiegł Joachim.

- Pospieszcie się! Ta lina jest za gruba, ciężko ją uwiązać i nie bardzo jest do czego! Vasilij próbuje ją zawiązać do mocowania pochodni ale to nie będzie zbyt trwałe! - zawołał do nich po cichu aby dać im znać z niespodziewanych komplikacji na jakie natrafił z kolegą z jakim walczyli z zablokowaniem drzwi.

- Już! Chodźcie! - z celi wyroczni dobiegł ich ponaglający głos Łasicy która zdołała uporać się z kajdanami mocującymi skazaną na śmierć wiedźmę do pryczy.


 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline