Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2022, 22:57   #507
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Egon rzekł do Vogela w paru słowach, jako że nie miał wcześniej czasu wytłumaczyć mu planu:

- Idziesz z nami do kanałów. Wyjdziemy, rozdzielamy się. Pojedziesz wozem za miasto.

I na tym poprzestał. Z pękiem kluczy podbiegł naprędce do magazynu z laską wieszczki i zaczął przypasowywać po kolei każdy klucz po kolei.

- Joachim, chodź. Pomożesz mi znaleźć tę laskę - rzekł Egon, mając nadzieję, że magicznie uzdolniony bakałarz będzie umiał wyczuć magię.

- Dobra! - odparł najpierw Vogel a potem Joachim na kolejne słowa gladiatora. Magister pobiegł z brodaczem jako przewodnikiem. On sam był tu w końcu pierwszy raz i jeszcze tylko Łasica orientowała się się co tu jest co. Silny zaś złapał w ramiona wieszczkę i wyniósł ją na korytarz.

- Leć z nią do kanałów! Jak masz zajęte ręce to i tak się na nic więcej nie przydasz! - ponagliła go jego tradycyjna konkurentka. On sam zawahał się chwilę no ale nie było wątpliwości, że ich głównym celem było uwolnienie rogatej wieszczki. Skinął więc bez słowa swoją łysą głową i ruszył prędkim krokiem. Egon i Joachim widzieli go przez moment jak minął w końcu otwarte wejście do magazynu z fantami po czym zniknął im z oczu.

- Dużo tu tego. - rozejrzał się magister bo wewnątrz to nawet gladiator był pierwszy raz. Pomieszczenie nie było zbyt duże, może jak dwie połączone cele. Ale pełne było jakichś skrzyń, regałów, haków a na wszystkim coś wisiało, leżało albo stało. Wyglądało to jak jakaś graciarnia albo zaplecze antykwiariatu.

- Zakłócenia są silne… Dużo przedmiotów tu jest naznaczonych przez naszych patronów… - wymruczał Joachim próbując się skupić. I patrzył na to wszystko jakimś niewidzącym wzrokiem.

- Ktoś się dobija do drzwi! - do środka wpadł zdenerwowany Vasilij. Lina widocznie na razie pomogła ale ktoś kto był po tamtej stronie chciał wejść do środka. Widząc linę w szczelinie raczej nie było trudno się połapać, że coś jest nie tak.

- Cichy, ty ogarnij tę laskę z Joachimem, ja przytrzymam furtę - rzekł Egon. Zapewne Cichy razem z Joachimem lepiej nadawali się do takiej roboty. - Łasica, Vogel, poszukajcie tej cholernej laski, przecież nie może być daleko. Wieszczka gadała, że tu jest.

Czterech ludzi szukających laski w małym składziku z pewnością było w stanie sobie poradzić z rzeczą.

Gladiator zaś z toporem w ręku pospieszył do drzwi prowadzących do reszty kazamatów. Zamiast jednak brać się od razu do mordowania, podszedł do drzwi i nastąpił na próg, blokując je. Naparł na drzwi, bez większego wysiłku blokując je.

Zamierzał poczekać jakiś czas. Dopóki, dopóty drużyna nie znajdzie laski, nie było sensu się stąd wynosić. Sam Egon czuł się bezpieczny: o tej porze mogli co najwyżej liczyć na paru przydupasów, którzy jeszcze nie podejrzewali, co tak naprawdę się wydarzyło. Jeśli wyłamią drzwi, Egon był w stanie z miejsca położyć paru.

Jeśli miało się zrobić za gorąco, wypadnie po prostu uciec. Ale wolał, żeby tamci wyrobili się z tą laską.

Joachim z Vogelem i Cichym zaczęli szperać a raczej robić kipisz w magazynku. Wyglądało na to, że sprawa już się sypnęła więc nie czuli potrzeby zachowania dyskrecji. Tak ich zostawił Egon sam biegnąć przez południowy korytarz do drzwi improwizowanie zamkniętych przez grubą linę cumowniczą. Widział jak przez szczelinę drzwi jakiś nóż już ją piłuję korzystając z tego, że drzwi zostały bez opieki. Była gruba więc takim zwykłym nożem to musiało zająć trochę czasu. Z bliska gladiator zorientował się, że chociaż solidności jej nie brakowało to jednak była przeznaczona do wiązania na palikach portu a nie do takich drobiazgów jak klamki i uchwyty na pochodnie. Węzły jakie porobił Vasilij były niezgrabne i trzymały na słowo honoru. A same drzwi były szturmowane przez kogoś z drugiej strony. Po okrzykach zorientował się, że jest ich może dwóch. W tym momencie wrócił na scenę próbując je zablokować w pojedynkę. Krzyki po drugiej stronie zmogły się. Ci dwaj krzyczeli już na całego i szybko przyszły im w sukurs inne, męskie głosy. W końcu tam był zwykły blok i też powinno być paru strażników. Wreszcze dał się słyszeć ten złowieszczy dźwięk. Gong bijący na alarm i stawiający na nogi całą obsadę zamku. Chociaż musiało jeszcze trochę minąć czasu zanim się dobiorą do tych drzwi tutaj.

- Jest! Mamy to! Dawaj, spadamy stąd! - krzyknął Cichy pokazując się na końcu korytarza i wzywając gestem Egona do siebie. Niespodziewanie z bloku specjalnego wybiegła Łasica prowadząc za rękę tą dziewczynę co była uwięziona w pierwszej celi. Co zaskoczyło na tyle Vasilija, że nie wiedział jak na to zareagować. Zaś napór na drzwi wzrastał. Egon był chłopem na schwał ale po drugiej stronie musiało być conajmniej kilku mężczyzn jacy się z nim siłowali. Nawet jeśli w pojedynku powaliłby na rekę każdego z nich to w kupie siła. Czuł, że szybko przegra te zmagania i wepchnął drzwi do środka. Jeszcze tylko lina mogła ich powstrzymać ale na niezbyt długo.

- Dobra, wypierdalamy - sapnął Egon, który na pożegnanie swoich towarzyszy z wartowni smagnął toporem przez szczelinę.

Egona nie obchodziło, kim była dziewczyna z celi - nie zamierzał na nią zwracać uwagi. Jeśli tylko nie miała ich spowalniać, nie widział problemu w tym, żeby mogła uciec. Na pohybel carskim w kazamatach.

Kwestia laski została rozwiązana - zatem i tu uśmiechnęło się do nich szczęście.

- Wynosimy się! - zawołał Egon do towarzyszy.

Sam trzymał się na końcu uciekającego korowodu, zamykając za sobą wszystkie drzwi i oczywiście zamierzając zasunąć za sobą właz do kanałów. Wiedział bowiem, że jeśli tamci nie mieli ze sobą haka do otwierania, to w żaden sposób go nie uniosą.

Pozostało zatem uciec z tego przeklętego lochu.

Ktoś tam wrzasnął po drugiej stronie drzwi gdy oberwał toporem ale powstrzymało to ich zapędy tylko na chwilę. Gdy Egon odbiegał od nich już słyszał za sobą jak łomot i piłowanie liny zostały wznowione. Przed sobą widział plecy uciekających kolegów. Potem był ten zaciemniony kawałek korytarza i drzwi jakie wcześniej wytrychem otworzyła Łasica. Potem ten zaciemniony kawałek i kolejne drzwi. I wreszcie ostatnia długa prosta gdzie za sobą znów słyszał krzyki i otwieranie dopiero co zamkniętych drzwi. Miał jednak na tyle przewagi, że zdołał dobiec do pomieszczenia z włazem. Tu jednak zrobił się zator. Właz był zdecydowanie policzony na jedną osobę na raz a ich było kilkoro. Szybko zdobyta przewaga zaczęła topnieć gdy nawzajem poganiali się aby szybciej schodzić po stopniach na dół. A na dole znów krótkie dwa łamańce a potem ten wykuty przekop. Tylko Silnego z wyrocznią nie było widać to musiał jakoś przecisnąć siebie i ją wcześniej. A korytarzem już nadbiegali kolejni strażnicy.

- Wy przodem, ja na końcu - rzekł Egon do towarzyszy i splunął w wielgachną dłoń, ujmując topór oburącz. - Wchodźcie spokojnie, będę ubezpieczał was. Łasica i dziewczyna pierwsze, potem Cichy i Ulrich.

Jeśli będzie trzeba, Egon zamierzał wytoczyć rzekę krwi od kmiotków, którym się ubzdurało, że mogli walczyć z nim. Żądza krwi wzbierała w wojowniku, który wiedział, że szykuje się bardziej zajadła walka.

Jak strażnicy dobiegli do drzwi magazynu to Joachim już zdążył zbiec po stopniach. Łasica popędziła uwolnioną dziewczynę i sama zwinnie zeskoczyła na dół. Więc zostało ich we trzech. Ale pomieszczenie było podobnej wielkości co cela a jeszcze przez drzwi to mógł walczyć najwyżej jeden z nich. Vogel wiec krzyknął do Cichego aby zbiegał na dół. I tak nie było tu za bardzo miejsca dla trzech i tylko by sobie przeszkadzali.

A, że nie było to dobre miejsce na wymachiwanie toporem to Egon przekonał się osobiście chwilę potem. Musiał stanąć tuż przy drzwiach i walczyć przez ich szerokość. Co było mało wygodne. Niejako też podobną sytuację powinni mieć strażnicy. Zdążyli dobiec do nich i z krzykiem rzucili się do ataku. Nie przewidizeli chyba jednak sprawności zawodowego gladiatora. I temu dosć szybko udało się ciąć jednego z nich w bark. To wykorzystał drugi aby sieknąć go jakąś pałką ale na szczeście dla kultysty broń poszła bokiem osuwając się po jego kożuchu. Zaraz potem udało mu się go trafić w udo i raniony wartownik zawył głośno. To sprawiło, że obaj odstąpili uchodzac poza zasięg topora. A pozostali jakby się zawahali.

- Zamknij drzwi! - krzyknął Vogel zza jego pleców. Póki były otwarte to siłą rzeczy byli wystawieni na atak strażników. A tych na korytarzu było już z pół tuzina a zaraz pewnie będzie i więcej. Chociaż też byli ograniczeni przez przestrzeń drzwi bo na raz mogło ich stać do walki najwyżej dwóch, może trzech jakby mieli jakieś włócznie.

- Pakuj się do tego cholernego włazu i nie gadaj - warknął Egon.

W istocie, zamierzał zamknąć dźwierze tak, jak rzekł Vogel. Jednak uważał, że próżna to była robota: jeśli tamci nadal chcieli walczyć, po prostu zamierzał kontynuować starcie.

Egon podszedł bliżej drzwi i wyprowadził parę ciosów toporem, torując sobie drogę, żeby zamknąć drzwi. Wkrótce przyjdzie kolej i na niego, aby uciekać.

Tymczasem żądza krwi buzowała w wojowniku i ten ledwo powstrzymywał się, żeby po prostu nie rzucić się na strażników i wyrżnąć ich wszystkich. Z jego gardła dobywał się przeciągły warkot, niby paszczy dzikiej bestii. Podszedł bliżej i uderzył parę razy, torując sobie drogę do drzwi.

Vogel nie dyskutował. Trudno było dyskutować w tej sytuacji. Nie miał ani broni ani nie było miejsca na drugiego walczącego. Więc po chwili wahania rzucił się do otworu w podłodze i zniknął z pola widzenia kamrata. A ten został sam. Udało mu się wykorzystać moment gdy dwóch ranionych strażników odeszło od drzwi a kolejni jeszcze nie zdążyli zająć ich miejsca. Złapał za klamkę i szaprnął drzwiami aby je zamknąć. Te trzasnęły a jemu zostało podążyć dalej. Chociaż zdawał sobie sprawę, że mogą go przydybać gdy będzie jeszcze na szczycie studzienki w mocno niewygodnej do obrony pozycji.

Egon odczekał jeszcze parę oddechów. Nie chciał wkroczyć do studzienki i wpaść na Vogela, kiedy ten próbował przebyć wąski korytarz. Cóż, wypadało także i jemu samemu wyjść, praca została wykonana.

Rzucił jeszcze okiem wokół, czy można by zwalić jakiś regał albo przesunąć skrzynię pod dźwierze.

Strażnicy na zewnątrz nie dali mu zbyt wiele czasu. I słychać było jakiś nowy głos. Brzmiał jak oficer albo ktoś kto wie co robić. Zdążył zawalić jakiś regał chociaż ten upadł na tyle pechowo, że raczej nie stanowił poważnej przeszkody gdy otworzyły się drzwi.

- Tam jest! Jest jeden! - krzyknął ten strażnik jaki otworzył drzwi. W ręku trzymał tarczę i pałkę więc musiał już mieć więcej czasu na reakcję niż ci co byli tu wcześniej. Zastał Egona już przy włazie.

- Kusze naprzód! Strzelać bez rozkazu! - wrzasnął ten sam stanowczy głos. Tarczownik odsunął się zaś Egon dostrzegł dwóch kuszników ustawiających się do strzału aby posłać mu po bełcie.

Egon stwierdził, że sytuacja była zbyt poważna - wiedział, kiedy odpuścić. Właz byłby wisienką na torcie tego wszystkiego, ale nie było sensu zbierać ostrzału z kuszy i wystawiać się na pałowanie tylko po to, żeby ustawić przeszkodę, którą od razu sforsują.

Zeskoczył na dół.

Zeskoczył na dół a na dole powitała go łuna lampy trzymanej przez Vogela. Poza nim nikogo nie było. Ale trzeba było zwiewać. Plam z uwolnieniem więźniów, zwłaszcza tej najważniejszej dla kultystów się udał. Ale pościg dosłownie siedział im na karku. Z góry doszły ich krzyki strażników i tupot ich butów gdy przeskakiwali przez przewalony przed chwilą kredens. Obaj rozbójnicy przebiegli jeden i drugi zapomniany korytarz w świetle lampy trzymanej przez Vogela. Zawahał się na moment gdy zobaczył, że ten drugi kończy się poszapranym otworem rozrzuconych cegieł i zalatuje smrodem z kanałów. Obejrzał się na kamrata ale widząc jego spojrzenie ruszył w ten otwor. Za nimi znów było słychać krzyki i kroki pościgu. A trzeba było się władować i leźć na czworakach przez to przejście poszerzone w ostatni Festag i Angestag przez garbusa i gladiatora. Za nim widać było światło i stojącą sylwetkę Łasicy.

- Dawaj, dawaj! Prędko! - ponagliła ich gdy tylko zobaczyła Vogela a potem gramolącego się za nim Egona. Poza nią był tylko ten człowiek od Vasilija jaki miał robić za przewodnika. I ta wyzwolona przez Łasicę dziewczyna.

- Oni już poszli do sań! Ty pójdziesz z nim. Heh! Silny to chyba ma słabą orientację, czekał aż ja albo Cichy go zaprowadzimy do wyjścia! - Łasica szybko pomogła wyjść jednemu a potem drugiemu uciekinierowi od razu tłumacząc im obecną sytuację. Bo jak już stanęli na własnych nogach na dnie kanału i wyjętych stosów cegieł to nadal nie było widać ani słychać pozostałych spiskowców. Włamywaczka zaś nie oparła się pokusie aby nie obśmiać swojego konkurenta ze zboru. Człowiek Vasilija zaś pokiwał tylko głową, że jest gotów zgodnie z umową wyprowadzić Vogela dalej. Chwilowo nie słyszeli pogoni ale w tych dwóch korytarzach nie szło się zgubić. Jeśli strażnicy okażą trochę determinacji to zaraz powinni tutaj być.

- Tu się rozdzielamy - rzekł Egon do Vogela. - Ty idziesz z nim i słuchasz się, co ci powie. Inaczej wracasz do mamra. Czaisz? Spotkamy się potem.

A potem skinął na Łasicę:

- Zaraz tu będą. Uciekajmy czym prędzej.

I skinął głową na Łasicę. Wiedział, że straż nigdy nie złapie tropu szybko w kanałach, jeśli tylko ulotnią się stąd dostatecznie prędko. Zostało iść tylko do sań a tam dalej już według planu.

- Dobra. Dzięki druhu! Nie zapomnę ci tego! - pod wpływem impulsu jeden wielkolud roześmiał się serdecznie i równie serdecznie uściskał drugiego wielkoluda. Po czym zdawało się, że już odejdzie ale niespodziewanie trzepnął Łasicę w tyłek. Ta się chyba tego kompletnie nie spodziewała bo aż podskoczyła i dopiero po chwili się uśmiechnęła psotnym uśmiechem.

- Ty też jesteś niezła. - pochwalił ją trochę nie bardzo wiadomo co dokładnie miał na myśli. Ona zaś machnęła ręką.

- No to może się kiedyś jeszcze spotkamy. Coś słyszałam, że macie jakieś wspólne przygodny z taką jedną dziwką do opowiadania. - pożegnała się z nim posyłając mu całusa ale brała już Egona pod ramię i zaczęła go prowadzić w głąb tunelu. Zaś przemytnik wziął swoją lampę i dał znać zbiegowi aby podążył za nim. Obie grupki szybko straciły się z oczu. Łasica przejęła rolę przewodniczki i truchtała szybko aby zdobyć jak największą przewagę. Niewiele jej mieli bo znów usłyszeli krzyki za plecami. Ale już zniekształcone przez echo. Nie aż tak daleko.

- Jeszcze trochę i już będziemy. Aha. Pomogłam ci to też mi pomóz. Z tą małą. Silny robi problemy, że nie chce jej zabrać do nas. Weź mu coś powiedz. Wytłumacz temu tępakowi, że jak ją puścimy i ją złapią to wygada wszystko co wie. Poza tym szkoda mi jej. A i tak już mamy tą Lilly u siebie co ją Strupas zgubił ostatnio. - tłumaczyła szybko jak szybko szła. Zdyszeli się ale włamywaczka wydawała się być pewna co do kierunków chociaż wszystkie mijane kanały wydawały się być podobne jeden do drugiego. Przestraszona więźniarka szła w milczeniu za nimi chyba dalej niepewna swego losu.

- Możemy ją zabrać ze sobą - Egon wzruszył ramionami.

Sam niewiele myślał o uwolnionej dziewczynie i sądził raczej, że była to kwestia odpowiedzialności Łasicy.

- Jak idzie z nami, o jej losie zadecyduje Starszy. Ale ty ją wzięłaś, więc pójdzie z nami do Koguta.

“I pewnie będzie musiała zostać jednym z nas” - pomyślał.

Ostatecznie - myślał Egon - dziewczyna nie miała i tak nigdzie pójść. Zostawić ją w kanałach nie wypadało, zostawić na mieście, także nie, bowiem od razu by została złapana i osadzona z powrotem.

- Powiem Silnemu, żeby zostawił rzecz - zgodził się. - Ale ty masz ją przypilnować. Starszy zadecyduje o jej losie - Egon wreszcie wzruszył ramionami.

Łasica kiwnęła głową na te słowa. Znać było, że nie do końca było jej to w smak, a i sama więźniarka raczej chyba wolałaby, żeby wielki osiłek opowiedział się za nią.

Egon, Łasica i nowa dziewczyna, którą wyzwoliła Łasica w kazamatach, biegli - na tyle, na ile mogli - przez śmierdzące podziemia. Po pewnym czasie, zniekształcone odgłosy strażników przekształciły się w odległe echa, aby wreszcie całkiem zamilknąć. Egon słusznie spodziewał się, że w pościgu nie będzie nikogo, kto mógłby im zagrozić.

Trzeba było przyznać, że mieli dużo szczęścia podczas tej wyprawy - więźniowie zostali uwolnieni, laska odnaleziona i wszyscy byli cali i zdrowi. Pełen sukces, chciałoby się rzec - świętowanie jednak Egon postanowił odłożyć, kiedy będzie w miarę bezpieczny w Kogucie.

Po dłuższym czasie truchtania przez śmierdzące kanały, wyszli na powierzchnię. Egon nabrał w płuca mroźnego powietrza.

- Dalej, na sanie! - usłyszał jeszcze głos. - Ruszcie się!

I podązył za głosem. Strzeliły lejce, kopyta koni zastukały po zmarzniętym bruku. Egon i jego towarzysze zniknęli w mroku i zawiei.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online