Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2022, 21:07   #358
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Sprawy były zakończone… ku jego niezadowoleniu, ale może jeszcze nic stracone i właściciel zakładu przyjdzie na jutrzejszą wieczerzę? Nie bez powodu przepłacił czterema karlami za jego czas i niewygodę. Liczył, że to go skusi przyjść rozmawiać, bo pieniądz nie był mały.

Opierając się o futrynę Arnold nabijał fajkę rozmyślając szybko i lotnie. Dlaczego był taki rozkojarzony? Taki nerwowy? Ciągle popełniał karygodne błędy! Gdyby był pod ręką Inkwizytor… jak nic by spłonął na stosie. Wpadka z odrodzonym Hupfnudelem… czy to był jego ojciec? Czyżby go stracił… po raz drugi? Spierniczenie sprawy z Borysem… Klapa przed chwilą z Verschnautzem, przy której omal się nie obnażył… Było źle. Bardzo źle…

Rozpalił, ubił i rozpalił ponownie żar w koszyczku z brązu i nabrał z namysłem dym w usta. Jabłkowy tytoń na specjalne okazje. Czemu się rozpieszczał? Nie, nie rozpieszczał się. Szukał otuchy której nie dało mu ciało gosposi, choć musiał przyznać, że doznania były wyborne. Jednak… pozostawiły w nim pewną pustkę. Czegoś mu brakowało? Czy to był niepokój co go odczuwał? Czy frustrację? Zwód? Nie wiedział, ale bardzo go to irytowało. To uczucie roztargnienia w jego życiu pełnym klarowności i planów w planach było mu obce.

Co z wolą Wielkiego Architekta? Lata uczył się czytać jego wolę. Jego sny i subtelne znaki na niebie i ziemi. Jawnie było mu miłe puszczenie Nurglitów wolno… choć nie. Bardziej mu było miłe pojmanie tych awanturników i oddanie ich Straży. Wszak pogoda się uspokoiła. Tacy poszukiwacze przygód potrafili zniweczyć nie jeden plan. Miłe musiało być Temu Który Zmienia Drogi ich unieszkodliwienie… inaczej nie tchnął by w myśl Kapitana Kastora przeoczenia ładunku i wystawienia kwitu jednocześnie. Tkacz Przeznaczenia miał plany…

Przeznaczenie. Słabiutcy i zagubieni w mistycznej rzece jedynej stałej którą była zmiana Magistrowie Niebios starali się je odgadnąć, ale Alsmirk… teraz Arnold, wiedział swoje. Nie było przypadkowych zdarzeń losu. Wszystko podlegało Jego Pierzastej woli… przeznaczenie… przypadek…

Ingrid.

Ich spotkanie nie mogło być przypadkowe. Jakże ślepy i głupi był! Złoty Róg! Tam miały się zatrzymać na dwa dni jeszcze… czyli do dzisiaj czy do wczoraj? Zgubił rachubę. Musiał się tam niezwłocznie udać. Tak, ta szlachcianka, nad wyraz błyskotliwa i jakże przeciętnie urodziwa, ale pochwycająca byłaby idealną kultystką… ich spotkanie nie mogło być przypadkiem, ale on w swojej dumie i zatraceniu w usilnym odgrywaniu jedynego żywego dziedzica i członka rodu von Thohrnl przeoczył jawny znak od jego Pana…

Tak być nie mogło.

Verschnautz i cała reszta w jego skromnych planów i knowań mogły poczekać. Teraz liczyła się tylko płowowłosa. Tragedia, jeśli słusznie czytał plotki, dotknęła Elizabeth von Harndorf, a jeśli dobrze rozumiał poszlaki to miał w tym swoją dłoń Kult Węża… niechybnie Straż przepytała wszystkich, a może nawet zaprosiła na Komendę w celu spisania oficjalnych zeznań. Okrutne i z rozmachem popełnione morderstwo jak nic wymagało stosownego śledztwa, a to oznaczało pełną i uciążliwą formalność. Była nadzieja. Nadzieja spotkać Ingrid…

Spojrzał na damę do towarzystwa która nie wiedzieć kiedy pojawiła się u jego boku. Gdy zbiegli na dół zwabieni rumorem i pogłoskami o rebelii w dalekich stronach ona udała się ubrać. Zmyślna kobieta.

- Jesteś wolna. Powiedz tylko gdzie Ciebie szukać i jak masz na imię. - powiedział lekko nieobecny i zamyślony. - Mój płaszcz…

Otrzymawszy odpowiedź spojrzał na Hansa.

- Mamy wiele pracy do zrobienia, mój przyjacielu. Ruszajmy, nim wszystko stracone.

Z tymi słowy ruszył przed siebie o twardym, nieubłaganym, szybkim kroku, a jego podkute buty grały na bruku i błocie. Kierunek? Zajazd Złoty Róg! Póki była szansa, póki była nadzieja, nim koło czasu dokona swego obrotu! Alsmirk Insmouth, bo takie miał prawdziwe miano człowiek uchodzący za Arnolda, nie miał zamiaru oddać daru ofiarowanego mu przez jego Pana, Tkacza Przeznaczenia, na stracenie… albowiem wzgarda Jego względami kosztować może i życie, albowiem On jest dawcą tego co dobre i tego co zabójcze. Jego wolą było mu spotkać Ingrid… a jego pragnieniem było utrzymać tą znajomość.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 17-11-2023 o 19:03.
Dhratlach jest offline