Szlachic wyraźnie się zmieszał na słowa Caelana. Głos uwiązł mu na chwilę w gardle zmuszając do odchrząknięcia. Zamrugał oczami jakby niewyraźnie widział.
-A więc Panie jesteście wnukiem dobrego, starego barona Westgate. Proszę o wybaczenie. Sądziłem, że mówię do pospólstwa- Sir Rubus podjął nawet próbę ukłonienia się półelfowi, ale tu ze swymi sztukami magicznymi wkroczył Theren.
Odwracając uwagę magicznym światłem w jednej dłoni, postanowił porazić szlachcica elektrycznością z drugiej. Sir Rubus widząc jednak te zakusy odtrącił rękę zaklinacza oblewając go przy tym winem z trzymanego kielicha.
-Gdzie z łapami elfie. Nie przeszkadzaj jak rozmawiam z wnukiem Westgata.
Na chwilę Rubus stracił koncentrację, ale zaraz się opanował i ciągnął dalej.
-Źle się to zaczęło Caelanie, ale wcale nie musi źle się skończyć. Przedstawię ci może towarzyszące mi damy. Piękność w białej sukni to Katherina, zaś ta w fioletowej to Veresca- niewiasty chichocząc dygnęły dwornie.
-Zapraszam ciebie i twoich kompanów na lampkę wina. Opowiesz mi o wesołym życiu barda. Nawet nie wiesz jak nudne jest życie na królewskim dworze. Gdyby nie obowiązki wynikające z urodzenia tu i teraz przystałbym do waszej trupy- wybuchnął pijackim rechotem-To jak zgoda? Lankusie podaj wino moim gościom i nie kłopocz straży. Wiem o godzinie zamknięcia tawern. Obiecuję uwinąć się szybciej.
Następny dzień przywitał was już pochmurną pogodą i zimnym wiatrem od morza. Na szczęście Lankus, wiedział jak temu zaradzić. Gdy zeszliście rano na śniadanie przywitał was uśmiechem i kubkiem grzanego piwa korzennego.
- Dziś na śniadanie serwujemy jajecznicę z cebulą. Sam robiłem, będzie wam smakować
Czekając na podanie jedzenia chcąc nie chcąc obserwowaliście główną salę tawerny i gości. Było kilku kupców śpieszących się, by jak najszybciej po śniadaniu ruszać w drogę być może do Seaton lub dalej. Zwróciliście też uwagę na tablicę z poprzyczepianymi karteczkami wiszącą w rogu karczmy.
W pewnym momencie drzwi tawerny otwarły się i weszła Radna Manistrad z dwoma krasnoludami obstawy. Jej spojrzenie przez moment spoczęło na Lue. Zatrzymała się i wybałuszyła oczy, przez chwilę wyglądało jakby miała zamiar sięgnąć po topór, opanowała się jednak i ruszyła w kierunku tradycyjnie zajmowanego przez siebie miejsca.
-Lankusie!- zakrzyknęła sadowiąc się za stołem-żarcie dla mnie i moich ludzi ino szybko bo śpieszno mi do kopalni.
Niedługo po krasnoludce do gospody weszła też starsza kobieta.
Podeszła do tablicy i trzęsącymi się dłońmi przyczepiła karteczkę. Następnie odwróciła się do sali i pełnym nadziei wzrokiem powiodła po zgromadzonych po czym powoli ruszyła do wyjścia.
W końcu pojawił się Lankus z jedzeniem.
-Smacznego!- odrzekł stawiając przed wami miski z parującą jajecznicą.