Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2022, 23:14   #161
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Jest tam kto? - Rozległ się nagle głos z magicznego kamienia Paladyna. A więc Kaia się w końcu odezwała!
Ork wstrzymał się dwie sekundy z odpowiedzią bo miał wrażenie, że krzyknie w kamień.
- Tak. Choć niewiele brakło. Ustaliłaś już z siostrami, że mówiliśmy prawdę?
- Endymion? Tak… - Padła odpowiedź.
- Doskonale. Bo właśnie stoję wśród setek rannych po tym jak horda zleciała na Hluthvar. Czerwona suka odleciała, ale zabrała coś ze świątyni. Jakiś wisior. Cokolwiek to było o to jej właśnie chodziło. Jesteście w stanie rozesłać wieści po okolicy? Do liderów społeczności. Oni muszą się dowiedzieć. Do Zhentarimów także.
- Sama tu walczyłam, choć mnie o to nikt nie prosił. Sama przywołałam deszcz, gaszący pożary… ledwo żyję. Nie mam pojęcia, co mogła ukraść. Wyślemy wiadomości… choć wątpię w odpowiedź czarnych szmat.
- Gdzie jesteś? Mam jeszcze jedno błogosławieństwo leczące. Potrzebne ci ono?
- Poradzę sobie, nie trzeba…
- W porządku. A Zhentowie nawet jak nie będą chcieli pomóc, to jeśli horda do nich zaleci to będą lepiej przygotowani. Jeśli będą mieć dość oleju w głowie by choćby to sprawdzić… i dzięki, że tu jesteś. Wiele żyć na pewno uratowałaś. Wciąż szukamy sposobu aby się ich pozbyć. Jedyny trop to wielkie adamantytowe wrota za którymi się one wykluwały. Były tam jakieś rysunki. Mi one nic nie mówiły, ale może coś na nich dałoby się odczytać, co sądzisz?

W kamieniu rozległy się pomruki niezadowolenia…
- Dobrze, zawiadomimy i "czarnych". I wyjaśnij mi, gdzie to wszystko znaleźliście, to zobaczymy z siostrami, co tam jes…
Endymion kiwnął głową choć to był gest bardziej dla niego samego i opowiedział Kai dokładnie gdzie znaleźli wrota.
- Tylko uważajcie jak tam będziecie. Tam coś jeszcze może być. Nie wiemy czy oczyściliśmy całość. Jak któraś z was wpadnie na jakiś pomysł to też nie krępuj się go przekazać. My chwilowo trochę błądzimy… czy któraś z was byłaby chętna teleportować mnie gdzieś? Płacę półtorej standardowej stawki. Chciałbym coś załatwić w Neverwinter.
- Nie mamy takiej magii… i żadna z nas tam też nie była… - Padła odpowiedź.
- Tks… Szkoda. Warto było spróbować. Aby któraś z was miała olej z miverakotty, albo samą miverakottę byłoby zbytnim uśmiechem losu, co nie?
- Tak… znaczy się, nie, nie mamy…
- Tak się spodziewałem - odpowiedział ork kryjąc naiwny zawód - No to dzięki. Trzymaj się i powodzenia.

~

Kargar odpłynął nieco myślami kiedy rozmowa zeszła na temat Zhentarimów.
-Jak może już wam mówiłem, ja wychowałem się w Twierdzy Zhentil. Zerwałem później z nimi, ale jednak jest tam też wielu cywilów… dobrze robimy, że ich ostrzegamy, może wykrwawią tę demoniczną hordę za nas?
- Już załatwione. Kaia czy któraś z jej sióstr przekażą informacje Zhentarimom - odpowiedział mu ork - choć nie wiadomo na ile poważnie to potraktują.
- Głupcami nie są, przynajmniej niektórzy z nich - powiedział Gabriel. - Z pewnością podejmą odpowiednie środki ostrożności, bo przecież to im w niczym nie zaszkodzi.

Helmici ucieszyli się z oferowanej pomocy, i… przekazali trzy różdżki leczenia lekkich ran w ręce Niramour, Gabriela, i Bharriga. Tak po prostu.
- Tylko zrozumcie sytuację… jedno leczenie na jedną osobę. Inaczej nie idzie… - Usłyszeli towarzysze.

Pomagano więc, na ile tylko pozwalała magia, czy i nawet zwykłe zdolności, byleby przynieść ulgę cierpiącym. Prym we wszystkim wiodła jednak niebieskowłosa, nie tylko używając różdżki, ale i wyraźnie WSZYSTKICH możliwości jakie posiadała. W ruch poszły i jej zaklęcia, i moce z medalionu, i - co zdziwiło Endymiona - leczyła nawet samym dotykiem! A jakby tego było mało, nawet opatrywała rany poszkodowanych, i to bez używania bandaży, co wyraźnie im również przynosiło ulgę!!
- Kargarze, możesz mi proszę pomóc? - Spytała wojaka - Ciężko rannych ułóżcie we wspólnych okręgach, tak na 9 kroków szerokich…
Po czym stawała między owymi rannymi, i mocą medalionu ich leczyła wszystkich na raz.

Kargar wzruszył ramionami, rozglądając się dookoła. Zastanawiał się czy wśród rannych była ta dziewczynka którą uratowali razem z Amarą przed Dretchami.
- Czemu nie, pomogę, teraz nic lepszego do roboty nie mam…. - po czym zaczął pomagać w układaniu rannych zgodnie z instrukcją niebieskowłosej uzdrowicielki.

Różdżka, prezent od kapłanów, wykorzystywana była co chwila, głównie jednak dla tych, których obrażenia były mniejsze. W niektórych przypadkach Gabriel używał maści i bandaży, w niektórych - zaklęć, których do tej pory nie wykorzystał, najsilniejsze pozostawiając dla najciężej rannych.
A krążąc między poszkodowanymi stale wypatrywał znajomej sprzedawczyni. Miał nadzieję, że nie podzieliła ona losu ostatnich jego kochanek...

Druid tymczasem masowo leczył mieszkańców, polegając jednak na swoich własnych umiejętnościach zamiast na magii. Bharrig miał wrażenie, że być może byłoby lepiej zostawić sprawę medykom w mieście, jednak nie oponował przed składaniem złamanych kości i opatrywaniem ran.

Nawet Mirelinda i szkielet jako tako pomagali, kierując na przykład poszkodowanych gdzie trzeba…

- Uleczyć mnie!! Uleczyć!! - Wydzierał się jakiś muskularny typek, przedzierając przez tłumki rannych, prosto na wystraszoną Niramour, nie zważając kogo rozpycha na boki. Najbliżej tego zajścia był Kargar…
Wojownik zagrodził drogę intruzowi, łypiąc na niego groźnie spod oka.
- Ej kolego, na umierającego nie wyglądasz. Poczekaj grzecznie na swoją kolej. Widzisz że ta uzdrowicielka robi co może żeby wszystkich uratować.
- Nie jestem twoim kolegą. Pieprz się! - Burknął mężczyzna.
Wojownik wyszczerzył się w groźnym grymasie i sięgnął po zawieszony na plecach miecz.
- A tu kurde uważaj do kogo tak mówisz. Mój miecz przelał dzisiaj posokę dziesiątek demonów. Chcesz się z nim poznać? Czy się uspokoisz?
Nieznajomy warknął… po czym odszedł w cholerę, złorzecząc pod nosem. A Niramour uśmiechnęła się do Kargara.
- Dziękuję.
- Nie ma za co, temu dupkowi należała się lekcja. Dobrze że posłuchał głosu rozsądku, bo to mogłoby się dla niego źle skończyć - odparł wojownik.
 
Lord Melkor jest offline