Siviee wstała spokojnie wciskając dłonie w kieszenie spodni, tuż pod wierzchnią tuniką. -Nie mam złota. - powiedziała wzruszając ramionami. Patrzyła na nich uważnie - Chcecie - szukajcie. - ruchem głowy wskazała białego nieprzytroczonego konika i spokojnie podgryzającego trawę - Wydaje mi się jednak, że twym miłym paniom przyda się lepsza ochrona w podroży. A skoro wam potrzebne jest złoto, to gdy dotrzemy do domu tej oto hardej damy, niecały dzień drogi stąd - wskazała na Almenę - jaj mąż zapłaci panom za ochronę swej ukochanej zdecydowanie więcej niż warta jest jej biżuteria.
Kciukami zahaczyła dwa noże. Gotowe do użycia.
"Czterech." - stwierdziła w myślach - "Jeden zacznie przeszukiwać juki, wtedy zajmę się cudakiem z łukiem. Zostanie dwóch."
Przyglądała się poszukując broni u pozostałych trzech mężczyzn.
"Cokolwiek, co na moment osłabi ich koncentrację. JEdna chwila zastanowienia nad propozycją... Almena, tylko nic nie pieprznij. Milcz kobieto." - klęła w myślach.
Ostatnio edytowane przez Wernachien : 07-09-2007 o 23:07.
|