Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2022, 11:32   #187
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Ammit, unieruchomiona z setką innych osób, mogła trochę ochłonąć, zobaczyć, że inni mają jeszcze gorzej (po raz kolejny domowy sposób na chandrę okazał się bezkonkurencyjny), zresztą o co miała się pieklić? Zaufanie było kulawą kobyłą na której niejeden już się przejechał, dlatego najrozsądniej w życiu stawało się trzymanie tego zaufania tylko dla siebie i nie szafowanie nim dookoła.

Dla niej nie było szoku i zaskoczenia, ale rezygnacja, może doprawiona odrobinką zimnego cynizmu. Rozumiała, że zdradzanie własnych ludzi jest po prostu wpisane w naturę dowódców i trudno mieć nawet o to pretensje... są tylko niższym, ułomnym bytem, gorszym gatunkiem człowieka zeżartym od środka przez poczucie ambicji i ego tym bardziej wybujałe im więcej honorów im oddawano albo im dłużej toczyli się po padole łez. Więc jedynym słowem, jakie przychodziło jej teraz do głowy teraz, gdy stała zrezygnowana i patrzyła na tych wszystkich zszokowanych i wściekłych ludzi, brzmiało: ewakuacja.
Nawet nie jej własna, tylko Alexa. Szybkie przeskoczenie wzrokiem po liście nazwisk wyklarowało sytuację. Obawiała się, że na telebimie przeczyta “Vaude”, a wtedy będzie trzeba działać błyskawicznie. Z reszty operatorów mechów stojących obok Trevor fizycznie odstawała od średniej ciemnych zaułków ulicznych, mogła ją wziąć na zakładnika i użyć jako żywej tarczy. Albo Spencera którego nie umiała nie widzieć przez pryzmat jego pierdolonego braciszka. Byłoby jej szkoda Manula czy oddziałowej pilotki… zresztą co dalej?

Jakie życie czeka porucznika, gdyby udało mu się uciec w las? Byłby samotny i wyrzucony poza nawias. Prześladowany przez tych, których darzył zaufaniem. Opuszczony przez tych, którzy obiecali go chronić. Powrót do Jacksona odpadał, dołączeniem do Minutemen Marah sama osobiście wymalowała mu tarczę na piersi fluorescencyjną farbą.

Ale nazwisko “Vaude” nie krzyczało z ekranu, najemniczka wzięła wdech, a w jej dłoniach pojawiła się broń. Przyszła pora na plan b.
Pocieszało, że tym razem nie ma przeciwko sobie wszystkich dookoła, tylko łączy ją chwilowy rozejm z innymi pilotami. Znaleźli się po tej samej stronie i dobrze. Im ich więcej, tym większa szansa wydostania tej najważniejszej osoby poza niebezpieczną strefę, a potem... potem się pomyśli.
 
Dydelfina jest offline