Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2022, 18:00   #134
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Wszyscy zaproszeni na posiedzenie w sprawie walki z April zostali zgromadzeni w największym pomieszczeniu na pokładzie Nautilusa. Usadzeni przy podłużnym stole, zebrani byli dla niektórych przyjaciółmi, dla innych rywalami, dla jeszcze innych stanowili tajemnice. W tym momencie łączył ich wspólny cel. Nie tylko ze sobą, ale również enigmatycznym Vyone.

Kapitan okrętu wszedł do pomieszczenia ostatni, gdy jego goście zajęli już swoje miejsca i przywykli do klimatu na okręcie. Vyone był wysoki, nosił na sobie szary płaszcz oraz ikoniczną stalową maskę modulującą głos. Stanął przy krańcu stołu naprzeciwko swojego honorowego gościa, maga Spetembera, po czym przemówił:
- Witam wszystkich zgromadzonych. Jestem bardzo wdzięczny, że zgodziliście się mi zaufać i stawić osobiście na naszym dzisiejszym zebraniu. Jak wiecie, Cesarstwo stoi naprzeciw nietypowemu zagrożeniu, do którego powstrzymania będą nam potrzebne nietypowe metody. Za nim jednak przejdę do konkretów, pozwólcie, że przedstawię wam wszystkich obecnych: - dłonią zaczął wskazywać na zebranych. - Na krańcu stołu siedzi Admirał Adam, znany ze swoich pokojowych taktyk oraz świetnego rozumienia ekonomi i agrotechniki. Wraz z nim siedzi jego gość, Silver, pełniący obecnie rolę maga kontroli, Octobera.
- Dziękuję wszystkim za zgromadzenie. - przemówił Adam. - Wiem, że żyjemy w burzliwych czasach, ale mam pewność, że będziemy w stanie odłożyć nasze konflikty na bok, przynajmniej w tej chwili.
- Obok tej dwójki. - Vyone kontynuował. - Znajduje się przywódca największego wojska najemniczego, Zachary Sheep, oraz jego towarzysz, Eddie.
- Witam wszystkich serdecznie. Zwłaszcza mojego dawnego kolegę. Kopę lat, Gerard. - ukłonił się mały staruszek z ogromną, białą brodą.[/i]
- Po drugiej stronie stołu, naprzeciw Eddiego znajdziemy Lin Lin, rzadko spotykaną Elrenkę, która występuje w imieniu naukowca Opusa, oraz jako dedykowana specjalistka od sprawy Toborów.
- Witam wszystkich. Niestety nie możemy sobie pozwolić, aby Opus wyszedł z Anielskiej Bramy, więc nie mógł mi towarzyszyć.
- Obok niej mam przyjemność przedstawić jednego z biskupów Magica Icaria oraz jego podopieczną, Eidith. Z tego, co rozumiem, kobieta ta w pewien sposób odziedziczyła status December.
- Kha, można i tak powiedzieć. - wyszczerzył się Gerard. - Witaj i ty Sheep, heretyku. Jestem pod wrażeniem, jak długo się trzymasz.
Vyone odchrząknął. - Naprzeciw Adama znajduje się z kolei króla piratów, Zilva.
Rosła, umięśniona kobieta z ogromnym mieczem przy pasie machnęła tylko dłonią. - Cześć. - formalności nie były silną stroną anarchistów.
- Na sam koniec chciałbym przedstawić najmniej znanego wam uczestnika narady, czarownika Septembera, prawdziwe imię Iruta.


Opisany przez Vyone mężczyzna wyglądał na młodego. Miał nieco długie, czarne włosy, które opadały mu na kark. Nosił przerośniętą bluzę z wysokim kołnierzem, która zasłaniała część jego twarzy. Na zdradzenie jego prawdziwego imienia rzucił Vyone bardzo agresywne spojrzenie, które zdradziło, że admirał nie kłamał.
- A więc, o co w tej szaradzie chodzi? Ostrzegałem cię, że moja magia jest bezużyteczna. - odezwał się Iruta.
- Tak, tak. Możesz wyjaśnić zgromadzonym jej szczegóły?
- ...Jestem w stanie zobaczyć dowolny element ludzkiej wiedzy. Jeżeli na kogoś spojrzę, wiem jakie informacje pochodzą od tej osoby.
Gerard zaintrygował się. - I w jaki sposób oddzielasz prawdziwą wiedzę od fałszywej?
- Moja moc tego nie obejmuje. Jeżeli ktoś jest przekonany, że dwa i dwa to pięć, to taką dostanę od tej osoby informację. Nie mieszałem się w ten konflikt do tej pory, ponieważ nie jestem w stanie wam niczego zaoferować.
- Nie martw się, Iruta. Jesteś wiele w stanie zaoferować mi. - pocieszył go Vyone, za co ponownie spotkał się z mroźnym spojrzeniem. - Jak wskazałeś, patrząc na osobę, jesteś w stanie stwierdzić, jaka wiedza pochodzi od niej. Wobec tego perfekcyjnie odróżniasz prawdę, od kłamstwa.
- To, że ktoś mówi prawdę, nie znaczy, że nie jest po prostu świrem. Jeżeli sprowadziłeś mnie aż tutaj, abym świadczył za twoje słowo, niech ci będzie. Obawiam się jednak, że aż tak wiele z tego nie wyniknie.
Vyone przytaknął skinieniem głowy. - Jak jesteście świadomi, czarownica o imieniu April, która zapoczątkowała fenomen magii pośród ludzi, ostatnimi czasy zaczęła zbierać towarzyszy w imię większego planu. Otóż ja ten plan już znam. - oznajmił Vyone. - Niedługo nadejdzie rok 33336. Dla zgromadzonych: rok stanowi okres 8760 godzin. Od czasu podróży w gwiazdy używamy tylko określeń odnoszących się do najbliższej ilości czasu, w godzinach i minutach, ponieważ tak jest łatwiej podróżować. Co jednak istotne, przez te tysiące lat godzina gwiezdna rozeszła się od godziny Ziemskiej. 33336 rok gwiezdny przypada na 500,000 rok istnienia gatunku ludzkiego. - Mówiąc, Vyone dalej stał przy stole, patrząc na zgromadzonych z góry. - Niewiele osób śledzi tego typu historię. Cesarzowa jednak zdaje sobie z jej sprawę. Wobec tego będzie organizować specjalne przemówienie. Za około dwa miesiące wyśle wymuszony broadcast do wszystkich odbiorników w Cesarstwie. April będzie próbowała tę przemowę przejąć. Jeżeli w tym czasie stanie przy nadajniku w komnacie Cesarzowej, będzie mogła za jednym zamachem użyć swojej magii na większości populacji Cesarstwa. W ten sposób przejmie nad nami kontrolę w jeden dzień. -wyjaśnił.
- Hmm… Czy on mówi prawdę? - Sheep spojrzał na Septembera.
- W każdym razie święcie wierzy, że to prawda. - odparł Iruta.
- Jestem w stanie poświadczyć, że Lazarus organizuje jakieś święto w Cholula. Takie przemówienie może faktycznie nastąpić. - poparł go niechętnie Adam.
- Czy będę mógł liczyć na wasze wsparcie w powstrzymaniu jej planu? - spytał Vyone.
Pierwszy odparł mu Gerard. - My po prostu chcemy zabić April. Nic nas nie obchodzi, gdzie i kiedy ona się pojawi.
Adam odparł mniej energicznie. - Pytaniem jest, czy to ty nas wesprzesz? Twoje działania inwigilacyjne wchodziły nam wszystkim na pięty. Do tego wspierałeś Victora i wydawałeś się na pewien sposób nawet popierać April. To nie czas na gierki, Vyone. Stawiliśmy się do ciebie osobiście. Zacznij grać z nami w otwarte karty.
Zilva, Zachary, a nawet i Lin Lin spojrzeli mężczyźnie prosto w oczy, licząc, że ten faktycznie odpowie na postawione przed nim zarzuty. Ze spuszczoną głową, Vyone postanowił kooperować.
- ...Jestem zadowolony, że uwierzyliście w moje zdolności inwigilacji. Obawiam się jednak, że mój wywiad jest dalej ograniczony do możliwości ludzi i naszej wbrew wszystkiemu prostej technologii. Wiele działań, których się podejmowałem, wykonywałem na bazie swoich wspomnień. - wyjawił Vyone. - W swoim czasie, byłem uczniem January. Wraz z wieloma utalentowanymi ludźmi stanąłem do walki z April tak, jak proszę was o to teraz. Mieliśmy broń zdolną do jej zabicia i z łatwością odnieśliśmy sukces. - oznajmił. - Była to najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiliśmy. Wraz ze śmiercią April, wszyscy postradali zmysły. Przyjaciele rzucili się na przyjaciół, nikt nie wiedział, co się dzieje, ani gdzie się znajduje. W całym tym chaosie, aby chronić swoje życie, cofnąłem się w czasie… To prawda, działałem tak, aby chronić April. Chciałem zaprzestać narodzinom demona, który mógł ją zabić. Postanowiłem dać Viktorowi szansę spowolnić nasze przygotowania, abyśmy nie zaszli zbyt daleko. April należy powstrzymać. Nie możemy jednak sobie pozwolić, aby umarła.
Wsłuchany w wyznania admirała Iruta zalewał się potem. - Wygląda na to, że on tego nie zmyśla.
-Skoro wszyscy postradali zmysły, można śmiało uznać, że ty też. Pierdolisz jak potłuczony i oczekujesz, że to łykniemy jak pelikan świeżą rybę. - Zakpił Silver, choć jego ton podszyty był gniewem. Nienawidził Vyone'a, a to co usłyszał tylko go rozjuszyło. Z początku planował trzymać swoją moc wytłumioną na czas spotkania, ale najwidoczniej admirała trzeba było przycisnąć. Pozwolił zatem aurze roztoczyć się po pomieszczeniu. - Podróże w czasie są niemożliwe, nie ma na to technologii, ani nawet magii. Możesz święcie wierzyć w to co mówisz, ale jak powiedział September, jeśli twoim zdaniem dwa plus dwa to pięć, nie uzna, że kłamiesz, nawet gdy to nonsens. Pokaż dowód, jeśli go masz.

Eidith tłumiła w sobie jak bardzo nie chce siedzieć obok Gerarda, jednak nie wpłynęło to na jej ton wypowiedzi. Gdy tylko Silver skończył odezwała się.
- O ile rozumiem frustrację panicza Armstronga, skakanie sobie teraz do gardeł mija się z celem. Też pewna osoba nalegała bym nie zgładziła April, więc coś może być na rzeczy. A więc Vyone… - Wypowiedź tego imienia miała nutkę jadu. - Co rozumiesz przez powstrzymać, ale nie zabić? -

- Ekhm, Silver, język. - zniesmaczył się Adam. - Ponowię jednak prośbę mojego kolegi. To bardzo szalona hipoteza, a nie znamy ani ciebie, ani Septembera. Musiałbym uwierzyć ci na słowo, że Iruta jest magiem, oraz jemu, że ty podróżujesz w czasie. To trochę abstrakcyjne.
- Aye! - Zilva pochyliła się przy stole, uderzając w niego pięścią. - Mam nadzieję, że nie chcesz marnować naszego czasu. Powstrzymać April możemy i bez ciebie, a tak pewnie będzie bezpieczniej.
Vyone wzruszył ramionami i spojrzał na Eidith. - Zabić jej towarzyszy. April nie będzie działać sama z siebie. Jeżeli dorwiemy Marcha i Viktora, powinna stracić zapał. Jestem pewien, że będę w stanie nas na to przygotować. - obiecał Vyone, odwracając się do Silvera. - Liczę, że to ty za mnie poświadczysz. - mówiąc to, Admirał położył dłoń na swojej masce i zdjął ją powolnym ruchem. Zgromadzeni zobaczyli podłużną twarz, na którą opadały blond włosy. Vyone przypominał Zoana, z tym wyjątkiem, że był najwyraźniej kobietą. Eidith i Gerard czuli jednak wyraźnie, że to nie był ich Zoan. Admirał nie posiadał tej samej fantastycznej aury, jaką podświadomość obdarzyła papieża.
To się nie mieściło w głowie… Jeśli to rzeczywiście była ona, jak do kurwy nędzy, mogła mu to zrobić? Z trudem powstrzymał się, by nie uderzyć w nią bez ostrzeżenia.
-Stąpasz właśnie, po bardzo, bardzo cienkim lodzie. - Armstrong nie krył wrogości. - Jeśli rzeczywiście jesteś tym, za kogo się podajesz, o co cię zapytałem, gdy miałem właśnie zrobić coś, co wydawało ci się niemożliwe? - Vyone tak naprawdę nie miała szansy wykaraskać się z tej sytuacji. Jeśli była wariatką, wszyscy tutaj się od niej odwrócą. Jeśli rzeczywiście była z przyszłości, bez mrugnięcia zdradziła kogoś, kto był jej towarzyszem. Gdyby spróbował ją zabić, nikt na okręcie by go nie powstrzymał.

- Peculiar. Dlaczego wyglądasz jak Zoan? - Eidith nie kryła zdziwienia, ale nie miała zamiaru siedzieć cicho. Vyone musiała ostro paniczowi zaleźć za skórę, skoro od początku zebrania ma taką postawę wobec niej. Jednak to nie była sprawa Kostuchy, więc póki to ograniczało się do gróźb nie kiwnie palcem. Ze wewnętrznej kieszeni wyciągnęła papierosa i go odpaliła. To też test gdyby komuś przeszkadzał ten dym, upewni to Eidith o słabości osobnika jak i jego przydatności w pokonaniu aspektu miłości.

- Będziemy mieli czas porozmawiać na osobności, Silver. Wystarczy powiedzieć, że podołałam. Inaczej by mnie tu nie było. - odpowiedziała Vyone Silverowi, po czym zwróciła się do Eidith, której papieros mimowolnie zgasł. - Jesteśmy tą samą osobą. W normalnych warunkach Zoan zostaje admirałem. Ponieważ pozycja była zajęta, widocznie poszedł inną drogą. - wyjaśniła.
Gerard zastanowił się. - Tak, był wojskowym przez krótką chwilę, już dawno temu. To jednak może znaleźć każdy z dostępem do wojskowej bazy danych.
- Dalej mi to nie pasuje. - sceptycyzm tym razem wyjawił Sheep. - Panie Septemberze, jest pan w stanie wykluczyć operację plastyczną?
- Tak. - obiecał Iruta. - Moja magia widzi nawet przez efekty amnezji, gdyby coś kiedyś wiedziała, mógłbym to znaleźć. Nigdy nie wyglądała inaczej.
Zilva w tym czasie złapała za rękojeść miecza, co wzbudziło niepokój w zgromadzonych. Po kilku sekundach jednak puściła broń. - August ma ciekawe pytanie. Skąd wiesz, że to nie była jakaś wizja przyszłości? Ostre magiczne haluny, które pomieszały ci we łbie? - zaproponowała.
Iruta zastanowił się. - To byłoby możliwe.
- Cóż. - westchnęła Vyone. - Werdykt w tej sprawie może wam dać tylko Silver.
Młody Armstrong spojrzał na Zilvę. Jej, czy raczej Augusta pytanie, było jak najbardziej uzasadnione. A co jeśli on też miał namieszane w głowie? Jednakże czuł, że to jednak prawda, nie tylko wizja. To znaczyło, że już raz go zdradziła, a teraz prosiła by zaufał.
-Na osobności, to mogę połamać Ci kości. Będziesz się gęsto tłumaczyć, jeśli chcesz mojego wsparcia. - Odparł, nie zmieniając tonu. Jedno musiał jej przyznać, była twarda. Mimo rosnącego naporu jego wrogości nawet się nie zająknęła. Miał tylko jedną wyraźną wizję, za mało, by szukać dodatkowego potwierdzenia. - Niestety mówi prawdę, chyba że miałem niezależnie od niej, jednakowe halucynacje.

- Chciałabym usłyszeć więcej na temat naprowadzenia nas na Marcha i Victora. - Spojrzała na swojego zgaszonego papierosa i schowała go do cylindrycznego pojemnika, który wyjęła zza pazuchy. - Osobiste spory zepchnijmy na trzeci plan. - Chyba tylko tyle potrzebowała, by mieć jednego czy drugiego przed sobą i posłać ich prosto w czystkę kasując ich żywoty z kodu. Na tyle dokładnie zasługują.

- No dobrze, możemy chyba przynajmniej wysłuchać tego szalonego planu. - zaproponował Eddie. Sheep westchnął i skinął głową. Gerard tylko się uśmiechnął.
- Dziękuje wam za otwarte umysły. - ucieszyła się Vyone. - Wracając… - uderzając palcem w stół, admirał otworzyła hologram wyświetlający ziemią oraz krążącą wokół niej stację Choulula. - Niedługo April będzie próbowała przejąć stację, aby nadać swoją magię z komnaty Cesarzowej do każdego odbiornika w Cesarstwie. Jej plan ma jednak dwie wady: Po pierwsze, nie ma chęci działać z własnej woli, potrzebuje, aby prowadziło ją czyjeś pragnienie. Po drugie, niezależnie od tego, jak dobrze jej magia zadziała na sługi w stacji, Choulula jest niezwykle trudna do podbicia, więc będą jej potrzebne dodatkowe siły. Wobec tego pojawi się wraz z Marchem, Viktorem, oraz lojalnymi żołnierzami, którzy dalej walczą pod jego przewodem. Będzie to pełnej skali bunt, pierwszy w historii galaktycznej. - wyjaśniła Vyone.
Słysząc to, Adam przytaknął skinieniem głowy. - Jeżeli pojawi się w obstawie, możemy zaatakować bez obaw o konsekwencje. Nawet Bastion będzie musiał nam pomóc. To sugerujesz?
- Nie do końca. - odpowiedziała Vyone. - Wedle mojej wiedzy Lazarus współpracuje z April, a przynajmniej gra na dwa fronty. W mojej przyszłości nigdy nie ogłosił sił April terrorystami. Jeżeli on nie zawoła na alarm, to my atakujemy Cesarstwo. Dlatego nie zaprosiłam Bastiona.
- A więc… zyskujemy tylko przewagę ataku z zaskoczenia?
- Zgadza się. April jest jednak zmuszona zabrać ze sobą wszystkie swoje najważniejsze pionki. Jeżeli naszym siłom uda się powstrzymać Marcha i Viktora, April nie będzie miała powodu kontynuować swój plan.
Gerard przetarł twarz dłonią. - A co jeśli zestrzelimy Choulula razem z April i Lazarusem w środku? - zaproponował.
- Poza wywołaniem ogromnych zniszczeń na Ziemi? Śmierć April, oczywiście. Pozbawi nas to ochrony przed tym, co wydarzyło się w mojej linii czasowej.
Zilva przecząco pokiwała głową. - Co niby stało się w twojej linii czasowej?
- Zaraz po śmierci April i Lazarusa, zebrane armie Cesarstwa zaczęły ze sobą walczyć. Pojawiły się krzyki o statkach nieznanego wroga wkraczających do galaktyki. Następnie mój partner bez ostrzeżenia mnie zaatakował. Bliska śmierci musiałam uciec.
- Tak naprawdę nie wiesz więc, co się stało i czy wszystko potoczyłoby się źle? - dopytała Lin Lin.
- Jestem pewna, że gorzej być nie mogło. - oznajmiła Vyone, zakładając maskę. - Jeżeli potrzebujecie potwierdzenia, możecie zawsze spróbować porwać Lazarusa. Bez niego transmisja nigdy się nie odbędzie, więc plan April legnie w gruzach. Nie mam wątpliwości, że on wie wszystko, co się tutaj dzieje.
-Pozwólcie, że nieco zboczę z tematu, ale zaczyna mi się krystalizować pewna hipoteza na temat przyczyny takiego obrotu wydarzeń w alternatywnej przyszłości. - Podjął Silver, gdy już inni skończyli swoje wywody. Wprawdzie nie wyjaśniała ona tej obcej inwazji, ale mogła odkryć sekret obłędu ludzkich armii. - Czy ktoś z tu obecnych, zwłaszcza dwóch oryginalnych Miesięcy jest w stanie mi powiedzieć, jaka była dziedzina magii July?

Zebrani popatrzyli po sobie pytająco, najpierw na Vyone, później na Irutę, który wzruszył ramionami, ostatecznie na Zilvę, która spojrzała na swój miecz. - Pytanie było. - poinformowała ostrze, łapiąc je w dwie ręce gotowa do uderzenia bokiem o kolano. September powstrzymał ją jednak gestem dłoni i zbadał swoje odbicie w mieczu.
- Spotykam się na co dzień z taką ilością informacji, że Juliusa już nie pamiętam. Mój były kolega wydaje się tylko świadom, że July świetnie radził sobie w boju i łatwo zdobywał przychylność ludzi. - podsumował.
-Autorytet, albo może ambicja...? - Armstrong zaczął myśleć na głos. - To by pasowało… - Urwał zorientowawszy się, że inni nie wiedzą o czym mówi. - Przepraszam, zamyśliłem się. Już tłumaczę, April określiła samą siebie jako bezwolną, niczym siła natury. A co jeśli jest uosobieniem danego aspektu ludzkości? Jeśli przelewając na ludzi swoją miłość, stała się jądrem tego uczucia dla całego gatunku? I co jeśli podobnie jest z każdym Miesiącem? - Pozwolił, by to pytanie zawisło na chwilę w powietrzu. Pozbawiona ambicji ludzkość stałaby się przepełniona zawiścią i jadem, nienawiścią do tego, co mogą mieć tylko wybrani i samych wybranych. Mrok Podświadomości i jego wypaczający wpływ na członków Icarii, wydawał się być potwierdzeniem tej tezy. Stawali się “bardziej ludzcy”, przez oddanie się niskim instynktom, które większość ludzi tłumiła. - Wtedy śmierć April oznaczałaby, śmierć miłości w ludziach. A to uczucie szybko zastąpiłyby inne, równie silne i znacznie bardziej destrukcyjne, nie bez powodu mówi się, że miłość i nienawiść dzieli bardzo cienka granica. Dlatego sojusznicy mogli, w jednej chwili obrócić się przeciwko sobie nawzajem.

Gerard uśmiechnął się. - Wątpię, aby magowie mieli taki wpływ na kod ludzkości. Zwłaszcza że niektórzy się od niej odcinają. - powołał się na nadmagię, nie nazywając jej wprost.
- To dobry pomysł brać takie możliwości pod uwagę. - podparła tezę Vyone, chociażby dlatego, że promowała jej punkt widzenia.
September podrapał się po czole. - Czyli moja śmierć mogłaby zrobić z was wszystkich idiotów? - zasugerował.
Adam westchnął. - To niepokojąca teoria, jednak gdybanie nam teraz dużo nie da. Podsumuję, że możemy się jednak zgodzić, że zabicie April, gdy tak niewiele wiemy o niej i o magach jest zbyt niebezpieczne?
Większość zgromadzonych przytaknęła. Zilva zrobiła to jednak niechętnie. Gerard pozostał niewzruszony. - Ja się boję diabła bardziej, niż przyszłości bez niego. - skomentował starczym głosem. - Co zrobi Ikaria, nie będzie jednak moją decyzją. - przyznał.
-A co, jeśli za diabłem, w kolejce czeka coś gorszego? - Silver zwrócił uwagę na to, że gdy tylko zabrakło April, inna siła rzuciła się na ich galaktykę. - Mniejsza o to. Zastanawia mnie Lazarus. Wedle informacji, które otrzymałem w spadku po moim poprzedniku, wie on jakie zagrożenie stanowi April. Mówisz, że w twojej przyszłości, wystawił Maximiliana do wiatru? - W tej alternatywnej przyszłości, Victor nie został admirałem, bo nie było Vyone. Wydarzenia toczyły się zgoła odmiennym torem, trzeba było te zmienne wyłowić i znaleźć jakiś wspólny mianownik.
- Najpierw pomógł nam zebrać Azazela, później zaprowadził April za rączkę do komnaty Cesarzowej. Dopadłeś ją w ostatniej chwili. Potem zapadł chaos. - wytłumaczyła wprost. - Wątpię, aby jej magia na niego działała, gdyby była taka możliwość, nie wystawiłby się na jej efekty. Wobec tego musiał działać celowo. Chciał, żebyś ją zabił, lecz jednocześnie miał powód to ukrywać.
-[i]Może Lazarus nie jest człowiekiem? Albo w rzeczywistości służy jakiemuś nieludzkiemu panu, a to wszystko jest kulminacją wielkiej konspiracji.[i] - Zasugerował Armstrong. - Ktoś wypacza historię ludzkości, to niezaprzeczalny fakt, na który mam dowody. Mógł nawet w ten sposób ukryć istnienie jakiegoś pradawnego wroga naszego rodzaju. Nie wiem czy April wyczuwa to zagrożenie, ale na swój wypaczony sposób chce chronić ludzkość, a my nawet nie wiemy przed czym. Dlatego Davy Jones pomógł Twardowskiemu ją odnaleźć i sprowadzić z powrotem. Szczerze, chętnie zabiłbym ją tylko z powodu potencjału tego, co może zrobić z ludźmi, ale w tym równaniu jest zbyt wiele niewiadomych. Musimy wyłożyć swoją wiedzę na stół i ją skonsolidować, jeśli chcemy wyjaśnić choć niewielki ich ułamek.
- Nie możemy wydrzeć wszystkiego z Lazarusa? - Zaproponowała Eidith. - Zapewniam że w mojej obecności będzie bardzo chętny do rozmowy. - Z całego tego spotkania było wiele teorii a zero rozwiązań. Kostucha nie miała wielie do powiedzenia gdyż nie interesowały ją domysły. Chciała działać.
- Gdzie jest Lazarus w ogóle? I co stoi między mną a nim? Czy mamy też czas się nim interesować? - Rzuciła masę pytań do zgormadzonych.

Adam najpierw skierował swoją odpowiedź do Eidith:
- Lazarus nigdy nie opuszcza Choulua. To stacja kosmiczna w orbicie Ziemi. Jest też najważniejszym z Admirałów. Innymi słowy, wydarcie z niego czegokolwiek to atak na Cesarstwo. Moment w którym zaatakujesz Choulula, wszyscy dojdą do wniosku, że twoim celem jest Cesarzowa. Obawiam się, że nawet ja nie mógłbym na to przystać. - wyjaśnił Adam.
- Dlatego nie była to moja pierwsza propozycja. - przyznała Vyone.
Gerard zarechotał. - Już i tak się nas oskarża o terroryzm. Może to nie taki problem, jak się wam wydaje. Przynajmniej dla Ikarii.
- Nie wiem czy to groźba czy dowcip, ale zdajesz sobie sprawę, że niezależnie od waszego sukcesu wywołałoby to wojnę domową? - przejął się Sheep.
- Może trochę konfliktu by nas wszystkich ogarnęło. - skomentowała pół-żartem Zilva.
- Na spokojnie. - Adam uniósł ręce. - Niestety jedyne co wiemy o całym tym zamieszaniu, to podejrzenia i sugestie. Paru magów uważa, że nasza historia jest przekłamana. Obawiam się, że żaden z admirałów nie będzie w stanie tego potwierdzić.
- To prawda. - odparła natychmiast Vyone. - Niestety faktycznie potrzebujesz magii, aby zapamiętać o tym na dłużej niż złota rybka.
- Wydaje mi się, że w teorii Silvera może być coś więcej. - skomentował September, patrząc na Lin Lin. Zielona dziewczyna spojrzała na niego, westchnęłą, po czym wstała.
- I tak mnie przez to Vyone tutaj sprowadził. Dzięki Icarii…Dzięki Zoanowi odkryłam, że Toborzy to tak naprawdę Elreni pod wpływem kontroli jakiegoś…zbiorczego umysłu. Overseer kontroluje motywacje wszystkich jednostek. Nie jest to jednak ich naturalna forma. Zwykli Elreni są tacy jak ja teraz. Ktoś kontroluje Toborów w tej galaktyce i nie mam zielonego pojęcia, czy ta ewolucja to jakiś naturalny proces któremu poddali się sami, czy działanie siły trzeciej. Jeżeli sytuacja wygląda w ten sposób, powinniśmy założyć najgorsze.
- Zaraz… - przejął się Eddie. - Toborzy obecnie nie mają pod kontrolą Anielskiej Bramy?
- Spokojnie, pod kontrolą ma ją Opus… przynajmniej na razie. Niestety on im ufa. Nie wiem, czy będzie w stanie nad nimi zapanować, jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli.
- Jeżeli nie znajdziemy innego rozwiązania nawet ty mnie nie powstrzymasz. - Eidith spojrzała Adamowi prosto w oczy po czym łupnęła otwartą ręką o stół. - Więc pozwolenie Lazarusowi na asystowanie April nie uważasz za atak na waszą cesarzową? Skoro jego imię dzisiaj tutaj padło to jest coś więcej w tym niż głupie domysły. Vyone powiedziała. “Chcecie wiedzieć coś więcej pytajcie Lazarusa” Ja chcę wiedzieć więcej. Chce go dopaść. - Kostucha usiadła i założyła nogę na nogę. - Nie interesują mnie wasze teorie. - Fuknęła jak urażona kotka. Coraz częściej w sobie widziała dawną Eidith i skłonności do gniewu. Musiała je tłumić jak najbardziej.
-Panno Eidith, fundamentalnym błędem jest patrzenie na Lazarusa, jak na zwykłego człowieka. - Skomentował Silver. - Jako oficjalny proxy Cesarzowej, to on ma ostatnie słowo w kwestii tego, kogo można oskarżyć o zdradę. Nawet w założeniu, że dwoje admirałów złożyłoby wniosek bezpośrednio do niej, nie mamy namacalnych dowodów, by podeprzeć oskarżenie. O ile Cesarzowa nie jest po prostu figurantką rzecz jasna. - Spojrzał na Septembera. - Czy twoja moc pozwala wyławiać informacje również z, dajmy na to projekcji danej osoby?
September pokiwał przecząco głową. - Muszę być z kimś twarzą w twarz. - wyjaśnił. - W przeciwnym razie nie będę w stanie sprecyzować, kogo wiedzę chcę wyczytać.
- Spokojnie Eidith. - skomentował Gerard. - Nie narób Zoanowi wstydu. - ostrzegł. - Jesteśmy tutaj rozmawiać. Przynajmniej dzisiaj.
Kostucha na słowa Gerarda ochłonęła. Swoją niechęć do niego kryła profesjonalnie ale miał rację.
- To jest ciekawe akurat czy ktoś tutaj z obecnych miał kontakt z cesarzową? Czy jakikolwiek admirał miał w ogóle. - Odezwała się. - Z przekazów holoprojekcji można pokazać wszystko ale czy ktoś się z nią widział osobiście? - Odruchowo sięgnęła po papierosa ale przypomniało się jej że to daremne tutaj palić.

-O ile mi wiadomo żaden, stąd moje podejrzenie, że może być figurantką. Niemniej... - Silver przeniósł wzrok na Vyone. - Otrzymałaś nominację admiralską dwukrotnie, czy za drugim razem udało ci się wyciągnąć, czy też zapamiętać z tego wydarzenia coś więcej? - Skoro wiedziała, że Lazarusowi nie należy ufać, powinna była przynajmniej spróbować zbliżyć się do cesarzowej.
- Wiem jak wygląda jej pomieszczenie i pamiętam, że wyjście z niego wymagało dużo mojej siły woli. Nie pamiętam jednak, jak wyglądała. - odparła Vyone.
- Jedynym, kto ma regularny kontakt z Cesarzową jest Lazarus. W zebraniach admirałów uczestniczy ona za pomocą holo projekcji. - wyjaśnił Adam.
- Przypominam, że od dobrych stu lat nie było zebrania admiralskiego. Potrzebujemy większości głosów na jego zwołanie. Dlatego Lazarus mógł tak łatwo ogłosić Viktora admirałem. Wystarczyło, że dałam mu ku temu wymówkę.
Adam nie wyglądał na zadowolonego. - Do tej pory spotkaniu odmawiałaś ty i Millia. Jeżeli staniesz po naszej stronie, może się udać.
- Albo Lazarus będzie zbyt zajęty nadchodzącą celebracją lub April wywoła problem, który zajmie Bastiona na dłużej. Wywołując zebranie jedynie zdradzimy, że jesteśmy świadomi tego co nadchodzi.
September podniósł dłoń. - Pozwólcie, że nieco wrócę do Toborów. Jeżeli ta cała Overseer wszystko wie, jeśli ją zobaczę, będę w stanie rozwikłać, czy to sojusznicy czy wrogowie.
- Twoja magia działa na nie-ludzi? - zdziwił się Gerard.
- To nie iskra. - zauważył September. - Acz przyznam że to dużo trudniejsze zastosowanie mojej mocy. Bardziej inwazyjne względem kodu.
- Nie widzę tego. - LinLin znów się rozsiadła. - Jeżeli choć jeden Tobor dowie się, że chcesz ją spotkać, będzie wiedziała aby nas unikać. Znalezienie jej w tym momencie będzie graniczyło z cudem.
Sheep poprawił swoją brodę. - Ja ją znam. Mogę poprosić o audiencję. Jeśli odmówimy, będziemy wiedzieli, że są niegodni zaufania.
- A wróg będzie wiedział, że my wiemy. - ostrzegła Vyone.
- Myślę, że wróg już wie, że my wiemy. To nie są idioci inaczej byśmy się dzisiaj nie spotkali. - Stwierdziłą Eidith po czym przemówiła do Sheepa. - Poproś więc o audiencję. - Już chciała mu dopyskować żeby pilnował zegarka ale zaniechała tego. To nie była obecna Eidith gdy ostatnim razem jej zbiegł. - Skoro ją znasz możesz też parę rzeczy nam o niej powiedzieć prawda? Masz czas. - Zerknęłą wymownie na jego zegarek.

Widząc zachowanie Eidith Gerard zarechotał. - Ten, który się liczy, jest na jego sercu. - doradził cichym głosem.
- Nie trudno się domyślić, kiedy April będzie chciała działać. Jeżeli jednak istnieje trzecia siła, inna od April, raczej nie jest ona świadoma, że ją tropimy. - stwierdził Sheep. - Wracając, Overseer to bardzo… mechaniczna postać. Działa zadaniowo, jej Tobory mają już tak dobrze, jak mogą, więc obecnie wspiera ludzkość, chcąc zjednoczyć galaktykę we względnej harmonii. Zwyczajnie stwierdziła, że jesteśmy rasą, która najlepiej się nadaje do kontroli nad tym sektorem. Tobory nie są aż tak dobrze w walce, plus dużo wolniej się reprodukują. - wyjaśnił. - Jedyne co ją wyróżnia to pewna doza obsesji na punkcie magii. Kobieta zdaje sobie sprawę, że bez dostępu do tego typu nadprzyrodzonej mocy, jej rasa jest mocno w tyle względem ludzi i potencjalnie innych, magicznych ras.
Eddie zamyślił się na chwilę. - Nie było teorii, że nie mają dostępu do magii, bo są w rzeczywistości robotami? Sztuczną inteligencją?
- Z tego, co wiem, nikt jeszcze nie wynalazł prawdziwego AI. - zauważyła LinLin. - To brzmi jak ostry wymysł. Kto ci to powiedział?
- To był January. - zauważył Eddie. Zapadła krótka cisza.
- Jeżeli January jest przeciw nam, to byłby duży problem. - skomentował September. - Jeżeli chciał cię zbić z tropu, to by znaczyło, że zarówno on, jak i Tobory coś przed nami ukrywają.
- W mojej przeszłości trzymał się z dala od konfliktu. - oznajmiła Vyone.
Jeszcze jedna historyczna rozbieżność...
-Może to być kolejny wypaczony element przeszłości. - Odezwał się po chwili Silver. - Tylko gdzie January miałby poznać prawdę? Macie jakiś dowód na potwierdzenie tego statutu?

- Gdziekolwiek. Jego magia pozwala mu wrócić w każde miejsce, które odwiedził. W ten sposób zwiedził najwięcej galaktyki. Jeżeli i nie uniwersum poza nią. - wyjaśnił September.
- Jeżeli January współpracuje z osobą trzecią, a nie April, Vyone mogła cofnąć się w czasie, za nim zaczął działać. - zauważył Adam.
- To już bierzemy tę historię na słowo? - spytała Zilva.
- Tak będzie łatwiej teoretyzować. - wyjaśnił jej Eddie.
Na słowa Gerarda Eidith uśmiechnęła się, a na słowa rybomordego przewróciła oczami.
-Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale mogę spróbować poznać więcej detali z przyszłości, o której mówi Vyone. Jeśli jej słowa pokryją się z tym, co zobaczę, będzie to pewniejszy punkt odniesienia. - Zaproponował młody October. Było to ryzykowne, dzień intersekcji obu linii się zbliżał, więc efekt jaki rytuał wywrze na nim samym też miał być silniejszy, niż poprzednio. Nie miał pojęcia, jak poważne mogą okazać się konsekwencje. Niemniej, za dużo w tym spotkaniu było niepewności, a tylko on mógł ją rozwiać.
- Będę wdzięczna, jeżeli jesteś w stanie poprzeć moje słowa. Ile potrzebowałbyś na to czasu? - spytała Vyone.
-To mi może dodać dużo powodów, by być na ciebie jeszcze bardziej ciętym. - Przypomniał jej Silver. Miał zobaczyć kolejne sceny z czasów gdy byli współpracownikami, może nawet przyjaciółmi, a teraz przed oczyma miał osobę, która z premedytacją naraziła jego rodzinę na krzywdę. - Pięć minut, może trochę więcej, nie zaryzykuję zbyt długiego spojrzenia. September może zweryfikować czy blefuję. - Odepchnął się od stołu, a krzesło na zmniejszonym tarciu odjechało gładko parę metrów do tyłu. Nie musiał tego robić, ale czuł się swobodniej z większą przestrzenią wokół siebie. Światła zamigotały, gdy szukał odpowiednich źródeł energii, by utrzymywać krąg. Rozwinął go w ukrytej formie na obszarze całej Domeny, tak jak ćwiczył. To że zebrani mogli wyczuć iż używa magii, nie znaczyło iż musieli od razu poznawać jego sekrety. Zamknął oczy i zaczął.


Silver zaczął wyczuwać energię z otoczenia. Najpeirw idącą kablami po statku, potem generator który ją wysyła, a następnie… słońce, które otacza okręt. Z dostępem do nieskończonych zastępów energii mag zaczął prędko zasilać koło, które wtórowało mu znacznie silniejszą mocą. Do jego głowy zaczęły napływać wspomnienia z domniemanej przyszłości.

***

Zobaczył jak bięgnie szerokim, wysokim korytarzem Cholula, stąpając po fioletowych dywanach zdobiących trasę wzdłóż okutych złotem marmurowych kolum. U jego boku byli Zoanne oraz uzbrojona w Augusta Zilva. W jego głowie zadudnił Azazel.
- Wyczuwam, że zbliżamy się do kawałka mnie.
- Którego?
- Nie wiem…nogi? Albo serce. Duży, albo potężny. Musimy go zdobyć przed ostateczną walką.
- A wiesz gdzie jest, tak konkretnie? - spytał w myślach Silver.
- ...
- To nie zawracaj mi dupy, mamy ograniczony czas. Zawsze możemy go złapać po walce.
Przed trójką ukazały się duże, podwójne wrota. - Uwaga. - Zawołała Zoanne. - Zaraz za korytarzem jest hol, po nim są schody prowadzące do sali tronowej. Mamy mało czasu, to będzie teraz albo nigdy.
- Dalej nie wierzę, że Lazarus po prostu dał się jej magii… Kontakt! Czuję magię za drzwiami. - Silver skoczył z miejsca i uderzył pięścią w ogromne wrota, wyrywając je razem ze ścianą. Kilkadziesiąt ton poszybowało wprzód, prosto na małą sylwetkę wewnątrz okrągłego holu. W momencie, który powinien być zderzeniem, całość zmieniła się w popiół. Za powstałą z niego mgłą było widać Marcha z jedną ręką w kieszeni i wyprostowanem małym palcem drugiej. Lądując, Silver poczuł powiew powietrza wywołany przez podskakującą Zilvę. Ogromna wiązka lasera rąbnęła prosto w Marcha. - BIEGNIJCIE! - zawołała królowa piratów. Zoanne skoczyła Silverowi na plecy, a demon wystrzelił w oka mgnieniu przed siebie.

Para wylądowała tuż przed szczytem schodów, gdzie pochylając się w ukłonie Lazarus jedną ręką całował April w palce, a drugą przyciągał do siebie wrota do sali tronowej. Zoanne wyskoczyła w górę krzyżując dłonie. Jej magiczna energia przemówiła, zatrzaskując drzwi przed nosem April potężnym zaklęciem domeny Januarego.

Silver też nie próżnował. Aktywował całą swoją moc. Poczuł się, jakby Azazel dłońmi łapał go za mózg, po czym skoczył w przód i przebił April na wylot, wyjmując jej serce i ściskając je w nicość. Kątem oka zobaczł, jak Lazarus się uśmiecha. Jednak uwagę Silver natychmiast zwrócił wybuch dźwięku w komunikatorze. Wszystkie walczące grupy zaczęły sie przekrzykiwać.
- High Commander Adam, what the fuck is going on!?
- Calm down, reorganize!
- Я не помню, откуда мы пришли, но мы не отдадим Землю веганам! - Powiedział… Bastion? A może Tsar?
- To działo międzyplanetarne, wycofujcie się! - krzyknął Sheep.
- Откуда взялись эти корабли? Они появляются из ниоткуда!
Rozkojarzony charmidrem Silver obejrzał się za siebie strzepując z ramienia truchło April… Zobaczył jednak jak druga stoi za nim, krzycząc do swojego nadajnika. - HEJ! Udało nam się! Co się tam dzieje!? - Zanim zdał sobie sprawę, trzymał jej gardło w dłoni. Ta patrzyła na niego zdesperowana, zbierało się w niej mnóstwo ohydnej magii. Nagle jednak nie była w jego rękach. Po prostu zniknęła. Usłyszał świst. Czy to był metal? Przez jego szyję? Na wylot?

***

- CZY TY GO KURWA ZABIŁAŚ?! MIAŁYŚMY GO TYLKO ZŁAPAĆ! - krzyczała Zilva na Eidith. Kostucha nie była jednak pewna o co jej chodzi. Silver wstał z miejsca i wpadł w jakiś trans. Wszyscy się na niego gapili jakiej to magii używa. September podjarany mruczał coś “On może zasilać się nawet gwiazdą!” jakby miał się zaraz spuścić. Potem Silver otworzył oczy, miał czerwone, jakby płonące źrenice i skoczył z łapami na Irutę. Vyone krzyknął “Zilva!” a Gerard “Eidith!”, to nie miała wyboru. Rzuciła się na chłopaka i przyparli go do ściany ale nie robili nic więcej. Eidith wpychała go dłonią w obudowę statku, Zilva podtrzymywała mu łeb w górze mieczem, a Sheep, nagle o kilkadziesiąt lat młodszy, celował jakąś strzelbą w łeb. Młody October wyglądał jak jebnięta bestia, po czym się wyłączył. Chyba kompletnie martwy, to się odsunęli. Truchło opadło spokojnie na podłogę.
- Spokojnie, on żyje. - odezwał się wreszcie September, gdy Silver otworzył oczy. Mężczyzna wiedział, że nigdy nie umarł. Przeżył jednak wizję swojej śmierci tak realną, że jego ciało na chwilę uwierzyło w jej efekty. Na pewno na moment zgasło jego serce. Może nawet i mózg. Gdy uniósł wzrok zobaczył jak w miejscu Septembera siedzi April. W miejscu Vyone stała kolejna. Obie jednak były zamglone, jak gdyby za nimi znajdował się ktoś inny. W jego głowie dudnił głos, który rozchodził się od jego rąk:
- Przez chwilkę myślałem, że dajesz mi być sobą. To chyba jednak było nieporozumienie. Na razie się wycofam. - obiecał Azazel.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline