Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2022, 02:03   #98
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Bart wciąż oszołomiony wiadomością o ataku na Squaw i dziwnym wspomnieniem zamaskowanego policjanta, stał w drzwiach w samych slipkach i skarpetkach patrząc na szeryfa.
- Baaaaabciuuuu!!!- krzyknął w końcu obracając głowę w lewo jak kiedyś zwykł krzyczeć gdy był mały, aby przyniosła mu kanapkę. - Szeryf Hale chce mnie aresztować chyba!!!

Popatrzył na policjanta.

- Seryjny morderca na naszych ludzi poluje, a wy mnie się czepiacie o niewiadomo co? - popatrzył zgryziony na stróża prawa ani myśląc ubierać się.

Hale spojrzał na niego twardym wzrokiem.
- Wiem, że jesteś młodociany, ale to poważna sprawa. Ktoś dał mojej córce - akcent położony na tym słowie zmroził Barta - jakieś paskudne pigułki. Leży teraz w szpitalu. Większość ludzi z imprezy zgodnie mówi, że Bart Spineli rozprowadzał narkotyki na przyjęciu. Już samo to stanowi poważne oskarżenie. Może ci napsuć w papierach. Wylecisz z hukiem ze szkoły, ani się obejrzysz. Więc twoja decyzja, gnojku - znów akcent na to jedno słowo - współpracujesz, czy wolisz się stawiać?!

- To bzdury szeryfie. - Spineli odpuścił nieco a wziąwszy oddech, który mógł był wzięty za ziewniecie, przybrał spokojną minę. - Ja tylko marihuanę palę, a od tabletek trzymam się z daleka. - wzruszył ramionami odpowiedziawszy szczerze. - To samo powiem na komisariacie, bo to prawda. A tylko prawdę pan chce słyszeć, prawda? Ale nich panu będzie. Zaraz wyjdę, muszę się ubrać. - zaczął zamykać drzwi mu przed nosem.

Przypomniał sobie wtedy o konfiskacie tabletek na posterunku i nowe opakowanie schowane w aucie, którego nie odebrał Milusiński.

Nim domknął - odtworzył je z powrotem.

- Szeryfie, przykro mi z powodu córki, ale ja do ukrycia nic nie mam i zeznania mogę złożyć. - powiedział. - Nie pan wejdzie i mnie w domu wypyta przy babci. No chyba, że mnie pan chce aresztować, to nie będę stawiał oporu. Wejdziesz pan? - otworzył drzwi na oścież.

Wszedł. Rozejrzał się. Ukłonił babci.
Wyjął notatnik, siadł na jednym z wolnych krzeseł i wbił wzrok w Barta.

- Zatem przyznajesz się, że rozprowadzałeś narkotyki na imprezie wczorajszej nocy? - zapytał prosto z mostu.

- Nie. - odrzekł spokojnie. - Miałem trochę marihuany. Wie pan, na imprezach prawie każdy pali. Kto chciał to się częstował i nie płacił mi za to. Marihuana nie jest szkodliwa dla zdrowia. Nie można sie tym zatruć. Zresztą, Jess nie prosiła mnie i nie przypominam sobie, aby paliła. Mam nadzieje, że z nią wszystko będzie dobrze. - nawijał, a tok rozumowania zaczynał skakać w innym kierunku. - A co z Wikvaya? Złapał pan już pan tego seryjnego napastnika?

- Pracujemy nad tym. Wróćmy jednak do sprawy tabletek na imprezie. Wiesz, kto mógł w takim przypadku dać jej Jessice?

- Naprawdę nie wiem. - popatrzył na szeryfa i na babcię. - A Jess nie chce powiedzieć co brała i od kogo? - zapytał ostrożnie.

- Jeszcze jest nieprzytomna - warknął, patrząc na Barta, jakby zastanawiał się, czy coś ukrywa. - Może. Dobra. Zrobimy tak. Pomożesz mi dowiedzieć się, kto to mógł być, a ja nie postawię ci zarzutów w kwestii tej trawki.

- Ehhh… mogę popytać. Ale co ja mogę? - westchnął. - Kto się przyzna?
Po chwili dodał.
- Po tej masce dojdziecie do mordercy, tak? On maskę zgubił, prawda?

- Kto ci tak powiedział? - Szeryf zmrużył oczy.

- Widziałem sam. Wracałem do domu i ktoś od was przymierzał.

Szeryf ożywił się.
- Widziałeś kto?

- No… nie wiem dokładnie. To była chwila, a on miał maskę

- Zapamiętałeś numer boczny samochodu? Jesteś pewien tego, co mówisz? Może tylko wydawało ci się? Szedłeś zapewne zmęczony tym, co się działo na imprezie.

- Przejeżdżałem obok, a on był zaparkowany. - wytłumaczył mniej więcej gdzie z pamięci. - Nie patrzyłem na żadne numery, ale widziałem, że to nasz lokalny wóz patrolowy.

- Przejeżdżałeś - szeryf spojrzał na niego, jakby złapał go na czymś.

- No tak.

- Paliłeś wcześniej?

- Paliłem. - odrzekł bez namysłu. - Ale jak mnie straszyć pan chce to musiałby zarzuty stawiać dzieciom połowy rodzin naszego miasteczka. Pan na chyba grubsze ryby do smażenia niż młodociani motoryści…

- No dobra. Odpuszczę. Potrafisz powiedzieć coś więcej na temat tej maski?

Bart zaczął się zastanawiać. Potem popatrzył prosto w uczy szeryfa i powiedział poważnie bez cienia śmieszkowania.

- To była taka maska, co zakrywa cała twarz z przodu. Nie takie, co się naciąga przez głowę. Maska jakiegoś zwierzęcia. Gdybym miał obstawiać w kasyno to postawiłbym na drapieżnika. - cały czas patrzył na policjanta. - I nie, trawa nie jest halucynogenna. A ja przestaję jarać na długo zanim wsiądę za kierownice. Aż taki durny nie jestem, aby jeździć pod wpływem zaraz po zapaleniu…

- Rozumiem. Dobrze. - Skończył coś pisać. - To bardzo cenna informacja. Dziękuję.

- A co z Singeltonami? Przeżyją te napaści? - zapytał Bart.

- Nie mogę udzielać takich informacji.

- A dlaczego? To tajemnica? Są pod ochroną policyjną? To by znaczyło, że to nie były przypadkowe ataki. Ktoś ma problem z kilkoma rodzinami może?

- Nie. Po prostu nie udziela się takich informacji cywilom, kiedy trwa jeszcze śledztwo. Poza tym nieletnim cywilom.

Coś zmieniło się w zachowaniu Hale'a. Stał się bardziej uprzejmy ale zarazem nerwowy. Tak go teraz "odbierał" Bart.

- Okay. - rzucił rutynowo jak to zwykle werbalnie przyjmował do wiadomości polecenia, pouczenia i wywody dorosłych.

- Dobra, Spineli. Tym razem ci odpuszczę. Nikomu nie mów o tej masce i tym co widziałeś. Powęsz wśród kumpli o to, kto mógł podtruć Jess. Jeżeli mi pomożesz, będziesz miał u mnie taryfę ulgową.

- Nie jestem kablem. Ale jeżeli ktoś naprawdę tak załatwił Jess, to pomogę. Czy można odwiedzić Wikivayę w szpitalu?

- Jeżeli lekarz pozwoli, to tak.

- Aaaa... No tak. Jak będzie wynik badań toksykologicznych Jess, to by było łatwiej coś się dowiedzieć. - dodał

- Wtedy się skontaktuję. Mam twój numer.

- Okay.

Spineli zamknął drzwi za szeryfem, obrócił się i zobaczył stojącą przed nim babcię. Patrzyła się czekając na wyjaśnienia?

- Prawdę mu powiedziałem.

Babcia westchnęła i objęła wnuczka. Uwierzyła mu.

- Babciu, a jak nazywał się emerytowany dziennikarz? - zapytał prosząc o przypomnienie.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline