Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2022, 18:36   #162
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

W tym czasie, do Paladyna zbliżył się znajomy im Kapłan z walk na dachu świątyni.
- Wiadomości rozesłaliśmy. Co ona ukradła jeszcze nie wiemy, ale już bracia i siostry sprawdzają nasz mały… ekhem… skarbiec. To może jednak potrwać i z godzinę, nim w końcu będzie wiadomo, co za medalion zniknął, panuje tam spory bałagan, który te plugawe demony urządziły.

- Uradźmy zatem, co robimy! - zawołał Bharrig, powstawszy z rękami zakrwawionymi juchą jakiegoś mieszczanina. - Trzeba nam czym prędzej załatwić sprawę z gryfem i zawiadomić Ambermantle, żeśmy wywiązali się ze swojej misji. Może ona będzie wiedzieć, jak uporać się z tą plagą. Sądzę jednak, że musimy ruszyć w pościg za nimi. Demony będą szukały swojej pani.

- Musimy znaleźć kogoś, kto nam pomoże znaleźć sposób na te demony… dużo miasto chyba tu będzie najlepsze, nie?- może Scornubel? Jak myślicie? - Kargar starał się coś wymyślić, co nie było dla niego łatwe.

- Tak, pójdźmy do Scornubel - odparł Druid. - Poradźmy się bardki.
- Ale najpierw idziemy coś zjeść i odpocząć - powiedział Gabriel. - Wybierzecie się z nami? - zwrócił się do Niramur i Mirelindy.
- Ja tam mogę - Przytaknęła cycata, poparta kiwaniem czaszki towarzyszącego jej szkieletu.

- Ymm… no ale… - Niebieskowłosa jednak, kręcąca się wśród nadal wieeelu rannych, rozłożyła bezradnie rączki.
- Pomogę Niramour - zaoferował Bharrig. - Zaiste, wielu jeszcze oczekuje naszej pomocy.

- Chodźmy więc. - Gabriel spojrzał na Mirelindę. - Moje zaklęcia się skończyły, nic więcej nie zdołam teraz zdziałać.

Kargar zawahał się…
- Mogę zostać i ci pomóc Niramour, może trzeba będzie znowu jakiemuś dupkowi przemówić do rozumu…. a potem zgadzam się, że powinniśmy ruszyć do Scornubel.
- Byłoby miło - Odparła niebieskowłosa z uśmiechem.

Gabriel, Mirelinda, jej szkielet, oraz Endymion wrócili do karczmy… która okazała się częściowo spalona i zawalona. I wciąż leżało tam ciało karczmarza i kelnerki… i dwóch innych bywalców lokalu, i Deidre. Do tego ostatniego jednak nie było jak się dostać. Izba Zaklinaczki spłonęła, oraz była i częściowo zawalona…

- Trochę surowe warunki - Powiedziała cycata, rozglądając się po głównej sali przybytku, na nieco dłuższą chwilę przypatrując się dziewczynie leżącej między stołami.

- Faktycznie... - Gabriel skinął głową. - Ale to i tak najlepsza gospoda w mieście - dodał. - Trzeba by tu trochę posprzątać - stwierdzi z wyraźnym brakiem entuzjazmu. - Endymionie, pomożesz mi wynieść tych biedaków? Z pewnością kapłani zorganizują kogoś, kto pozbiera zwłoki z całego miasta.

Tymczasem Druid pomagał Niramour. Wcześniej co prawda użył swojej różdżki do leczenia ran, teraz jednak pozostało mu zwykłe opatrywanie ran, na czym znał się, jak nikt.

~

Dwie godziny później przyszedł w końcu i Bharrig z Kargarem… niosącym na rękach wykończoną Niramour.

-Ona musi odpocząć, leczyła rannych do utraty sił. Znajdźmy jej jakieś łóżko - stwierdził Kargar, wpatrując się w uzdrowicielkę z respektem.
- My też odpocznijmy i może o świcie ruszymy do Scornubel? - Dodał.
- Dobre i to - Bharrig wzruszył ramionami. - Muszę przygotować zaklęcia, aby wskrzesić gryfa Endymiona. Chodźmy.

- Możesz ją zanieść do pokoju karczmarza - powiedział Gabriel, który wcześniej zdążył zwiedzić gospodę (a raczej to, co z niej zostało). - Tam... - Wskazał głową kierunek.
- Ja chcę jeszcze dziś pochować Deidre - rzucił Endymion, choć drużyna (z nim włącznie) mało zręcznie unikała tego tematu. - W zasadzie, skoro chwilowo jest spokój to teraz się tym zajmę. Jakby ktoś chciał mi towarzyszyć to czujcie się zaproszeni - stwierdził wstając.

- Do pokoju Deidre nie można się dostać - odparł Gabriel. - Tamta część gospody zawaliła się i spłonęła. Druga połowa piętra ocalała.
- Zostawiłem ciało Deidre na jednym z łóżek, kiedy wychodziliśmy z karczmy. - Wtrącił Kargar, który wyjrzał z sąsiedniego pokoju, gdzie położył Niramour by doszła do siebie.
- Musimy sprawdzić, czy ciągle tam jest, możemy będziemy w stanie ją wskrzesić?
- Nie traćmy nadziei tak szybko - rzekł Bharrig. - Powinniśmy przechować ciała zabitych, a później wrócimy tu, kiedy rozwiążemy sprawę z demonami.
- Mogę ożywić poległych, ale jako szkielety, a tego chyba nie chcecie? Zbyt… makabryczne? - Powiedziała z krzywym uśmiechem Mirelinda, przebywająca za barem, gdzie nalewała piwa do kufli, najwyraźniej dla wszystkich, a jej szkielet wzruszył ramionami.

Nie czekając na reakcje innych, skąpo odziana pannica golnęła sobie już porządnie piwa, aż jej pociekło po brodzie… i na wielkie cyce. Uśmiechnęła się, przecierając dłonią usteczka.
- Makabryczne? Nie... - Gabriel pokręcił głową. - Przeniósł wzrok z twarzy rozmówczyni nieco niżej. Był przekonany, że takie piwo byłoby mocniejsze. Nie dzieląc się tymi przemyśleniami ponownie spojrzał na twarz "barmanki". - Ale faktycznie, wolałbym Deidre, że tak powiem, przyobleczoną w ciało. No i nie jestem pewien, czy ona chciałaby być szkieletem. Bez obrazy. - Spojrzał na towarzysza cycatej zaklinaczki.
- Też się jeszcze napiję... - dodał, po czym podszedł do kontuaru. - Masz tam coś mocniejszego?

- Jeśli się zawalił na nią budynek to ją odkopię - stwierdził paladyn z determinacją przekształcając już w marszu adamantytowy miecz w toporek.

- Chodźmy zatem! - zawołał Bharrig. - Potrzeba nam wskrzesić Agamemnona, poradzić się Ambermantle i odesłać chmarę demonów z powrotem do gorejących piekieł. Czeka nas dużo pracy, stąd nie traćmy czasu!

Gabriel nie zamierzał im towarzyszyć. Wolał pamiętać Deidre taką, jaka była kiedyś, a nie jej szczątki, zmiażdżone i spalone

Drużyna zabrała się do pracy. Zorganizowano jeszcze łopaty i kolejne godziny odkopywano zawalone skrzydło karczmy. Praca była mozolna i przygnębiająca. Po drodze znaleziono kilka innych ciał. W różnym stanie. Wszystkie złożyli w bocznym pokoju i przykryli jakikolwiek materiałem dali radę znaleźć. W końcu znaleźli i ją. Deidre była w kawałkach. Paladyn potrzebował chwili aby dojść do siebie i odwinął wtedy jedną warstwę z kokonu w którym krył swoją Amzę, by w coś zawinąć wszystkie części towarzyszki.
- Cholera…. - Kargar wpatrywał się ponuro w to co zostało z Deirde.

- Nie powinniśmy jej tu zostawiać. Gabriel, Bharrig da się jakoś przywrócić ją do życia? - spojrzał na bardziej znających się na tych kwestiach towarzyszy.

- Istnieje parę zaklęć, które znają druidzi i które mógłbym wykorzystać do przywrócenia naszych towarzyszy do życia - odparł Bharrig. - Do każdego z nich potrzeba jednak odpowiednich materiałów… Cóż, mamy na nie dość złota, wszakże mamy cały skarbiec Shorlail. Sądzę, że być może powinniśmy najpierw przechować zwłoki w odpowiednim miejscu

-W odpowiednim miejscu? Ale będziemy podróżować, masz jakiś pomysł? - dopytał się Kargar.

- Moglibyśmy usypać kurhan dla ciał i zostawić je pod miastem - zaproponował Bharrig. - Zrobić tak, jak z Agamemnonem. Nikt nie zwróci na nie uwagi, a zaklęcie zachowa ich stan na długi czas.
- To chyba dobry pomysł - powiedział Gabriel, który do tej pory nie zabierał głosu.

 
Arvelus jest offline