W tym czasie, do Paladyna zbliżył się znajomy im Kapłan z walk na dachu świątyni.
- Wiadomości rozesłaliśmy. Co ona ukradła jeszcze nie wiemy, ale już bracia i siostry sprawdzają nasz mały… ekhem… skarbiec. To może jednak potrwać i z godzinę, nim w końcu będzie wiadomo, co za medalion zniknął, panuje tam spory bałagan, który te plugawe demony urządziły.
- Uradźmy zatem, co robimy! - zawołał Bharrig, powstawszy z rękami zakrwawionymi juchą jakiegoś mieszczanina. - Trzeba nam czym prędzej załatwić sprawę z gryfem i zawiadomić Ambermantle, żeśmy wywiązali się ze swojej misji. Może ona będzie wiedzieć, jak uporać się z tą plagą. Sądzę jednak, że musimy ruszyć w pościg za nimi. Demony będą szukały swojej pani.
- Musimy znaleźć kogoś, kto nam pomoże znaleźć sposób na te demony… dużo miasto chyba tu będzie najlepsze, nie?- może Scornubel? Jak myślicie? - Kargar starał się coś wymyślić, co nie było dla niego łatwe.
- Tak, pójdźmy do Scornubel - odparł Druid. - Poradźmy się bardki.
- Ale najpierw idziemy coś zjeść i odpocząć - powiedział Gabriel. - Wybierzecie się z nami? - zwrócił się do Niramur i Mirelindy.
- Ja tam mogę - Przytaknęła cycata, poparta kiwaniem czaszki towarzyszącego jej szkieletu.
- Ymm… no ale… - Niebieskowłosa jednak, kręcąca się wśród nadal wieeelu rannych, rozłożyła bezradnie rączki.
- Pomogę Niramour - zaoferował Bharrig. - Zaiste, wielu jeszcze oczekuje naszej pomocy.
- Chodźmy więc. - Gabriel spojrzał na Mirelindę. - Moje zaklęcia się skończyły, nic więcej nie zdołam teraz zdziałać.
Kargar zawahał się…
- Mogę zostać i ci pomóc Niramour, może trzeba będzie znowu jakiemuś dupkowi przemówić do rozumu…. a potem zgadzam się, że powinniśmy ruszyć do Scornubel.
- Byłoby miło - Odparła niebieskowłosa z uśmiechem.
Gabriel, Mirelinda, jej szkielet, oraz Endymion wrócili do karczmy… która okazała się częściowo spalona i zawalona. I wciąż leżało tam ciało karczmarza i kelnerki… i dwóch innych bywalców lokalu, i Deidre. Do tego ostatniego jednak nie było jak się dostać. Izba Zaklinaczki spłonęła, oraz była i częściowo zawalona…
- Trochę surowe warunki - Powiedziała cycata, rozglądając się po głównej sali przybytku, na nieco dłuższą chwilę przypatrując się dziewczynie leżącej między stołami.
- Faktycznie... - Gabriel skinął głową. - Ale to i tak najlepsza gospoda w mieście - dodał. - Trzeba by tu trochę posprzątać - stwierdzi z wyraźnym brakiem entuzjazmu. - Endymionie, pomożesz mi wynieść tych biedaków? Z pewnością kapłani zorganizują kogoś, kto pozbiera zwłoki z całego miasta.
Tymczasem Druid pomagał Niramour. Wcześniej co prawda użył swojej różdżki do leczenia ran, teraz jednak pozostało mu zwykłe opatrywanie ran, na czym znał się, jak nikt.
~
Dwie godziny później przyszedł w końcu i Bharrig z Kargarem… niosącym na rękach wykończoną Niramour.
-Ona musi odpocząć, leczyła rannych do utraty sił. Znajdźmy jej jakieś łóżko - stwierdził Kargar, wpatrując się w uzdrowicielkę z respektem.
- My też odpocznijmy i może o świcie ruszymy do Scornubel? - Dodał.
- Dobre i to - Bharrig wzruszył ramionami. - Muszę przygotować zaklęcia, aby wskrzesić gryfa Endymiona. Chodźmy.
- Możesz ją zanieść do pokoju karczmarza - powiedział Gabriel, który wcześniej zdążył zwiedzić gospodę (a raczej to, co z niej zostało). - Tam... - Wskazał głową kierunek.
- Ja chcę jeszcze dziś pochować Deidre - rzucił Endymion, choć drużyna (z nim włącznie) mało zręcznie unikała tego tematu. - W zasadzie, skoro chwilowo jest spokój to teraz się tym zajmę. Jakby ktoś chciał mi towarzyszyć to czujcie się zaproszeni - stwierdził wstając.
- Do pokoju Deidre nie można się dostać - odparł Gabriel. - Tamta część gospody zawaliła się i spłonęła. Druga połowa piętra ocalała.
- Zostawiłem ciało Deidre na jednym z łóżek, kiedy wychodziliśmy z karczmy. - Wtrącił Kargar, który wyjrzał z sąsiedniego pokoju, gdzie położył Niramour by doszła do siebie.
- Musimy sprawdzić, czy ciągle tam jest, możemy będziemy w stanie ją wskrzesić?
- Nie traćmy nadziei tak szybko - rzekł Bharrig. - Powinniśmy przechować ciała zabitych, a później wrócimy tu, kiedy rozwiążemy sprawę z demonami.
- Mogę ożywić poległych, ale jako szkielety, a tego chyba nie chcecie? Zbyt… makabryczne? - Powiedziała z krzywym uśmiechem Mirelinda, przebywająca za barem, gdzie nalewała piwa do kufli, najwyraźniej dla wszystkich, a jej szkielet wzruszył ramionami.
Nie czekając na reakcje innych, skąpo odziana pannica golnęła sobie już porządnie piwa, aż jej pociekło po brodzie… i na wielkie cyce. Uśmiechnęła się, przecierając dłonią usteczka.
- Makabryczne? Nie... - Gabriel pokręcił głową. - Przeniósł wzrok z twarzy rozmówczyni nieco niżej. Był przekonany, że takie piwo byłoby mocniejsze. Nie dzieląc się tymi przemyśleniami ponownie spojrzał na twarz "barmanki". - Ale faktycznie, wolałbym Deidre, że tak powiem, przyobleczoną w ciało. No i nie jestem pewien, czy ona chciałaby być szkieletem. Bez obrazy. - Spojrzał na towarzysza cycatej zaklinaczki.
- Też się jeszcze napiję... - dodał, po czym podszedł do kontuaru. - Masz tam coś mocniejszego?
- Jeśli się zawalił na nią budynek to ją odkopię - stwierdził paladyn z determinacją przekształcając już w marszu adamantytowy miecz w toporek.
- Chodźmy zatem! - zawołał Bharrig. - Potrzeba nam wskrzesić Agamemnona, poradzić się Ambermantle i odesłać chmarę demonów z powrotem do gorejących piekieł. Czeka nas dużo pracy, stąd nie traćmy czasu!
Gabriel nie zamierzał im towarzyszyć. Wolał pamiętać Deidre taką, jaka była kiedyś, a nie jej szczątki, zmiażdżone i spalone
Drużyna zabrała się do pracy. Zorganizowano jeszcze łopaty i kolejne godziny odkopywano zawalone skrzydło karczmy. Praca była mozolna i przygnębiająca. Po drodze znaleziono kilka innych ciał. W różnym stanie. Wszystkie złożyli w bocznym pokoju i przykryli jakikolwiek materiałem dali radę znaleźć. W końcu znaleźli i ją. Deidre była w kawałkach. Paladyn potrzebował chwili aby dojść do siebie i odwinął wtedy jedną warstwę z kokonu w którym krył swoją Amzę, by w coś zawinąć wszystkie części towarzyszki.
- Cholera…. - Kargar wpatrywał się ponuro w to co zostało z Deirde.
- Nie powinniśmy jej tu zostawiać. Gabriel, Bharrig da się jakoś przywrócić ją do życia? - spojrzał na bardziej znających się na tych kwestiach towarzyszy.
- Istnieje parę zaklęć, które znają druidzi i które mógłbym wykorzystać do przywrócenia naszych towarzyszy do życia - odparł Bharrig. - Do każdego z nich potrzeba jednak odpowiednich materiałów… Cóż, mamy na nie dość złota, wszakże mamy cały skarbiec Shorlail. Sądzę, że być może powinniśmy najpierw przechować zwłoki w odpowiednim miejscu
-W odpowiednim miejscu? Ale będziemy podróżować, masz jakiś pomysł? - dopytał się Kargar.
- Moglibyśmy usypać kurhan dla ciał i zostawić je pod miastem - zaproponował Bharrig. - Zrobić tak, jak z Agamemnonem. Nikt nie zwróci na nie uwagi, a zaklęcie zachowa ich stan na długi czas.
- To chyba dobry pomysł - powiedział Gabriel, który do tej pory nie zabierał głosu.