Wusterburg i Wiedźmie Wzgórze nie chciały odejść w niepamięć. Czarcie sny trwały dalej, nieco lżejsze, ale mimo wszystko równie straszne co przedtem. Demon, Krwawy Deszcz, pola zasłane trupami. Wykrzywione i zmasakrowane twarze Ingwara, Bruno i Carla. Oczy wyzierające z poharatanych czaszek, palce oskarżycielsko wyciągnięte w jego stronę na czarcich sznurkach. Topór ociekający posoką, ciężki w kislevickich dłoniach. Skrzek z gardeł ofiar rzezi na Wiedźmim, obiecujący zemstę i kościste paluchy zaciskające się na jego gardle, wyżymające resztki oddechu i życia jednako.
Nie, sen nie przynosił ukojenia przez długi czas. Mimo bezpiecznej przystani w Teoffen, do którego dotarli wraz z lordem Eryckiem i zbrojną eskortą i w którym zostali przyjęci nader ciepło przez lordowską rodzinę, i mimo zapewnionego bezpieczeństwa. Minęły długie tygodnie, zanim sen zaczął na powrót odnawiać nadwyrężone siły; długie tygodnie spędzone na rekonwalescencji i lizaniu ran. Długie, nudne tygodnie na teoffeńskim dworze.
Siły jednak wróciły, zagoiły się rany, nowe blizny dołączyły do kolekcji, wiosna przeszła w lato. Zostali w Teoffen. Lady Matilda i młody panicz Detlef zapewnili im wikt i opierunek, zapewnili miejsce na zamku. Nawet lord Eryck, gdy już lecznicze zabiegi Hohenheima wybudziły go ze śpiączki, osobiście i twarzą w twarzą wyraził swoją wdzięczność. Zostali. Bezpieczne przystanie były teraz rzadkością, gdy rewolucja ogarniała kolejne ziemie. Nie było co ryzykować.
Semen zyskał nawet uznanie teoffeńskich żołnierzy, przechodząc z obcego Kislevity w... Mentora? Nauczyciela? Mistrza? Cóż, jakkolwiek by tego nie nazwać, trenował zarówno młodych poborowych, jak i trenował z weteranami. Życie na wissenlandzkiej prowincji toczyło się powoli, ale w zasłyszanych rozmowach oraz powtarzanych plotkach Semen widział zbliżające się burzowe chmury. Czuł w kościach, że spokój zostanie prędzej czy później zburzony, a dyplomatyczne rozmowy możnych będą, koniec końców, jedynie odroczeniem nieuchronnego. Jakichkolwiek możnych. Z kimkolwiek.
- Pożywiom, uwidim - wzdychał. wiedząc że stare powiedzenie nigdy nie kłamie.
***
Widząc śmierć sir Magnusa Semen mógł zrobić tylko jedno:
- W pary! I chronić się nawzajem! - wydarł się Semen
- Szyku w lesie nie utrzymamy. - Szacunek jaki sobie wywalczył pozwolił mu na więcej niż wynikało z urodzenia. Nawet panowie rycerze dwa razy się zastanawiali, gdy szło do zbrojnej rozprawy. Nawet na dziedzińcu podczas treningów.
Gdy pojawił się ogień skinął w podzięce pokurczowi i rozszczepiając łeb płonącego klanowca zawołał:
- Wycofać się do kopalni. Inaczej ogień nas dopadnie!