Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2022, 19:47   #189
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Wieści o wydarzeniach z poziomu generatorów szybko obiegły bazę. Ktoś trzeźwy dorwał się do głównej stacji interkomu bazy i poinformował o tym, zalecając również zdrajcom poddanie się, a wszystkim zgarnięcie czego tylko się dało i ewakuację - poprzez hangar czy poprzez windę prowadzącą do "opuszczonego" schroniska górskiego. Kody dezaktywacyjne Ishidy niestety nie podziałały, te użyte przez zdrajców miały "większą moc". Najwyraźniej Almasy (bądź nawet któryś z jego poprzedników albo innych Comstarowców) upewnił się, że gdyby rywalizacja frakcji ComStaru na Amerigo weszła na "poziom wyżej", to on trzymałby w ręku wszystkie karty.

Tak czy inaczej, dalsze starcia albo wygasły, albo przeradzały się na próby wyrwania się z potrzasku. Wyglądało na to, że nikt nie miał zamiaru się poddać. Część szturmowała hangar, ale udało się ich odeprzeć - Highborn, Hermit i spora część lojalnych ludzi zdążyła się doń już dostać do tego czasu.

Przez kwadrans walki całkiem wygasły. Wtedy mogli na serio zabrać się do roboty, opatrując rannych, zbierając fanty i ogarniając burdel w hangarze. Laserami pocięto wrak Mackiego, a następnie powpychano do Leoparda. Załoga wykazała się opanowaniem, a pozostali zgraniem. Dropship wykonał kilka przelotów do pobliskiego Montpelier - większość Minutemen zadecydowała bowiem, że w zaistniałej sytuacji należało się tam ewakuować, przegrupować i powiadomić NVDF (oraz generała Jacksona - gdyż według danych od Ishidy, nie był on agentem ComStaru). W ten sposób przetransportowali wszystkie mechy oraz lwią część pozostałych zapasów, maszyn i innych fantów oraz wszystkich tych, którzy wciąż żyli. Mimo to o mały włos zbrakło im czasu. Wkrótce po wylocie i zamknięciu za sobą zdalnie wrót hangaru, Góra zadrżała od wewnętrznych detonacji. Nie było jednak spektakularnych wybuchów, języków płomieni i zawalenia się całego masywu (choć lawiny poschodziły, w tym jedna, która zniszczyła schronisko). Pozbawione mocy wrota hangarowe odmawiały posłuszeństwa. Ktokolwiek chciałby się teraz dostać do ruin bazy musiałby je sforsować z powietrza, albo odgrzebać wejście w schronisku.

Górskie miasteczko-kurort przyjęło ich skonfundowane, ale bez wahania. Część mieszkańców powróciła na stare śmieci i przez ostatnie miesiące mozolnie je odbudowywała, choć pomijając próby wznawiania wypasu zwierząt i małorolnictwa, to główne źródło utrzymania okolicy - turystyka - upadło z wiadomych względów. Władza przysyłała pomoc humanitarną. NVDF natomiast zajęło część opuszczonych domostw, a pod miastem stworzyła bazę polową.

Minutemen byli tu już bezpieczni... choć cała ich sytuacja jeszcze sprzed doby legła w gruzach, a przyszłość była niepewna.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=-L2vnCl-rBg[/media]

Pandur, vel Leon Clark, trafił do MASH w bazie (notabene zarządzanego przez lekarza wojskowego nazwiskiem Dylan Keith, znanego Vaude'owi i van den Akker). Jego stan był stabilny, choć obrażenia ciężkie - nie nadawał się do służby przez wiele tygodni. Było też sporo innych rannych w mniejszym lub większym stopniu. Dwóch nie udało się uratować. Straty wyliczano na dwudziestu ośmiu rannych, siedemnastu zabitych i... wszystkich osiemdziesięciu dwóch zdrajców. Część z nich zdołała uciec przez windę w schronisku, ale lojaliści skontaktowali się z kolegami z Montpelier i zorganizowali obławę. Wyłapano wszystkich. Żaden z nich się nie poddał ani nie dał pochwycić.

Po tym jak opadła adrenalina, zniknął szok i byli wstępnie ogarnięci, Minutemen i co ważniejsi członkowie personelu bazy zrobili naradę. Prawie wszyscy wojskowi zdecydowali się wrócić do NVDF, część cywili również nie chciała kontynuować tematu po tym, co się wydarzyło. Również praktycznie wszyscy Minutemen byli za tym żeby tymczasowo pozostać na miejscu i przyjąć dawną ofertę generała Jacksona. Było tylko dwóch mechwojowników, którzy się wyłamywali z tego schematu: Julian Jackson i Roland z Eutin, optujący za jak najszybszym udaniem się do Camp Blackmore, bez przekazywania wiedzy o tym obozie w ręce kogokolwiek.

Tak czy inaczej, wszyscy zgodzili się, aby rozmówić z generałem - i przekazać mu dane wywiadowcze o szpionach ComStaru. Generał został powiadomiony i już nazajutrz przyleciał helikopterem do bazy. Minutemen mieli resztę tego felernego dnia i nocy na odpoczynek.

Generał otrzymał pełen raport, obejrzał filmy Ishidy oraz przekazano mu kopię teczek agentów. Był wyraźnie niepocieszony szeregiem faktów i jasno dał do zrozumienia, że chce widzieć Minutemen u siebie jako specjalną jednostkę wojskową pod swoim dowództwem. Inaczej "nie byłby w stanie zagwarantować im bezpieczeństwa i dobrego imienia".

Mimo to, Minutemen byli - póki co - jeszcze wolni. Camp Blackmore pozostawało sekretem i była tam szkieletowa obsada, w tym rodziny niektórych z nich. Akty własności mechów przeszły na ich pilotów lub na całość grupy, wraz ze stosownymi prawnymi papierami według standardów NVR i międzyplanetarnych. Ishida dobrze ich tutaj zabezpieczył. Jackson mógł pod tym względem albo pozgrzytać zębami, albo złamać prawo - a do tego ostatniego się (chyba) nie kwapił.

Musieli jednak podjąć decyzję. Każdy indywidualnie, według własnego sumienia.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline