Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2022, 21:58   #255
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Bertrand podczas podróży przez dżunglę postanowił dowiedzieć się więcej od Rojo. Korzystając z tego że znał estalijski, odezwał się do awanturnika w jego ojczystym języku.

- Musieliście przeżyć tutaj wiele przygód, zachodząc tak głęboko w dżunglę. Spotkaliście może jakieś niezwykłe bestie, chociażby jaszczuroludzi? My z nimi walczyliśmy - dodał z nutą dumy we głosie.

- O, też ciachałeś się z tymi gadzinami? Dobrze! Bardzo dobrze! Trzeba wyciachać tego plugastwa na tyle aby odeszły z piramidy. - roześmiał się brodacz o wyglądzie stereotypowego pirata. Ale roześmiał się rubasznie i radośnie, poklepał nawet po przyjacielsku ramię Bertranda aby dać mu znać wyraz swojego poparcia i uznania. Skoro we dwóch przelewali gadzią krew nawet jeśli w innych walkach.

- A stworów, tak, całe mnóstwo. Robactwo co składa jaja w tobie i małe glizdy wiją się potem pod skórą żrąc cię żywcem od środka aż nie wyżrą drogi na zewnątrz. Latające gady większe niż największe ptaki jakie widziałem. Węże zdolne zadusić konia. Wodne poczwary jakie niespodziewanie capią cię spod wody i tam wciągają nim ktoś cię zdąży złapać i pomóc. Przeklęta, po stokroć przeklęta kraina! Wszystko co tu żyje tylko myśli jak cię zabić, zatruć albo pożreć! Jak tylko obłowię się w złoto wyruszę stąd jak najdalej i więcej tu nie wrócę! - Rojo z emfazą opowiadał jak jakąś powieść w karczmie. Jednak biorąd pod uwagę stan jego i jego ludzi oraz świadomość, że bytuje w dżungli już kolejny miesiąc sprawiał, że mógł przeżyć to wszystko o czym opowiadał. On i jego towarzysze.

- No a powiedz mi przyjacielu po co ty tu jesteś? I jak do kroćset dogadaliście się z tymi dzikuskami? Przecież one zabijają każdego kogo tylko zobaczą. A, że zwykle widzą cię pierwsze niż ty ich to robi się z tego niezły ambaras, że tak powiem. - odparł kapitan wciąż chyba nie mogąc się nadziwić, że dwie smagłe dzikuski towarzyszą ludziom de Rivery.

- Robaki co zżerają ludzi od środka? - Bretoński szlachcic skrzywił się z obrzydzeniem.
- Tego na szczęście nie spotkałem, ale latające gady tak. A jednego z tych olbrzymich węży ubiliśmy. Zaś co do Amazonek… nie jest to łatwe, ale można się porozumieć z tym egzotycznym ludem. Przyzwyczajone są, że awanturnicy ze Starego Świata chcą je porywać w niewolę albo rabować ich skarby - spojrzał się badawczo na Estalijczyka.

- Wy mieliście z nimi kontakt? I czy spotkaliście też gdzieś po drodze grupę elfów?

- Elfy? Nie, chyba nie. Chociaż czasem spotykaliśmy jakieś ślady po ogniskach i obozowaniu. Ale nie wiemy kto je zostawił. Może elfy. A może kto inny. Trudno powiedzieć. - brodacz zastanawiał się przez kilka kroków nim odpowiedział wciąż nad tym myśląc.

- A te amazońskie suki niestety tak, spotkaliśmy. Przecież mówię. Wejdziesz gdzieś w kawałek dżungli co wygląda jak tysiące innych kawałków dżungli a tu nagle lecą w ciebie włócznie i strzały nie wiadomo skąd i gdzie. I te ich dzikie wycie. Szkoda gadać. By były miłe tak jak wyglądają to by było co innego a tak to tylko utrapienie z nimi. - co do Amazonek to estalijski kapitan miał dość pragmatyczne podejście. I widocznie tutejsze wojowniczki dały mu się poznać raczej od tej mniej przyjemnej strony niż miała to okazję wyprawa de Rojo.

Szlachic z ciekawością słuchał relacji awanturnika, próbował ocenić czy jego słowa na temat braku wiedzy o tym co stało się z elfami są prawdziwe. Czyli w takim razie nie grupa Rojo stałaby za tym zniknięciem...


*********************************************


Kiedy zaczęło się ściemniać zgodził się z Carstenem, że powinni postarać się dotrzeć do głównego obozu.

- Dołóżmy sił i spróbujmy dotrzeć do głównej wyprawy. Nie za bardzo podoba mi się nocowanie w dżungli gdy nadciąga ta przeklęta noc. Nasz obóz jest dobrze ufortyfikowany i broniony, tam będziemy bezpieczniejsi.

Nie dodał że nie miał też pełnego zaufania do Rojo i jego ludzi i wolał jak najszybciej znaleźć się w miejscu gdzie ludzie de Rivery będą mieli zdecydowaną przewagę liczebną.
 
Lord Melkor jest offline