- Widzieliście ilu ich było? Bo może niepotrzebnie uciekamy i może po prostu zasadzimy się na nich i zajebiemy? Swoją drogą widzieliście tego chujka co z drzewa zrzucił słoik z ogniem?
Słowa Hansa przypomniały Gregerowi początek walki, zasadzkę której się nie spodziewali prowadzeni przez leśnego kapłana. Wpadli w zasadzkę jak śliwka w gówno nie przymierzając. Gregerowi nie podobało się to zupełnie. Walka w lesie, gdy przyszło do samego starcia, nie różniła się wiele od krwawych rozpraw w miejskich zaułkach, ale jednak ostrzał z drzew, ciskane płonące pociski, ogrom możliwości na skryte podejście w leśnej głuszy oszałamiały nieco ulicznika z Nuln. Z gęstwiny leśnej wynurzył się kolejny członek wyprawy w służbie Serrig i głosem nie znoszącym sprzeciwu zaczął wydawać rozkazy co do marszruty. „As z tasakiem” zabrzmiało w jego ustach niemiło, prześmiewczo nawet, ale Greger nie był z tych co chowają w sobie urazę o drobiazgi. Skinął głową, potwierdzając że umie gwizdać. Spokojnie spoglądał na wydającego polecenia młodzika. Cóż, jeśli chodziło o sprawy lasu, nie miał zamiaru się wtrącać. A gwizdać umiał przednio. Potrafił na przykład tak gwizdnąć kogoś w łeb, że ten się nogami nakrywał.
Kiedy formował się szyk złapał za łokieć równie zziajanego jak i on Rusta i cichcem mruknął do niego. - To jakaś grubsza heca. Ludzie lasu wiedli nas przecież, gajowi czy coś. I wpadliśmy w zasadzkę, w którą nas wprowadzili jak w tej akcji z Bertullim. - celowo nawiązał do sprawy sprzed lat. Tam mieli zdrajcę w swoim gronie i skończyło się to źle. Dla zdrajcy. Ale mogło się skończyć inaczej. Rust pokiwał głową czujnie spoglądając za plecy, skąd jeszcze dochodziły odgłosy walki.
-Doprawdy urocze przedstawienie. A mówili jedź na wieś, odpoczniesz od ulicznego zgiełku... - mruknął DeGroat potwierdzając słowa biorącego na siebie wyprowadzenie ich z matni młodzika, który sprawiał wrażenie, że wie co mówi. Greger poczekał aż wszyscy ruszą obserwując las z którego dochodziły jeszcze odgłosy walki i jęki dożynanych. Wreszcie ruszył i on bacznie obserwując biegnących przodem kompanów, skraj lasu a od czasu do czasu tyły. Najgorsze co mogło by im się przytrafić to kolejna zasadzka obwieszczona świstem strzał. Łuki i kusze, najgorsze kurestwo, którego Greger nienawidził z całego serca. Kurestwo, dla którego las zdawał się idealnym siedliskiem.
K100: 59, 29, 15, 98, 69