Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2022, 18:54   #70
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Hector pierwsze co wyłapał to patrzącego się na niego Leśnego:
- Jak dobrze pójdzie to mniej niż pół godziny. - odpowiedział człowiek szeryfa. I nadal się na niego patrzył: - Naprawdę byłeś w Caligine? Jak długo?

No nie, ci też będą chcieli o tym posłuchać.

Na zewnątrz wozu było już jasno. Jechali pustą i szeroką betonową drogą, dość powoli, slalomem omijając dziury i wyrwy, a także nieliczne szczątki wraków. Mimo trochę nietypowych odgłosów silnik pracował równo, a Bill nie wykonywał żadnych gwałtownych manewrów i nie szarpał się z maszyną.

Zjechali w węższą drogę, między ruiny domków. Nic nie wskazywało na to, że ktoś tam mieszka, wszystko zarośnięte, w wielu miejscach pootwierane drzwi i powybijane szyby (pewnie ktoś już je kiedyś tam przeszukał). Mocno zwolnili pod mostem, ale przejechali bez problemów.

Okolica była wymarła. Po obu stronach drogi rozwijał się las, wcześniej musiała być tam łąka albo pola. Zakręt, wjechali w las, łagodnym łukiem w drugą stronę... Bill gwałtownie wcisnął hamulec, aż wszystkimi zarzuciło.
- Drzewo na drodze!

Do przeszkody było jeszcze ponad sto jardów, ale nie ulegało wątpliwości, że to jest drzewo leżące w poprzek drogi. Leśny zaczął się zbierać:
- Dobra, nieprzewidziana trudność. Z wozu i broń w pogotowiu. Albo drzewo się przewróciło, albo ktoś je zwalił. Nie zamierzam wpaść w ewentualną zasadzkę nieznanych popaprańców.
Droga biegła w niewielkiej dolince o łagodnych stokach. Po prawej stronie wzdłuż drogi płynęła wąska rzeka - wystarczająco szeroka, żeby nie dało się jej przejść, a ewentualny przeskok byłby mocno ryzykowny. Po drugiej strony teren ponownie łagodnie się wznosił. Dookoła las.
- Co robimy? - Bill wysiadł z kabiny i schował za najbliższym drzewem.
Leśny szybko podjął decyzję:
- Ja z tobą [Billem] idziemy wzdłuż drogi, a wy - wskazał na nowojorczyków - idźcie na lewo w górę zbocza, na jakieś 30 jardów, potem w stronę przeszkody. My idziemy równolegle do was wzdłuż rzeki. Chce któryś strzelbę?
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline