Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2022, 13:33   #103
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Bredock
Zdychaj Bredock!
Daryll czuł jakby miał popiół w ustach, krew powoli odpływała z twarzy. Nawet nie drgnął, milczał, słuchając opowieści starego.
Kiedy spojrzał na siedlisko Macrumów, te zaniedbane domostwo nagle wszystko wydało mu się złowieszczo niepokojące. Zaczął żałować że wsiadł do auta mężczyzny. Bo jeśli myśliwy mówił prawdę, jeden z jego synów został kiedyś oskarżony podwójne zabójstwo. Zamordował własnego brata. Nosił maskę wilka. Ojciec mógł nie wierzyć w jego winę, ale tak to już z rodzicami jest, nie chcą dopuścić do siebie myśli, że ich potomstwo to potwory. Daryll przerabiał to już wiele razy, w szkole, gdy szkodniki pokroju Pauliny dokuczały słabszym. W gabinecie Boscha pojawiali się wtedy oburzeni mamusia i tatuś, gotowi wygryźć tętnicę każdemu, kto stwierdzi, że jego dziecko jest pierdolonym, zepsutym do szpiku kości sadystą.
Czy ojciec Billego mógłby zrobić mi krzywdę, zastanawiał się z trwogą młody Singelton. Do czego byłby zdolny żeby ukryć zbrodnie syna? A co jeśli mu pomaga, co jeśli…
Zassał powietrze. Z całych sił próbował ukryć strach. Spojrzał żałośnie na swoje sportowe klapki. Nie dość, że nie miał przy sobie żadnej broni, to nawet nie założył porządnych butów. Kurwa. Gdy Macrum wysiadł z auta, przeszło mu przez myśl by zablokować drzwi i zamknąć się od środka.
Ale nie zrobił tego. Złożył przecież obietnicę. Człowiek, który skrzywdził jego siostrę i mamę musi zapłacić. Z sercem pod gardłem Daryll opuścił samochód.

Anton prowadził go w stronę domu, ale nie weszli do środka, tylko skręcili w bok, kierując się w stronę szopy oddalonej o jakieś dwadzieścia kroków od głównego zabudowania farmy. Byli gdzieś w połowie drogi, gdy z szopy wyszedł młodszy, brodaty mężczyzna. Syn Macruma - David, którego czasami widywano w mieście. David miał w rękach sporej wielkości nóż oraz całe przedramiona i ubranie zabrudzone krwią. Spojrzał na ojca i Darylla.

Jezus Maria
Daryll czuł jakby twarda ręka z lodu złapała go i ścisnęła za jądra, podbrzusze przeszył namacalny fizyczny ból, jakiego po raz pierwszy doświadczył wtedy, gdy lekarz przeglądając wyniki badań wyjaśnił dlaczego czternastoletniego chłopca ciągle bolą stawy i krwawi mu z dziąseł.
Jak zahipnotyzowany patrzył na ostrze, przypomniał mu się szpitalny parking i Wii. Pojął w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł. Nikt nie widział jak wsiada do auta Macruma, nikt nie wiedział dokąd pojechał. A pojechał na kompletnie odludzie, odcięte od cywilizacji. Ta rodzina w jakiś sposób była powiązana z mordercą, na własne życzenie włożył głowę w paszczę wilka.

- Dzień dobry panie Macrum – wymamrotał pod nosem zatrzymując się w pół kroku. Próbował nie okazywać strachu, spuścił nisko głowę, ale pozostawał czujny. Przyglądał się uważnie twarzom obu mężczyzn, szukając między nimi porozumiewawczych spojrzeń lub innych niepokojących sygnałów, że coś tu jest nie tak.

- Dzień dobry - mruknął niechętnie David. - Właśnie skończyłem sprawiać tę sarnę. A ty gdzieś pojechał? - zwrócił się do ojca.
- Gościa przywiozłem. Wiesz, że tę jego siostrę, tę miłą, pół-białą, wczoraj ktoś zaatakował. Jak tę biedną Debrę.
David wzruszył ramionami.
- Chodź - stary Macrum spojrzał na Darylla. - Moim synem się nie przejmuj. Zawsze był taki trochę wycofany.

Ruszył dalej, obok szopy z której wyszedł jego syn. Prowadził Singeltona dalej, w kierunku sadu, który był ponoć kiedyś dumą rodziny, a teraz nieco zdziczał.

Gdyby stary kazał mu wejść do szopy, Daryll pewnie zeszczał by się w spodnie albo zrzucił ze stóp te pieprzone, bezużyteczne klapki i zaczął uciekać. Wszystkie mięśnie napięte miał jak struna. Minęli jednak drewnianą zabudowę, gdzie patroszono zwierzęta, chłopak westchnął w duchu, ciężki głaz spadł mu z serca. Próbował racjonalizować sobie to wszystko. Anton Macrum zachowywał się tak jak zwykle. Surowy, szorstki w obyciu i nieco zgorzkniały. Trudno było w staruszku dopatrzeć się śladów przebiegłości. Dla Singeltonów na swój własny sposób zawsze życzliwy. Wycofanego Darylla może i zlewał ciepłym moczem, ale chyba naprawdę lubił Wii i cenił mamę.
Jeśli to maska, jest tak samo straszna jak ten wilczy łeb, pomyślał.
Chłopak szedł za starym myśliwym, oglądając się przez ramię za Davidem. Jemu akurat nie ufał. Poczuł pewne ukłucie obserwując odludka. Uświadomił sobie, że patrzy na samego siebie za dwadzieścia lat. Jeśli straci Wii i mamę, to tak pewnie właśnie skończy.
O ile Wilk mnie wcześniej nie dopadnie.

Anton prowadził go w stronę sadu. O tej porze roku drzewa jeszcze były zielone i pełne owoców - spóźnionych jabłek. Rosły gęsto tworząc szpalery pni i konarów. Ciężkie, brzęczące owady przelatywały nad ich głowami, a z bezpiecznej odległości zdawały się ich obserwować ciemno upierzone ptaki. Stary Macrum prowadził go do niewielkiego budynku gospodarczego leżącego jakieś dwieście metrów od szopy i domu, w którym mieszkała rodzina. To nie była duża konstrukcja - ot, szopa lub większa drewutnia. Kiedy podeszli bliżej Daryll dostrzegł dziwaczne bazgroły - żółte linie prowadzące do czerwonego oka.



Przed wejściem do tej drewutni, obok pieńka z wbitą weń siekiera, płonęło kilka zniczy.
- Jesteśmy prawie na miejscu - mruknął Anton.

Ślina, którą przełknął chłopak jeszcze nigdy nie smakowała tak gorzko. Z jednej strony próbował przekonywać sam siebie, że stary myśliwy nie zrobi mu krzywdy, z drugiej budynek ukryty w głębi sadu napawał go jakimś atawistycznym pierwotnym lękiem.
- Skąd te znicze panie Macrum? Ktoś tu umarł? I co to za dziwny symbol? – wskazał palcem.

- Nie wiem - stary wzruszył ramionami. - To moja matka nastawiała. Myślałem, że twoja siostra, no wiesz, będzie wiedziała, bo … no wiesz…
Chrząknął. Zapewne chodziło mu o mieszane pochodzenie i etniczne korzenie Wii.
- We środku jest jeszcze cudaczniej - ostrzegł, otwierając drzwi.
I faktycznie. W szopie wisiało ubranie i zdjęcia. Dużo zdjęć. Przyczepione do desek, podwieszone do żerdek, które wyglądały jak grzędy w starym kurniku. Przedstawiały chłopaka mniej więcej w wieku Darylla, o ciemnych włosach i niepokojącym spojrzeniu, ale może dlatego, że zdjęc było tyle, że wyglądały jak obraz czegoś wielookiego, dziwnie niepokojącego. W szopie sporo też było zniczy i kolejne symbole, bliźniacze do tego na drzwiach. Daryll zobaczył też pióra - kurze i jakieś plamy, które mogły wyglądać jak krew.
- I co o tym sądzisz, chłopcze. Moja starowinka oszalała, czyż nie?

Macrum miał rację, Daryll nie tak mądry jak Wii, nie znał się na symbolach, nie rozumiał po co stary go tu przyprowadził i mu to wszystko pokazywał. Ale czuł jednocześnie, że tu mogą znajdować się odpowiedzi. Nawet gdyby chciał nie mógł się już wycofać.
- Nie wiem czy oszalała. Ludzie różnie przeżywają żałobę proszę pana – odpowiedział i spojrzał raz jeszcze na zdjęcia – A ten chłopak na zdjęciach to Sam albo Billy, tak?

- Billy - odpowiedział Anton. - Chłopak zniknął zaraz po tym, jak oskarżono go o te morderstwo. A teraz pismaki wykopały tamtą sprawę i kręcą się koło nas. Wypytują. To było dwadzieścia dwa lata temu, do cholery. Myślą że co, że nasz syn ukrywa się gdzieś przez ten cały czas?! Moim zdaniem coś mu się stało. Ja już się pogodziłem ze stratą dwóch synów. Na szczęście mam trzeciego. Davida. Był wtedy w wojsku. Służył dla naszej ojczyzny. Może i David to odludek. Może i nie potrafi gadać z ludźmi, ale to nasza podpora. Jednak, wiesz … Muszę ci coś powiedzieć. On się zmienił. Zamknął w sobie. Stał się mrukliwy, często wychodzi do lasu, na polowanie. Wczoraj w nocy też go nie było. Wrócił późno, bo słyszałem jak wchodzi do domu. Jakby coś ukrywał. W sumie to nie wiem, po co ja ci to mówię, chłopcze.
WestchnÄ…Å‚.
- Może dlatego, że żal mi twojej matuli i siostry. Fajne z nich babki. Ty też jesteś w porządku. Szkoda, że nic nie potrafisz powiedzieć na ten temat. Bo ja wiesz, nie bardzo wiem, gdzie i kogo o to zapytać, a miejscowym nie ufam. Oni i tak patrzyli na nas zawsze jak na dziwaków. Starzy mieszkańcy chyba nadal podejrzewają mnie i moją rodzinę, o udział w tamtych wydarzeniach. I pewnie myślą, że ukryliśmy gdzieś Billa. Ale powiem ci jedno, chłopcze. Gówno wiedzą. Oni wszyscy.
Zamyślił się i spojrzał na Darylla.
- Ty. Chodzisz do szkoły. Masz tam książki, kolegów i koleżanki. Może komuś zaufanemu powiesz o tym, co moja matula nabazgroliła. Może ktoś coś będzie wiedział. Odwdzięczę się. Nagotujemy ci jedzenia, nim twoje dziouchy nie wyjdą ze szpitala. Co ty, chłopcze, powiesz na taki układ?

Zrobiło mu się żal staruszka, strach ustąpił współczuciu. Wiedział przecież jak to kogoś stracić, przed oczami pojawił się blady uśmiech Annie i jej ostatnie słowa.
Proszę tylko się nie rozpłacz chłopcze z Twin Oaks. Skop dupsko raczysku i staraj się żyć za nas oboje. Zrobisz to dla mnie D.?
Słysząc prośbę Macruma, niemal zaczerwienił się ze wstydu. Myśliwy nie mógł bardziej przestrzelić prosząc o przysługę. Daryll, owszem, chodził do szkoły, ale krążył po korytarzach jak duch. Z nikim nie rozmawiał, z nikim się nie przyjaźnił, unikał ludzi. Nie wiedział nawet od czego miałby zacząć to osobliwe śledztwo. Do głowy mu przychodziła tylko córka szeryfa, ale Wii twierdziła, że dziewczyna jest tępa jak but, więc co mu z tego, że pokaże jej symbole? Macrum wspomniał o dziennikarzach, więc przypomniał sobie Davida Bianco. Widywał go pod szkołą, więc jego dzieciak musiał chodzić do tego samego liceum, ale nie miał pojęcia kto to może być. Z pewnością jakiś szaraczek. Jeśli pismaki interesowali się rodziną Macrumów, Bianco junior mógł coś wiedzieć. Nie mówiąc już o Wii i mamie.
- Zgoda – odpowiedział w końcu przyglądając się symbolom. Nie miał aparatu więc starał się zapamiętać wszystkie detale by potem je odtworzyć na kartce papieru. Potem znów przeniósł wzrok na myśliwego. Coś w staruszku sprawiało, że zebrało go na wylewności – Pan też jest w porządku panie Macrum. To straszne co spotkało Sama i Billego…Zrobię co mogę, żeby pomóc, obiecuję.

Dziadek chrząknął gardłowo.
- Dobra, chłopcze. Chodźmy. Odwiozę cię do domu, by ludziska nie gadali. Co prawda mam ich gdzieś. ich i to całe ich paplanie…
Urwał nagle przenosząc wzrok na alejkę, którą przyszli. Szła tamtędy jakaś kobieta. Stara, przygarbiona, ubrana w szlafrok który nawet z daleka sprawiał wrażenie mocno znoszonego, niczym łachmany.
- Cholera. Miał jej przypilnować.
Warknął Anton bardziej do siebie niż do Darylla.
- Muszą zająć się matulą. Poczekasz chwilę na podwózkę, czy wrócisz sam?

Przeniósł wzrok z biednej, zagubionej starowinki na swoje klapki. Odpowiedź była raczej oczywista.
- Poczekam na pana przy samochodzie.

***

W niedługim czasie stary myśliwy odwiózł Darylla z powrotem do pensjonatu. Z chłopaka zeszło całe napięcie, chociaż gdy przypominał sobie budynek w sadzie Macrumów i zdjęcia Billego, przeszywały go zimne dreszcze.
Tyle nieszczęść w tej rodzinie, pomyślał. I tyle samo strasznych tajemnic.
Pierwszym co zrobił nastolatek było wykręcenie numeru do szpitala. Na wstrzymanych oddechu, czekał aż recepcjonistka podniesie słuchawkę. Bał się tego co może usłyszeć. Nie dowiedział się za wiele, Wii nie odzyskała przytomności a mama dochodziła do siebie i potrzebowała odpoczynku. Wiedział, że musi z nią porozmawiać, najpierw jednak postanowił zmyć z siebie lepkie i cuchnące ślady strachu jakiego najadł się na farmie Macrumów, wziął szybki prysznic. Ubrał się a potem przejrzał książki mamy i siostry. Liczył, że może tam znajdzie jakieś odpowiedzi. Wikvaya była uduchowiona, interesowała rzeczami, na które Daryll jedynie wzruszał ramionami. Niczego ciekawego nie odkrył, więc w końcu siadł do stołu i rozrysował na kartce symbol, odwzorowując nie tylko kształt, ale także jego kolory. Gdy skończył, schował papier do kieszeni dżinsów zszedł do holu. Czuł, że przejażdżka rowerem dobrze mu zrobi. Nie mógł się doczekać spotkania z mamą.
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 08-03-2022 o 13:45.
Arthur Fleck jest offline