Bazę szlag trafił, a co złego trafili pod "opiekę" Generała Jacksona. Had nie zamierzał się podporządkowywać wojskowemu betonowi i szczekać na jego gwizdnięcie. Musiał stąd spieprzać, więc jak tylko pojawiła się opcja odlotu do Camp Blackmore to od razu się zgłosił. Miał szczęście, a może pecha w przeciwieństwie do większości towarzyszy. Rodzina, albo już i tak nie żyła, albo powiedzmy była poza zasięgiem. Nie wiązała go też żadna przysięga lojalności z wojskiem. Ishida przynajmniej dał mu namiastkę czegoś co można określić wolnością wyboru. Tak, więc dalej spakowany we wszystko co udało się mu odzyskać z pod góry czekał na odlot ku nowemu rozdziałowi The New Minutmen. Jaki on będzie się okaże.

Zabijając czas do lotu zajął się tym czym zawsze się zajmował. Analizą wieści i wysyłką swoich. Jak mógł tak postarał się poinformować firmę/rodzinę o szambie, które wybiło. Wojna wojną. Zdrady zdradami, ale hajs się zgadzać musi. Inwestycja na Columbusie trwać musi i paść nie może chociażby Vermont postanowił popełnić samobójstwo i pójść na oficjalną wojnę Comstarem. Poprosił aby zorganizować spotkanie chociażby nawet online z Xanderem Almasy. Muszą się z nim dogadać, bo inaczej to koniec... kaplica. Nie do końca wiedział kto z jego towarzyszy mógłby go poprzeć. Uznał, że najlepszą weryfikacją wstępną będzie to kto zdecyduje się odrzucić smycz proponowaną przez Jacksona i odleci z nim.

Do brata nic nie posłał. Póki co uznał to za zbyt niebezpieczne. Połączenie było możliwe tylko przez WSI. W tym przypadku nie był w stanie wykorzystać rodzinnych ścieżek kontaktu, więc na jego wersje zdarzeń musiał poczekać.

Stał przy Chargerze sprawdzając wciąż czy jest wszystko git. Patrzył co chwila nerwowo na mijane godziny. Musza wiać jak najszybciej jak to tylko możliwe.