Administrator | Mężczyzna patrzył z wyczekiwaniem na Marka czekając na jego reakcję. - I tak, i nie - odparł Mark. - To bycie chłopakiem jest od wczoraj nieaktualne. A o co chodzi, że wymaga to rozmowy z dala od tłumu ciekawskich uszu? - Jestem dziennikarzem śledczym i mam tutaj do wykonania pewną pracę. Wiąże się ona z ojcem Jessici. Tylko tyle mogę w tym momencie powiedzieć. Mark wzruszył ramionami. - Nie wiem nic więcej, niż inni mieszkańcy miasta - powiedział. - Nie prowadziliśmy prywatnych rozmów, a Jess też nic nie mówiła na jego temat. - A to zerwanie? Czy miał na to wpływ incydent pod lasem? Czy Jess mogła otruć się specjalnie, po tym, jak ją rzuciłeś? - Kto powiedział, że ja z nią zerwałem? - Mark zlustrował rozmówcę od stóp do głów, - Jess opuściła imprezę z jakimiś dwoma dupkami... ponoć w świetnym humorze. - Trochę podkoloryzował. - Nigdy w życiu by się nie otruła - dodał z przekonaniem. Jess do najmądrzejszych nie należała, ale żeby się truć? - Rozumiem, rozumiem - mężczyzna kiwnął głową ale nie odrywał spojrzenia od Marka. Było coś dziwnego w oczach Gunna. Jakaś niepokojąca Marka emocja, której nie potrafił jednak odczytać. Jakiś złowrogi cień. Coś paskudnego, czego dziennikarz, o ile ten koleś faktycznie nim był, nie ukrywał jakoś zbyt dobrze. - Jednak szeryf na pewno będzie węszył koło sprawy. Nie sądzisz, że może podejść do niej bardzo osobiście i emocjonalnie? Z tego, co się dowiedziałem stan twojej byłej jest bardzo poważny. A co będzie, jeśli, miejmy nadzieję że tak się nie stanie, ale jeśli Jessica umrze. Co wtedy ty zrobisz? Na wzmiankę o śmierci oczy mężczyzny na chwilę stały się bardziej pobudzone. - Pójdę na pogrzeb...? - Mark odpowiedział pytaniem na pytanie. - Ewentualnie... dowiem się, kto podał jej to świństwo. Mam nadzieję, że ten ktoś pójdzie siedzieć na długie lata. - Rozsądne podejście. A jak się miewa twoja matka? - pytanie spadło nagle. - Z tego co wiem, nosiła panieńskie nazwisko Bredock. I jej siostra została brutalnie zamordowana kilkadziesiąt lat temu. Czy to, co dzieje się teraz w Twin Oaks, jakoś ją poruszyło? Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat? Mark uśmiechnął się uprzejmie... a przynajmniej miał nadzieję, że uśmiech był właśnie taki. - Tak jak wszystkich - odparł. - Wszyscy są poruszeni tym, co się u nas dzieje - dodał. - Rozumiem. A ty? Jak bliska była ci zamordowana dziewczyna i ta zaatakowana rodzina? - Bliska? - Mark spojrzał na mówiącego z nieukrywanym zdziwieniem. - Znaliśmy się i tyle. bardziej z widzenia, niż z osobistych kontaktów. - Jasne, jasne - Gunn najwyraźniej przyjął do wiadomości wyjaśnienie Marka. - Nie twoja liga, prawda? Nie ten poziom zamożności. W końcu jesteś synem Fitzgeralda. A on, więc zapewne i ty, nie zniżą się do kontaktu ze zwykłymi robolami. Twarz dziennikarza wykrzywiła się w szyderczym uśmiechu a w oczach pojawił się jad złośliwości. - Dobra. Nie będę marnował więcej twojego czasu. Pozdrów mamę. Mężczyzna zaczął odwracać się od Marka z wyraźnym zamiarem zakończenia pogawędki, czy też raczej tego przepytywania. - Kpisz, czy o drogę pytasz, panie niby-dziennikarzu-śledczy? - powiedział Mark. John Gunn przestał się odwracać. Spojrzał na na Marka zimnym, opanowanym wzrokiem kogoś, komu lepiej nie wchodzić w drogę. - Zapytaj swoją matkę o jej siostrę i o Macruma. Zobacz, jak zareaguje. A potem wpadnij do mnie, pogadamy. Zatrzymałem się w pensjonacie "Niedźwiedź i sowa". Nie wiem jednak ile tam będę mógł siedzieć, zważywszy na to, że właścicielkę i jej córkę jakiś typ pociął nożem tak, że ponoć mogą z tego nie wyjść, a jedyny pozostały z rodziny sprawny dzieciak to jakiś upośledzony, podejrzliwy gnojek. - Znam tę historię - odparł obojętnym (miał taką nadzieję) tonem Mark. - A Daryll jest dziwny, dziwak, można by rzec, ale nie upośledzony. A że jest podejrzliwy... - Obrzucił Gunna spojrzeniem od stóp do głów. - Nie dziwię mu się. Na twarzy mężczyzny pojawił się cień uśmiechu. Jakby Gunn niezbyt często używał tej ekspresji. - Rozumiem. Dziwak. Do zobaczenia. To "do zobaczenia" zabrzmiało jakoś dziwnie niepokojąco. Mark sam nie wiedział dlaczego, ale ten facet budził w nim jakiś niepokój. Jakieś wewnętrzne napięcie podobne do tego, jakie czasami odczuwał przed wyjściem na boisko w ważnym meczu. Dziennikarz odwrócił się i tym razem nie oglądając na Marka skierował w stronę wyjścia. Mark miał cichą nadzieję, że już go więcej nie zobaczy, ale wiedział również, że na nadziei polegać nie można. Ale uznał, że może warto by, mimo wszystko, porozmawiać z Daryllem. O tym całym dziennikarzu. Taaa.... zadzwoni do Darylla. A potem spróbuje porozmawiać z Hallem. O dziennikarzu śledczym, jego pytaniach i podejrzeniach co do Jess. |