Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2022, 19:17   #92
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Półdrow kilka ostatnich dni spędził w celi. Chociaż warunki pozostawiały wiele do życzenia, to wiedział, że w porównaniu do cel w Menzoberranzan, doświadczał niemal luksusów. Metody wymuszania posłuszeństwa też pozostawiały wiele do życzenia. Każda kapłanka Lloth była w porównaniu do bijących go strażników, mistrzynią w swoim fachu. Tutejszym strażnikom zdecydowanie brakowało finezji. Anathem, lekko poobijany nie wyglądał najlepiej. Zabrano mu większość ekwipunku, zostawiono tylko podniszczone i lekko już śmierdzące ubrania, okrywające szczupłe i dobrze umięśnione półelfie ciało.
Długie, śnieżnobiałe włosy, posklejane były warstwami brudu, smukła i całkiem przystojna twarz była teraz opuchnięta. Uznano go za drowa i traktowano go jak śmiecia, co było dosyć popularną praktyką na powierzchni. Fakt, że był mrocznym elfem tylko w połowie i był nieco wyższy niż przeciętny drow nie miał dla tych ludzi znaczenia. Znaleźli kozła ofiarnego i tylko to się dla nich liczyło. Hunzrin liczył na to, że przesłuchujący go właśnie mężczyzna ma nieco bardziej otwarty umysł i chociaż odrobinę oleju w głowie.

- Jestem Anathem z domu Hunzrin, jedenastego domu w sukcesji do tronu Menzoberranzan. - Półdrow postanowił, że podzieli się częścią informacji z przesłuchującym, licząc na to, że przyspieszy to jego wydostanie się z tej celi.
- Opuściłem swoją ojczyznę i postanowiłem żyć na powierzchni z dala od mojego ludu. Niestety… - zawiesił głos - … większość społeczności na górze nie przepada za przedstawicielami mojej rasy, więc postanowiłem spróbować szczęścia na ziemiach, po których stąpał jeden z legendarnych drowich szermierzy. Nie potrafię jednak odpowiedzieć na ostatnie zadane pytanie. Ciężko mi podać powód, dla czynu, którego nie popełniłem.

Szeryf Bryn Shander wysłuchał z uwagą słowa Anathema. Było to obiecujące na przyszłość.
- Widziano cię w dniu zabójstwa, to jest pierwszego dnia Młota w przybytku Northlook tuż przed tym, kiedy odnaleziono martwego Rolfa Farblade’a na korytarzu w owym przybytku. Zostałeś pochwycony przez trzech mężów, którzy oddali cię straży twierdząc, że to ty zabiłeś owego nieszczęśnika. Wiemy też o zabójstwie, które miało miejsce pod Kopcem Kelvina. Tamtejsza ofiara została zamordowana w podobny sposób, z ranami których nie da się nie połączyć. To potwierdza fakt, że oba czyny uczyniła najpewniej osoba spoza Bryn Shander. Ostatnimi czasy niewiele podróżnych przybywa do naszego miasta, a jeszcze mniej wyznawców Lloth. - Markham spojrzał z góry na przesłuchiwanego - Z pewnością masz coś do dodania.

- Ależ oczywiście, że mam. - Anathem uśmiechnął się, mimo swojej nieciekawej sytuacji. - Najpierw pragnę podziękować, że podanie konkretnej daty. Musi pan zrozumieć, że dla istoty przywykłej do śledzenia upływu czasu na podstawie ciepła unoszącego się w Narbondel, dostosowanie się do waszego kalendarza bazującego na pojawiającej się każdego dnia na niebie ognistej kuli, jest nieco…kłopotliwe. - Spojrzał na szeryfa, próbując doszukać się odrobiny zrozumienia. - Otóż faktycznie kilka dni temu zostałem schwytany przez trzech mężczyzn, którzy twierdzili, że dokonałem czynu zakazanego, ale chciałbym zapytać, czy którykolwiek z tych mężczyzn był świadkiem morderstwa? Czy znaleziono przy mnie narzędzie zbrodni? Czy zostałem wskazany jako morderca tylko ze względu na fakt, że byłem akurat w złym miejscu i moja skóra jest ciemniejsza od waszej?

Anathem: perswazja - krytyczny sukces!

Markham Southwell sięgnął ramieniem po stojące obok niego krzesło i osiadł z cichym westchnieniem zmęczenia oraz szczękiem zbroi.
- To drugie. Najpewniej. – słowa strażnika, który wyglądał raczej na gotowego na wszystko oprawcę zadziwiłyby nie jednego zbira nawykłego do przesłuchań. – Nie ty pierwszy zostaniesz poświęcony Auril za nie swój uczynek. Nie ty pierwszy zostaniesz rzucony gawiedzi za niewinność. – Słowa szeryfa były gorzkie, na tyle, że była w nich wyczuwalna jakaś namacalna prawda.
Dowódca Zakonu Rękawicy ponownie spojrzał na swojego więźnia. Na to jak nędznie wyglądał w kajdanach, pobity przez swoich poprzedników, być może głodzony.
- Doskonale wiem o czym mówisz. - jeśli wcześniej Anathemowi umknął fakt koloru skóry strażnika, na który sam się żalił, to teraz z pewnością go dostrzegł. - Lecz wieść ruszyła między ludzi. Pragną krwi. Chcę ci pomóc. - W oczach strażnika pojawił się ów cień zrozumienia, którego szukał Anathem - Dlatego musisz dokładnie opowiedzieć co wtedy się wydarzyło. Każdy szczegół może mieć znaczenie.

Półdrow z jakiegoś powodu wierzył szeryfowi. Od początku rozmowy zastanawiał się, czy jego ciemna skóra jest wynikiem drowiej krwi, czy wśród ludzi, podobnie jak u elfów, występowały różne rasy. Najwyraźniej dyskryminacja nie dotyczyła tylko drowów.

-Nie wiem za wiele o tej Auril. W Menzoberranzan jedyną liczącą się wiarą jest ta w Lloth i jesteśmy tak wychowywani, żeby bać się własnych myśli, jeśli byłyby niepochlebne dla Pajęczej Królowej. Niemniej… Nie chciałbym być poświęcony jednemu bóstwu, kiedy ledwie wyrwałem się spod wpływów poprzedniego. Mam nadzieję, że Eilistraee wspomoże mnie w tej próbie. - Anathem odruchowo sięgnął do wisiorka, który zwykł nosić na szyi, ale zapomniał, że cały jego dobytek został mu zabrany. - W dniu, który określiłeś pierwszym dniem Młota, zawitałem do bram miasta. Nie wiedziałem, jak zostanę tu przyjęty, ale posąg Tiago Baenre dawał pewne nadzieje. Nie do końca rozumiem, czemu go postawiono, ale fakt, że w dolinie zarówno on jak i syn byłego fechmistrza domu Daermon N'a'shezbaernon byli mile widziani, rozbudził pewne nadzieje. Jak widać, niezbyt uzasadnione. - Uśmiechnął się gorzko. - Mimo wszystko nie zdejmowałem kaptura i wszedłem do miasta, starając się nie rzucać w oczy. Postanowiłem się zatrzymać w pierwszej lepszej karczmie, by zasięgnąć nieco języka i zorientować się, czy znajdę tu dla siebie zajęcie. Zamówiłem posiłek i ledwie go skończyłem, zostałem zaatakowany przez trzech mężczyzn, którzy nawet nie próbowali mnie wysłuchać. Nie zwracałem zbytniej uwagi na współbiesiadników, skupiając się raczej na napełnieniu brzucha ciepłą strawą po raz pierwszy od wielu dni, niż na zawieraniu nowych znajomości.

- Tiago Baenre oraz fakt, żeś do niego podobny, jeśli opowieści są wierne prawdzie, to zapewne jedyny powód dla którego pozwolono ci pozostać w Northlook. - zaczął, po czym skomentował krótko relacje Anathema - To nam nie pomoże. Nie widzieliście niczego podejrzanego? Nikt nie wychodził w pośpiechu nim cię pojmano? Mężczyźni, którzy dostarczyli cię straży twierdzili, że pojmali cię “na gorącym uczynku”, raczej nie mieli na myśli twój posiłek. - szeryf wstał z zamiarem opuszczenia celi, najwyraźniej uznając, że dalsza rozmowa nie ma sensu.

- Podzielę się każdym wspomnieniem z tamtego wydarzenia, ale wyłowienie rzeczy istotnych pozostawiam już tobie. - Powiedział zrezygnowany półdrow, po czym zrelacjonował szeryfowi wszystko co pamiętał od wejścia do Noorthlook. Nie pomijał nawet szczegółów, jak grymas karczmarza, kiedy go zobaczył, nieprzyjazne szepty przy sąsiednim stoliku, czy ilość osób, które wchodziły i wychodziły z karczmy. Wyznał wszystko, co pamiętał. - Usłyszałem, że człowiek, który zginął, został wcześniej uniewinniony i świętował to, pijąc na umór. Ciężko mi ocenić, kto z bywalców karczmy zachowywał się podejrzanie, ale widziałem tam kogoś, kto wywołał u mnie dreszcze. Myślałem, że to niechęć do mojej rasy, ale mogłem się mylić. Miał czarne włosy i spojrzenie zimne jak oddech białego smoka. Wydawało mi się to jakieś dziwnie nienaturalne, jakby wyciągał ciepło z ciała samym tylko wzrokiem. Pewnie byłbym w stanie go rozpoznać. Jest coś jeszcze… - Zawahał się, ale uznał, że trzymanie tej informacji dla siebie w niczym mu nie pomoże. - Nie tylko ja w ostatnim czasie opuściłem Podmrok. Klan duergarów Sublight, dowodzony przez Xardoroka również znajduje się obecnie na powierzchni. Nie wiem gdzie dokładnie są i czego tu szukają, ale szare krasnoludy są świetnymi asasynami. Wrodzona umiejętność stawania się niewidzialnymi bardzo ulatwia skrytobójstwa.

Półdrow nie był w stanie przypomnieć sobie nic więcej, co mogłoby mu pomóc wydostać się z lochu.

Markham skinął lekko głową.
- Lepiej. - rzucił na odchodne i wyszedł pozostawiając Anathema ze swoimi myślami. Faktem było też, że od tej pory był lepiej traktowany przez pozostałych strażników. Sam szeryf także zjawiał się czasem, dopytując przede wszystkim o owych szarych krasnoludów.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 12-03-2022 o 19:21.
shewa92 jest offline