Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2022, 10:19   #91
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Oberika nieco oszołomił rozwój wydarzeń w spalonej dzielnicy. To, że udało się znaleźć męża, czy może byłego męża, powinien myśleć, niedoszłej ofiary, było jeszcze dziwniejsze. Zawsze o duchach myślał jako o opowieściach z zamierzchłych czasów, istotach, które zagubiły się między światami. Nie bardzo potrafił odmówić prośbie karczmarza, zwłaszcza popartej złotem dla kapłanki, która przebywała w miasteczku obok. Nieco go zdziwił ślad stopy, jakby ktoś podążał za drużyną. Tylko kto?


Droga do Bryn Shander minęła spokojnie. Chociaż z lekkim niepokojem spoglądał na chmury, które od jakiegoś czasu straszyły, ale nie sypały śniegiem. Natomiast spotkanie z Topaz było miłą odmianą, żywa jak łasica, której wszędzie pełno, a jednak przekazała informacje, które miała, dość szybko i treściwie.


-Może dlatego się tam znalazł, bo był wygodny i pod ręką? Nie raz się zdarza, że niewinni cierpią lub są oskarżani. Chociaż nie słyszałem o niewinnych drowach. O ile to drow. – Rzucił jako komentarz Branowi. -Pójdę z tobą do świątyni. – Zadeklarował się Oberik.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 12-03-2022, 19:17   #92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Półdrow kilka ostatnich dni spędził w celi. Chociaż warunki pozostawiały wiele do życzenia, to wiedział, że w porównaniu do cel w Menzoberranzan, doświadczał niemal luksusów. Metody wymuszania posłuszeństwa też pozostawiały wiele do życzenia. Każda kapłanka Lloth była w porównaniu do bijących go strażników, mistrzynią w swoim fachu. Tutejszym strażnikom zdecydowanie brakowało finezji. Anathem, lekko poobijany nie wyglądał najlepiej. Zabrano mu większość ekwipunku, zostawiono tylko podniszczone i lekko już śmierdzące ubrania, okrywające szczupłe i dobrze umięśnione półelfie ciało.
Długie, śnieżnobiałe włosy, posklejane były warstwami brudu, smukła i całkiem przystojna twarz była teraz opuchnięta. Uznano go za drowa i traktowano go jak śmiecia, co było dosyć popularną praktyką na powierzchni. Fakt, że był mrocznym elfem tylko w połowie i był nieco wyższy niż przeciętny drow nie miał dla tych ludzi znaczenia. Znaleźli kozła ofiarnego i tylko to się dla nich liczyło. Hunzrin liczył na to, że przesłuchujący go właśnie mężczyzna ma nieco bardziej otwarty umysł i chociaż odrobinę oleju w głowie.

- Jestem Anathem z domu Hunzrin, jedenastego domu w sukcesji do tronu Menzoberranzan. - Półdrow postanowił, że podzieli się częścią informacji z przesłuchującym, licząc na to, że przyspieszy to jego wydostanie się z tej celi.
- Opuściłem swoją ojczyznę i postanowiłem żyć na powierzchni z dala od mojego ludu. Niestety… - zawiesił głos - … większość społeczności na górze nie przepada za przedstawicielami mojej rasy, więc postanowiłem spróbować szczęścia na ziemiach, po których stąpał jeden z legendarnych drowich szermierzy. Nie potrafię jednak odpowiedzieć na ostatnie zadane pytanie. Ciężko mi podać powód, dla czynu, którego nie popełniłem.

Szeryf Bryn Shander wysłuchał z uwagą słowa Anathema. Było to obiecujące na przyszłość.
- Widziano cię w dniu zabójstwa, to jest pierwszego dnia Młota w przybytku Northlook tuż przed tym, kiedy odnaleziono martwego Rolfa Farblade’a na korytarzu w owym przybytku. Zostałeś pochwycony przez trzech mężów, którzy oddali cię straży twierdząc, że to ty zabiłeś owego nieszczęśnika. Wiemy też o zabójstwie, które miało miejsce pod Kopcem Kelvina. Tamtejsza ofiara została zamordowana w podobny sposób, z ranami których nie da się nie połączyć. To potwierdza fakt, że oba czyny uczyniła najpewniej osoba spoza Bryn Shander. Ostatnimi czasy niewiele podróżnych przybywa do naszego miasta, a jeszcze mniej wyznawców Lloth. - Markham spojrzał z góry na przesłuchiwanego - Z pewnością masz coś do dodania.

- Ależ oczywiście, że mam. - Anathem uśmiechnął się, mimo swojej nieciekawej sytuacji. - Najpierw pragnę podziękować, że podanie konkretnej daty. Musi pan zrozumieć, że dla istoty przywykłej do śledzenia upływu czasu na podstawie ciepła unoszącego się w Narbondel, dostosowanie się do waszego kalendarza bazującego na pojawiającej się każdego dnia na niebie ognistej kuli, jest nieco…kłopotliwe. - Spojrzał na szeryfa, próbując doszukać się odrobiny zrozumienia. - Otóż faktycznie kilka dni temu zostałem schwytany przez trzech mężczyzn, którzy twierdzili, że dokonałem czynu zakazanego, ale chciałbym zapytać, czy którykolwiek z tych mężczyzn był świadkiem morderstwa? Czy znaleziono przy mnie narzędzie zbrodni? Czy zostałem wskazany jako morderca tylko ze względu na fakt, że byłem akurat w złym miejscu i moja skóra jest ciemniejsza od waszej?

Anathem: perswazja - krytyczny sukces!

Markham Southwell sięgnął ramieniem po stojące obok niego krzesło i osiadł z cichym westchnieniem zmęczenia oraz szczękiem zbroi.
- To drugie. Najpewniej. – słowa strażnika, który wyglądał raczej na gotowego na wszystko oprawcę zadziwiłyby nie jednego zbira nawykłego do przesłuchań. – Nie ty pierwszy zostaniesz poświęcony Auril za nie swój uczynek. Nie ty pierwszy zostaniesz rzucony gawiedzi za niewinność. – Słowa szeryfa były gorzkie, na tyle, że była w nich wyczuwalna jakaś namacalna prawda.
Dowódca Zakonu Rękawicy ponownie spojrzał na swojego więźnia. Na to jak nędznie wyglądał w kajdanach, pobity przez swoich poprzedników, być może głodzony.
- Doskonale wiem o czym mówisz. - jeśli wcześniej Anathemowi umknął fakt koloru skóry strażnika, na który sam się żalił, to teraz z pewnością go dostrzegł. - Lecz wieść ruszyła między ludzi. Pragną krwi. Chcę ci pomóc. - W oczach strażnika pojawił się ów cień zrozumienia, którego szukał Anathem - Dlatego musisz dokładnie opowiedzieć co wtedy się wydarzyło. Każdy szczegół może mieć znaczenie.

Półdrow z jakiegoś powodu wierzył szeryfowi. Od początku rozmowy zastanawiał się, czy jego ciemna skóra jest wynikiem drowiej krwi, czy wśród ludzi, podobnie jak u elfów, występowały różne rasy. Najwyraźniej dyskryminacja nie dotyczyła tylko drowów.

-Nie wiem za wiele o tej Auril. W Menzoberranzan jedyną liczącą się wiarą jest ta w Lloth i jesteśmy tak wychowywani, żeby bać się własnych myśli, jeśli byłyby niepochlebne dla Pajęczej Królowej. Niemniej… Nie chciałbym być poświęcony jednemu bóstwu, kiedy ledwie wyrwałem się spod wpływów poprzedniego. Mam nadzieję, że Eilistraee wspomoże mnie w tej próbie. - Anathem odruchowo sięgnął do wisiorka, który zwykł nosić na szyi, ale zapomniał, że cały jego dobytek został mu zabrany. - W dniu, który określiłeś pierwszym dniem Młota, zawitałem do bram miasta. Nie wiedziałem, jak zostanę tu przyjęty, ale posąg Tiago Baenre dawał pewne nadzieje. Nie do końca rozumiem, czemu go postawiono, ale fakt, że w dolinie zarówno on jak i syn byłego fechmistrza domu Daermon N'a'shezbaernon byli mile widziani, rozbudził pewne nadzieje. Jak widać, niezbyt uzasadnione. - Uśmiechnął się gorzko. - Mimo wszystko nie zdejmowałem kaptura i wszedłem do miasta, starając się nie rzucać w oczy. Postanowiłem się zatrzymać w pierwszej lepszej karczmie, by zasięgnąć nieco języka i zorientować się, czy znajdę tu dla siebie zajęcie. Zamówiłem posiłek i ledwie go skończyłem, zostałem zaatakowany przez trzech mężczyzn, którzy nawet nie próbowali mnie wysłuchać. Nie zwracałem zbytniej uwagi na współbiesiadników, skupiając się raczej na napełnieniu brzucha ciepłą strawą po raz pierwszy od wielu dni, niż na zawieraniu nowych znajomości.

- Tiago Baenre oraz fakt, żeś do niego podobny, jeśli opowieści są wierne prawdzie, to zapewne jedyny powód dla którego pozwolono ci pozostać w Northlook. - zaczął, po czym skomentował krótko relacje Anathema - To nam nie pomoże. Nie widzieliście niczego podejrzanego? Nikt nie wychodził w pośpiechu nim cię pojmano? Mężczyźni, którzy dostarczyli cię straży twierdzili, że pojmali cię “na gorącym uczynku”, raczej nie mieli na myśli twój posiłek. - szeryf wstał z zamiarem opuszczenia celi, najwyraźniej uznając, że dalsza rozmowa nie ma sensu.

- Podzielę się każdym wspomnieniem z tamtego wydarzenia, ale wyłowienie rzeczy istotnych pozostawiam już tobie. - Powiedział zrezygnowany półdrow, po czym zrelacjonował szeryfowi wszystko co pamiętał od wejścia do Noorthlook. Nie pomijał nawet szczegółów, jak grymas karczmarza, kiedy go zobaczył, nieprzyjazne szepty przy sąsiednim stoliku, czy ilość osób, które wchodziły i wychodziły z karczmy. Wyznał wszystko, co pamiętał. - Usłyszałem, że człowiek, który zginął, został wcześniej uniewinniony i świętował to, pijąc na umór. Ciężko mi ocenić, kto z bywalców karczmy zachowywał się podejrzanie, ale widziałem tam kogoś, kto wywołał u mnie dreszcze. Myślałem, że to niechęć do mojej rasy, ale mogłem się mylić. Miał czarne włosy i spojrzenie zimne jak oddech białego smoka. Wydawało mi się to jakieś dziwnie nienaturalne, jakby wyciągał ciepło z ciała samym tylko wzrokiem. Pewnie byłbym w stanie go rozpoznać. Jest coś jeszcze… - Zawahał się, ale uznał, że trzymanie tej informacji dla siebie w niczym mu nie pomoże. - Nie tylko ja w ostatnim czasie opuściłem Podmrok. Klan duergarów Sublight, dowodzony przez Xardoroka również znajduje się obecnie na powierzchni. Nie wiem gdzie dokładnie są i czego tu szukają, ale szare krasnoludy są świetnymi asasynami. Wrodzona umiejętność stawania się niewidzialnymi bardzo ulatwia skrytobójstwa.

Półdrow nie był w stanie przypomnieć sobie nic więcej, co mogłoby mu pomóc wydostać się z lochu.

Markham skinął lekko głową.
- Lepiej. - rzucił na odchodne i wyszedł pozostawiając Anathema ze swoimi myślami. Faktem było też, że od tej pory był lepiej traktowany przez pozostałych strażników. Sam szeryf także zjawiał się czasem, dopytując przede wszystkim o owych szarych krasnoludów.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 12-03-2022 o 19:21.
shewa92 jest offline  
Stary 13-03-2022, 17:44   #93
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Ciężkie kroki zbrojnego mężczyzny zapowiadały kolejną wizytę Markhama Southwell. Zbroja szczękała miarowo wraz z każdym stopniem pokonywanych przezeń schodów. Światło pochodni rozświetliło dodatkowo katakumby, choć te nie było Anathemowi potrzebne by doskonale go widzieć. Chwilę potem w celi rozległ się dźwięk otwieranego zamka drzwi i rozwieranego skrzydła.
- Zostawmy sprawę duergarów. Opowiedz o owym meżczyźnie, tym, którego spotkałeś w Northlook - na twarzy szeryfa malował się spokój zmieszany z uporem.

Anathem odebrał dodatkowe pytania za dobrą monetę. Najwyraźniej istota, na którą trafił mogła być prawdziwym mordercą. Spokojnie zaczął po raz kolejny relacjonować wydarzenia z pierwszego dnia Młota, tym razem skupiając się na czarnowłosym. Istniała szansa, że tego typu stwory jednak nie były tak powszechne na powierzchni, jak w jego ojczyźnie.

-Po przekroczeniu bramy, od razu udałem się do karczmy, żeby nająć pokój i zjeść coś ciepłego… - Opowiadał spokojnym, pozbawionym emocji głosem.


Northlook było przybytkiem najczęściej odwiedzanym przez różnego rodzaju najmitów i awanturników, nic więc dziwnego, że miało miano jednego z bardziej ciekawych pod względem krążących pośród jego ścian plotkami, ale też renomę nadwątloną częstymi burdami i aferami. Wciąż było to miejsce, gdzie wszelkiej maści podejrzane osobistości mogły czuć się względnie “u siebie”.

Jednakże nawet tutaj półdrow wzbudzał zainteresowanie gości, którzy zerkali na Anathema z ciekawością, nierzadko z wrogością.

Właścicielem był mężczyzna o wizerunku sugerującym liczne lata bądź to awanturniczego życia, jak często jego klienci, bądź liczne lata prób by było tu jednak względnie bezpiecznie. Zaletą jego “doświadczenia”, było to, iż nie obawiał się udzielać swoim gościom napitku, czy pokoju na zastaw, czy z odwleczoną w czasie płatnością, a nawet za obietnicę przysługi. Scramsax było mu na imię, a przynajmniej tak nań wołano.

Anathem zszedł po schodach. Był głodny, ale mimo wszystko najpierw zadbał o pokój i miejsce, gdzie mógł zostawić swój niewielki dobytek. Teraz trzeba było zamówić posiłek.
Nie był pewien, czy powinien zająć stolik i czekać na kelnerkę, skierował się więc prosto do kontuaru.

- Wezmę miskę potrawki, o której mówiłeś wcześniej. - Zagadnął karczmarza. - Powinienem tu zaczekać, czy ktoś przyniesie ją do stolika?

Karczmarz zmierzył Anathema od stóp po czubek głowy.
- Czekaj. - mężczyzna zawołał w stronę zaplecza, przekazując zamówienie. - Na zewnątrz mrok cały dzień, to i nie dziwota, że tacy jak ty wychodzą na powierzchnię. Dam ci dobrą radę. Nie wychylaj się spod tego kaptura.

Z “okienka” wyjechała miska z potrawką, karczmarz podał ją Anathemowi, ale cofnął tuż przed tym, kiedy półdrow miał unieść ręce, by ją odebrać.
- Macie czym zapłacić?

- Oczywiście. Ile? - Spodziewał się, że ze względu na swoje pochodzenie, karczmarz spróbuje go oszukać.

Anathem: wyczucie pobudek – tajny!

- Sześć rudych - odrzekł mu. Pomijając fakt, że Anathem nie znał jeszcze zbyt dobrze realiów panujących w miastach Doliny Lodowego Wichru, nie wydawała się być to wygórowana cena, a przynajmniej mężczyzna, który oczekiwał na zapłatę o dziwo nie wyglądał jakby chciał go oszukać. Półdrow bez szemrania zapłacił podaną cenę.

Do przybytku wszedł mężczyzna odziany tylko w koszulę i podszywaną futrem kamizelę. Część osób zwróciło na to uwagę kręcąc głową, lecz nieruchomiało pod jego spojrzeniem, wracając do swoich zajęć, głównie spożywania posiłków. Skierował się bez namysłu w kierunku schodów.
- Panie, mogę w czymś pomóc? - zapytał Scramsax, lecz został zignorowany.

Mężczyzna minął karczmarza, zaś Anathem obrócił się akurat, by odejść do stolika ze swoim posiłkiem, stając na drodze tego mężczyzny.

Półdrow spojrzał w oczy mężczyzny i momentalnie tego pożałował. Zimne, puste spojrzenie, zmroziło go niemal jak oddech białego smoka. Było w nim coś nienaturalnego, nawet dla istoty, która przez lata obcowała z mroczną magią Podmroku. Anathem, trzymając w jednej ręce miskę z potrawką, odruchowo sięgnął do zawieszonego na szyi symbolu swojej nowej bogini, szukając wsparcia i nie zawiódł się. Stało się coś dziwnego. Tak jakby, zyskał dodatkowy zmysł, zaczął postrzegać dodatkową, jakby duchową płaszczyznę otoczenia, a kiedy skupił się na dziwnym mężczyźnie…

Anathem: cudowny zmysł!

Smród nie do wyobrażenia uderzył w zmysły Anathema. Mieszał się w innych zmysłach, nieomal go odurzając, jakby chłonął owe plugawe zło całym sobą. Zimno uderzyło go falami, zapierając na ułamek sekundy dech. Anathem próbował odnaleźć się w tych doznaniach jak tonący w mroźnej wodzie. Nagłe otrzeźwienie przyszło nim ktokolwiek mógł zauważyć zmianę na obliczu pół-drowa. Trwało to ledwie mrugnięcie okiem, choć zdało się wiecznością. Wiecznością, której oblicze spoglądało z milczącym grobowym uśmiechem w jego stronę, jakby sama śmierć zajrzała do jego duszy. Wtedy to Anathem zyskał pewność - stojący przed nim mężczyzna był martwy. Martwy w duszy i na ciele. Nieumarły.

Nowe postrzeganie rzeczywistości lekko oszołomiło półelfa, ale okazało się być też niezwykle przydatne. Momentalnie zszedł z drogi stwora. W Menzoberranzan tylko potężne kapłanki trzymały na służbie tego typu potwory. Gdyby nie dodatkowe zmysły, Anathem nie rozpoznałby nieumarłego. Wolał nie narażać się jego panu. Spokojnie ruszył do stolika, unikając konfrontacji.


- .. a resztę już pan zna. Niesłuszne oskarżenie, napaść i ta oto cela. - zakończył swoją relację.

Dowódca Zakonu Rękawicy cały czas patrzył na niego badawczo. Z całą pewnością próbując wyczuć blef lub zawahanie. Spojrzenie jego ciemnych oczu było ciężkie, ale z jakiegoś powodu zachęcało do dalszego mówienia.
- Zawdzięczacie wiele pewnej kobiecie. Kilka osób potwierdziło wiele z wypowiedzianych przez ciebie dzisiaj słów. - mężczyzna chciał powiedzieć coś jeszcze, ale powstrzymał się i po raz już któryś pozostawił Antahema w zimnej celi bez dalszych wyjaśnień.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 13-03-2022 o 17:47.
shewa92 jest offline  
Stary 13-03-2022, 18:37   #94
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Bran, Oberik
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 13, trzynaste dzwony, świątynia;
-49 °F, wiatr, bez opadów, pochmurnie;
Młodzieniec z Goodmead oraz krasnolud udali się wspólnie do świątyni boga Słońca.

Był to czas, kiedy zazwyczaj w owej świątyni świętowano radośnie coraz to wyżej świecące słońce na horyzoncie znad gór Grzbietu Świata, lecz dzisiaj prócz dwóch kłócących się osób nie było tu nikogo.

Pierwszą osobą była ludzka kobieta, do której gnom, jej "rozmówca" zwracał się imieniem "Mishann". Gnom zaś...
- Implikujesz, że nic nie powinniśmy robić?! Sugerujesz, że starania moje oraz Macreadusa to bluźnierstwo? Niech mnie pioruny, kobieto! Co na to twój bóg, patron młodości, wigoru i kreatywności?!
- Znów mylisz Amaunatora z Lathanderem, magistrze Dimble!
- Tak, tak, zatrzymałaś się w ubiegłym stuleciu razem ze swoim bogiem! Amaunator to, nie umniejszając szanowane prze ze mnie bóstwo, ale jeszcze z starożytnego Netherilu. Lathander to jedyne i prawdziwe, odrodzone wcielenie...

Gnom odwrócił się do Oberika i Brana.
- A wy co... O hoho! Kogo moje oczy widzą.

Gnom był osobą zawsze elegancko ubraną, a przy tym dość gorączkową, przez co elegancja traciła nieco na rzecz uroczego bezładu.



- Panicz Frostbeard i ty... drugi! Sam Lathander was na świat zesłał, byście zjawili się w tej chwili przed mymi oczyma! - Gnom nie powstrzymał się, by z przekąsem spojrzeć na Mishann. - Pamiętacie jak opowiadałem wam o Macreadusie i naszym nowym projekcie Letniego Słońca na bazie ciepła rozpadu A cząstek metali? Martwię się o mojego druha. Nie wraca od bardzo długiego czasu. Dla bezpieczeństwa i spokoju, prace prowadziliśmy na północ od Samotnej Kniei, niedaleko dopływu do Maer Dualdon. Jest tam opuszczona posiadłość. Pracowaliśmy razem, ale dość już miałem tego cholernego mrozu! Macreadus został. Uparciuch jeden. Poratujecie? Potrzebuję kogoś, kto sprawdziłby czy wszystko z nim w porżądku! No... a u was wszystko jak należy? Co was sprowadza do świątynia PANA PORANKA?
 
Rewik jest offline  
Stary 14-03-2022, 20:36   #95
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Krótki spacer do Bryn Shander był orzeźwiający, a że nic po drodze ich nie napadło to tym bardziej się cieszył, szczególnie że pomimo daru chwinga wciąż był zmarznięty.
Podczas marszu tylko wspomniał o tym że przy drodze z Lonelywood do Termalaine też znalazł trupa - człeka który wyglądał jakby najpierw zamarzł a potem ktoś go dźgnął w serce.

- Poznałem to po tym że krwi było bardzo mało. - rzekł wzruszając ramionami - Gdyby jednak sprawca był ten sam to by znaczyło że porusza się między Dziesięcioma Miastami.

***

Po przybyciu do stołecznego miasta Sorcane zaczął rozglądać się za przybytkiem w którym mogliby się zatrzymać. Pomimo sławy Northlook wolałby się tam nie zatrzymywać woląc skorzystać z bardziej komfortowych warunków. Dlatego dopiero po wynajęciu pokoju w lepszym przybytku ruszył z pozostałymi.

Topaz okazała się kobietą nad wyraz urodziwą. Sorcane ukłonił się przykładając dłoń do piersi.

- Sorcane Błysk Czerni. - rzekł - Bran i Umu mówili o tobie z wielkim szacunkiem

Szybko jednak towarzystwo zaczęło się rozchodzić. Sorcane'a jednak bardzo zaciekawiła wiadomość o podejrzanym drowie którego przymknął szeryf. Pozostał więc przy Topaz i zaproponował nawet by napili się w karczmie, by w swobodniejszej atmosferze mogła opowiedzieć co też zadziało się w Bryn Shander.

- Doliny to zaprawdę kraina magii i dziwów, ale także spraw... z braku lepszego słowa powiedziałbym że bardziej przyziemnych. - rzekł - Lecz z tego co słyszałem, a może i widziałem te morderstwa nie są zwyczajne.
 
Stalowy jest offline  
Stary 15-03-2022, 20:01   #96
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wymarsz z Targos był nieco przygnębiający. Nie dość, że sprawa ducha, to jeszcze wraz z nimi wędrowało kilku pogorzelców. Zima w Dolinach robiła się coraz bardziej ponura. Podczas marszu Lotta gwarzyła z Ovem o starych i nowych sprawach. Nie wspomniała mu o odcisku buta, który być może ich śledził; mężczyzna martwił się już wystarczająco. Rozmawiała z nim natomiast o sprawie zabójstwa żony Brana - współczuła krasnoludowi straty, a w takich sprawach im więcej oczu i uszu, tym lepiej.

W Bryn Shander była już wielokrotnie, ale zawsze robiło wrażenie, a przy posągu można było się ogrzać niezależnie od gniewu Auril. Lotta uśmiechnęła się złośliwie; podziemne elfy nigdzie nie były lubiane, a tu posąg jednego z nich jawnie kpił sobie z mocy bogini. Oczywiście znała historię jego powstania, ale skojarzenie nasuwało się samo.

W mieście spotkali się z przyjaciółką Umu. Gdy okazało się, że Topaz wyrusza tam, skąd oni właśnie przyszli Lotta spytała, czy kobieta nie byłaby chętna eskortować kapłanki Lathandera do Targos. Pokrótce nakreśliła problem właściciela Luskan Arms. Miała nadzieję, że towarzystwo Topaz, która była tu chyba dość znaną personą zachęci kapłankę do podróży. Pertraktacje w świątyni zostawiła Branowi, jako kapłan lepiej się na tym znał.

Sama poszła wraz z Sorcane by posłuchać wieści o wydarzeniach w mieście. Topaz wyglądała na dobrze poinformowaną i Lotta zastanawiała się czy może ona wiedzieć coś o barbarzyńcach i nastrojach z nimi związanych tu i w innych miastach.
 
Sayane jest offline  
Stary 16-03-2022, 20:50   #97
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Sorcane, Lotta
Rok 1489 Rachuby Dolin, Młot - dzień 13, trzynaste dzwony, ;
-49 °F, wiatr, bez opadów, pochmurnie;

Tawerna "Przybity Ol'Bitey" mimo swej ponurej nazwy okazała się być całkiem przyjaznym miejscem. Wybrali akurat tę tawernę za namową przyjaciółki Brana.

Na wejściu, nieostrożni goście, którzy zbliżyli się za bardzo do przybitego Ol'Bitey'a byli zaskakiwani krótką przyśpiewką.

Jest takie miejsce, co woła mnie.
Dalej, dalej! Hej, pod prąd!
Gdzie, czy wiem? Ależ skąd!
Pod śniegiem! Hej, daleko stąd!

Nie byłoby w tym nic tak dziwnego, gdyby nie fakt, że przybity Ol'Bitey nie był ponurym człowiekiem, a wypchanym pstrągiem knykciogłowym, który ruszał się w rytm swojej piosenki i ruszał pyszczkiem, niby formując słowa. Z pewnością była to sprawka jakiegoś żartobliwego czarodzieja.
- Ostrożnie. - uprzedził ich jeden z przesiadujących tam mężczyzn - podejdziecie bliżej, a smagnie was tym swoim rybim ogonem! Haha!

Zasiedli razem - Lotta, Sorcane i Topaz. W czasie, kiedy Oberik i Bran udali się do świątyni szukać kapłanki, mogli zapoznać się i wstępnie przemyśleć naglące sprawy. Potem ta dwójka miała do nich dołączyć, choć nie ustalili czy najpierw pójdą jeszcze na cmentarz, jak chciał Bran.

Topaz wciąż jeszcze rozbawiona reakcją Sorcane i Lotty na incydent z przybitym pstrągiem zajęła miejsce na ławie obok Lotty, naprzeciw Sorcane i podjęła rozpoczęty wcześniej przez barbarzynkę wątek eskorty kapłanki. Topaz zgodziła się naturalnie, twierdząc, że "to przecież żaden kłopot" i podjęła inny temat, bardziej ponury.

- Tak, nie są to zwykłe morderstwa. Tutaj, w Bryn Shander ciało zostało znalezione w budynku, a mimo to klatka piersiowa, czy może powinnam poweidziec samo serce było skute lodem. Podobnie jak z żoną Brana. Dlatego też... - kobieta zastanowiła się czy powinna to mówić, nie do końca ufna, lecz ostatecznie uznała, że Bran dość swobodnie wypowiadał się wcześniej w towarzystwie tej dwójki. - ...dlatego też Bran został przez niektórych oskarżony o zabicie Heliji - musiało chodzić o żonę Brana - wiecie, bo mówił że chce zbadać grób tego Farblade'a pod kątem magicznym, że ma pewne magiczne zdolności. - wyjaśniła i spojrzała przenikliwie na Sorcane. - Bran wspominał też, o tym że spotkałeś na trakcie ofiarę o podobnych ranach i że masz teorie, jakoby morderca stale podróżował między miastami. Faktycznie wygląda jakby sprawca był ten sam, a miejsca co najmniej dwa, trzy jeśli dodać to co mówiłeś o ciele przy Samotnej Kniei. - Blondynka o "nieco anielskiej" urodzie odchyliła się do tyłu i oparła o oparcie ławy. - To jakiś trop. Wciąż jednak nie wiemy kto to mógł być, co więcej najpewniej morderca... lub morderczyni wybyła już z Bryn Shander.

- Mam kilka typów, lecz nic na ich poparcie. - dodała po chwili, jakby odgadując myśli. - W Easthaven mówi się o magu z Thay. Podobno i tam zginęło kilka osób, lecz akurat ich ciał nie odnaleziono. Ponoć to ów czarodziej ich najął przed zaginięciem. - Topaz w pamięci szukała odpowiedniego imienia, zaś paliczki jednej dłoni, zacżeły odginać paliczki drugiej w rozpoczętej wyliczance.
- "Czarownik Dan", tak nań mówili ci kupcy, których rozpytywałam. - kciuk
- Podejrzewany przez Zakon Rękawicy drow. Podobno zjawił się w Bryn Shander nie wiadomo skąd i dziwnym trafem, akurat w wieczór popełnionego morderstwa. - palec wskazujący
- Tajemniczy mężczyzna, który był widziany w Northlook tegoż samego dnia. Nie za wiele jestem w stanie o nim powiedzieć, ale z jakiegoś powodu ludzie go zapamiętali i pamiętali, że wzbudzał w nich jakiś nienaturalny niepokój, niby czarownik, czy wcielenie diabła. - palec środkowy, a następnie serdeczny...
- To najmniej obiecujący trop, ale powinnam wspomnieć. Druidzi kręgu lodu. Z początku nie wydaje się to mieć uzasadnienia, ale jeśli wziąć pod uwagę sposób morderstwa... wydaje się być w pewien sposób rytualny. Czyste pchnięcie w serce, magia żywiołów mrożąca serca. - Topaz wzruszyła ramionami, jakby samemu nie do końca przekonana poratowała się uśmiechem. - wiem jak to brzmi, ale to niebezpieczni i nieobliczalni ludzie.

Korzystając z okazji Lotta zapytała, co Topaz sądzi o barbarzyńcach i czy ludzie mówią coś na ich temat, czy wiążą może ich z morderstwami oraz czy słyszała jakieś nietypowe wieści o poszczególnych plemionach.

- Słyszałam, że spora grupa barbarzyńców osiedliła się w północnych miastach - Caer-Dineval, czy Caer-Konig. Ludzie różne rzeczy mawiają, ale nie łączyłabym ich z zabójstwami. - Topaz jakby uważniej przyjrzała się Lottcie, a na jej twarzy zagościł nieskrywany wyraz nagłego zrozumienia. - Niewiele wiem o ludach zamieszkujących odległą północ. Na co dzień nie podróżuję wiele, głównie przebywam w Targos. Jestem tu z uwagi na Brana. Być może zwiadowcy z Caer-Dineval wiedzą coś więcej. Z pewnością obserwują i patrolują odległe rubieże. Nie są to dobre czasy dla nas, a tym bardziej dla plemion na północy. Strach pomyśleć o tym co może przynieść jutro.

Kiedy Topaz mówiła, do Przybitego Ol’Bitey’a wszedła nieśmiało młoda dziewczyna, dziewczynka w zasadzie. Topaz mówiąc jeszcze wyłapała ją czujnym spojrzeniem, a gdy to się stało dziewczyna ruszyła w ich stronę. W dłoniach trzymała liścik. Najpewniej nie pierwszy raz się widywały w taki sposób.
- Wybaczcie na moment – poprosiła Topaz i zaczęła czytać. Lekki uśmiech zagościł na jej twarzy, tworząc wklęsłe dołeczki na polikach. - Szeryf ma nowe informacje - Topaz spojrzała na Lottę i Sorcane. - Chodzi o więźnia. Tego drowa. Podobno zeznał coś ciekawego o owym mężczyźnie z Northlook, o którym wspominałam. Pisze, że potwierdza się to z tym co udało mi się ustalić na własną rękę i... - kobieta ponownie przeczytała końcówkę listu - ...że wyznacza nagrodę. Dwieście sztuk złota za udowodnienie winy i pojmanie mordercy.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 16-03-2022 o 20:56.
Rewik jest offline  
Stary 17-03-2022, 18:37   #98
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Anathem
Rok 1489 Rachuby Dolin, miedzy pierwszym, a trzynastym dniem miesiąca Młot;
Tym razem Markham Southwell nie pojawiał się dłuższy czas. Trudno Anathemowi było określić upływ czasu. Tylko posiłki jakie teraz otrzymywał regularnie oraz następujący później głód (niezbyt uciązliwy) były dlań wskazówką jego upływu.

- Anathemie z domu Hunzrin... - dźwięk własnego imienia wypowiedzianego z ust szeryfa Bryn Shander i dowódcy tutejszego zakonu przebudził pół-drowa.

Mężczyzna jak zwykle był odziany w pełny rynsztunek. Duży wisior przedstawiający żelazną rękawicę, ściskającą ostrze miecza opierał się o jego żelazny kirys, wyjątkowo jasno rozświetlony pochodnią dzierżoną przez zbrojnego w jego prawicy. Markham wysunął okutą w naręczak lewą rękę przez kraty, podając więźniowi gęstą, ciepłą strawę.
- Przychodzę z propozycją. Wysuwam ją, ponieważ z jakiegoś powodu czuję, że powinienem to uczynić. Odczuwam w tym wolę Torma, której nie mogę się sprzeciwić. - Nim szeryf kontynuował, przemaszerował kilka kroków w obie strony zbierając myśli. - Istnieje pewne stare prawo, które zezwala Dowódcy Paladynów Zakonu Żelaznej Rękawicy darować przewiny temu, kto zdecyduje się wyrzec zła w obliczu kapituły oraz przystąpić do Zakonu Żelaznej Rękawicy. Warunkiem jest złożenie uroczystych ślubów w obliczu wybranego boga oraz przejście próby, po wykonaniu której dokonywane jest zaprzysiężenie i wcielenie do zakonu. - szeryf odszedł na dwa kroki i ulokował pochodnię w jednym z okrągłych uchwytów mocowanych w kamiennej ścianie. - Rzecz jasna przeglądałem spis rzeczy znalezionych przy was. Dlatego zaznaczę, że Pajęcza Królowa nie będzie mile widzianą boginią w tym przypadku. Będziecie musieli wyrzec się i jej. Większość rycerzy wzywa na świadków Świętego Helma, Torma, bądź Tyra, ale nie jest to regułą. - zakonny dowódca pozostając w zamyśleniu dodał po chwili. - Pewnie niewiele wam to mówi, wiedzcie jednak, że opowiem o każdym z nich z osobna, jeśli takie będzie wasze życzenie, jak i nadmienię o obowiązkach płynących z bycia zaprzysiężonym paladynem. Co odpowiecie?

 
Rewik jest offline  
Stary 18-03-2022, 14:36   #99
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Całe to szaleństwo ostatnich tygodni zdawało się mielić Brna i wypluwać po to tylko, żeby znowu go pożreć zemleć i wypluć. Kompletnie zapomniał, że profesor Turen przybył do Bryn Shander, gdzie od miesięcy mieli się spotkać.

Chwilę to trwało zanim wszystkie trybiki powpadały na swoje miejsce.

- Jakże cieszę się, że znów się spotykamy.

Krasnolud miał mnóstwo pytań. Teorię rozpadu mini słońca czytał chyba ze trzydzieści lat wcześniej, jednak pozostawała ona w sferze fantastyki naukowej niźli prawdziwych badań. Tak naprawdę Bran był pewny, że profesor zaniechał tego projektu i całkowicie oddał się opracowywaniu nowych technologii oczyszczania i ekstrakcji minerałów.

Spotknie tego gnoma w tej chwili wywoływało w Branie chęć rzucenia wszystkiego, wyjęcia kilku ostatnich projektów i omówieniu ich. Taki umysł…

Z zamyślenia wyrwał się potrząsając głową.

- To, mój towarzysz Oberik. Pomógł mu w Turmline, gdy tamtejszą kopalnię zajęły Koboldy. Podobnie jak jeszcze kilka osób. Oberiku, poznaj proszę profesor zwyczajnego uniwersytetu Neverwinter Dimble Turena, doktora filozofii naturalnej, autor wielu współczesnych teorii z zakresu termodynamiki i ojca współczesnej mechaniki.

Po tych słowach znów spojrzał na Gnoma:

- Przybywamy tu na prośbę jednego z mieszkańców Targos. Chodzi o ukojenie ducha jego żony. Zmarła w cierpieniu, a jej duch tuła się pośród żywych.

Twarz krasnoluda spochmurniała gdy zorientował się w absurdzie swojej sytuacji.

- Wie pan, że ostatnio cały czas jestem w biegu. Nie da się teraz do mnie napisać listu, bo praktycznie od kilku tygodni jestem ciągle w drodze. Pozwoli pan, że omówimy to po co przybyliśmy, a później chętnie posłucham jak mógłbym pomóc z pańskim problemem profesorze.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 18-03-2022, 22:32   #100
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Anathem przyjął propozycję szeryfa z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony zyskał właśnie szansę na uwolnienie się z celi, ale żądano od niego wiele. Musiałbym zrezygnować ze świeżo odzyskanej swobody decydowania o swoim życiu, z wolności dla której opuścił swój lud. Obawiał się, że zamieni w ten sposób jedną niewolę na drugą, a to nie bardzo mu się uśmiechało. Zaklął też w duchu, że nie pozbył się naszyjnika z symbolem Lloth i tarczy z pajęczym wzorem, które zabrał ze swojej ojczyzny. Wisior co prawda był srebrny i liczył na to, że spienięży go na powierzchni, a większość tarcz, które tu widział ustępowały jakością rzemiosłu mrocznych elfów, ale te przedmioty sprowadziły na niego niepotrzebne kłopoty. Po chwili milczenia, zdecydował się na odpowiedź, uważnie dobierając słowa.

-Wiele ode mnie oczekujesz w zamian za oczyszczenie mnie ze zbrodni, której nie popełniłem szeryfie. Nie służę już Lloth i z przyjemnością wyprę się jej przed członkami twojego zakonu, jeśli to uspokoi wasze sumienia na tyle, żeby wypuścić drowa z klatki, w której niesłusznie go zamknęliście.
- skrzywił się, rozumiejąc że w tego typu położeniu będzie znajdował się zapewnie częściej ze względu na reputację swojej rasy -Ciężko mi jednak przysięgać lojalność organizacji, o której nic nie wiem. Musisz mi więc opowiedzieć jakie są powinności i obowiązki członka Zakonu Żelaznej Pięści, nim udzielę swej odpowiedzi. Musisz też wiedzieć, że wiąże mnie magiczna przysięga, która nie pozwala mi skrzywdzić członków mego domu, więc nie będę mógł podjąć przeciw nim żadnych działań, nawet jak złoże śluby. Opowiedz mi zatem, co mnie czeka, jeśli przyjmę Twoja propozycję.

Poldrow z uwagą słuchał wyjaśnień człowieka, wtrącając od czasu do czasu swoje pytania. Wyglądało to nie najgorzej. Na pewno dużo lepiej niż się spodziewal. Mężczyzna chyba nie zamierzał wykorzystać sytuacji Anathema, żeby zdobyć nad nim władzę, a rzeczywiście starał się mu pomóc. W zasadzie przynależność do szanowanej na powierzchni organizacji mogła nawet ułatwić życie byłego członka domu Hunzrin.

-Niech zatem tak będzie, chociaż dalekie to od uczciwości i...
- Chciał dodać, że w jego odczuciu cała ta sytuacja, gdzie niewinnemu kazano przyłączać się do jakiejś frakcji, żeby zmazać winę, której nie było, w odczuciu Anathema gryzła się też z zasadami zakonu, ale ugryzł się w język, nie chcąc tracić szansy.- ... nieco pochopne. Przy kolejnym kontakcie z mieszkańcem Menzoberranzan nie składaj takiej propozycji. Każdy wyznawca Lloth okłamie Ciebie i Twoich bogów bez żadnych skrupułów, wierząc że słowo dane podrzędnym istotom są nic nie warte. - spojrzał człowiekowi prosto w oczy - Mam zatem trzy pytania. Na czym będzie polegać próba? Kiedy możemy przystąpić do niej i do zaprzysiężenia? Czy zakon wymieni moja pajęczą tarczę na inną, symiblizującą moją przynależność do Żelaznej Pięści?
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 18-03-2022 o 22:39.
shewa92 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172