Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2022, 16:14   #106
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Ana, Bart, Daryll cz.2

Lokal w którym przesiadywał ponoć dziennikarz nazywał się "Góra na Uboczu" i był czymś w rodzaju sklepu z pamiątkami, restauracji i baru. Dość ponury, stylizowany na prostą, górską chatę myśliwską - z łbami i czaszkami jeleni, niesprawnymi dubeltówkami oraz skórami zwierząt. No i starą, klasyczną szafą grającą na monety. Bar prowadził wąsaty i zawsze mający zaczerwienioną twarz Noah Hudges - emerytowany pilot, zapalony myśliwy i wędkarz - gawędziarz.

"Góra na Uboczu" leżała na wylotówce z Twin Oaks i, jak na porę, sporo w niej było gości, bo aż osiem osób. Głównie chyba zamiejscowych dziennikarzy, skupionych w grupki. Jeden z nich pisał coś na cudzie techniki - przenośnym komputerze apple power z tego roku, jeśli ktoś potrafił rozpoznać rodzaj sprzętu.

Z szafy grającej leciała skoczna muzyka, raczej jakiś szlagier z wytartej płytki

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xpTL1Gl7PNU[/MEDIA]

Noah zerknął na wchodzących. Na widok trójki lokalnych dzieciaków Noah uśmiechnął się, ale jednocześnie widać było, że zastanawia się czego tutaj szukają o tej porze, a potem jakby przypomniał sobie, że jest weekend.


- Co tam, młodzieży? - rzucił - Obiad czy tylko picie?

- Dla mnie frytki duże i piwo korzenne. - Bart był jak zwykle głodny.
Wzrokiem rozejrzał się za starym pismakiem.

- Wodę z sokiem, wybierze pan smak - uśmiechnęła się Ana. Chciała, żeby Noah już odszedł, aby mogła zacząć dzielić się tym, co wie z Daryllem.

Singelton rozejrzał się po lokalu, miejsce wyglądało znajomo. Ojciec czasem zabierał go tu ze sobą, gdy chłopak był gówniakiem. Na pytanie barmana, tylko pokręcił głową. Zastanawiał się po co tu właściwie przyjechali.

- Siadajcie. Zaraz przyniosę zamówienia.
Wypatrywanego dziennikarza, Connora Gilesa, Bart jeszcze nie widział. Chyba było trochę za wcześnie. Ale mieli czas dla siebie.

Ana odprowadziła Pana Hudgesa wzrokiem.
- Aż nie wiem od czego zacząć… - powiedziała szczerze, ale kontynuowała - Gdy Mary zamordowano, poszłam do biblioteki, aby przeszukać archiwum z prasy, o naszym mieście, czy były w nim kiedyś podobne zbrodnie. I znalazłam jedną: Lucy Bredock i Sam Marcum zostali zamordowani w samochodzie zaparkowanym na Wzgórzu Miłości. Wtedy nie miało to dla mnie większego sensu, ale dziś… Podsłuchałam rozmowę mojego ojca z Panią Fitzgerald, która przyznała, że jej panieńskie nazwisko to Bredock. Zastanawiali się, czy Billy nie wrócił, czy aby “przeżył”, cokolwiek mu się wtedy stało myśleli, że umarł, no i czy to nie on przypadkiem zabija. Wspomniała też, że Pan Hale stał się jakiś agresywny i zawsze był nieobliczalny, dodając “jak wtedy”. Że nie pozwolił jej aby wyjawiła prawdę z tamtego zdarzenia i mój ojciec też powiedział, że to by ich wszystkich pogrążyło. Teorię mam taką, że wtedy… Oni mogli na przykład zepchnąć Billa z klifu, czy wrzucić do rzeki, myśleli, że umarł, więc wina za morderstwa spadła na niego, a teraz myślą, że przeżył i wrócił, i się mści. Mam teorię taką, bo ta rozmowa była naprawdę dziwna. A parę dni temu ktoś anonimowo groził ojcu, że “wie co wtedy zrobił”. - Ana odetchnęła głośno, jakby zmęczyła się mówieniem, po czym spojrzała na Spineliego - Bart, zapomniałam o czymś? - zamyśliła się. Chłopak jednak nie zdążył dojść do słowa, gdy nastolatka wypaliła.

- Ach, jeszcze zdjęcia! - wygrzebała z torby fotografie oraz liścik w postaci wiersza - Ktoś zasypał mnie zdjęciami sugerującymi, że mnie śledzi. Dostałam też taki wiersz, do szafki szkolnej. A potem udało mi się zrobić zdjęcie osobie, która stała po drugiej stronie ulicy z polaroidem - pokazała kolejną fotografię, tym razem osoby, którą podejrzewała o te wygłupy - Wciąż może to nie być nic takiego, może jakiś dzieciak ze szkoły, nie wiem. Nie jestem zbyt popularna ani znana… - Ana poprawiła okulary, wciskając je bardziej na nos i popatrzyła na Darylla, jakby wyczekując reakcji.

Bart siedział kiwał głową, a na koniec też spojrzał na Singeltona. Tak sucho w ustach się mu zrobili, że językiem objechał dziąsła nad i pod zębami. Zerknął w kierunku toalety. Wiedział, że przy pierwszej wizycie będzie trzeba ściągnąć kilka buchów, wtedy lepiej się rozkminia takie ciężkie tematy.
Daryll próbował przetrawić to co powiedziała dziewczyna. Chwilę to trwało, ledwie spojrzał na zdjęcia, musiał to wszystko jakoś poukładać sobie w głowie. Bart miał wesołe usposobienie i duże pokłady cierpliwości a Anastasia nie wydawała zmanierowana, więc łatwiej mu było się przed nimi otworzyć. Miał nadzieję, że nie zacznie się jąkać.

- Jeśli masz rację, to moja mama też jest w to wszystko zamieszana. Wczoraj byliśmy z Wikvayą w szpitalu. Chciała nas ostrzec, powiedziała, że wilk wrócił. Pewnie chodziło o Billego. Ale czy to on jest tym wilkiem, nie wiem. Gadałem dzisiaj z panem Macrumem, jego ojcem. On nie wierzy, że Billy to zrobił…w sensie, zamordował swojego brata i tą Bredock. Ludzie plotkują, że rodzina go ukrywa, ale stary Macrum zaprzeczył i ja mu raczej wierzę. Chyba się pogodził ze stratą, ale jego matka, babcia Billego to inna sprawa.

Chłopak wyciągnął z kieszeni kartkę papieru i rozprostował ją na stole.
- Macrum zaprowadził mnie do sadu. Stoi tam budynek a na zewnątrz palą się znicze. W środku jest pełno zdjęć Billego, wiecie, jak na tych filmach o psychopatach, co trzymają dziwne rzeczy na ścianie. A na budynku wyrysowano taki symbol
Wskazał na rysunek.

- Macrum prosiłby, bym się wywiedział co on oznacza. On myśli, że to ma jakiś związek z tym co się teraz dzieje w Twin Oaks. Te wszystkie dziwne rzeczy trzyma babcia Billego. Widziałem ją w przelocie, wygląda jakby miała demencję, ale te znicze, zdjęcia, dziwne rysunki...możliwe, że ona coś przywołała. Starzy ludzie chyba znają się na tym całym voo doo i czarach, nie?

Daryll sam nie wierzył, że co mówi. Miał nadzieję, że nie usłyszy za chwilę śmiechu Anastasii i docinek Barta.
- Ja tam nie wierzę w duchy i takie tam sprawy…ale moja siostra tak i…
Musiał wrócił wspomnieniami na parking, chociaż bardzo nie chciał.
- On nas wczoraj zaatakował. Ten Wilk. Nigdy nie widziałem, żeby człowiek się tak szybko ruszał. Ale nie to było najdziwniejsze, bo jego kostium…się dymił. No to nie było normalne. Nie wiem czy Wii widziała to samo, może to tylko halucynacje, tyle, że ja nie ćpam. Ktoś musiałby mi cichaczem coś wrzucić do żarcia, żebym miał takie zwidy. Inaczej tego wytłumaczyć nie mogę.
Skończył czekając w niepewności na to co powiedzą. Jeszcze raz rzucił okiem na zdjęcia, które pokazała mu dziewczyna.

- Kostium? - Bart wtrącił się. - Wilk? To maska, którą widziałem u policjanta to znaczy, że mogła być wilka. Tak właśnie myślałem. - pokiwał głową. - A… Nad ranem widziałem jak w radiowodzie jakiś gliniarz przymierzał albo zdejmował. - dodał to, co już wcześniej mówił Anastasi.

Zapuścił długiego żurawia w kierunku baru, za którym były drzwi do kuchni i smażyły jego frytki. Ale napój mógłby już wypić.
-Też nie wierzę w duchy, voodoo czy zombie. Trup to kupa mięsa, takie samo jak upolowana tusza. Chrześcijanie dobrze to ogarnęli. Taka dusza idzie do nieba, albo piekła. Albo gdzieś pomiędzy się oczyszcza, ale nie pośród żywych. - wzruszył ramionami. - Mamy do czynienia z człowiekiem. A jeżeli to babcia mu pomagała, to znaczy, że może on po tym wszystkim co przeżył oszalał i go przed światem nana ukrywała i nawet przed rodziną. Teraz jak już jej na stare lata odpalił się jakiś Alzheimer, to wnusio urwał się ze smyczy i się mści?

Po chwili dodał.
-Ana? A gdyby tak twojego tatę przesłuchać? Wiesz, dać mu głupiego jasia jakiegoś i pod wpływem jakieś niegroźnej chemii wszystko opowie. - rzucił bardzo ostrożnie.

W międzyczasie pomagająca Hudgesowi pracownica, kobieta około czterdziestki, przyniosła im zamówienie. Trzeba przyznać, że uwijali się tutaj dość szybko. Uśmiechnęła się wystudiowanym usmiechem kogoś, kto liczy na jakiś, nawet skromny napiwek, i poszła za bar, by zająć się kolejnym zamówieniem. Muzyka grała dalej dając im możliwość spokojnej rozmowy bez obaw, że ktoś ich podsłucha.

- Nie - odpowiedziała niemal natychmiast - Jeśli chcesz być aż tak bezpośredni, to możemy iść do domu Fitzgeraldów. Matka Marka jest wzburzona, rozemocjonowana i widać po niej, że ta tajemnica ją gniecie. Przy dobrym podejściu, czy to na litość, czy podstępem; powiedziałaby w końcu. - Ana odetchnęła i pozbierała swoje rzeczy. Przysunęła też do siebie rysunek symbolu, który pokazał im Daryll

- Ja wierzę w możliwości okultystyczne, choć nie interesowałam się nimi. Możemy poszukać tego symbolu w bibliotece, choć jest szansa, że to po prostu symbole ochronne, a nie złe. Możemy też pójść na to Wzgórze i obadać teren. Możemy też pójść do szpitala, o ile twoja siostra lub mama są przytomne i mogą nam pomóc. Albo możemy pojechać do Fitzgeraldów i powiedzieć, że chodzimy razem z Markiem na zajęcia i mamy grupową pracę domową na temat życia naszych rodzin w czasach licealnych, mamy zrobić jakieś drzewko i opisać, jak to kiedyś było za czasów młodości. A że mój tata jest zajęty, o czym ona będzie wiedziała, Spineliego również mają co robić, twoja mama jest w szpitalu, to ona jako jedyna może z nami pogadać i pomóc nam w pracy domowej. Póki co mamy sporo materiału, ale to chyba za mało. Poza tym, czemu akurat Wilk? Bo polujący drapieżnik? Mało wyszukane.

- Mamie nie trzeba podawać żadnych prochów ani stosować podstępów. Jak coś wie, pewnie pomoże – stwierdził Daryll z pełnym przekonaniem – Tylko nie wiem w jakiej jest formie, wczoraj prawie od razu zemdlała. A Wii nie odzyskała jeszcze przytomności.

Westchnął, po czym spojrzał na zdjęcie przyniesione przez Anastasię.
- Ten gość na zdjęciu jest mniej więcej wzrostu Davida Macruma, brata Billego. Nosi nawet taką samą kurtkę, widziałem go w niej parę razy na polowaniu. Stary Macrum wspomniał, że tej nocy go nie było w domu i podobno często znika w górach. Mówił też, że David kiedyś służył w woju, to pewnie ma przeszkolenie bojowe. Jak się zastanowić, to tylko Macrumowie mają motyw, żeby się mścić na naszych starych. Tylko dlaczego teraz, po tylu latach? Morderca czekał aż będziemy w wieku naszych rodziców, gdy wmieszali się w tą historię z Macrumami i Bredock?

Ana wzruszyła ramionami, na znak, że mają więcej pytań niż odpowiedzi. David Macrum to było już coś, bo dotychczas miała nic… Ale wątpiła, aby ten mężczyzna umiał i pomyślał, aby podrzucić jej do szafki jakiś wierszyk.
- Powinniśmy chyba przejrzeć jakiś stary album szkolny z lat naszych rodziców i zobaczyć, czy ktoś z nich wyglądem przypomina kogoś, kogo znamy. Jeśli mordercą jest psychopata, może nie odróżniać rzeczywistości. Jeśli jest inteligentny, a nie instynktowny, to wie co robi i być może odnajdziemy sens logiką i faktami, a nie skojarzeniami i podobieństwami.
- Gdy zaatakował Wi, krzyknął do niej „Zdychaj Bredock”. Może i masz rację, że on za bardzo nie kontaktuje.

Bart zajął się pałaszowaniem olbrzymiej sterty frytek, które maczał w sosie bbq i słuchał z poważną miną od czasu do czasu siorbiąc z butelki. Kiedy skończył pić wysunął się z budki, w której siedzieli.
-Idę do kibelka. - i poszedł wzdechnąwszy z objedzenia myślami krążąc po okolicznych lasach.

Anastasia westchnęła gdy Bart odszedł. Przyglądała się jeszcze jakiś czas dziwnemu symbolowi oka, jakby mając nadzieję, że z czymś go skojarzy.
- Zdychaj Bredock… Czemu chciałby zabić Bredock? Myślę, że Pani Fitzgerald mogła złożyć fałszywe oskarżenie na Billa, dlatego mógłby chcieć jej śmierci, tylko nie rozumiem, czemu Wii. Przechodziliście wtedy jakoś koło tego wzgórza, na którym zamordowano Lucy i Sama? - zapytała Darylla z analitycznym spokojem.

- Nie wiem nic o żadnym Wzgórzu – odpowiedział chłopak – Byliśmy w szpitalu u mamy. Zaczaił się na nas na parkingu jak wychodziliśmy. To w ogóle dziwna sprawa, bo nie dostaliśmy żadnej ochrony. Na początku pilnował nas taki jeden gliniarz, Falls, a potem zostaliśmy sami.
Zamyślił się na chwilę

- Bart wspominał przed chwilą o gliniarzu, co zakładał maskę. Sam już nie wiem co mam o tym myśleć. Każdy może być w to umoczony.
- Tak. A matka Marka mówiła, że “Hale jest nieobliczalny jak wtedy”. Ale warto spróbować dowiedzieć się więcej i to powstrzymać… - Ana ponownie westchnęła. Poprawiła okulary i narysowany przez Darylla symbol również schowała do torby. Wszystko co mają może się przydać. - Teraz czekamy aż były naczelnik gazety przyjdzie tutaj, abyśmy mogli go przepytać o dawne czasy… Ale jak widać, za wcześnie przyszliśmy.


Spineli wrócił z toalety po kilku minutach.
-Ciekawe czy w ogóle dzisiaj przyjdzie staruszek na browca. - zagadnął niemal beztrosko omiatając wzrokiem pub kiedy klapnął na swoim miejscu obok Any.
Westchnął i popatrzył na Singeltona.
-Wybacz Daryll, my tak knujemy jak złapać psychopatę, że nawet nie zapytałem co z Wiki i waszą mamą? I co mówią lekarze? - zapytał.

Daryll słysząc pytanie jakby skurczył się w sobie, wzruszył ramionami, dolna warga zadrżała w dziwnym tiku.
- Z mamą jest już lepiej a Wikwaya…no…. jeszcze się nie wybudziła, dalej jest nieprzytomna. Na razie nic więcej nie wiem.

Zanurkował wzrokiem pod stół, zauważył, że lewa noga mu lata, więc dyskretnie położył rękę na kolanie przetrzymując ją. Przeklął siebie w myślach, teraz na pewno pomyślą, że jest jakimś świrem. Próbował szybko zmienić temat.

- Eee...Bart, wspomniałeś wcześniej, że jakiś glina przymierzał albo zdejmował maskę w radiowozie. Przyjrzałeś mu się, pamiętasz jak wyglądał?
-Za szybko jechałem niestety. Maska zakrywała twarz. Pomyślałem, że ją znalazł i przymierza. Może tak było. Hale był tym bardzo zainteresowany, gdy przyszedł mnie przesłuchiwać w sprawie córki. Ktoś chyba jej coś paskudnego dał na imprezie, bo wylądowała w szpitalu… - powiedział zgodnie z tym co wiedział.

- Hale jest bezwzględny – mruknął Singelton – wygląda na skończoną szuję. Jeśli coś zrobił Billemu to pewnie był prowodyrem. I ma najwięcej do stracenia.
Chłopak spojrzał na pusty talerz Barta. Błysk pojawił się w oku nastolatka, wzmianka o córce szeryfa i narkotykach uruchomiła jakiś impuls, wrócił myślami do chwili gdy opowiadał o ataku Wilka.

- Wiem, głupio to zabrzmi, ale nie jedzcie na razie żadnej dziczyzny. Macrumowie sprzedają mięso z polowań, my też dostajemy regularne dostawy. Ciągle myślę o moich zwidach, tym dymiącym kostiumie. Babci Billego i jego bratu może brakować piątej klepki, nie wiadomo do czego są zdolni. Pewnie nienawidzą tego miasta, skoro żona burmistrza i szeryf są zamieszani w zniknięcie Macruma.

- Spoko. Ja mięso jem tylko ze sklepu. Wołowinkę, świnki i kurczaczki. Nie lubię dziczyzny. Za suche. Myślisz, że wam Macrumowie dali mięso naszprycowane czymś? A temperatura nie rozkłada narkotyków? - coś nieco znał się na chemii i lekarstwach, ale niekoniecznie był omnibusem.
- A… - zaczął dygresje. - Ty teraz sam w tym hotelu mieszkasz? Lepiej ze mną u babci się zadekuj do czasu złapania tego popaprańca, bo i ty może trafisz do szpitala lub co gorsza może mojego zakładu… - dodał ciszej. - Babcia się zgodzi. I smacznie gotuje. - pochwalił seniorkę.

- Bardziej miałem na myśli zioła i rośliny a nie prochy. Żarcie można marynować, peklować, wędzić. Mój stary miał zajoba na punkcie polowań i survivalu, pokazywał kiedyś jak konserwować mięso w liściach pokrzywy. W lasach rosną różne dziwne rzeczy. Jak babka Macrumów bawi w szamanizm lepiej uważać – stwierdził Daryll. Wolał nie dopuszczać do siebie myśli, że to co zobaczył to żaden narkotyczny zwid, że Wilk wrócił się mścić z jakichś czeluści piekieł. Propozycja Barta go zaskoczyła i tylko potwierdziła jego przypuszczenia, Spineli naprawdę jest w porządku. Co było od początku chyba oczywiste, bo Wikvaya nie zadaje z byle kim.

- Dzięki Bart…eee…jeśli dla babci to nie problem, to przekimam u ciebie noc czy dwie. Tylko będę musiał ogarnąć parę spraw w „Sowie i Niedźwiedziu”, pensjonat jest w sumie zamknięty, ale mamy jednego gościa…opowiem wam o nim później, bo on też jest w to wszystko jakoś zamieszany.

- Okay. - Bart, pachnący marihuaną po przyjściu z kibelka, myślami był już przy polskiej kiełbasce na cebulkach, bo po frytkach zaostrzył mu się apetyt.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline