13-03-2022, 19:43
|
#260 |
Markiz de Szatie | - Jeśli przyśniemy to obudź nas kopniakiem z tego lotosowego letargu… - Carsten skwitował słowa Koenig, patrząc równocześnie na Zoję.
Nie wzdrygał się przed tą wyprawą, bo wyzbył się sporo obaw, co nie zwalniało go jednak z roztropnej ostrożności. Spotkał bowiem w swoim życiu wielu awanturników, nazbyt pewnych siebie, którzy rychło witali się z kostuchą. Nie zamierzał popełnić tego samego błędu. Uśmiechnął się po nosem na decyzję Bertranda, szlachcic za wszelką cenę nie chciał okazać słabości i pragnął dać dowód odwagi. Nadzwyczajna czułość na punkcie honoru mogła okazać się jego słabością, Sylvańczyk zanotował to sobie w pamięci…
Powiódł wzrokiem w miejsce gdzie mierzyło ostrze włóczni Amazonki. Rzeczywiście poczuł podskórnie jakąś obawę i strzymał ochotę na pochopne działania. Coś nieopisanego pełzało w powietrzu nad kwiatami lotosu. Jakaś tajemnicza siła, mgiełka, cień? Niezwykle trudno było to sklasyfikować, a Sylvańczyk nie był przecież nowicjuszem. Miejsce z którego pochodził przesączone było jadem tajemnicy, magii i sił potępionych. Wspomnienia ubodły jego umysł bolesną drzazgą. Zagryzł wargi w odruchu złości i jeszcze wnikliwiej spojrzał na taflę wody. Kwiecie nęciło wędrowców nie tylko zapachem, lecz i aksamitnym widokiem, który magnetycznie przyciągał wzrok. W powietrzu jednak krążył drapieżca. Gorszy zdaniem Carstena, niż bytujące w dżungli potwory. Ta mroczna powłoka zdawała się nie być cielesna i uniemożliwiać proste zabicie w walce. Myśli gorączkowo przepływały przez głowę mężczyzny. Czy mają zaryzykować? Co jeśli okaże się, że muszą stawić czoła jakiejś demonicznej sile? - Te kwiaty są… magiczne? – szepnął pytająco, jakby chciał znaleźć przyczynę tych osobliwości. - Radzę zaczekać, nie wiemy, jaka to siła, ale sami prędko możemy popaść w jakieś nieliche problemy. A to nie jest nam potrzebne. Możemy spróbować zwabić ten cień, w inne miejsce, sprawdzić czy jakoś zareaguje na ruch, choćby strzałę wypuszczoną w ciemność? - rzekł trochę bez przekonania, lecz chętny by wyrazić jakiś pomysł na zaistniałą sytuację.
Nic innego nie przychodziło mu w tej chwili do głowy. |
| |