| Było coś nieopisanie pięknego w krajobrazie przysypanego śniegiem Waterdeep. Gdy nadchodziła zima, a biały puch osadzał się na dachach i ulicach, miasto zyskiwało na uroku. Co prawda byli tacy, co narzekali, że zimno, że trzeba odśnieżać chodniki i ulice, ale ona do nich nie należała. Lubiła tę porę roku i gdy tylko mogła, odwiedzała wtedy Miasto Wspaniałości. Tym razem moment jej przyjazdu zbiegł się z otwarciem Zimowej Gali i zwiedzaniem posiadłości jednej z bardziej wpływowych rodzin szlacheckich Waterdeep. I tak nie miała nic lepszego tego popołudnia do roboty, więc postanowiła wybrać się na jarmark i przy okazji zwiedzić dwór Cassalanterów. Chciała namówić do tego swojego wieloletniego przyjaciela - bibliotekarza Pennywise'a, ale niziołek wolał zostać w swoim domu i ślęczeć nad książkami. Cóż, co kto lubi.
Z Północnej Dzielnicy do Morskiej dość szybko dojechała dorożką, zapłaciła woźnicy i ruszyła przed siebie. Nie miała jasno sprecyzowanego planu - ot, pokręci się trochę po okolicy, a potem przejdzie się na Zimową Galę. Wokół niej roznosił się gwar spieszących się ludzi, którzy co chwila wchodzili i wychodzili ze sklepów, z zakupionymi w ostatniej chwili sprawunkami. Przystrojone witryny sklepowe migotały blaskiem kolorowych światełek i świec, roztaczając jedyną w swoim rodzaju atmosferę, charakterystyczną tylko dla zimowych dni. Pomimo mrozu szczypiącego w nos i policzki miała dobry nastrój i czuła, że to będzie dobrze spędzony czas.
W pewnym momencie przechodziła obok karczmy o przyjemnej nazwie “Odpoczynek Pielgrzyma” i coś tknęło ją, by wejść do środka. Być może były to przyjemne zapachy jadła płynące z wnętrza i mieszające się z mroźnym powietrzem, a może coś innego. Otworzyła więc drzwi i otrzepując się ze śniegu weszła do środka. Miejsce było prawie pełne, choć bystrym spojrzeniem szarych, dużych oczu dostrzegła stolik, przy którym siedziała samotnie czarnowłosa kobieta. Ruszyła więc w jej stronę, przemykając między stolikami i nie rozglądając się zbytnio. - Przepraszam, czy można się przysiąść? - Zapytała uprzejmie nieznajomą.
Malvolia zbadała wzrokiem obcą. — Ależ oczywiście — odparła kordialnie po chwili wahania, wskazując eleganckim skinieniem głowy na jedno z siedzisk. — Nie godzi się, by kobieta stała gdy... „mężczyźni”... siedzą sobie w najlepsze.
Spojrzała z ukosa na liczną klientelę przybytku. — Mnie samą niemało trudu kosztowało znalezienie wolnego miejsca. Trudno więc, bym komuś miała czynić podobne problemy. Ludzie chyba pogłupieli z powodu tej całej gali. - Na to wychodzi. W końcu taka okazja trafia im się tylko raz w roku - odrzekła Savra i poczęła się rozdziewać.
Zrzuciła z barków gruby, zimowy płaszcz i położyła go przy palenisku, aby wysuszyć i wróciła do stolika. Była wysoką, szczupłą elfką odzianą w dobrze wyprawioną, ćwiekowaną skórznię. Cechą jej wyglądu, która od razu przyciągała uwagę, były długie włosy koloru turkusu splecione tu i tam w kilka warkoczyków, brwi tej samej barwy oraz duże, szare oczy. Podbródek po prawej stronie znaczyła niemal niedostrzegalna z daleka blizna - jeden z efektów lekcji fechtunku, które odbyła wiele lat temu. W obu uszach znajdowało się kilka kolczyków, a gdy zdjęła skórzane rękawiczki, na palcach jej smukłych dłoni o zadbanych paznokciach można było ujrzeć kilka prostych, metalowych pierścieni. Wyglądu dopełniało uzbrojenie zupełnie nie zdradzające jej prawdziwego fachu - sejmitar i sztylet przy pasie oraz ręczna kusza i kołczan bełtów. Między łydkami położyła też wypchany plecak; robiła tak od czasu, gdy kilkanaście lat temu została okradziona w jednej z karczm we Wrotach Baldura.
Niedługo później do ich stolika dołączyło dwóch mężczyzn. Savra nie lubiła napiętej, tudzież grobowej atmosfery, więc od razu zagaiła rozmowę. - Piękną mamy pogodę na zewnątrz, prawda? Uwielbiam zimę. Myślę, że dzisiejszy jarmark i Gala będzie jedną z tych ciekawszych. Wybieracie się też może? - zapytała, odgarniając kosmyk włosów za szpiczaste ucho.
Ostatnio edytowane przez Umbree : 14-03-2022 o 15:58.
Powód: dodanie krótkiej odpowiedzi Malvolii
|