Daryll czuł się coraz bardziej zakłopotany. Gesty Barta, a potem pracowników baru powodowały, że ściskało go w gardle. Czuł się podle, jak ostatni niewdzięcznik bo nie był w stanie zdobyć na nic więcej niż wymruczane pod nosem „dziękuje” skierowane do kelnerki. W dodatku siedział w towarzystwie swoich rówieśników i bardzo starał się by nie wyjść na odludka i odklejeńca. Nie za bardzo wiedział jak się zachowują normalne dzieciaki w jego wieku, bo nie udzielał się towarzysko a „Beverly Hills 90210” wzbudzało u niego uśmieszek politowania i nie było wiarygodnym źródłem wiedzy o współczesnych nastolatkach. Wątpliwa sława jaką zdobył za sprawą swojej mamy i siostry mu nie leżała, zdecydowanie wolał pozostać niewidzialny, chociaż z dwojga złego lepiej dostawać darmowe żarcie w barze niż znajdować na liście podejrzanych o zabójstwo Mary McBridge.
Ledwo zdążył ochłonąć usłyszał rozmowę, która przyciągnęła całą jego uwagę. Dawno już zapomniał o tym turyście, miał swoje własne problemy, wariat w masce omal nie pozabijał mu całej rodziny. Całej, bo po za siostrą i mamą, Daryll nie miał nikogo. Ze starym odkąd ten się zawinął z Twin Oaks nie gadał. Syn nie raczył nawet zatelefonować do niego by poinformować, że była żona i pasierbica walczą w szpitalu o życie. Jeszcze zwaliłby mu się na łeb i to byłby dopiero dramat.
Słysząc pytanie strażaka zaniemówił. Nie wiedział jak się zachować, co odpowiedzieć. Przesiedział z Bartem i Anastasią kilka godzin w barze czekając na dziennikarza, zbliżała się czwarta i nie zdążył jeszcze odwiedzić mamy i Wi w szpitalu. Musiał załatwić swoje własne sprawy. Kobieta miała marne, wręcz zerowe szanse przeżyć, ale z drugiej strony jeśli istniał chociaż cień szansy…Jeśli to Wikvaya znalazłaby się na jej miejscu? Ta turystka ma rodzinę, która na nią czeka i się martwi pomyślał. Każda para oczu mogła się przydać. Nie mówiąc już o tym, że Daryll znał pewnie góry lepiej niż każdy jeden strażak i ratownik. Nie potrafił odmówić.
- Dobrze proszę pana. Spotkamy się za godzinę pod pensjonatem – zwrócił się w końcu cicho do mężczyzny.