Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2022, 19:22   #41
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Zdawało się, że los obozu był już przesądzony. Morderczy szał opętał wielu spośród walczących, a widać było, że walczyć będą niczym wściekłe psy aż wytłuką do nogi wszystkich swoich wrogów. Nie było tutaj miejsca na branie jeńców. Wszyscy musieli umrzeć. No oprócz tych mądrzejszych, którzy taktycznie wycofają się. Oczywiście Hans Gruber należał do tej mądrzejszej grupy, dlatego, gdy Waldemar i Gregor (i ciągnięty przez niego Rust) spierdalali to i Hans uznał, że nie ma na co czekać.

Odrobinę zdziwiła go sytuacja z woźnicą, którego nie wiadomo po jakiego chuja brali ze sobą. Nie byli wszakże porywaczami zwłok, a na co innego mógł przydać się woźnica? W sensie jego zwłoki, bo żywy to w ogóle kto, co i dlaczego? Ale niech będzie. Hans zabrał kusze z nieprzytomnego woźnicy usadawiając się na wozie. Zamierzał strzelić do pierwszego wroga, którego będzie miał szansę trafić.

Leżąc na wozie Hans dostrzegł pod kocami dobrze sobie znane beczółki, w których zwyczajowo transportowano proch strzelniczy. Czarownik w tym czasie bawił się ogniem. To wszystko mogło źle się skończyć, ale Hans nikogo nie straszył swoim znaleziskiem i zamiast tego czujnie obserwował sytuację mając w rękach swoją zaufaną kuszę (dopiero ją znalazł, ale już jej ufał - być może to naiwność).

- Odjedźmy już stąd. - stwierdził przez zęby, ale jego kompani usłyszeli go.

Rzuty (kości ze startera Zew Cthulhu): 22, 18, 89, 42, 4
 
Anonim jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem