|
Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-03-2022, 19:22 | #41 |
Reputacja: 1 | Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Zdawało się, że los obozu był już przesądzony. Morderczy szał opętał wielu spośród walczących, a widać było, że walczyć będą niczym wściekłe psy aż wytłuką do nogi wszystkich swoich wrogów. Nie było tutaj miejsca na branie jeńców. Wszyscy musieli umrzeć. No oprócz tych mądrzejszych, którzy taktycznie wycofają się. Oczywiście Hans Gruber należał do tej mądrzejszej grupy, dlatego, gdy Waldemar i Gregor (i ciągnięty przez niego Rust) spierdalali to i Hans uznał, że nie ma na co czekać. Odrobinę zdziwiła go sytuacja z woźnicą, którego nie wiadomo po jakiego chuja brali ze sobą. Nie byli wszakże porywaczami zwłok, a na co innego mógł przydać się woźnica? W sensie jego zwłoki, bo żywy to w ogóle kto, co i dlaczego? Ale niech będzie. Hans zabrał kusze z nieprzytomnego woźnicy usadawiając się na wozie. Zamierzał strzelić do pierwszego wroga, którego będzie miał szansę trafić. Leżąc na wozie Hans dostrzegł pod kocami dobrze sobie znane beczółki, w których zwyczajowo transportowano proch strzelniczy. Czarownik w tym czasie bawił się ogniem. To wszystko mogło źle się skończyć, ale Hans nikogo nie straszył swoim znaleziskiem i zamiast tego czujnie obserwował sytuację mając w rękach swoją zaufaną kuszę (dopiero ją znalazł, ale już jej ufał - być może to naiwność). - Odjedźmy już stąd. - stwierdził przez zęby, ale jego kompani usłyszeli go. Rzuty (kości ze startera Zew Cthulhu): 22, 18, 89, 42, 4 |
15-03-2022, 21:44 | #42 |
Reputacja: 1 |
________________________________________ 5k100 |
16-03-2022, 07:06 | #43 |
Reputacja: 1 | Lanwin czuł się jak w innej rzeczywistości. Miał mroczki przed oczami, jedynie resztki adrenaliny pozwalały mu stać na nogach, jednak gdy ona opadła on opadł razem z nią. Usiadł obok halflinga i pustym wzrokiem patrzył na jego nogi. - Możesz wstać? - zapytał wyrywając się z marazmu, wycierając zakrwawiony miecz o trawę. Ostatnio edytowane przez Feniu : 16-03-2022 o 13:38. |
16-03-2022, 11:44 | #44 |
Reputacja: 1 | Tupik wolno odzyskiwał czucie w nogach, wiedział jednak… czy raczej pamiętał, że uczucie przełykania kamienia jakie wiązało się z prostym przełknięciem śliny towarzyszyć mu będzie jeszcze przez tydzień albo i dwa. - Dzięki – wymamrotał ledwo słyszalnym głosem skinając głowę Dexterowi i Lanwinowi , gdyby nie ci dwaj byłby już pewnikiem martwy, choć z drugiej strony doskonale wiedział że nie było ich gdy nacierał na górala. Gdyby od razu ruszyli w trójkę kto wie może zakończyli by ta walkę bez tak znamiennych obrażeń. Tupik podniósł się po chwili z wyraźnym trudem. Na szczęście nie złamał kręgosłupa inaczej nie byłby w stanie wstać, wolnym, chwiejnym krokiem poszedł po swój miecz i tarczę a następnie poczłapał w kierunku więźniów. - Tupik von Goldenzungen – nieco chrypiąc starał się wyartykułować w miarę poprawnie swoje imię. Na reputacje i sławę szlachcica , zwłaszcza nie-ludzia , trzeba było zapracowywać. Na powoływanie herbu już się nie trudził, nie dość że rozmawiał z plebsem to jeszcze bolało go gardło... Nie poświęcał jeńcom zbyt wiele czasu gdyż dotarło do niego że nie widzi nigdzie medyka. - Theo ?! – próbował zakrzyknąć na towarzysza, ale niespecjalnie mu to wychodziło, poczłapał więc w kierunku w którym widział go ostatnio. I w końcu znalazł go leżącego pośród zarośli. - Żyjesz ? Pulsująca w tętnicach krew i słaby ledwo wyczuwalny oddech świadczyły że żyje. Próbował ocucić medyka kilkoma szarpnięciami i oklepywaniem, po czym sięgnął do torby medyka i wyszukał sole trzeźwiące. Szczęście w nieszczęściu Tupik też znał się trochę na medycynie, niemniej do ran które zadali im górale lepiej było mieć najlepszego medyka jakiego widział w całym swoim życiu. Znacznie lepszego niż halfling. Trzeba było najpierw opatrzeć rannych , potem przeszukać zwłoki oraz przepytać uwolnionych. Wszystko we właściwej kolejności póki mieli jeszcze czas. |
16-03-2022, 19:17 | #45 |
Reputacja: 1 | Eksperymenty ze wspomaganym leczeniem przynosiły lepsze rezultaty, ale najwyraźniej same zabawy splotami to za mało, żeby pokonać skoncentrowaną wolę. 5d100=70, 41, 98, 77, 75 |
16-03-2022, 20:02 | #46 |
Reputacja: 1 |
|
17-03-2022, 08:50 | #47 |
Reputacja: 1 | Rust miał hazard we krwi, ale upodobanie do zapasów z Losem nie zawsze dawało fory w rozrabianiu. Sianie chaosu i dzikie wyskoki, które wlały zamęt w serca Teoffeńskich zbrojnych nie starczyły, żeby złamać ducha walczących. Zresztą, może nie było tam już ducha do łamania, bo nad obozem władzę przejęły pierwotne, krwawe instynkty, dalekie od uduchowienia i świadomości. Nie pomogło nawet przebicie czwartej ściany. Ani piątej, ani żadnej kolejnej przez które przyszło wojownikom przebijać się w dzikim pędzie, na tyły szeregów Teoffen. Nie pomogło odwrócić losów bitwy. Cóż, starczyło na wydostanie się z zamieszania i wyratowanie dupska. Póki możesz wracać do stołu, zawsze jest nadzieja się odegrać. Nadzieja i przekleństwo hazardzistów. * * * - Spokój! – Rust ryknął powstając z kozła, strosząc się na dostojność. – Każdy taki zamęt, każda ruchanka jest na rękę przeklętników z Serrig! De Groat wypatrzył wąsacza, najstarszego stażem i najgorętszego gwałtownika w towarzystwie, piorunując go wzrokiem. Patrzyli chwilę po sobie, w końcu widząc wahanie zbrojnego Rust wyciągnął do niego rękę, by ten pomógł mu zleźć z wozu. Strażnik zmieszany, ale widać wzięty gestem pomógł zeskoczyć i przycichł, a śledząc zachowanie prowodyra, nastroje wokół ostygły o parę stopni. - Była zasadzka we Freundwaldzie! Górale napadli na oddział, który miał zbadać, co Serrig wyrabiało w tej kopalni! – Rust tłumaczył głośno, mówił niby to do ogółu, a niby to do lokalnego wodza. Na tyle głośno i blisko od niego, że w naturalny sposób stojące po bokach towarzystwo ucichło. – I gnali nas, ledwośmy żywi wyszli, zdążyliśmy się przegrupować… Ale dopadli też do obozu! - C-c-coo? - Na bogi! - Gdzie? Gdzie łoni? - Spokój! – głos De Groata przebił się przez ożywienie. – Słuchajcie, bo czasu nie ma wiele! Rust zebrał na sobie dość uwagi, by kwestia nieprzytomnego woźnicy spłynęła na bok. Waldemar jako cyrulik wiedział już chyba co ma robić. Może nie teraz, może nie przy widowni, ale trzeba było opiekę nad furmanem przekwalifikować na stadium opieki terminalnej. De Groat wskoczył z powrotem na wóz i tym razem sam pociągnął za sobą zmieszanego wąsacza. - Jak się nazywasz, żołnierzu? - Jeremiasz. - Słuchajcie mnie teraz! My musimy jechać dalej! Powiadomić oddział wypadowy, żeby cofał się na zamek, bo będą potrzebni wszyscy ludzie! Dlatego i Wy zbierajcie się teraz, wszyscy – Jeremiasz was poprowadzi! – Rust oparł dłoń na ramieniu strażnika i wzniósł głos wlewając do niego nutkę histerii. – Bierzcie co najważniejsze – i na zamek! Nie wiadomo, gdzie dalej zaatakują te dzikusy, ale nie ma co zwlekać – tam będziecie bezpieczni! Na zamku, za murami, u panicza – tam trzeba się schronić! Panicz was obroni! Po pierwszym zamieszaniu zrobiło się następne, większe i teraz naprawdę czuć było panikę. Ale to już nie była sprawa Rusta i spółki – wieśniacy rzucili się do domów, ładować rzeczy na wozy, albo wiązać tobołki i spierdalać. To była bardziej sprawa Jeremiasza, którego De Groat namaścił na wodza wioski. Szybko zresztą wąsacz dojrzał do powagi zadania, bo urósł w oczach chłopów i zaczął władczym tonem wydawać polecenia. - Słuchajcie żołnierzu. – Rust wyłowił go z szalejącej ciżby – Dopilnujcie, żeby wszyscy bezpiecznie dotarli na zamek. Ale my musimy dalej, zgarnąć resztę sił do obrony. Dajcie nam wolne konie, a szybko, to jak zdążymy, wrócimy osłaniać wasz pochód. - Dobra… Dobra, panie… Stary Zimber ma stajnię, tu za gospodą… – Jeremiasz pokazał, że tam o, że tamój. – Są świeże… - Ale jesteś pewien, że wystarczy dla was, do wozów, aby ludzie mogli uciekać? Nie chciałbym… – Rust miał centralnie w kutasie to, czy dla uciekających wieśniaków zostanie choćby i taczka. Ale Jeremiasz musiał być dobrze uklepany. – Nie! Mamy rozkaz! Wybacz, musimy pędzić… O, zobacz! - Co, co takiego? - Zobacz tam, kłócą się przy ładowaniu wózka… – Rust pokazał na tarmoszące się baby, które ładowały wory na pokład. – Dopilnuj ludzi… Polegają na Tobie! De Groat odwrócił się na pięcie, zostawiając Jeremiasza z jego powołaniem. Puścił oko do Gregera i ruszył ochoczo zmienić środek lokomocji na konika. Rzuty: 13, 43, 56, 22, 94. |
17-03-2022, 20:20 | #48 |
Reputacja: 1 | Świecień Podążał za oddalającym się powozem. Był słaby, ale uparty i wytrwały. Długo przebywał w cieniu, aż narodził się z macicy ognia i strachu. Uwolniony łaską czarownika, nakarmiony śmiercią. Łaknął ciepła rodzica, nie mógł pojąć, dlaczego ten go porzucił, kiedy dybuk wypełnił swe posłannictwo, splatał płomień z cieniem, niosąc odrazę na wojowników. Serca skalane jego mocą już na zawsze pozostaną niepewne, wahające, tak działała pieczęć Dhar. |
18-03-2022, 06:55 | #49 |
Reputacja: 1 | -Ty, cho no tu! - zawołał Greger do zasmarkańca, który wylazł na burtę wozu i z rozdziawioną gębą patrzył na leżącego na dnie budy woźnicę. Ten był w opłakanym stanie, bo ilekroć dawał znać, że odzyskuje przytomność dostawał przyjacielskie klepnięcie w potylicę od Gregera i trzeba było przyznać, że nie wyglądał na pogrążonego w błogim śnie hedonistę. Było to niefortunne, choć Greger był święcie przekonany, iż uczynił mu przysługę, bowiem odzyskując przytomność woźnica mógł mieć jakieś wątpliwości co do intencji podróżujących z nim kompanów, które wszak mogły go narazić na utratę zdrowia i wozu. A tak śnił sobie jak ten bobas, tyle miast mlekiem mięsiste usta miał umazane krwią. Greger wręcz pewien był, że po ocknięciu woźnica okaże mu wdzięczność za ocalenie skóry i majętności, choć z drugiej strony mógł również okazać się niewdzięcznym skurwysynem. Taka bowiem niestety bywała natura ludzka, ale na to akurat Greger był zwykle przygotowany. I wiedział, że w takim przypadku woźnica mógłby gorzko pożałować swej niewdzięczności. Smyk cały czas trzymając się burty podszedł do Gregera a ten poważnym gestem podał mu nóż, z którego zbędnego ciężaru uwolnił śpiącego hedonistę. - Trzymaj! - powiedział wciskając w garść malcowi broń. - Jesteś widzę odważny i jesteś mężczyzną. Te kurwie syny z Serrig ruszyły grabić nasze ziemie. Masz rodzeństwo? - Greger zapytał poważnie spoglądając na malca, który pokraśniał z dumy i pokiwał szybko głową. - [i]Matula mas sześcioro a i wujostwo..- Greger nie miał zamiaru wysłuchiwać o koligacjach rodzinnych łyczków, więc przerwał mu ostro spoglądając poważnie w oczy... - Musisz zadbać o rodzinę, pilnować ich i skryć przed napaścią i grabieżą! Biegnij do nich i pilnuj by czem prędzej w las się skryli a potem idźcie na zamek. Jak tam dojdziecie, szukaj mnie! Nada nam się taki sprytny chłopak do służby! No! Zmykaj! - powiedział Greger rozkazującym tonem i poklepał młodego na odchodne w plecy. Smyk ze zdobycznym nożem dumny skoczył z wozu i pognał do rówieśników. Greger przez chwilę odprowadzał go wzrokiem po czym ruszył w ślad za Rustem, który już zadbał o nastroje tłuszczy. Był w tym wirtuozem i Greger zazdrościł mu daru przekonywania i wcielania się w różne, zależne od potrzeby, role. Sam miał na tym polu jakieś umiejętności, ale ile w końcu mógł przyjąć postaci mierząc prawie cztery łokcie i ważąc niemal cztery cetnary? Zresztą w swej postaci i w swojej roli czuł się najlepiej. Biegnąc za Rustem ku stajni Zingera zdołał jeszcze po drodze podrzucić jakiejś starowince solidny wór na wózek, bo nieboraczka sapała mocując się z ciężarem nad swą miarę. - Prędzej matko! Oni zaraz mogą tu być! - rzekł kładąc jej rękę na ramieniu, ale stara nie była przepełniona wdzięcznością, tylko już biegła po resztę dobytku. Greger z powątpiewaniem spojrzał na wózek, ale nie zastanawiał się nad nim długo widząc już Leo i Rusta oporządzających konie. Spieszył się, bo i nie było na co czekać, jeśli chcieli unieść całą skórę z tego zamieszania a on do swojej skóry był wielce przywiązany. 5k100: 32, 01, 56, 24, 15 |
18-03-2022, 21:14 | #50 |
Reputacja: 1 | Kozak wbił topór w pieniek i usiadł. Ściągnął chustę z szyi i założył sobie opaskę uciskową na nogę. Medyk chwilowo sam potrzebował pomocy. - Weź no który sprawdź druida, żeby nam się nagle nie ocknął. I sprawdźcie co z medykusem. |