Gdy sprawy nie cierpiały zwłoki, to należało działać szybko, a od czasu, gdy wynaleziono telefon, to urządzenie było najszybszym z dostępnych środków, by z kimś się skontaktować.
Niestety, jak się okazało, środkiem zawodnym. Co z tego, skoro Markowi nie tylko udostępniono telefon, ale i wyszukano numer pensjonatu, skoro Daryll nie chciał współpracować i nie odebrał.
- Gdzie go poniosło...?! - mruknął niezadowolony Mark, po trzeciej, bezowocnej, próbie dodzwonienia się do "Sowy i Niedźwiedzia". - Wywiało go do lasu...?
Odłożył słuchawkę i podziękował uczynnej recepcjonistce, która w rewanżu obdarowała go zmęczonym uśmiechem.
Traf chciał, że szeryfa szukać nie trzeba było.
Rozmowa z Halem była - o dziwo - spokojna i, można by rzec, owocna.
- Tak, wezmę udział w poszukiwaniach - zapewnił, nim szeryf wyszedł.
Na temat Jess się nie wypowiadał.
Zapewne powinien był potraktować słowa Hale'a jako komplement, ale uczucia miał mieszane. Nie dość że wątpił czy on i Jess jeszcze się zejdą, a po drugie był przekonany, że dziewczyny nie da się upilnować i uniemożliwić jej robienie głupstw. Pewnie by trzeba ją zamknąć i pilnować 24 godziny na dobę, a przecież nie o to w życiu chodziło.
- Tak, proszę wejść i usiąść - powiedział do ojca rodziny. - Ja już wychodzę.
Odsunąwszy sprawę Jess na bliżej nieokreśloną przyszłość ruszył do domu. Musiał się przygotować do wyprawy i zadzwonić do paru przyjaciół. Im więcej osób weźmie w wyprawie, tym lepiej.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-03-2022 o 21:14.