Tupik wolno odzyskiwał czucie w nogach, wiedział jednak… czy raczej pamiętał, że uczucie przełykania kamienia jakie wiązało się z prostym przełknięciem śliny towarzyszyć mu będzie jeszcze przez tydzień albo i dwa.
- Dzięki – wymamrotał ledwo słyszalnym głosem skinając głowę Dexterowi i Lanwinowi , gdyby nie ci dwaj byłby już pewnikiem martwy, choć z drugiej strony doskonale wiedział że nie było ich gdy nacierał na górala. Gdyby od razu ruszyli w trójkę kto wie może zakończyli by ta walkę bez tak znamiennych obrażeń.
Tupik podniósł się po chwili z wyraźnym trudem. Na szczęście nie złamał kręgosłupa inaczej nie byłby w stanie wstać, wolnym, chwiejnym krokiem poszedł po swój miecz i tarczę a następnie poczłapał w kierunku więźniów.
- Tupik von Goldenzungen – nieco chrypiąc starał się wyartykułować w miarę poprawnie swoje imię. Na reputacje i sławę szlachcica , zwłaszcza nie-ludzia , trzeba było zapracowywać. Na powoływanie herbu już się nie trudził, nie dość że rozmawiał z plebsem to jeszcze bolało go gardło... Nie poświęcał jeńcom zbyt wiele czasu gdyż dotarło do niego że nie widzi nigdzie medyka.
- Theo ?! – próbował zakrzyknąć na towarzysza, ale niespecjalnie mu to wychodziło, poczłapał więc w kierunku w którym widział go ostatnio. I w końcu znalazł go leżącego pośród zarośli.
- Żyjesz ? Pulsująca w tętnicach krew i słaby ledwo wyczuwalny oddech świadczyły że żyje. Próbował ocucić medyka kilkoma szarpnięciami i oklepywaniem, po czym sięgnął do torby medyka i wyszukał sole trzeźwiące. Szczęście w nieszczęściu Tupik też znał się trochę na medycynie, niemniej do ran które zadali im górale lepiej było mieć najlepszego medyka jakiego widział w całym swoim życiu. Znacznie lepszego niż halfling. Trzeba było najpierw opatrzeć rannych , potem przeszukać zwłoki oraz przepytać uwolnionych. Wszystko we właściwej kolejności póki mieli jeszcze czas.
K100: 80, 72, 70, 100, 94 - ogólnie mówiąc masakra
chyba napisze kolejnego posta żeby miec kolejne rzuty