Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2022, 13:13   #32
Fenrir__
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Ariel widząc nieporadne działania Morisa, zacisnęła zęby, wiedziała, że ryzykuje, ale ludzie pod jej opieką byli ciężko ranni. Jak każdy medyk polowy wpojono jej świętą zasadę: gdy nasi są w potrzebie, nie czas na strach lub wahanie, to czas na działanie!
- Pierdolić to!!! - mruknęła pod nosem i rzuciła się biegiem! Pochyliła się by nie widać, ją było przez okna. Z każdym oddechem Gabriel tracił siły, a życie dosłownie wyciekało z niego… Tracił zbyt wiele krwi! Nie było już czasu.

Morris, który większość uwagi poświęcał temu co działo się za rogiem budynku, oparł się plecami o ścianę i odetchnął z ulgą. Po chwili zerknął na dół, na rannego Gabriela, potem na prawo na odbiegającą Ariel, po czym ruszył w kierunku wejścia do budynku.
September osłaniała teren, czekając aż któryś z huzarów wychyli się z budynku.

Gdy Ariel dopadła do rannego jej karabin był już na plecach a torba otwarta. Sprawdziła czy był przytomny. Z ulgą zobaczyła że reagował. Zobaczyła na opaskę, była zawiazana za nisko. Wyciągnęła własną błyskawicznie zaciągnęła paski, i dociągnęła zaciskiem. Gabriel aż syknął, ale dziewczyna obróciła jeszcze raz. Widząc, że krwawienie ustało. Błyskawicznie dobyła nożyka i rozcięła spodnie, niemal odcinając nogawkę. Dobyła opatrunek postrzałowy. Większą gazę założyła na ranę wylotową mniejszy na wlotową., Na obu założyła specjalne dociski pozwalające na lepszy ucisk rany i zaczęła mocno bandażować. Brak roszczepionych kości dobrze wróżył, ale biorąc pod uwagę źródło rany, czyli pociski Legionu, to już była loteria.

- Jeszcze zatańczymy żołnierzu
- mruknęła Ariel. Delikatnie zaczęła ściągać wojskowy but. Gdyby nie on urwało by mu nogę. Płyta ceramiczna była roztrzaskana.
- Na światłosć - mruknęła do siebie tak, że Garbiel na pewno nie usłyszał gdy dociągała paski a on syczał zaciskajac zęby - jaki to cholerstwo miało kaliber…
Jeden odłamek przebił ciało. Uderzył w piszczel. Ariel szybko osuszyła gazą ranę i sprawnym ruchem wyciągnęła połyskujący odłamek. Docisnęła błyskawicznie gazą. Wyciągnęła kolejny opatrunek i obwiązała mu mocno ranę. Sięgnęła ponownie do torby po iniektor wbiła w niego ampułkę z środkiem przeciwbólowym. I przyłożyła do odsłoniętego ramienia. Nie bawiła się antyseptyką. Przyjął w siebie tyle syfu, że pyłek na ręce nie zrobi mu różnicy. Cichy syk zakomunikował że dawka poszła. Ariel zawahała się przez moment. Jedna niewiele mu pomoże, dwie poprawią mu za bardzo humor, a trzecia wyśle go na drzemkę. Musiała mu wystarczyć jedna. Złapała go pod pachy i podsunęła go nieco do góry i wcisnęła mu w ręce jego karabin.

- Nie zgub broni żołnierzu, bo ci z żołdu potrącą! - powiedziała swoim gardłowym tonem zarezerwowanym właśnie dla takich sytuacji. po chwili jednak dodała swoim naturalnym tonem, kładąc mu rękę na ramieniu- Trzymaj się Gabriel wyciągniemy cię stąd. - w jej oczach była pewność.

Ponownie złapała broń i doskoczyła do winkla wyglądając na zewnątrz. Ciało Razydy leżało z niemal odstrzeloną głową… Nazgaroth Razydy był imponujący. Kawał żelaztwa z lufą wielką jak działo w czołgu… Odwróciła się do sierżanta i zapytała.

- Nic sierżantowi się nie stało? - zapytała lustrując go pobieżnie wzrokiem w poszukiwaniu ran. - W środku jest ich przynajmniej trzech.
- Miałem w chuj szczęścia - Morris nie wchodził w szczegóły, ale chłód głosu sugerował, że sytuacja w jego ocenie była na granicy dramatycznej. - Co z nim? - wykonał ruch głową w kierunku McBride’a.

- Kiepsko. Nie nadaje się do walki. Lepiej, żeby sam się nie przemieszczał. Może co najwyżej poleżeć. Ale jak szybko trafi w dobre ręce to jeszcze wróci do służby. - Ariel spojrzała na zegarek - trzeba będzie mu co 5 minut poluźniać opaskę, żeby zakrzepy się nie zrobiły. Damy radę! Trzeba się tylko pozbyć reszty heretyków!

- To nie ma na co czekać - zakomunikował sierżant. - Za mną! - polecił i ruszył przez otwarte drzwi.

***

Chris bez problemu doskoczył do górnego fragmentu muru i podciągnął się. Oparł jedną nogę na szczycie i kucnął sprawdzając co znajduje się zaraz za ogrodzeniem. Na dole było czysto więc miękko opadł na ziemię. Rozglądnął się i nie widząc wroga ruszył przez plac. Po prawej widział wyraźnie cele z więźniami. Żołnierze Mishimy i Bauhausu byli umieszczeni razem, ale sami oddzielili się po przeciwnych stronach klatek.
- Hej! Wypuść nas! - przekrzykiwali się jedni przez drugich. Niektórzy próbowali podchodzić do prętów, ale drudzy ich odpychali i próbowali zająć ich miejsce.
- Stulcie mordy to może was nie odstrzelę - warknął na nich capitolczyk. Spojrzenie jakim ich uraczył było zimne i skupione. Z karabinem trzymanym w ręku w gotowości do użycia, lustrując otoczenie, ruszył w kierunku gdzie spodziewał się zastać brata i sierżanta.
- Razyda zdjęta! - krzyknął Chris w ich stronę by przypadkiem nie oberwać od friendly-fire.

***

Gdy Chris dotarł za róg budynku, zobaczył tylko siedzącego pod ścianą Gabriela, a właściwie pierwsze co zobaczył to jego lufa karabinu. Jego noga była profesjonalnie opatrzona co sugerowało, że Ariel dotarła do niego wcześniej. Jednak barwa samego opatrunku, wielkość wysięków i bladość na twarzy brata zdradzała, że sytuacja nie jest różowa.

- Właśnie weszli do środka. - Gabriel opuścił lufę i machnął nią w kierunku drzwi. Tonacja jego głosu dodawała informację o dawce leków przeciwbólowych. Pozostanie na straży było jedyną rzeczą na jaką go było w chwili obecnej stać.

Christopher krótko zawahał się, rozdarty między chęcią zostania przy bracie, a rozwagą, że bardziej pomoże mu gdy wesprze pozostałych z oddziału.
- Nie zdechnij, bo twoja żona mnie zajebie - rzucił do Gabriela i ruszył za resztą.


Morris cicho przemierzał pomieszczenie. Baza wyglądała na opuszczoną naprędce. Większość rzeczy była pozostawiona jakby właściciel w krótkim czasie mieli wrócić do ich użytkowania. Podszedł do lady recepcyjnej gdzie stał system radiowęzeł. Sierżant ruszył w lewo i dał znak dla Doe aby zabezpieczała pomieszczenia po lewej.
Niewielkie archiwum, pokój socjalny, na wprost schody na górę. Po stronie Morrisa było coś na wzór sali odpraw i pokój sytuacyjny.

Uwagę Ariel przykuła gwałtowna reakcja Morrisa, który kopnął w drzwi i podnosząc broń zaczął strzelać do wnętrza pomieszczenia.

Ariel szybko omiotła swoje otoczenie i drogę do Morisa. Powinna go ubezpieczać. Ruszyła pochylona obserwując uważnie wszystko. Było ich za mało cholerny Moris… Cała drużyna powinna wejść i się ubezpieczać… Jeśli zobaczyła by wroga odpowiedziała by ogniem.

Widząc, że nikt się nie pojawia, September zeszła z wieży i ruszyła ostrożnie w kierunku budynku.
 
Fenrir__ jest offline