|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-03-2022, 13:04 | #31 |
Reputacja: 1 | ***
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |
16-03-2022, 13:13 | #32 |
Reputacja: 1 | Ariel widząc nieporadne działania Morisa, zacisnęła zęby, wiedziała, że ryzykuje, ale ludzie pod jej opieką byli ciężko ranni. Jak każdy medyk polowy wpojono jej świętą zasadę: gdy nasi są w potrzebie, nie czas na strach lub wahanie, to czas na działanie! - Pierdolić to!!! - mruknęła pod nosem i rzuciła się biegiem! Pochyliła się by nie widać, ją było przez okna. Z każdym oddechem Gabriel tracił siły, a życie dosłownie wyciekało z niego… Tracił zbyt wiele krwi! Nie było już czasu. Morris, który większość uwagi poświęcał temu co działo się za rogiem budynku, oparł się plecami o ścianę i odetchnął z ulgą. Po chwili zerknął na dół, na rannego Gabriela, potem na prawo na odbiegającą Ariel, po czym ruszył w kierunku wejścia do budynku. September osłaniała teren, czekając aż któryś z huzarów wychyli się z budynku. Gdy Ariel dopadła do rannego jej karabin był już na plecach a torba otwarta. Sprawdziła czy był przytomny. Z ulgą zobaczyła że reagował. Zobaczyła na opaskę, była zawiazana za nisko. Wyciągnęła własną błyskawicznie zaciągnęła paski, i dociągnęła zaciskiem. Gabriel aż syknął, ale dziewczyna obróciła jeszcze raz. Widząc, że krwawienie ustało. Błyskawicznie dobyła nożyka i rozcięła spodnie, niemal odcinając nogawkę. Dobyła opatrunek postrzałowy. Większą gazę założyła na ranę wylotową mniejszy na wlotową., Na obu założyła specjalne dociski pozwalające na lepszy ucisk rany i zaczęła mocno bandażować. Brak roszczepionych kości dobrze wróżył, ale biorąc pod uwagę źródło rany, czyli pociski Legionu, to już była loteria. - Jeszcze zatańczymy żołnierzu - mruknęła Ariel. Delikatnie zaczęła ściągać wojskowy but. Gdyby nie on urwało by mu nogę. Płyta ceramiczna była roztrzaskana. - Na światłosć - mruknęła do siebie tak, że Garbiel na pewno nie usłyszał gdy dociągała paski a on syczał zaciskajac zęby - jaki to cholerstwo miało kaliber… Jeden odłamek przebił ciało. Uderzył w piszczel. Ariel szybko osuszyła gazą ranę i sprawnym ruchem wyciągnęła połyskujący odłamek. Docisnęła błyskawicznie gazą. Wyciągnęła kolejny opatrunek i obwiązała mu mocno ranę. Sięgnęła ponownie do torby po iniektor wbiła w niego ampułkę z środkiem przeciwbólowym. I przyłożyła do odsłoniętego ramienia. Nie bawiła się antyseptyką. Przyjął w siebie tyle syfu, że pyłek na ręce nie zrobi mu różnicy. Cichy syk zakomunikował że dawka poszła. Ariel zawahała się przez moment. Jedna niewiele mu pomoże, dwie poprawią mu za bardzo humor, a trzecia wyśle go na drzemkę. Musiała mu wystarczyć jedna. Złapała go pod pachy i podsunęła go nieco do góry i wcisnęła mu w ręce jego karabin. - Nie zgub broni żołnierzu, bo ci z żołdu potrącą! - powiedziała swoim gardłowym tonem zarezerwowanym właśnie dla takich sytuacji. po chwili jednak dodała swoim naturalnym tonem, kładąc mu rękę na ramieniu- Trzymaj się Gabriel wyciągniemy cię stąd. - w jej oczach była pewność. Ponownie złapała broń i doskoczyła do winkla wyglądając na zewnątrz. Ciało Razydy leżało z niemal odstrzeloną głową… Nazgaroth Razydy był imponujący. Kawał żelaztwa z lufą wielką jak działo w czołgu… Odwróciła się do sierżanta i zapytała. - Nic sierżantowi się nie stało? - zapytała lustrując go pobieżnie wzrokiem w poszukiwaniu ran. - W środku jest ich przynajmniej trzech. - Miałem w chuj szczęścia - Morris nie wchodził w szczegóły, ale chłód głosu sugerował, że sytuacja w jego ocenie była na granicy dramatycznej. - Co z nim? - wykonał ruch głową w kierunku McBride’a. - Kiepsko. Nie nadaje się do walki. Lepiej, żeby sam się nie przemieszczał. Może co najwyżej poleżeć. Ale jak szybko trafi w dobre ręce to jeszcze wróci do służby. - Ariel spojrzała na zegarek - trzeba będzie mu co 5 minut poluźniać opaskę, żeby zakrzepy się nie zrobiły. Damy radę! Trzeba się tylko pozbyć reszty heretyków! - To nie ma na co czekać - zakomunikował sierżant. - Za mną! - polecił i ruszył przez otwarte drzwi. *** Chris bez problemu doskoczył do górnego fragmentu muru i podciągnął się. Oparł jedną nogę na szczycie i kucnął sprawdzając co znajduje się zaraz za ogrodzeniem. Na dole było czysto więc miękko opadł na ziemię. Rozglądnął się i nie widząc wroga ruszył przez plac. Po prawej widział wyraźnie cele z więźniami. Żołnierze Mishimy i Bauhausu byli umieszczeni razem, ale sami oddzielili się po przeciwnych stronach klatek. - Hej! Wypuść nas! - przekrzykiwali się jedni przez drugich. Niektórzy próbowali podchodzić do prętów, ale drudzy ich odpychali i próbowali zająć ich miejsce. - Stulcie mordy to może was nie odstrzelę - warknął na nich capitolczyk. Spojrzenie jakim ich uraczył było zimne i skupione. Z karabinem trzymanym w ręku w gotowości do użycia, lustrując otoczenie, ruszył w kierunku gdzie spodziewał się zastać brata i sierżanta. - Razyda zdjęta! - krzyknął Chris w ich stronę by przypadkiem nie oberwać od friendly-fire. *** Gdy Chris dotarł za róg budynku, zobaczył tylko siedzącego pod ścianą Gabriela, a właściwie pierwsze co zobaczył to jego lufa karabinu. Jego noga była profesjonalnie opatrzona co sugerowało, że Ariel dotarła do niego wcześniej. Jednak barwa samego opatrunku, wielkość wysięków i bladość na twarzy brata zdradzała, że sytuacja nie jest różowa. - Właśnie weszli do środka. - Gabriel opuścił lufę i machnął nią w kierunku drzwi. Tonacja jego głosu dodawała informację o dawce leków przeciwbólowych. Pozostanie na straży było jedyną rzeczą na jaką go było w chwili obecnej stać. Christopher krótko zawahał się, rozdarty między chęcią zostania przy bracie, a rozwagą, że bardziej pomoże mu gdy wesprze pozostałych z oddziału. - Nie zdechnij, bo twoja żona mnie zajebie - rzucił do Gabriela i ruszył za resztą. Morris cicho przemierzał pomieszczenie. Baza wyglądała na opuszczoną naprędce. Większość rzeczy była pozostawiona jakby właściciel w krótkim czasie mieli wrócić do ich użytkowania. Podszedł do lady recepcyjnej gdzie stał system radiowęzeł. Sierżant ruszył w lewo i dał znak dla Doe aby zabezpieczała pomieszczenia po lewej. Niewielkie archiwum, pokój socjalny, na wprost schody na górę. Po stronie Morrisa było coś na wzór sali odpraw i pokój sytuacyjny. Uwagę Ariel przykuła gwałtowna reakcja Morrisa, który kopnął w drzwi i podnosząc broń zaczął strzelać do wnętrza pomieszczenia. Ariel szybko omiotła swoje otoczenie i drogę do Morisa. Powinna go ubezpieczać. Ruszyła pochylona obserwując uważnie wszystko. Było ich za mało cholerny Moris… Cała drużyna powinna wejść i się ubezpieczać… Jeśli zobaczyła by wroga odpowiedziała by ogniem. Widząc, że nikt się nie pojawia, September zeszła z wieży i ruszyła ostrożnie w kierunku budynku. |
21-03-2022, 13:34 | #33 |
Reputacja: 1 | *** Gdy Ariel dotarł do drzwi zobaczyła na północnej ścianie sali odpraw srebrzystą, falującą powierzchnię o wymiarach drzwi. Był to ewidentnie nienaturalny twór. W pomieszczeniu było dwóch Huzarów, którzy strzelali ogniem zaporowym w ich kierunku. Gdy zorientowali się, że nadciąga wsparcie wroga zaczęli się wycofywać w kierunku portalu. Morris wymierzył w tego po lewej i nacisnął spust. Seria sierżanta trafiła przeciwnika prosto w głowę. Bezwładne ciało uderzyło i jeden ze stołów i zsunęło się na podłogę. Ariel biorąc na cel drugiego przeciwnika puściła w jego stronę dwie krótkie serie. Pierwszej nie udało się przebić pancerza napierśnika, a druga minęła wroga, którzy rzucił się w kierunku portalu. Morris przesunął karabin na prawo i nacisnął ponownie spust. Jego salwa trafiła przeciwnika w brzuch, ale ten mimo ciężkiej rany wskoczył w portal, który zaraz potem się za nim zamknął. Gdy Chris wpadł do pomieszczenia jedyne co zdążył zauważyć to powierzchnia ściany wracająca do normy. Ariel ostrożnie weszła do środka omiatając otoczenie karabinem czy nikt się tutaj więcej nie kryje. Podeszła do zabitego huzara sprawdzić czy jeszcze dycha. Żołnierz był krytycznie ranny. Medyczka byłaby go w stanie jeszcze uratować, a pozostawiony w takim stanie szybko się wykrwawi. - Co do chuja się tu wydarzyło ? - odezwał się Christopher, wskazując palcem w ścianę, która jeszcze sekundę temu dziwnie wyglądała. - Nie jest to coś co Free Marine widzi na co dzień - odparł Morris wpatrując się w miejsce na ścianie którym przed chwilą wróg uciekł. Jeśli coś chciał jeszcze dodać to nie zdążył gdyż za zachodnią ścianą rozległ się odgłos Panzerknackera. - W sąsiednim pomieszczeniu jest wyjście na zewnątrz. Ruchy! - wydał polecenie swoim ludziom. McBride natychmiast rzucił się biegiem. - Co z tym heretykiem? Jeszcze żyje. - zapytała Arial choć nie miała za bardzo ochoty by ratować taką szumowinę. - Teraz i tak nie ma na to czasu - stwierdził Morris, ale z widocznym wahaniem. - Jeśli dożyje do czasu jak skończymy z zabezpieczeniem bazy to możesz go ratować - dodał już biegnąc w kierunku drzwi. Ariel ruszyła za sierżantem. Miała nadzieję, że nie będzie co ratować kiedy zabezpieczą budynek. Ruszyła z ociąganiem za sierżantem. *** September powoli zbliżała się do budynku i mierzyła do każdego okna po kolei. Nagle, w przerwie pomiędzy głównymi budynkami, zauważyła dwóch huzarów uciekających w kierunku muru po północnej stronie bazy. Pierwszy, w zbroi kapitana podbiegł do ogrodzenia, dotknął go dłonią. Niemal natychmiast na jego powierzchni pojawia się błyszcząca, srebrzysta powierzchnia wielkości człowieka. Drugi huzar biegł wyraźnie wolniej, słaniał się na nogach i trzymał za brzuch. September przyklękła, wycelowała w kapitana i zaczęła strzelać. Cała pierwsza seria trafiła w cel. Pancerz jednak uchronił wroga przed poważnymi obrażeniami. Shania poprawiła drugą serią, ale przeciwnik skulił się i tylko jedna kula go dosięgła. Huzarzy nie odpowiedzieli ogniem. Obaj rzucili się w kierunku portalu. Widząc słabe efekty ostrzału September zaklęła i poprawiła 2 razy z granatu, żeby przeciwnika odrzuciło ich od portalu. Gdy Shania w wymierzyła z granatnika w uciekinierów, Christopher wypadł z budynku i omiótł okolicę momentalnie dostrzegając huzarów. W biegu uniósł broń i zaczął strzelać w uciekających do portalu. Jako cel finalnie obrał kapitana. Naciskał spust raz po raz, ale pośpiech mu się nie opłacił. Wszystkie pociski z wyjątkiem jednego uderzyły w mur i powierzchnię portalu. Snajper starał się powstrzymać kapitana przed ucieczką, ale trafienie w nogę nie było tak poważne jak na to liczył. Przeciwnik tylko zachwiał się w biegu. Shania nacisnęła dwukrotnie spust. Granatnik Panzerknackera szarpnął inaczej niż była do tego przyzwyczajona w przydziałowej broni. Nie trafiła tam gdzie planowała. Mogło jednak być gorzej, a tak każdy wróg dostał po swoim prywatnym granacie. Eksplodowały niemal równocześnie. Podmuch uderzenia zmiótł kapitana z nóg, ale rzucił bliżej portalu. Ten odruchowo złapał się za lewą nogę wstał i skoczył w srebrzystą falę. Huzar biegnący za nim nie miał tyle szczęścia. Można powiedzieć szczęście go całkiem opuściło. Jeden odłamków przebił mu hełm, a drugi przeszył go na wylot na wysokości brzucha. Padł przewrócony na ziemię, a pod nim kwitła coraz większa kałuża krwi. Wydawałoby się, że to już koniec, ale w momencie gdy Kapitan huzarów znikał z pola widzenia rozległa się jeszcze jedna seria z karabinu, która trafiła uciekiniera. Efektu jednak nie było już widać. Sierżant pobiegł za wrogiem, ale zatrzymał się przed portalem, Ostrożnie dotknął go rękawicą, a potem na próbę włożył w niego dłoń. Gdy na powrót ją cofnął, zgiął palce szukając jakiejś anomalii. Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Ariel cofnęła się o krok i uniosła broń. Heretycy, mroczna harmonia… Spaczenie… Nienawidziła tego szczerze… To co zrobił sierżant to nie była odwaga a głupota. Pamiętała kazanie brata Ruperta o tym jak sam dotyk mroku potrafi wypaczyć ciało i umysł. Widziała zmutowanych heretyków i przeklęte poczwary jak ta razyda. - Sierżancie niech się Pan odsunie od tego portalu - krzyknęła - To może być niebezpieczne! - Wrzućmy w to granaty - stwierdził Christopher. - Jak ktoś się boi to niech przełazi górą - odparł Morris na ostrzeżenia medyczki. - Pierdole to - syknął ze złością Chris, chwycił w dłoń nóż. Ruszył w portal z zamiarem ścigania Heretyka. September doskoczyła do muru, wspięła się i siadła okrakiem, a potem wycelowała w uciekającego. |
21-03-2022, 14:18 | #34 |
Reputacja: 1 | *** Chris przechodząc przez portal czuł przenikający chłód, który przeszywał go aż do szpiku kości. Odruchowo cofał twarz, aby opóźnić jej styk z, falującą jak woda srebrzystą powierzchnią. Dopiero gdy poczuł, że w ręce i nodze, które przeszły na drugą stronę nie odczuwa tego dyskomfortu ruszył naprzód. Tak jak miał nadzieję znalazł się po drugiej stronie muru.Tutaj portal wyglądał identycznie. Jedną rzeczą jaką zarejestrował było to, że portal jakoś załamywał rzeczywistość i jego grubość była znikoma w porównaniu do grubości ściany. Gdy okazało się, że jest cały ruszył w pogoń za oddalającym się wrogiem. Kapitan huzarów uciekał bardzo szybko. September nie zdołałaby go dogonić. Tym bardziej imponujące były dla niej zdolności ich oddziałowego snajpera, który utrzymywał do niego stały dystans. Cel był dobra kilkadziesiąt metrów od niej, a gęsta roślinność poszycia nie pomagała. Wybrała moment i przytrzymała spust. Seria zgodnie z planem poszła dołem, po nogach. Shania spodziewała się lepszego efektu, ale huzar zachwiał się i zaczął utykać. Morris wziął przykład ze snajpera i również przeszedł przez portal, podniósł broń do oka, wymierzył i puścił krótką serię. - Kurwa - zaklął widząc efekt i opuszczając karabin. - Zabezpieczyć obóz i zająć się McBride! Ja dopilnuję, żeby jego brat nie skończył gorzej niż on. *** McBride biegł sprintem, pochylony i liczyło się dla niego w tej chwili jedynie to by dopaść Kapitana huzarów. Z każdym susem zaciskał mocniej dłoń na rękojeści miecza. Musiał ścigać go dobre kilkadziesiąt metrów. Dzięki swoim umiejętnościom biegł za kapitanem niezauważony. Ciężki oddech i przedzieranie się przez gęstwinę uciekiniera uniemożliwiało mu wychwycenie pościgu. Chris z łatwością zaszedł go z prawej strony, a kiedy dogonił Heretyka, zamachnął się mieczem, celując w nogę na którą utykał. Ostrze pokonało pancerz i zagłębiło się w łydkę tuż pod kolanem. Noga odmówiła posłuszeństwa i huzar, poleciał do przodu. Szybko jednak podniósł się i przykląkł sprawdzając co się stało. Płynnym ruchem ściągnął hełm, rzucił go na ziemię. Widząc miecz w rękach napastnika, sam dobył długiego bagnetu. Mimo mocno krwawiącej, sprawnej nogi, powoli podniósł się przyjmując pozycję obronną. Christopher poprawił chwyt na rękojeści miecza. Jego klinga była dłuższa, więc miał przewagę nad heretykiem, ale mimo to zachowywał ostrożność. Skoro jego oponent potrafił tworzyć portale przenikające przez ściany musiał być czujny na chwyty poniżej pasa. McBride zaatakował Kapitana mieczem, gdy tylko dostrzegł ku temu okazję, za cel biorąc sobie jego kończyny. Skoczył i ciął. Kapitan próbował zejść z linii ciosu i zbić go, ale noga ugięła się pod nim i stracił równowagę. Christopher nie zdążył zareagować, a pamięć mięśniowa wzięła górę nad planami pojmania wroga. Ostrze przebiło pancerz na jego piersi i uszkodziło żebra. Huzar popatrzył na Punishera z niedowierzaniem, splunął krwią osunął się na ziemię z krótkim urywanym oddechem. Żył, ale mocno krwawił. Snajper usłyszał coś za plecami. Odwrócił się, ale okazało się, że to wsparcie w postaci sierżanta Morrisa. - Dobra robota - ten wycedził powoli patrząc na ciało z nieukrywanym zdumieniem. - Cholera, zaskakujecie mnie na każdym kroku. - Pokręcił głową. - Wracajmy do bazy. - Dobić go czy liczymy, że na coś się przyda i szarpiemy się z nim w drogę powrotną? - zapytał Chris. - Hmm - zamyślił się Morris. - Dobijanie umierających nie jest w moim stylu, ale z drugiej strony wolałbym być pewny, że zdechnie, a czekać na to tutaj nie mam zamiaru. - Twoja decyzja. - Ok - odparł na to McBride i zaraz wziął od góry szeroki zamach mieczem. Ciął ostrzem prosto w szyję Heretyka, bo dla niego jedyną pewnością, że był martwy w tej sytuacji, było odcięcie mu głowy. Nie było w tym nawet cienia zawahania. - No i po sprawie - rzucił sierżant z pewną dozą ulgi. - Wracajmy do reszty. - Jeszcze go przeszukam - odparł Chris, tonem dającym do zrozumienia, żeby sierżant już ruszał, bo go dogoni, gdy skończy. Pobieżne przeszukanie skutkowało znalezieniem tylko minimalnego ekwipunku w postaci dodatkowych magazynków, kilku granatów i przedmiotów jakich odpowiedniki były już w posiadaniu Marines. Coś tknęło snajpera aby sięgnąć do wewnętrznej części napierśnika. Znalazł tam papiery identyfikacyjne należące do kapitana. Nie miała pojęcia czy nie są sfałszowane, ale stało w nich, że zmarły to Otto Werner w stopniu Aide-de-camp. |
07-04-2022, 13:09 | #35 |
Reputacja: 1 | Ariel przeklęła i odwróciła się w stronę obozu. Nie zabezpieczyli go przecież. Nie sprawdzili wszystkich pomieszczeń. Wolałaby wystawionych towarzyszy nikt nie zaatakował od tyłu. Jeśli Shania przeskoczy. Ariel pójdzie w jej ślady. Obserwowała czy w oknach coś się nie pojawia. W oknach nie dostrzegła żadnego ruchu. Więźniowie po lewej z uwagą ich obserwowali. Najwidoczniej czekali na okazję do nawiązania dialogu, ale po poprzedniej pyskówce ze strony snajpera stali się ostrożniejsi. September jak tylko zniknął jej z oczu zeskoczyła na teren obozu. - Zajmij się McBridem, ja cię ubezpieczę. Ariel skinęła głową i ruszyła na front budynku cały czas z bronią uniesioną i gotową do strzału. Następnie ruszyła w kierunku klatek. Były dwie. W jednej przetrzymywano czterech żołnierzy, a w drugiej dwóch. Nie podchodząc za blisko powiedziała: - Ej wy, w klatce. Ilu było heretyków? I ilu zabrali z klatki do swoich rytuałów? - Było ich pewnie z dziesięciu - zaczął jeden z żołnierzy Bauhausu, ale wtrącił się inny stojący dalej. - Wypuśćcie nas to wam wszystko powiemy. - Na te słowa Ashigaru zamknięty razem z nimi, w milczeniu klęknął i pokłonił się dotykając czołem ziemi. Najwyraźniej ukazywał uległość i czekał na rozwój wydarzeń. W drugiej klatce, dwaj samotnie przetrzymywani ashigaru siedzieli po turecku i wpatrywali się hardo w September. Nie zdawali się być skorzy do rozmów. - Nie, to nie - odparła September - Jak nas rozwalą to wrócą do przerwanych rytuałów. Widzieliśmy jak jednego z was tak załatwili. Dołączył do ich ekipy. Pomagając nam przynajmniej uniknięcie takiego losu. Nie wiem jak wy, ale ja bym wolała tu nie czekać jak świnia u rzeźnika. Ten bardziej wygadany Bauhańczyk skrzywił się na zastosowane porównanie. - Na razie nie widać aby nasza sytuacja miałaby się zmienić. Jeśli mamy zostać w zamknięciu to dla nas żadna różnica kto zajmuje bazę. - Zanim nie spotkaliśmy tego plugastwa sytuacja między nami i wami była jasna - odparła September - Ale teraz przestało to być jednoznaczne. Być może konflikt między nami będzie trzeba zawiesić do czasu oczyszczenia terenu z heretyków. Na współpracy możecie tylko zyskać, bo bardziej w gównie to już chyba nie będziecie. - Jaką współpracę proponujesz? - zainteresował się Huzar. - Na razie wymiana informacji - odparła September - Jeśli jesteście zainteresowani, przyprowadze sierżanta. Huzar w odpowiedzi skinął głową na znak zgody. *** Ariel ruszyła do Gabriela. Chciała sprawdzić jego stan. Wymagał na pewno ewakuacji i stołu operacyjnego, by pozszywać rany. Poluźniła opaskę uciskową. - Utrzymasz się na jednej nodze? Jak skołuje ci kule? - -zayptała gdy zbadała kolegę ponownie. - Pewnie tak - pokiwał głową i uśmiechnął się blado. - Bywało gorzej - ewidentnie skłamał. Teraz sytuacja wydawała się bardziej opanowana, postanowiła poprawić opatrunki i spokojnie zbadać kolegę. Stracił w cholerę krwi, transfuzja była by bardziej niż wskazana. Dobrze było by go pozszywać. Ale wolałaby to zrobić w bardziej sterylnych warunkach. Gdy uzna, że Gabriel jest już skutecznie zabezpieczony, rusza powoli poszukując punktu medycznego w obozie. - Idę się rozglądnąć za miejscowym punktem medycznym. - powiedziała do September, która do tego czasu powinna już do niej dołączyć. Parter lewego budynku okazał się zbrojownią wraz z punktem którego Ariel szukała. Pomieszczenie zawierało metalowe szafki i skrzynie ustawione pod ścianami, kilka blatów do naprawy i modyfikacji sprzętu oraz w rogu pod ścianą sekcję zabiegową. Wyglądało na to, że tutaj dokonywano prostych zabiegów, a poważniejsze rzeczy były załatwiane w głównej bazie po zachodniej stronie wyspy. Po gruntowniejszym, przeszukaniu okazało się jednak, że w jednej z szafek znajdują się zasoby do pierwszej reakcji w poważniejszych przypadkach. Ariel wróciła do Gabriela i Shanii. Wskazała na drugi budynek z anteną i powiedziała. - Jego też trzeba będzie sprawdzić. Ten zresztą też należałoby przetrząsnąć. Powinniśmy zebrać jakieś informacje. Poczekajmy na resztę. Lepiej samemu się tutaj nie błąkać. *** Po kilku minutach Sierżant razem z Chrisem wrócili na teren obozu. - Sierżancie - odezwała się Shania - ci w klatce chyba zmiękli na tyle, że zgodzą się rozmawiać. Jak ich sprytnie podpytać to może powiedzą też coś poza tym co robili tu heretycy. Morris zmarszczył brwi na słowa słowa September. - Dobra robota - powiedział w końcu. - To tam wydaje się być najwyższy stopniem? - Tamten z Bauhauzu - pokazała dyskretnie najbardziej wygadanego - ale kto z kitajców to nie wiem, nie odzywali się prawie.- September w międzyczasie odblokowywała swoją służbową broń. Christopher położył na pierwszym z brzegu blacie to co zabrał z trupa kapitana i na dłuższy czas zawiesił spojrzenie na rannym bracie, oceniając jego stan według własnych standardów. Po jego minie nie było widać czy wiązało się to z jakimiś emocjami. - Trzeba nawiązać kontakt z bazą - zasugerował McBride. - Przejęliśmy to miejsce i lepiej jak szybko przyślą nam tu jakąś podwózkę, bo sami nie mamy innej opcji na powrót. - Zgadzam się z Chrisem, trzeba połączyć się z domem. Mamy jeszcze nasze główne zadanie, musimy przetrząsnąć bazę w poszukiwaniu dokumentów lub innych przydatnych rzeczy. Trzeba też dowiedzieć się, co tutaj przyciągnęło legion. Proponuję wysłać jedną grupę by zajęła się bazą druga grupa może przesłuchać jeńców. Baza wydaje się czysta, ale zachowałabym ostrożność… Lepiej poruszać się w grupach. Morris pokiwał głową na znak, że przyjął raport. - Te anteny muszą być z czymś połączone. Poszukajcie radiostacji, a ja pójdę przesłuchać więźniów - zakomunikował. - Pójdę z panem - odezwał się młodszy z braci McBride. - Shania chodź, wniesiemy Gabriela do środka, a później ruszymy na poszukiwanie radia. - Ariel skinęła na koleżankę, po czym pochyliła się, by podnieść rannego. Zamierzała ruszyć na poszukiwania sprzęt komunikacyjnego, jednocześnie szukała dokumentów, cennych przedmiotów, lub oznak czegoś, co przyciągnęło tutaj legion. |
07-04-2022, 14:01 | #36 |
Reputacja: 1 | ***
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |
07-04-2022, 15:36 | #37 |
Reputacja: 1 |
|
08-04-2022, 13:07 | #38 |
Reputacja: 1 | ***
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |
08-04-2022, 13:39 | #39 |
Reputacja: 1 | McBride przeklął przez zaciśnięte zęby, z bólu po oberwaniu w nogę. Schowany za rogiem budynku sięgnął po granaty, wyciągnął dwa, odbezpieczył i rzucił, celując w głównego złodupca, bo nawet jeśli znów się jakoś z tego wybroni, to może poszatkuje to trupy, które chyba chciał przemienić w zombiaki. Rzucone w tak szybkim tempie granaty jeden po drugim zawsze niosły za sobą ryzyko tego, że skończą pod nogami właściciela. Tym bardziej jeśli nie miało się wprawy w posługiwaniu nimi. Chris miał szczere nadzieje, że jego plan się powiedzie, bo dobrze wiedział, że na swoje umiejętności z celnością rzutu nie miał co liczyć. Granaty oczywiście nie poleciały tam gdzie chciał, ale przynajmniej odbiły się od ziemi i poturlały w dobrym kierunku. Uderzyły w drzwi klatek i zatrzymały. Dopiero teraz McBride zauważył, że się spóźnił. Martwe ciała więźniów zaczęły podnosić się z ziemi. Granaty eksplodowały, ale tylko jeden z ożywieńców, którego głowa rozprysła się jak melon, opadł z powrotem. Reszta ciał ponowiła swoje próby powstania na nogi. Nekromag stał wpatrzony z snajpera. Siła eksplozji uderzyła go w plecy, tak że zachwiał się, ale nie było pewne czy został ranny. *** September wychyliła się i posłała kolejny granat w obu zmierzających i poprawiła szybkim strzałem, aby zaraz potem się schować. Granat znowu upadł dokładnie tam gdzie miał upaść, a odłamki jakby wiedziały gdzie mają polecieć. Akolita po lewej oberwał w nogi i zranioną już rękę, która bluznęła obficie krwią. Człowiek złożył się jak domek z kart. Pozostał na ziemi jęcząc i trzymając się za krwawiącą kończynę. Drugi wróg zgiął się wpół, ale po chwili gwałtownie wyprostował. Pomogła mu w tym seria z Panzerknackera Shani. Pierwszy pocisk uderzył w bark, a drugi poprawił we właśnie odsłonięty brzuch. Fontanna krwi siknęła tym razem w dwóch kierunkach, a korpus Akolity wykręcił się w nienaturalny sposób w stosunku do jego nóg. Ten opadł i nie wydawał już żadnych odgłosów. Morris ponownie wychylił się zza rogu i oddał dwie krótkie serie w kierunku Akolitów. Pierwsza trafiła przeciwnika w korpus, ale dzięki skórzanemu pancerzowi postrzał nie był śmiertelny, druga seria trafiła przeciwnika w rękę powodując, że prawie upuścił broń. Członkowie kohorty odpowiedzieli ogniem. Sierżant w odpowiedzi odskoczył za róg budynku. Akolici nieubłaganie parli naprzód i minęli róg budynku. Dwóch było wyraźnie spowolnionych poprzez rany, ale dwóch pozostałych otworzyło ogień w kierunku Morrisa i Doe. Długa seria trafiła sierżanta w brzuch, aż ten mocno się zachwiał. Medyczka nie zauważyła ran wylotowych co dawało nadzieję, że nie jest tragicznie. Nie miała jednak wiele czasu do zastanowienia gdyż sama stała się celem ataku. Będąc w pełnym biegu z ciężkim karabinem w dłoniach, nie miała wiele opcji. Gwałtownie skręciła, ale jeden z pocisków dotkliwie zranił ją w udo. *** Ariel zacisnęła jednak zęby i wdusiła przycisk. Maszyna zaszumiała, potrójna lufa zaczęła obracać się z zawrotną prędkością, a strumień pocisków runął na nadbiegających akolitów. Odgłos wystrzału był charakterystyczny. Broń szarpała się w rękach, ale Ariel trzymała mocno za uchwyty na szeroko rozstawionych nogach. Parę sekund przydusiła ich ogniem, szukając w międzyczasie jakiejś osłony. Za którą rzuci się gdy tylko zatrzyma impet wroga. Żadnej osłony nie było w pobliżu. Mogła tylko uciec z powrotem do zbrojowni, więc zacisnęła zęby aby zignorować ból w zranionej nodze i czterokrotnie pociągnęła ogień po widocznych akolitach. Ariel nie widziała ich twarzy schowanych za maskami i głębokimi kapturami, ale poczuła satysfakcję z samego sposobu w jaki rzucili się do ucieczki przed gradem pocisków jaki w nich skierowała. Drugi od lewej Heretyk przetoczył się po ziemi i gdy wstawał jeden z pocisków uderzył go w maskę.Pozostali byli zbyt wolni i runęli na ziemię z korpusami kilkukrotnie podziurawionymi wielkokalibrowymi pociskami. Leżeli bez ruchu barwiąc trawę na czerwono. Morris również podniósł lufę swojego karabinu i puścił dwie serie w ostatniego widocznego przeciwnika. Pociski uderzyły w korpus i głowę, eliminując akolitę. |
27-04-2022, 11:44 | #40 |
Reputacja: 1 | *** September wychyliła się i zobaczyła nekromaga w towarzystwie właśnie ożywionych jeńców. Trzech z nich biegło w jej kierunku, a pozostali czterej zniknęli jej z oczu za głównym budynkiem. Ożywieńcy zachowywali się jakby byli pod wpływem szału. Wycelowała i ściągnęła dwukrotnie spust chcąc pokryć odłamkami całą biegnącą w jej kierunku grupę. Pierwszy granat upadł, zgodnie z planem, ale drugi zniosło lekko na lewo. W efekcie jeden ożywieniec uszedł bez szwanku. Gdy granaty eksplodowały, biegnący po lewej ożywieniec został rozerwany na pół tuż powyżej miednicy. Korpus upadł na ziemię i na samych rękach starał się pełznąć w kierunku Shani. Ożywieniec po środku po prostu rozpadł się na kawałki rozsiewając wnętrzności dookoła. September wiedziała, że nie ma już granatów w zdobycznej broni, ale liczyła na swoją celność. Strzeliła dwa razy i przygotowała się na poprawkę kolbą jakby drań wciąż próbował się do niej dobrać. *** Christopher ponownie sięgnął po granaty. Wziął dwa do rąk i rzucił ponownie w nekrofila i jego zombiaki, bardziej celując w te drugie. Dystans jaki pokonali ożywieńcy uniemożliwiał objęcie wszystkich obszarem działania granatów. Te tym razem upadły za blisko, ale nie wyglądało aby wyrządziły jakąkolwiek krzywdę ożywieńcom noszącym korporacyjne pancerze. Akolici znowu próbowali wykorzystać moment kiedy snajper się pojawił, ale ten zdążył umknąć wgłąb balkonu i nic z gradu pocisków nie było w stanie go dosięgnąć. Christopher będąc za osłona budynku, cofnął się nieco i postanowił wspiąć się wyżej, na dach budynku, gdzie mógłby się położyć i mieć lepszy widok na cele do strzelania. Stojąc na dachu usłyszał znajomy odgłos, który spowodował, że się odwrócił. W oddali dostrzegł zbliżającą się ciemną plamkę tuż nad linią wody. Obiekt nadlatywał od strony basy Fulcrum. *** Wykorzystując chwilę wytchnienia Morris przeładował broń. Widząc, że Ariel została na pozycji i czekałą na pojawienie się wroga, sam również przyklęknął i wymierzył w punkt przy rogu budynku. Nie musieli długo czekać gdy Ożywieńcy w wywołanym Mroczną Harmonią szale wybiegli w ich kierunku. Za cel obrali sobie medyczkę prawdopodobnie tylko ze względu na to, że była najbliżej. Ariel skierowała potrójne lufy CKM’u w pierwszego z brzegu i ciągnąc serię przenosiła ogień na kolejnego. Pierwszy został rozerwany w pół, ale nie przeszkodziło to, górnej części ciała nie dawać za wygraną i nadal czołgać się w jej kierunku. Drugi trafiony w pierś biegł dalej. Podobnie trzeci, mimo dziury jaką pocisk wyrwał na wysokości płuca. Czwarty skoczył podobnie jak pierwszy. Zagrożenie ze strony beznogiego kadłubka było nieco opóźnione w czasie. Sierżant widząc efekt ostrzału Medyczki również zareagował. Dwie precyzyjne krótkie serie pozbawiły głów Ożywieńców, którzy utrzymali się na nogach. *** Ożywieniec biegł w stronę Shani na złamanie karku. Chciała czekać do samego końca, ale widząc bezmyślną desperację u przeciwnika wolała nie ryzykować i puściła w jego kierunku długą serię. Przeciwnik jednym susem rzucił się przez wybite okno w groteskowej szarży, która w jakiś niezrozumiały sposób okazałaby się skuteczna gdyby nie to, że pocisk z Panzerknackera nie rozłupał jego głowy jak dojrzałego arbuza. Dziewczyna obróciła się w bok i zrobiła krok wstecz, patrząc jak ciało mija ją i z impetem uderza w stojące obok biurko. September podniosła ponownie broń i wystrzeliła w pełznący w jej kierunku kadłubek. Jednak z tej pozycji nie udało się jej trafić. Zanim jednak ponowiła atak, do jej uszu doszedł warkot wirnika śmigłowca. *** Widząc, że beznogi zombi ma jeszcze sporo do przeczołganie skupiła się na czarowniku. Przyklękła przy oknie, wycelowała i strzeliła. Strzeliła jednak za wcześnie. Nekromag tuż przed naciśnięciem spustu odwrócił głowę w jej kierunku. Tak jakby wiedział, że zaraz strzeli. Pociski trafiły go w brzuch, pierś i głowę. Shania widziała tylko rokoszet od maski, ale nie była zadowolona z tego strzału. Pocisk uderzył w krzywiznę maski i nie miał prawa jej przebić. |