Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2022, 13:04   #31
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Ariel zbiegła po schodach i ruszyła w kierunku budynku po lewej stronie. Chciała dopaść jego ściany i potem przebiec dystans dzielący go od głównego budynku. Tak chciała zminimalizować ryzyko ostrzału z okien.

Na jej nieszczęście Huzar przemieścił się do zachodniego okna. Strzelił do niej akurat gdy dobiegała pod osłonę. Długa seria trafiła ją w pełnym biegu. Dwa pociski utkwiły niegroźnie w jej napierśniku.

Shania w tym czasie oddała serię w Huzara w lewym oknie budynku z anteną. Panzerknacker był lżejszy niż M-50. Leżał inaczej w rękach. Nie pamiętała ze szkoleń jak ciężko chodzi spust. Przytrzymała go trochę za długo. Zaskoczyła ją długość serii jaka opuściła lufę karabinu i mały odrzut. Musiała powstrzymać się przed odruchową korekcją ognia.
Trzy trafienia. Brzuch, prawe ramię i środek głowy. Kolejny trup po stronie wroga.

***

Cyknięcie oznaczające brak amunicji w magazynku sprawiło, że siedzący na drzewie McBride otrzeźwiał z wściekłości która kazała mu pociągać za spust. Coś było w spojrzeniu Razydy, że człowiek miał ochotę uciec i się schować. Ale troska o życie brata i lojalność wobec towarzyszy były silniejsze. Christopher przełknął ślinę, czując jak nagle zaschło mu w gardle, i sięgnął po nowy magazynek. Razyda w tym czasie wycelowała lufę swjego CKMu w linię drzew i czekała. Snajper musiał być dobrze ukryty bo Nagaroth milczał.

Ariel dobiegła do ściany i złapała się za napierśnik. Pociski nie przebiły pancerza ale uderzyły mocno. Ariel syknęła, skóra była drażliwa, będzie siniak. Spojrzała w stronę dowódcy i reportera. Zbliżali do głównego budynku… To był zły pomysł. Powinni cofnąć się za bramę. Ostatni oddech i ruszyła biegiem, pochylona. Miała cichą nadzieję, że Shania osłoni ją ogniem i przyciśnie tego idiotę w oknie. Ruszyła w stronę swojego dowódcy i rannego kompana.

Morris w tym czasie wykorzystywał każdą sekundę jaką kupli mu jego podkomendni i targał Gabriela za róg budynku. Gdy tam dotarł, posadził korespondenta pod ścianą, odpiął pasek od jego karabinu i próbował naprędce wykonać z niego opaskę uciskową na udzie. McBride kontaktował na tyle, że był w stanie ją przytrzymać Sierżant ujął karabin w obie dłonie i czekał na ruch wroga.

Spetember wycelowała i zaczęła strzelać w jedynego widocznego huzara. Zadziałała odruchowo. Nie złożyła się do strzału, a raczej ręce podniosły broń do linii wzroku. Palec nacisnął spust wypluwając długą serię. Jakby w zwolnionym tempie widziała, że pierwszy pocisk uderza wroga prosto w środek głowy. Zaskoczona tym nie kontrolowała już reszty serii.

Ariel widząc jak seria z karabinu uderza o elewację budynku, rzuciła się pędem na drugą stronę. Zatrzymała się po lewej stronie schodów prowadzących do głównego wejścia budynku. Zerknęła w okno koło otwartych drzwi. W środku było półmrok. Dostrzegła jedynie wnętrze pomieszczenia administracyjnego. Za blatem biurka znajdowały się szafki aktowe, a po lewej i prawej przejścia do innych pomieszczeń. To, że nie dostrzegła wroga nie oznaczało jednak, że go tam nie było.

Tymczasem na drzewie została podjęta decyzja. Po zmianie magazynka i ułożeniu się do strzału Christopher spojrzał przez lunetę w oczy Razydy i nacisnął spust. Posłał w stwora pięć pocisków.

Pech chciał, że sekunde przed strzałem jakiś ptak wzbił się w powietrze z sąsiedniego drzewa i to zwróciło uwagę Razydy. Stwór przekręcił głowę i cudem uniknął dwóch pocisków. Kolejny dosięgnął celu, ale zrykoszetował od kości czaszki odrywając spory kawałek skóry i mięsa. Przeciwnik gwałtownie odwrócił głowę i popatrzył wprost w kierunku z jakiego padały strzały. Znowu pudło. Ostatni wbił się bestii w policzek i odstrzelił część głowy. Gęsta maź wylała się na jej ramię i pociekła po łapie trzymającej ciężki karabin. Zachwiała się, ale nie upadła.

Snajper nie odpuszczał choć po tylu strzałach nawet pozbawiona części mózgu Razyda pewnie już wiedziała gdzie jest. Pozostał na pozycji i był gotów do kolejnego ataku.
- Zdechnij w końcu! - syknął Chris oddając kolejne pięć strzałów w pomiot mrocznej harmonii.

Razyda musiała dostrzec błysk z lufy karabinu snajperskiego, bo zaczęła w tamtym kierować Nazgarotha. Było pewne, że grad pocisków zaraz zaleje pozycję gdzie ukrywał się McBride.
Nie było czasu na mierzenie. Marine korygował strzały w miarę ich oddawania. Z tego chaosu tylko jeden dosięgł celu i to dokładnie tam gdzie miał trafić. Pocisk wszedł prosto w oczodół stwora i wyszedł odrywając pół czaszki po drugiej stronie. Razyda stała jeszcze kilka sekund po czym zwaliła się na ziemię.

- I leż tam skurwielu! - warknął wściekle Christopher. Zarzucił sobie przez ramię snajperkę i zaczął schodzić z drzewa. Chciał wspomóc brata i sierżanta. Nie zamierzał biegać na około do bramy, tylko ruszył na wprost, na mur, który zamierzał przeskoczyć.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 16-03-2022, 13:13   #32
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Ariel widząc nieporadne działania Morisa, zacisnęła zęby, wiedziała, że ryzykuje, ale ludzie pod jej opieką byli ciężko ranni. Jak każdy medyk polowy wpojono jej świętą zasadę: gdy nasi są w potrzebie, nie czas na strach lub wahanie, to czas na działanie!
- Pierdolić to!!! - mruknęła pod nosem i rzuciła się biegiem! Pochyliła się by nie widać, ją było przez okna. Z każdym oddechem Gabriel tracił siły, a życie dosłownie wyciekało z niego… Tracił zbyt wiele krwi! Nie było już czasu.

Morris, który większość uwagi poświęcał temu co działo się za rogiem budynku, oparł się plecami o ścianę i odetchnął z ulgą. Po chwili zerknął na dół, na rannego Gabriela, potem na prawo na odbiegającą Ariel, po czym ruszył w kierunku wejścia do budynku.
September osłaniała teren, czekając aż któryś z huzarów wychyli się z budynku.

Gdy Ariel dopadła do rannego jej karabin był już na plecach a torba otwarta. Sprawdziła czy był przytomny. Z ulgą zobaczyła że reagował. Zobaczyła na opaskę, była zawiazana za nisko. Wyciągnęła własną błyskawicznie zaciągnęła paski, i dociągnęła zaciskiem. Gabriel aż syknął, ale dziewczyna obróciła jeszcze raz. Widząc, że krwawienie ustało. Błyskawicznie dobyła nożyka i rozcięła spodnie, niemal odcinając nogawkę. Dobyła opatrunek postrzałowy. Większą gazę założyła na ranę wylotową mniejszy na wlotową., Na obu założyła specjalne dociski pozwalające na lepszy ucisk rany i zaczęła mocno bandażować. Brak roszczepionych kości dobrze wróżył, ale biorąc pod uwagę źródło rany, czyli pociski Legionu, to już była loteria.

- Jeszcze zatańczymy żołnierzu
- mruknęła Ariel. Delikatnie zaczęła ściągać wojskowy but. Gdyby nie on urwało by mu nogę. Płyta ceramiczna była roztrzaskana.
- Na światłosć - mruknęła do siebie tak, że Garbiel na pewno nie usłyszał gdy dociągała paski a on syczał zaciskajac zęby - jaki to cholerstwo miało kaliber…
Jeden odłamek przebił ciało. Uderzył w piszczel. Ariel szybko osuszyła gazą ranę i sprawnym ruchem wyciągnęła połyskujący odłamek. Docisnęła błyskawicznie gazą. Wyciągnęła kolejny opatrunek i obwiązała mu mocno ranę. Sięgnęła ponownie do torby po iniektor wbiła w niego ampułkę z środkiem przeciwbólowym. I przyłożyła do odsłoniętego ramienia. Nie bawiła się antyseptyką. Przyjął w siebie tyle syfu, że pyłek na ręce nie zrobi mu różnicy. Cichy syk zakomunikował że dawka poszła. Ariel zawahała się przez moment. Jedna niewiele mu pomoże, dwie poprawią mu za bardzo humor, a trzecia wyśle go na drzemkę. Musiała mu wystarczyć jedna. Złapała go pod pachy i podsunęła go nieco do góry i wcisnęła mu w ręce jego karabin.

- Nie zgub broni żołnierzu, bo ci z żołdu potrącą! - powiedziała swoim gardłowym tonem zarezerwowanym właśnie dla takich sytuacji. po chwili jednak dodała swoim naturalnym tonem, kładąc mu rękę na ramieniu- Trzymaj się Gabriel wyciągniemy cię stąd. - w jej oczach była pewność.

Ponownie złapała broń i doskoczyła do winkla wyglądając na zewnątrz. Ciało Razydy leżało z niemal odstrzeloną głową… Nazgaroth Razydy był imponujący. Kawał żelaztwa z lufą wielką jak działo w czołgu… Odwróciła się do sierżanta i zapytała.

- Nic sierżantowi się nie stało? - zapytała lustrując go pobieżnie wzrokiem w poszukiwaniu ran. - W środku jest ich przynajmniej trzech.
- Miałem w chuj szczęścia - Morris nie wchodził w szczegóły, ale chłód głosu sugerował, że sytuacja w jego ocenie była na granicy dramatycznej. - Co z nim? - wykonał ruch głową w kierunku McBride’a.

- Kiepsko. Nie nadaje się do walki. Lepiej, żeby sam się nie przemieszczał. Może co najwyżej poleżeć. Ale jak szybko trafi w dobre ręce to jeszcze wróci do służby. - Ariel spojrzała na zegarek - trzeba będzie mu co 5 minut poluźniać opaskę, żeby zakrzepy się nie zrobiły. Damy radę! Trzeba się tylko pozbyć reszty heretyków!

- To nie ma na co czekać - zakomunikował sierżant. - Za mną! - polecił i ruszył przez otwarte drzwi.

***

Chris bez problemu doskoczył do górnego fragmentu muru i podciągnął się. Oparł jedną nogę na szczycie i kucnął sprawdzając co znajduje się zaraz za ogrodzeniem. Na dole było czysto więc miękko opadł na ziemię. Rozglądnął się i nie widząc wroga ruszył przez plac. Po prawej widział wyraźnie cele z więźniami. Żołnierze Mishimy i Bauhausu byli umieszczeni razem, ale sami oddzielili się po przeciwnych stronach klatek.
- Hej! Wypuść nas! - przekrzykiwali się jedni przez drugich. Niektórzy próbowali podchodzić do prętów, ale drudzy ich odpychali i próbowali zająć ich miejsce.
- Stulcie mordy to może was nie odstrzelę - warknął na nich capitolczyk. Spojrzenie jakim ich uraczył było zimne i skupione. Z karabinem trzymanym w ręku w gotowości do użycia, lustrując otoczenie, ruszył w kierunku gdzie spodziewał się zastać brata i sierżanta.
- Razyda zdjęta! - krzyknął Chris w ich stronę by przypadkiem nie oberwać od friendly-fire.

***

Gdy Chris dotarł za róg budynku, zobaczył tylko siedzącego pod ścianą Gabriela, a właściwie pierwsze co zobaczył to jego lufa karabinu. Jego noga była profesjonalnie opatrzona co sugerowało, że Ariel dotarła do niego wcześniej. Jednak barwa samego opatrunku, wielkość wysięków i bladość na twarzy brata zdradzała, że sytuacja nie jest różowa.

- Właśnie weszli do środka. - Gabriel opuścił lufę i machnął nią w kierunku drzwi. Tonacja jego głosu dodawała informację o dawce leków przeciwbólowych. Pozostanie na straży było jedyną rzeczą na jaką go było w chwili obecnej stać.

Christopher krótko zawahał się, rozdarty między chęcią zostania przy bracie, a rozwagą, że bardziej pomoże mu gdy wesprze pozostałych z oddziału.
- Nie zdechnij, bo twoja żona mnie zajebie - rzucił do Gabriela i ruszył za resztą.


Morris cicho przemierzał pomieszczenie. Baza wyglądała na opuszczoną naprędce. Większość rzeczy była pozostawiona jakby właściciel w krótkim czasie mieli wrócić do ich użytkowania. Podszedł do lady recepcyjnej gdzie stał system radiowęzeł. Sierżant ruszył w lewo i dał znak dla Doe aby zabezpieczała pomieszczenia po lewej.
Niewielkie archiwum, pokój socjalny, na wprost schody na górę. Po stronie Morrisa było coś na wzór sali odpraw i pokój sytuacyjny.

Uwagę Ariel przykuła gwałtowna reakcja Morrisa, który kopnął w drzwi i podnosząc broń zaczął strzelać do wnętrza pomieszczenia.

Ariel szybko omiotła swoje otoczenie i drogę do Morisa. Powinna go ubezpieczać. Ruszyła pochylona obserwując uważnie wszystko. Było ich za mało cholerny Moris… Cała drużyna powinna wejść i się ubezpieczać… Jeśli zobaczyła by wroga odpowiedziała by ogniem.

Widząc, że nikt się nie pojawia, September zeszła z wieży i ruszyła ostrożnie w kierunku budynku.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 21-03-2022, 13:34   #33
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
***

Gdy Ariel dotarł do drzwi zobaczyła na północnej ścianie sali odpraw srebrzystą, falującą powierzchnię o wymiarach drzwi. Był to ewidentnie nienaturalny twór. W pomieszczeniu było dwóch Huzarów, którzy strzelali ogniem zaporowym w ich kierunku. Gdy zorientowali się, że nadciąga wsparcie wroga zaczęli się wycofywać w kierunku portalu. Morris wymierzył w tego po lewej i nacisnął spust.

Seria sierżanta trafiła przeciwnika prosto w głowę. Bezwładne ciało uderzyło i jeden ze stołów i zsunęło się na podłogę. Ariel biorąc na cel drugiego przeciwnika puściła w jego stronę dwie krótkie serie. Pierwszej nie udało się przebić pancerza napierśnika, a druga minęła wroga, którzy rzucił się w kierunku portalu.
Morris przesunął karabin na prawo i nacisnął ponownie spust. Jego salwa trafiła przeciwnika w brzuch, ale ten mimo ciężkiej rany wskoczył w portal, który zaraz potem się za nim zamknął.
Gdy Chris wpadł do pomieszczenia jedyne co zdążył zauważyć to powierzchnia ściany wracająca do normy.

Ariel ostrożnie weszła do środka omiatając otoczenie karabinem czy nikt się tutaj więcej nie kryje. Podeszła do zabitego huzara sprawdzić czy jeszcze dycha. Żołnierz był krytycznie ranny. Medyczka byłaby go w stanie jeszcze uratować, a pozostawiony w takim stanie szybko się wykrwawi.

- Co do chuja się tu wydarzyło ? - odezwał się Christopher, wskazując palcem w ścianę, która jeszcze sekundę temu dziwnie wyglądała.

- Nie jest to coś co Free Marine widzi na co dzień - odparł Morris wpatrując się w miejsce na ścianie którym przed chwilą wróg uciekł. Jeśli coś chciał jeszcze dodać to nie zdążył gdyż za zachodnią ścianą rozległ się odgłos Panzerknackera. - W sąsiednim pomieszczeniu jest wyjście na zewnątrz. Ruchy! - wydał polecenie swoim ludziom.
McBride natychmiast rzucił się biegiem.

- Co z tym heretykiem? Jeszcze żyje. - zapytała Arial choć nie miała za bardzo ochoty by ratować taką szumowinę.
- Teraz i tak nie ma na to czasu - stwierdził Morris, ale z widocznym wahaniem. - Jeśli dożyje do czasu jak skończymy z zabezpieczeniem bazy to możesz go ratować - dodał już biegnąc w kierunku drzwi.

Ariel ruszyła za sierżantem. Miała nadzieję, że nie będzie co ratować kiedy zabezpieczą budynek. Ruszyła z ociąganiem za sierżantem.

***

September powoli zbliżała się do budynku i mierzyła do każdego okna po kolei. Nagle, w przerwie pomiędzy głównymi budynkami, zauważyła dwóch huzarów uciekających w kierunku muru po północnej stronie bazy. Pierwszy, w zbroi kapitana podbiegł do ogrodzenia, dotknął go dłonią. Niemal natychmiast na jego powierzchni pojawia się błyszcząca, srebrzysta powierzchnia wielkości człowieka. Drugi huzar biegł wyraźnie wolniej, słaniał się na nogach i trzymał za brzuch.

September przyklękła, wycelowała w kapitana i zaczęła strzelać.
Cała pierwsza seria trafiła w cel. Pancerz jednak uchronił wroga przed poważnymi obrażeniami. Shania poprawiła drugą serią, ale przeciwnik skulił się i tylko jedna kula go dosięgła. Huzarzy nie odpowiedzieli ogniem. Obaj rzucili się w kierunku portalu.

Widząc słabe efekty ostrzału September zaklęła i poprawiła 2 razy z granatu, żeby przeciwnika odrzuciło ich od portalu. Gdy Shania w wymierzyła z granatnika w uciekinierów, Christopher wypadł z budynku i omiótł okolicę momentalnie dostrzegając huzarów. W biegu uniósł broń i zaczął strzelać w uciekających do portalu. Jako cel finalnie obrał kapitana.

Naciskał spust raz po raz, ale pośpiech mu się nie opłacił. Wszystkie pociski z wyjątkiem jednego uderzyły w mur i powierzchnię portalu. Snajper starał się powstrzymać kapitana przed ucieczką, ale trafienie w nogę nie było tak poważne jak na to liczył. Przeciwnik tylko zachwiał się w biegu.

Shania nacisnęła dwukrotnie spust. Granatnik Panzerknackera szarpnął inaczej niż była do tego przyzwyczajona w przydziałowej broni. Nie trafiła tam gdzie planowała. Mogło jednak być gorzej, a tak każdy wróg dostał po swoim prywatnym granacie.

Eksplodowały niemal równocześnie. Podmuch uderzenia zmiótł kapitana z nóg, ale rzucił bliżej portalu. Ten odruchowo złapał się za lewą nogę wstał i skoczył w srebrzystą falę. Huzar biegnący za nim nie miał tyle szczęścia. Można powiedzieć szczęście go całkiem opuściło. Jeden odłamków przebił mu hełm, a drugi przeszył go na wylot na wysokości brzucha. Padł przewrócony na ziemię, a pod nim kwitła coraz większa kałuża krwi.
Wydawałoby się, że to już koniec, ale w momencie gdy Kapitan huzarów znikał z pola widzenia rozległa się jeszcze jedna seria z karabinu, która trafiła uciekiniera. Efektu jednak nie było już widać. Sierżant pobiegł za wrogiem, ale zatrzymał się przed portalem, Ostrożnie dotknął go rękawicą, a potem na próbę włożył w niego dłoń. Gdy na powrót ją cofnął, zgiął palce szukając jakiejś anomalii. Wydawało się, że wszystko jest w porządku.

Ariel cofnęła się o krok i uniosła broń. Heretycy, mroczna harmonia… Spaczenie… Nienawidziła tego szczerze… To co zrobił sierżant to nie była odwaga a głupota. Pamiętała kazanie brata Ruperta o tym jak sam dotyk mroku potrafi wypaczyć ciało i umysł. Widziała zmutowanych heretyków i przeklęte poczwary jak ta razyda.

- Sierżancie niech się Pan odsunie od tego portalu - krzyknęła - To może być niebezpieczne!
- Wrzućmy w to granaty - stwierdził Christopher.
- Jak ktoś się boi to niech przełazi górą - odparł Morris na ostrzeżenia medyczki.
- Pierdole to - syknął ze złością Chris, chwycił w dłoń nóż. Ruszył w portal z zamiarem ścigania Heretyka.
September doskoczyła do muru, wspięła się i siadła okrakiem, a potem wycelowała w uciekającego.
 
Mike jest offline  
Stary 21-03-2022, 14:18   #34
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Chris przechodząc przez portal czuł przenikający chłód, który przeszywał go aż do szpiku kości. Odruchowo cofał twarz, aby opóźnić jej styk z, falującą jak woda srebrzystą powierzchnią. Dopiero gdy poczuł, że w ręce i nodze, które przeszły na drugą stronę nie odczuwa tego dyskomfortu ruszył naprzód. Tak jak miał nadzieję znalazł się po drugiej stronie muru.Tutaj portal wyglądał identycznie. Jedną rzeczą jaką zarejestrował było to, że portal jakoś załamywał rzeczywistość i jego grubość była znikoma w porównaniu do grubości ściany.

Gdy okazało się, że jest cały ruszył w pogoń za oddalającym się wrogiem.

Kapitan huzarów uciekał bardzo szybko. September nie zdołałaby go dogonić. Tym bardziej imponujące były dla niej zdolności ich oddziałowego snajpera, który utrzymywał do niego stały dystans. Cel był dobra kilkadziesiąt metrów od niej, a gęsta roślinność poszycia nie pomagała.
Wybrała moment i przytrzymała spust.
Seria zgodnie z planem poszła dołem, po nogach. Shania spodziewała się lepszego efektu, ale huzar zachwiał się i zaczął utykać.

Morris wziął przykład ze snajpera i również przeszedł przez portal, podniósł broń do oka, wymierzył i puścił krótką serię.
- Kurwa - zaklął widząc efekt i opuszczając karabin. - Zabezpieczyć obóz i zająć się McBride! Ja dopilnuję, żeby jego brat nie skończył gorzej niż on.

***

McBride biegł sprintem, pochylony i liczyło się dla niego w tej chwili jedynie to by dopaść Kapitana huzarów. Z każdym susem zaciskał mocniej dłoń na rękojeści miecza. Musiał ścigać go dobre kilkadziesiąt metrów. Dzięki swoim umiejętnościom biegł za kapitanem niezauważony. Ciężki oddech i przedzieranie się przez gęstwinę uciekiniera uniemożliwiało mu wychwycenie pościgu. Chris z łatwością zaszedł go z prawej strony, a kiedy dogonił Heretyka, zamachnął się mieczem, celując w nogę na którą utykał.

Ostrze pokonało pancerz i zagłębiło się w łydkę tuż pod kolanem. Noga odmówiła posłuszeństwa i huzar, poleciał do przodu. Szybko jednak podniósł się i przykląkł sprawdzając co się stało. Płynnym ruchem ściągnął hełm, rzucił go na ziemię. Widząc miecz w rękach napastnika, sam dobył długiego bagnetu. Mimo mocno krwawiącej, sprawnej nogi, powoli podniósł się przyjmując pozycję obronną.


Christopher poprawił chwyt na rękojeści miecza. Jego klinga była dłuższa, więc miał przewagę nad heretykiem, ale mimo to zachowywał ostrożność. Skoro jego oponent potrafił tworzyć portale przenikające przez ściany musiał być czujny na chwyty poniżej pasa. McBride zaatakował Kapitana mieczem, gdy tylko dostrzegł ku temu okazję, za cel biorąc sobie jego kończyny.

Skoczył i ciął. Kapitan próbował zejść z linii ciosu i zbić go, ale noga ugięła się pod nim i stracił równowagę. Christopher nie zdążył zareagować, a pamięć mięśniowa wzięła górę nad planami pojmania wroga. Ostrze przebiło pancerz na jego piersi i uszkodziło żebra. Huzar popatrzył na Punishera z niedowierzaniem, splunął krwią osunął się na ziemię z krótkim urywanym oddechem. Żył, ale mocno krwawił.

Snajper usłyszał coś za plecami. Odwrócił się, ale okazało się, że to wsparcie w postaci sierżanta Morrisa.
- Dobra robota - ten wycedził powoli patrząc na ciało z nieukrywanym zdumieniem. - Cholera, zaskakujecie mnie na każdym kroku. - Pokręcił głową. - Wracajmy do bazy.

- Dobić go czy liczymy, że na coś się przyda i szarpiemy się z nim w drogę powrotną? - zapytał Chris.

- Hmm - zamyślił się Morris. - Dobijanie umierających nie jest w moim stylu, ale z drugiej strony wolałbym być pewny, że zdechnie, a czekać na to tutaj nie mam zamiaru. - Twoja decyzja.

- Ok - odparł na to McBride i zaraz wziął od góry szeroki zamach mieczem. Ciął ostrzem prosto w szyję Heretyka, bo dla niego jedyną pewnością, że był martwy w tej sytuacji, było odcięcie mu głowy. Nie było w tym nawet cienia zawahania.

- No i po sprawie - rzucił sierżant z pewną dozą ulgi. - Wracajmy do reszty.

- Jeszcze go przeszukam - odparł Chris, tonem dającym do zrozumienia, żeby sierżant już ruszał, bo go dogoni, gdy skończy. Pobieżne przeszukanie skutkowało znalezieniem tylko minimalnego ekwipunku w postaci dodatkowych magazynków, kilku granatów i przedmiotów jakich odpowiedniki były już w posiadaniu Marines. Coś tknęło snajpera aby sięgnąć do wewnętrznej części napierśnika. Znalazł tam papiery identyfikacyjne należące do kapitana. Nie miała pojęcia czy nie są sfałszowane, ale stało w nich, że zmarły to Otto Werner w stopniu Aide-de-camp.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 07-04-2022, 13:09   #35
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Ariel przeklęła i odwróciła się w stronę obozu. Nie zabezpieczyli go przecież. Nie sprawdzili wszystkich pomieszczeń. Wolałaby wystawionych towarzyszy nikt nie zaatakował od tyłu. Jeśli Shania przeskoczy. Ariel pójdzie w jej ślady. Obserwowała czy w oknach coś się nie pojawia.

W oknach nie dostrzegła żadnego ruchu. Więźniowie po lewej z uwagą ich obserwowali. Najwidoczniej czekali na okazję do nawiązania dialogu, ale po poprzedniej pyskówce ze strony snajpera stali się ostrożniejsi.

September jak tylko zniknął jej z oczu zeskoczyła na teren obozu.
- Zajmij się McBridem, ja cię ubezpieczę.
Ariel skinęła głową i ruszyła na front budynku cały czas z bronią uniesioną i gotową do strzału.

Następnie ruszyła w kierunku klatek. Były dwie. W jednej przetrzymywano czterech żołnierzy, a w drugiej dwóch. Nie podchodząc za blisko powiedziała:
- Ej wy, w klatce. Ilu było heretyków? I ilu zabrali z klatki do swoich rytuałów?

- Było ich pewnie z dziesięciu - zaczął jeden z żołnierzy Bauhausu, ale wtrącił się inny stojący dalej. - Wypuśćcie nas to wam wszystko powiemy. - Na te słowa Ashigaru zamknięty razem z nimi, w milczeniu klęknął i pokłonił się dotykając czołem ziemi. Najwyraźniej ukazywał uległość i czekał na rozwój wydarzeń. W drugiej klatce, dwaj samotnie przetrzymywani ashigaru siedzieli po turecku i wpatrywali się hardo w September. Nie zdawali się być skorzy do rozmów.

- Nie, to nie - odparła September - Jak nas rozwalą to wrócą do przerwanych rytuałów. Widzieliśmy jak jednego z was tak załatwili. Dołączył do ich ekipy. Pomagając nam przynajmniej uniknięcie takiego losu. Nie wiem jak wy, ale ja bym wolała tu nie czekać jak świnia u rzeźnika.

Ten bardziej wygadany Bauhańczyk skrzywił się na zastosowane porównanie.
- Na razie nie widać aby nasza sytuacja miałaby się zmienić. Jeśli mamy zostać w zamknięciu to dla nas żadna różnica kto zajmuje bazę.

- Zanim nie spotkaliśmy tego plugastwa sytuacja między nami i wami była jasna - odparła September - Ale teraz przestało to być jednoznaczne. Być może konflikt między nami będzie trzeba zawiesić do czasu oczyszczenia terenu z heretyków. Na współpracy możecie tylko zyskać, bo bardziej w gównie to już chyba nie będziecie.

- Jaką współpracę proponujesz? - zainteresował się Huzar.
- Na razie wymiana informacji - odparła September - Jeśli jesteście zainteresowani, przyprowadze sierżanta.
Huzar w odpowiedzi skinął głową na znak zgody.

***

Ariel ruszyła do Gabriela. Chciała sprawdzić jego stan. Wymagał na pewno ewakuacji i stołu operacyjnego, by pozszywać rany. Poluźniła opaskę uciskową.

- Utrzymasz się na jednej nodze? Jak skołuje ci kule? - -zayptała gdy zbadała kolegę ponownie.
- Pewnie tak - pokiwał głową i uśmiechnął się blado. - Bywało gorzej - ewidentnie skłamał.

Teraz sytuacja wydawała się bardziej opanowana, postanowiła poprawić opatrunki i spokojnie zbadać kolegę. Stracił w cholerę krwi, transfuzja była by bardziej niż wskazana. Dobrze było by go pozszywać. Ale wolałaby to zrobić w bardziej sterylnych warunkach.

Gdy uzna, że Gabriel jest już skutecznie zabezpieczony, rusza powoli poszukując punktu medycznego w obozie.

- Idę się rozglądnąć za miejscowym punktem medycznym. - powiedziała do September, która do tego czasu powinna już do niej dołączyć.

Parter lewego budynku okazał się zbrojownią wraz z punktem którego Ariel szukała. Pomieszczenie zawierało metalowe szafki i skrzynie ustawione pod ścianami, kilka blatów do naprawy i modyfikacji sprzętu oraz w rogu pod ścianą sekcję zabiegową. Wyglądało na to, że tutaj dokonywano prostych zabiegów, a poważniejsze rzeczy były załatwiane w głównej bazie po zachodniej stronie wyspy. Po gruntowniejszym, przeszukaniu okazało się jednak, że w jednej z szafek znajdują się zasoby do pierwszej reakcji w poważniejszych przypadkach.

Ariel wróciła do Gabriela i Shanii. Wskazała na drugi budynek z anteną i powiedziała.
- Jego też trzeba będzie sprawdzić. Ten zresztą też należałoby przetrząsnąć. Powinniśmy zebrać jakieś informacje. Poczekajmy na resztę. Lepiej samemu się tutaj nie błąkać.

***

Po kilku minutach Sierżant razem z Chrisem wrócili na teren obozu.
- Sierżancie - odezwała się Shania - ci w klatce chyba zmiękli na tyle, że zgodzą się rozmawiać. Jak ich sprytnie podpytać to może powiedzą też coś poza tym co robili tu heretycy.

Morris zmarszczył brwi na słowa słowa September.
- Dobra robota - powiedział w końcu. - To tam wydaje się być najwyższy stopniem?
- Tamten z Bauhauzu - pokazała dyskretnie najbardziej wygadanego - ale kto z kitajców to nie wiem, nie odzywali się prawie.- September w międzyczasie odblokowywała swoją służbową broń.

Christopher położył na pierwszym z brzegu blacie to co zabrał z trupa kapitana i na dłuższy czas zawiesił spojrzenie na rannym bracie, oceniając jego stan według własnych standardów. Po jego minie nie było widać czy wiązało się to z jakimiś emocjami.
- Trzeba nawiązać kontakt z bazą - zasugerował McBride. - Przejęliśmy to miejsce i lepiej jak szybko przyślą nam tu jakąś podwózkę, bo sami nie mamy innej opcji na powrót.

- Zgadzam się z Chrisem, trzeba połączyć się z domem. Mamy jeszcze nasze główne zadanie, musimy przetrząsnąć bazę w poszukiwaniu dokumentów lub innych przydatnych rzeczy. Trzeba też dowiedzieć się, co tutaj przyciągnęło legion. Proponuję wysłać jedną grupę by zajęła się bazą druga grupa może przesłuchać jeńców. Baza wydaje się czysta, ale zachowałabym ostrożność… Lepiej poruszać się w grupach.

Morris pokiwał głową na znak, że przyjął raport.
- Te anteny muszą być z czymś połączone. Poszukajcie radiostacji, a ja pójdę przesłuchać więźniów - zakomunikował.
- Pójdę z panem - odezwał się młodszy z braci McBride.

- Shania chodź, wniesiemy Gabriela do środka, a później ruszymy na poszukiwanie radia. - Ariel skinęła na koleżankę, po czym pochyliła się, by podnieść rannego.

Zamierzała ruszyć na poszukiwania sprzęt komunikacyjnego, jednocześnie szukała dokumentów, cennych przedmiotów, lub oznak czegoś, co przyciągnęło tutaj legion.
 
Mike jest offline  
Stary 07-04-2022, 14:01   #36
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***
Doe i September zaczęły od kondygnacji nad barakami. Nie zastały tam żadnego przeciwnika. Piętro składało się z pomieszczenia łącznościowego o cofniętych do wewnątrz ścianach z dużymi oknami oraz otaczającego go balkonu. Wewnątrz pomieszczenia znalazły urządzenia radarowe i radiostację. Przeszukiwanie mebli nie przyniosło wielkiego skutku. Cennych przedmiotów i dokumentów było brak. Wyglądało to tak jakby ktoś tego typu rzeczy zabrał z bazy, a zostawił tylko to co było potrzebne do podstawowej jej użyteczności i funkcjonowania.
- Sprawdźmy resztę zanim zaczniemy grzebać w gratach - mruknęła September.
Ariel skinęła głową i ruszyły ostrożnie dalej przeszukiwać bazę, ale zanim jeszcze zeszły na dół zobaczyły Sierżanta i Chrisa idących szybkim krokiem w kierunku wołających ich więźniów.

***

Część żołniertzy w celach machało rękami nad głową i wskazywało na główną bramę. Dopiero po kilkunastu metrach dało się ich zrozumieć.
- Hej! Tam uciekł! - dawali sygnały w ich kierunku.

Morris idący od strony zbrojowni skręcił na południe zaraz gdy minął główny budynek i rzucił się w kierunku bramy.

September dopadła balkonu i spojrzała w kierunku bramy, kto i gdzie ucieka.
Ariel podążyła za Shanią.
Morris wybiegł przez bramę i rozglądnął się na prawo i lewo. Po chwili znowu ruszył biegiem znikając za wschodnim murem obozu.
September zakleła.
- Dobra, sprawdź do końca czy nic tu nie ma. A ja zejdę na dół i zobaczę co i jak…

Czas nieobecności sierżanta i Chrisa, Doe i September spędziły na przeszukiwaniu pozostałych pomieszczeń. Na górnych piętrach głównego budynku, gdzie mieściły się kwatery znalazły jedynie zwłoki pokonanych przez nich wrogów. Co dziwne rzeczy osobiste na jakie trafiły należały do o wiele mniejszej grupy niż ilość żołnierzy jaką zastali w obozie. Ariel nie znalazła też nic co według niej mogłoby być powodem dla ataku na te instalacje.
Wyglądało to jakby baza została planowo opuszczona, a na miejscu miała zostać tylko minimalna obsada wystarczająca do tymczasowego funkcjonowania bazy..

Morris wrócił niespiesznym krokiem wyłaniając się zza stróżówki.
- Jeden podobno uciekł. Nie udało mi się go znaleźć - wyjaśnił patrząc na twarze pozostałych.
- Kto uciekł? - spytała September.
- Tego nie wiem, wiedzieli go więźniowie. Być może kogoś przeoczyliśmy.

Po zakończeniu przeszukiwania Ariel podeszła do sierżanta i zameldowała.
- Baza jest pusta… Nie trafiliśmy na nic interesującego. Nie znaleźliśmy też nic co mogło by przyciągnąć tutaj legion. Chyba, że dobrze to ukryli. Może warto tych jeńców przesłuchać. Radio jest zabezpieczone, znajduje się w budynku nad zbrojownią wydaje się być w porządku. Pozostaje więc kwestia minowania i ewakuacji.

- Mam go poszukać? - zaproponował Christopher, mając na myśli tego kogoś kto niby uciekł zdaniem przejętych więźniów. - Chyba, że kogoś takiego nie było i typki z klatki tylko chcą rozproszyć naszą czujność - zauważył.

- Może tak być - sierżant pokiwał głową w kierunku Ariel, a następnie Chrisa. - Możemy ich dopytać o szczegóły, a ty spróbuj go wytropić jeśli potrafisz - odparł na propozycje snajpera. - Masz jednak wrócić do bazy w przeciągu pół godziny.

- Jasne - skinął głową Christopher i ruszył w drogę. Udał się w kierunku gdzie widział jak wcześniej biegiem zniknął Morris.

Zbieg uciekał w panice i zapewne dzięki temu Chrisowi udało się znaleźć trop. Jednak czas jaki zajmowało wyszukiwanie śladów w miękkim podłożu zwiększało przewagę uciekiniera. Snajper próbował zdać się się na intuicję, ale pomylił się raz i musiał się cofnąć. Mógł nadal podążać tropem heretyka, ale przekraczając czas jaki dostał od dowódcy.

Szybko przekalkulował i zdecydował się poświęcić jeszcze chwilę na odnalezienie uciekiniera. Liczył, że gdziekolwiek się zaszył, raczej będzie kluczył w okolicy bazy, samotnie nie mając szans w dziczy. Trop nadal był wyraźny. Uciekinier zwolnił, ale musiał poczuć się pewniej, bo nie zacierał śladów. Być może nawet o tym nie myślał. Biorąc pod uwagę czas na powrót, Chris przekroczył czas dany przez sierżanta o jakieś 10 minut.
Snajper nie wahał się nawet chwili, bo gdyby sumiennie wypełniał rozkazy to prawdopodobnie nie znalazłby się w formacji jakiej był dziś. Ślady zdradzały przekonanie huzara, że nikt tak daleko za nim nie ruszy. Christopher wiedział, że teraz będzie miał większe szanse zaskoczyć przeciwnika. Kontynuował pościg, tym razem co jakiś czas posiłkując się spoglądaniem w lunetę by zwiększyć zasięg swojego widzenia, starając się dostrzec ruch.

Zarośla były zbyt gęste i ograniczały zasięg widzenia na kilkanaście metrów, jednak po kilku minutach zaczęły się większe prześwitym które okazały się niewielką polaną. W górnej jej części korony drzew łączyły się i w ograniczonym stopniu dopuszczały światło słoneczne. W centrum polany znajdował się sześć menhirów tworzących okrąg, w których centrum leżał płaski kamień z rdzawymi zaciekami. Na polanie przebywała grupa Akolitów w typowych dla siebie czarno-czerwonych szatach. Huzar uciekinier klęczał przed mężczyzną w pozłacanej masce i prawdopodobnie zdawał mu raport. Na ziemi leżało kilkanaście skrzyń ze sprzętem mających oznakowanie Bauhausu.


Chris uważnie przyjrzał się temu miejscu i osobom tu się znajdującym by jak najwięcej zapamiętać. Może i nie osiągnął tego co chciał, ale napotkane zagrożenie wyraźnie warte było bycia odkrytym.
Powoli i cicho wycofał się. Ostrożnie przedzierał się w drogę powrotną do bazy, by po odpowiednim oddaleniu się od Heretyków, zwiększyć tempo. Miał do pokonania kawałek drogi.

***

Morris stanął przed celami w lekkim rozkroku i założył ręce za plecy.
- Kto uciekł? - zadał konkretne pytanie i zaczął wodzić wzrokiem po więźniach.
Huzar, którego Shania kojarzyła z poprzedniej rozmowy wysunął się naprzód.
- Nie wiem kto to konkretnie był, ale miał na sobie zbroję huzara - wskazał dłonią na swój pancerz - jak rozumiem nie udało wam się go złapać. Może potrzebujecie pomocy?
- Co masz na myśli? - Morris uniósł brew.
- Poluję od dziecka. Wytropię go z łatwością - wbił w grupę zimne i wyczekujące spojrzenie.

September stanęła koło sierżanta bokiem, tak by więźniowie nie widzieli jej ust i szepnęła mu na ucho:
- Nie ufam im, ale to może być któryś z przebranych heretyków. A może to tylko sztuczka mająca nas nakłonić do wypuszczenia go… W zasadzie chyba wykonaliśmy robotę, możemy wezwać transport, zaminować bazę i jak starczy czasu poszperać po lesie… a tamtych przed odejściem wypuścić z klatki, to wróg, ale swój. Nie to co heretycy.

- Kusząca propozycja, ale nie skorzystamy - Morris odpowiedział żołnierzowi Bauhausu i zaczął odchodzić w kierunku zabudowań. Więźniowie próbowali go jeszcze zaczepiać, ale ten nie reagował.
- To czy ich wypuścimy będzie zależało od dowództwa - wycedził przez zęby w kierunku Shani. Widać było, że targają nim jakieś wątpliwości.

- Zabić ich w walce to jedno - powiedziała September - ale zostawić by zdychali z pragnienia, albo wpadli w łapy heretyków to co innego.

Morris przystanął i popatrzył w twarz dziewczynie.
- Myślisz kurwa, że tego nie wiem? - Pytanie było ewidentnie retoryczne, a złość rykoszetem odbiła się od jego rozmówczyni. - Jak dowództwo każe wysadzić bazę to nie może być żadnych świadków. To chyba oczywiste.

- Dowództwo karze wysadzić bazę, po to tu jestesmy między innymi. Tylko jakie ma znaczenie, że będą wiedzieć, że to my, sierżancie. Mają większy problem, heretyków.

- Raczej chodzi o to, że Bauhaus i Mishima dowie się, że w ogóle tu byliśmy. Chociaż… - urwał w zamyśleniu. - Trzeba skontaktować się z bazą i przedstawić im sytuację.

- Wypada, chyba, żeby to pan sierżancie dzwonił do domu. - odparła September. - Ja popilnuję tutaj.

- No raczej - parsknął. Nieco poprawił mu się humor. - Zobaczymy czy Gabriel będzie w stanie ogarnąć połączenie. Z tego co czytałem zna się trochę na sprzęcie.

- McBrida to na razie chyba lepiej nie nosić. Może wyczytał pan, że ja się też mogę nadać? - mruknęła September. - Tylko wtedy ktoś inny musiał by popilnować.

- Nie rozerwiemy się - potarł podbródek. - No dobra. Ogarnij łączność i zmienisz mnie na balkonie. Doe zmieni opatrunek Gabrielowi i będzie pilnować okolic baraków. Chris jak wróci zajmie miejsce na wschodniej strażnicy. Więźniowie nigdzie się nie wybierają.

Ariel przyjrzała się więźniom. Chciała wiedzieć jak długo są w klatce, jak byli traktowani. Czy któryś z nich się w jakiś sposób nie wyróżnia, oficer, dowódca, niekoniecznie strojem ale manierą. Oficerowie Bahuasu to elita, podobnie jak samurajowie dowodzący ashigaru. Powinno dać się ich poznać, nawet jeśli by przebrali się w cudze łachy. Do tego opisu najlepiej pasował ten z Bauhańczyków, który najchętniej zabierał glos. Jego pancerz wyglądał nieco inaczej niż pozostałych ale był pozbawiony zdobień i oznakowania stopnia. Stan zdrowia więźniów był dobry. Nie mieli śladów ran czy nawet pobicia. Nie wyglądali na spragnionych ani odwodnionych. Wszystko sugerowało na to, że byli pojmani w czasie lub tuż przed konfliktem Bauhausu z Mishimą, który ich samych tutaj sprowadził.

- Co z Gabrielem? - Morris zapytał medyczkę - Idziemy ogarnąć łączność. Trzeba żebyś zajęła się patrolem obozu w tym czasie.

- Rana jest poważna, stan stabilny bez operacji się nie obejdzie.Jest przytomny, ale nie będzie się w stanie samodzielnie poruszać. - Podsumowała w krótkich żołnierskich słowach najważniejsze informacje. Po czym ruszyła za towarzyszami.

September podeszła do radiostacji i obejrzała ją czy nie ma żadnych paskudnych niespodzianek. Dopiero potem spróbowała połączyć się z bazą…

Radio różniło się nieco od sprzętu Capitolskiego, ale zasada działania była taka sama. Korporacje miały odmienne standardy miar i Capitolskie miały bliżej tym Imperialnym niż Bauhausu, ale częstotliwości były na szczęście uniwersalne. Shania ustawiła urządzenie na granicy awaryjnego nasłuchu ich bazy i podała słuchawki Morrisowi.
- Tu Romeo, Fulcrum słyszysz mnie? - powiedział Morris do mikrofonu, puścił guzik i wykrzywił się. - żenada kurwa.
- Tu Fulcrum, słyszę cię - przebiło się przez trzeszczenie zakłóceń. - Podaj status.
- Teren opanowany, jeden ranny, potrzebujemy ekstrakcji.
- Zrozumiałem. Transport w drodze. Wytrzymajcie godzinę. - padło w odpowiedzi, ale po chwili dołączył drugi głos. - Misja zakończyła się sukcesem?
- Potwierdzam. - Morris odruchowo skinął głową.
- Teren zaraz po ekstrakcji ma być oczyszczony. Zrozumiano?
- Ale… - zaczął sierżant i zerknął na September - Rozkaz! - potwierdził.
- Over - padło przez głośnik i połączenie zostało zerwane.

- Zbierzcie wszystko co może być nośnikiem jakichkolwiek danych - rozkazał Morris.

September ruszyła zbierać wszystko co wyglądało na nośniki danych. Zawołała Ariel, a sama zajął się rozkręcaniem terminalu w sekcji dowodzenia by dobrać się do dysku. W trakcie tłumaczyła Ariel co i jak, a potem wysłała ja do sekcji medycznej by tam zajęła się dyskiem. Pokój łączności był następny w kolejce, potem baraki.

Ariel zabrała się za pracę. Skupiała się na zadaniu. Miała cholerną ochotę zapalić, ale odpuściła sobie tym razem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 07-04-2022, 15:36   #37
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Chris szybkim tempem przedzierał się przez dżunglę w drodze powrotnej do bazy. Szkolenie w orientacji w terenie jakie przeszedł sprawiło, że nie było możliwości zgubienia się. Odwracał się kilka razy i był pewien, że nikt za nim nie podążał. Po kilkunastu minutach dostrzegł znajome umocnienia.
Na terenie obozu nie zobaczył nikogo poza więźniami, których stan liczbowy się nie zmienił. Miał nadzieję, że mimo spóźnienia nie został porzucony.
Blondyn ruszył przed siebie, a mijając klatkę z więźniami uraczył więźniów krótkim spojrzeniem.
Poszedł prosto do budynku z radiostacją.

Snajper zobaczył sierżanta na balkonie nad zbrojownią. Mężczyzna obserwował okolicę prawdopodobnie wypatrując potencjalnych posiłków wroga. Widząc podkomendnego skinął mu głową. Aby dostać się do niego, McBride musiał użyć schodów wewnątrz budynku. Będąc w środku zobaczył swojego brata, przeniesionego do sekcji medycznej.

Chris zatrzymał się i krótką chwilę przyglądał się rannemu bratu. Chciał do niego pójść, ale najpierw musiał się zająć palącym tematem tego co może im się zaraz zwalić na głowę. Ruszył dalej.
Wbiegł po schodach na wyższe piętro i wszedł tam gdzie widział dowódcę.
- W lesie Heretycy mają ołtarz - zameldował McBride naprędce. - Uciekinier dotarł do grupy akolitów w czarno-czerwonych wdziankach. Mają skrzynie ze sprzętem z oznaczeniami Bauhausu. Trzeba to zameldować dowództwu, bo pewnie do nas wrócą.

Morris zacisnął szczęki i wbił wzrok w dal. Stał tak kilka sekund.
- Nie. Zameldujemy o tym po powrocie. Transport jest w drodze, zadanie wykonaliśmy i mamy rannego. Teraz taki meldunek już nic nie zmieni.

- Mogli by wrzucić na pakę paru Braciszków - wzruszył od niechcenia ramionami Blondyn. - Jakie rozkazy z dowództwa? - zapytał.

- Dyski zebrane - September poklepała się po plecaku. - Co dalej? Minujemy bazę?

Morris skinął głową w kierunku September na znak, że przyjął raport do wiadomości.
- Wrzucenie ich na naszą pakę mogłoby opóźnić naszą ekstrakcję o co najmniej kilkadziesiąt minut. Macie świadomość z czym to by się wiązało dla nas? - zwrócił się do snajpera.

- Że będziemy się strzelać z tymi z lasu trochę dłużej? - Christopher przekrzywił głowę. - Jak nam zestrzelą podwózkę to wolę żeby na pokładzie było paru gości, którzy wiedzą co robić z Heretykami, bo ja mam przeszkolenie jedynie do zabijania Mishimców i typów z Bauhausu. Heretycy są upierdliwi i chuj wie jakie czary odprawiają.

Ariel po krótkim meldunku udała się do kompana. Najlepiej było by skołować nosze. Powinni je mieć. Trzeba przygotować pacjenta do ekstrakcji pomyślała.

- Pójdę sprawdzić jak się ma Gabriel i postaram się go przygotować do opuszczenia tej bazy.
- Co robimy z jeńcami? - zapytał młodszy z braci McBride.

Morris spojrzał po twarzach swojego oddziału.
- Zajmę się nimi gdy przyleci transport - oznajmił celowo nie wdając się w szczegóły. Ewidentnie miał jakiś plan, którym najwidoczniej nie chciał się dzielić.

***

September zaczęła minować najważniejsze miejsca, przede wszystkim łączność, zbrojownię, ambulatorium. Podążyła też ładunek przy bramie, żeby wysadzić piętrowa stróżówkę.

Christopher choć znał się na rzeczy to nie wtrącał się Shani w jej pracę przy minowaniu bazy. Wiedział, że niektóre kobiety obrażały się, gdy facet im pomagał albo coś tłumaczył. A że czas nie szczególnie ich gonił to jedna osoba spokojnie mogła to obskoczyć. McBride w tym czasie czujnie rozglądał się, szczególnie często zerkając w stronę z której spodziewał się nadejścia Heretyków

Morris z pewnej odległości bacznie obserwował pracę swoich żołnierzy sporadycznie zerkając w stronę więźniów. Ktoś mógłby pomyśleć, że szacuje układ ładunków względem ich umiejscowienia.

Snajper zawiesił spojrzenie na dowódcy, zastanawiając się co też ten planuje zrobić względem rezydentów klatki. W końcu poczynił jakieś założenia co do jego planów i w końcu podszedł do Morrisa.
- To że wszyscy zginą w wybuchu jest mało prawdopodobne. Heretycy mogą takiego przejąć - zagaił Chris. - Lepiej i mniej boleśnie będzie ich odstrzelić. Mogę wziąć broń Bauhausu i będzie wyglądało, że zginęli zanim się tu pojawiliśmy - zasugerował ściszonym głosem.

Morris zerknął na snajpera z ukosa. Jego spojrzenie początkowo było zimne i oskarżycielskie jednak po chwili złagodniało. Sierżant odwrócił wzrok z powrotem w kierunku więźniów.
- Do tej pory planowałem ich wypuścić, ale eliminacja jest zgodna z oczekiwaniami dowództwa i faktycznie będzie najlepsza dla Capitolu. Chodźmy do zbrojowni po Panzerknackery. Nie będę zwalał na ciebie całej odpowiedzialności.
- Nie mam problemu z przejmowaniem całej winy na siebie - odparł obojętnym tonem Chris.
- Doceniam, ale nie mogę na to pozwolić. Taka rola dowódcy - Morris skinął głową.

Sierżant i snajper podchodzący do cel wzbudzili zainteresowanie jeńców, szczególnie tych należących do Bauhausu. Marines odbezpieczający broń, której lufy zaczęły się kierować w ich stronę spowodowali mieszane reakcje. Żołnierze Bauhausu niższej rangi padli na kolana i błagalnym tonem zaczęli prosić o litość. Oficer z którym wcześniej rozmawiali stał nieco z tyłu w towarzystwie innego żołnierza i wpatrywał się w nich hardym wzrokiem.
- Pieprzeni zwyrodnialcy, tchórze, zwierzęta. Wiedziałem, że tak to się skończy. Niczego innego nie można się było po was spodziewać - wycedził przez zęby, a głos przepełniony był jadem.

Zachowanie żołnierzy Mishimy było nieco inne. Zwykli Ashigaru również uklękli, ale nie odzywali się do oprawców. Mamrotali coś w zamkniętymi oczami lub po prostu milczeli. Dwóch w klatce obok stało godnie i czekali ze spokojem na to co miało się stać.

Strzelec wyborowy uniósł Panzerknackera w gotowości do strzału.
- Tak to już wygląda życie na froncie - odpowiedział Christopher na złorzeczenie gościa z Bauhausu. - Sam liczę, że na waszym miejscu zostanę tak samo potraktowany - dodał. Jego ton głosu był spokojny.
I po tych słowach, bez czekania na rozkaz sierżanta, McBride otworzył ogień w jeńców, a karabin Morrisa mu zawtórował.

Ariel słysząc odgłos wystrzału, natychmiast poderwała broń i wypadła na zewnątrz. Zobaczyła Chrisa i sierżanta celujących z panzerknakerów do bezbronnych jeńców. Zatchnęła się na moment. Dotarło do niej, że nie mieli innego wyjścia. Zostawiać ich na pastwę legionu lub by zdechli z pragnienia w tych klatkach było, by jeszcze większym bestialstwem. Mimo to widok ten ją z jakiegoś powodu zaniepokoił. Wycofała się, by nie patrzyć na tą scenę. Wracając do pomieszczenia z Gabrielem, wyciągnęła papierosa i zapaliła… Ręka jej zadrżała z zapalniczką… Zatrzymała się w korytarzu i zaciągnęła się mocno… Pamiętała pierwszy dzień w prosektorium… Wtedy zaczęła palić… Zaciągnęła się jeszcze raz… Dłoń już niemal nie drżała… Gdy dotarła do pomieszczenia, z rannym była już opanowana, a odgłosy strzałów ucichły.

September na odgłos wystrzałów nie rzuciła wszystkiego nie pobiegła. Zaklęła mało nie opuściwszy detonatora. Odożyła go na ziemię i z karabinem w reku ruszyła na zewenątrz. Zdążyła na końcówkę. Widząc to zacisnęła zęby. Liczyła, że sierżant da jeńcom szanse przeżycia. Nawet bez broni, mieli szansę przedrzeć się lasem do swoich pozycji…
Nic nie mówiąc wróciła do roboty.

Jedynym pozytywnym aspektem jatki w wykonaniu McBride’a i Morrisa było to, że byli dobrymi strzelcami. Jeńcy zginęli szybko więc można było zakładać, że nie cierpieli. Mimo to mocno zaciśnięta szczęka sierżanta mówiła, że nie przeszedł obok tego obojętnie.
- Zobaczmy co u reszty - odwrócił się na pięcie i udał w kierunku jednego z budynków.

W przeciwieństwie do swojego przełożonego, Chrisowi nawet nie drgnęła powieka, gdy likwidował jeńców. Po wszystkim odłożył broń wroga i sięgnął na powrót po swoją, a kiedy został sam, skupił się na patrolowaniu przestrzeni, by nie dać się zaskoczyć Heretykom.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-04-2022, 13:07   #38
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

- Jak idą prace zaminowywania bazy? - Shania usłyszała za plecami głos Morrisa.

- Dobrze, jeszcze kilka minut i skończę - odparła. Morris skinął głową i skierował się do wyjścia. Gdy stał w drzwiach ich uszu dobiegł odgłos eksplozji.
- Pospiesz się! - sierżant ruszył biegiem w kierunku hałasu.


W północnym murze na wschodniej części była wyrwa. Chmura szarego pyłu jeszcze dobrze nie opadła na ziemię, a z niej powoli zaczęły wyłaniać się humanoidalne sylwetki.

Po tym jak rozległ się huk wybuchu, snajper czym prędzej dobiegł do miejscówki skąd miałby możliwie najlepszy podgląd na sytuację i zarazem jakiś skrawek osłony. Padło na róg głównego budynku obozowiska. Wychylił się zza winkla ostrożnie z karabinem gotowym do strzału.

Ariel natychmiast poderwała broń. To nie był wybuch ich ładunków. Coś działo się niedobrego. Spojrzała na Gabriela. Był nieco otumaniony. Nie mogła go zostawić samego. Dobrze, że w tym pomieszczeniu było tylko jedno wyjście. Ruszyła do drzwi. Sprawdzając broń. Otwarła je i przykucnęła z bronią skierowaną w stronę skąd usłyszała eksplozję gotowa w każdej chwili do otwarcia ognia..

September wskoczyła przez okno do stróżówki i na klęczkach wycelowała i wystrzeliła granat w humanoidalne sylwetki. Upadł dokładnie tam gdzie chciała, a sekundę później odłamki rozprysły się we wszystkich kierunkach raniąc czterech akolitów.

***


Zanim Shania schowała się za ścianą stróżówki szybko oceniła liczebność wroga. Przeciwników było dziesięciu, ale kilka sekund później jedenasta postać zaczęła pojawiać się w polu widzenia.
Czerwony płaszcz i charakterystyczna maska na głowie. To musiał być Najwyższy Nekromag.
Wyglądał niepozornie, ale raporty mówiły, że byli oni nafaszerowani Mrocznymi i Bionicznymi Darami, Nekrotechniką i posługiwali się najbardziej splugawionymi wersjami broni ze zbrojowni Algerotha.

Chris miał przeciwników jak na widelcu bili nimi ci sami, których widział w obozie na północy. Był tego tym bardziej pewny, że Akolitom w czerwono czarnych szatach towarzyszył Nekromag w pozłacanej masce, a takich nie widywało się zbyt często. Nigdzie jednak nie widział huzara, który zdawał mu raport.


Przywódca oddziału Kohort trzymał w prawej dłoni pistolet typu Vorishe, który kompletnie do niego nie pasował. Był typową bronią boczną Centurionów. Wymierzył nim w swoją prawą stronę i powoli omiótł nim całą bazę kończąc na stróżówce, w której kryła się Shania. Patrzył przy tym uważnie na swoją broń. Gdy skończył krzyknął rozkaz kierując pięciu akolitów w kierunku zbrojowni, trzech wymierzyło broń wprost w miejsce gdzie ukrywał się snajper, a ostatnich dwóch ruszyło w kierunku osłony Shani. Nekromag patrzył chwilę na truchło Razydy i leżącego przy niej Nagarotha, ale finalnie bardziej zainteresowały go klatki z więźniami. Podszedł w ich kierunku i otworzył je po kolei krusząc zamki swoją opancerzoną rękawicą.

Christopher już miał pokryć serią z karabinu grupę akolitów, ale uznał że największym zagrożeniem był złodupiec który nimi zarządzał. Wykorzystał moment gdy Nekromag skupiony był na tłamszeniu zamków klatki i strzelił ze swojej broni pięć pocisków w Heretyka.

Lufa podskakiwała pięciokrotnie i wszystkie pociski dosięgły celu. Chris widział jednak przez lunetę pięć błysków rykoszetów zarówno na osłonie głowy jak i na pancerzu pod płaszczem. Wróg odwrócił się gwałtownie i skierował spojrzenie prosto w lunetę. W tym momencie odezwały się karabiny Akolitów, którzy tylko czekali na reakcję snajpera.

Serie uderzyły o elewację sypiąc tynkiem w oczy Chrisowi. Dwa pociski ścięły róg budynku i trafiły snajpera. Pierwszy przebił udo, a drugi na szczęście nie spenetrował pancerza na brzuchu. Z rany sączyła się krew, ale na szczęście nie była poważna.

Morris wychylił się zza rogu głównego budynku i posłał dwie krótkie serie w zbliżających się Akolitów. Pierwsza seria błysnęła o maskę pierwszego z prawej i przeciwnik zwalił się martwy na plecy. Druga seria poszła niżej. Kolejny został trafiony w udo i brzuch, ale mimo ciężkiej rany szedł nadal.

Ariel słysząc strzały rzuciła krytycznie:
- A chuj…!!!
Wróciła biegiem do zbrojowni odkładając swój karabin sięgnęła po długą 3 lufową broń gatlingową. Tuż obok leżała skrzynka z amunicją błyskawicznie dopięła zasobnik i przeciągnęła taśmę przez mocowanie. Uniosła ciężką broń i odbezpieczyła. Mechanizm luf obrócił się z cichym sykiem…


- No to teraz spaczone ścierwo możemy dyskutować… Ruszyła biegiem w stronę wyjścia gotowa w każdej chwili otworzyć ogień… ZMASOWANY…
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 08-04-2022, 13:39   #39
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
McBride przeklął przez zaciśnięte zęby, z bólu po oberwaniu w nogę. Schowany za rogiem budynku sięgnął po granaty, wyciągnął dwa, odbezpieczył i rzucił, celując w głównego złodupca, bo nawet jeśli znów się jakoś z tego wybroni, to może poszatkuje to trupy, które chyba chciał przemienić w zombiaki.

Rzucone w tak szybkim tempie granaty jeden po drugim zawsze niosły za sobą ryzyko tego, że skończą pod nogami właściciela. Tym bardziej jeśli nie miało się wprawy w posługiwaniu nimi. Chris miał szczere nadzieje, że jego plan się powiedzie, bo dobrze wiedział, że na swoje umiejętności z celnością rzutu nie miał co liczyć. Granaty oczywiście nie poleciały tam gdzie chciał, ale przynajmniej odbiły się od ziemi i poturlały w dobrym kierunku. Uderzyły w drzwi klatek i zatrzymały. Dopiero teraz McBride zauważył, że się spóźnił. Martwe ciała więźniów zaczęły podnosić się z ziemi. Granaty eksplodowały, ale tylko jeden z ożywieńców, którego głowa rozprysła się jak melon, opadł z powrotem. Reszta ciał ponowiła swoje próby powstania na nogi.

Nekromag stał wpatrzony z snajpera. Siła eksplozji uderzyła go w plecy, tak że zachwiał się, ale nie było pewne czy został ranny.

***

September wychyliła się i posłała kolejny granat w obu zmierzających i poprawiła szybkim strzałem, aby zaraz potem się schować.

Granat znowu upadł dokładnie tam gdzie miał upaść, a odłamki jakby wiedziały gdzie mają polecieć. Akolita po lewej oberwał w nogi i zranioną już rękę, która bluznęła obficie krwią.
Człowiek złożył się jak domek z kart. Pozostał na ziemi jęcząc i trzymając się za krwawiącą kończynę. Drugi wróg zgiął się wpół, ale po chwili gwałtownie wyprostował. Pomogła mu w tym seria z Panzerknackera Shani. Pierwszy pocisk uderzył w bark, a drugi poprawił we właśnie odsłonięty brzuch. Fontanna krwi siknęła tym razem w dwóch kierunkach, a korpus Akolity wykręcił się w nienaturalny sposób w stosunku do jego nóg. Ten opadł i nie wydawał już żadnych odgłosów.

Morris ponownie wychylił się zza rogu i oddał dwie krótkie serie w kierunku Akolitów.
Pierwsza trafiła przeciwnika w korpus, ale dzięki skórzanemu pancerzowi postrzał nie był śmiertelny, druga seria trafiła przeciwnika w rękę powodując, że prawie upuścił broń.
Członkowie kohorty odpowiedzieli ogniem. Sierżant w odpowiedzi odskoczył za róg budynku.

Akolici nieubłaganie parli naprzód i minęli róg budynku. Dwóch było wyraźnie spowolnionych poprzez rany, ale dwóch pozostałych otworzyło ogień w kierunku Morrisa i Doe.
Długa seria trafiła sierżanta w brzuch, aż ten mocno się zachwiał. Medyczka nie zauważyła ran wylotowych co dawało nadzieję, że nie jest tragicznie.
Nie miała jednak wiele czasu do zastanowienia gdyż sama stała się celem ataku. Będąc w pełnym biegu z ciężkim karabinem w dłoniach, nie miała wiele opcji. Gwałtownie skręciła, ale jeden z pocisków dotkliwie zranił ją w udo.

***

Ariel zacisnęła jednak zęby i wdusiła przycisk. Maszyna zaszumiała, potrójna lufa zaczęła obracać się z zawrotną prędkością, a strumień pocisków runął na nadbiegających akolitów. Odgłos wystrzału był charakterystyczny. Broń szarpała się w rękach, ale Ariel trzymała mocno za uchwyty na szeroko rozstawionych nogach. Parę sekund przydusiła ich ogniem, szukając w międzyczasie jakiejś osłony. Za którą rzuci się gdy tylko zatrzyma impet wroga.

Żadnej osłony nie było w pobliżu. Mogła tylko uciec z powrotem do zbrojowni, więc zacisnęła zęby aby zignorować ból w zranionej nodze i czterokrotnie pociągnęła ogień po widocznych akolitach.

Ariel nie widziała ich twarzy schowanych za maskami i głębokimi kapturami, ale poczuła satysfakcję z samego sposobu w jaki rzucili się do ucieczki przed gradem pocisków jaki w nich skierowała. Drugi od lewej Heretyk przetoczył się po ziemi i gdy wstawał jeden z pocisków uderzył go w maskę.Pozostali byli zbyt wolni i runęli na ziemię z korpusami kilkukrotnie podziurawionymi wielkokalibrowymi pociskami. Leżeli bez ruchu barwiąc trawę na czerwono.

Morris również podniósł lufę swojego karabinu i puścił dwie serie w ostatniego widocznego przeciwnika. Pociski uderzyły w korpus i głowę, eliminując akolitę.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 27-04-2022, 11:44   #40
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
***

September wychyliła się i zobaczyła nekromaga w towarzystwie właśnie ożywionych jeńców. Trzech z nich biegło w jej kierunku, a pozostali czterej zniknęli jej z oczu za głównym budynkiem. Ożywieńcy zachowywali się jakby byli pod wpływem szału. Wycelowała i ściągnęła dwukrotnie spust chcąc pokryć odłamkami całą biegnącą w jej kierunku grupę.

Pierwszy granat upadł, zgodnie z planem, ale drugi zniosło lekko na lewo. W efekcie jeden ożywieniec uszedł bez szwanku.
Gdy granaty eksplodowały, biegnący po lewej ożywieniec został rozerwany na pół tuż powyżej miednicy. Korpus upadł na ziemię i na samych rękach starał się pełznąć w kierunku Shani. Ożywieniec po środku po prostu rozpadł się na kawałki rozsiewając wnętrzności dookoła.

September wiedziała, że nie ma już granatów w zdobycznej broni, ale liczyła na swoją celność. Strzeliła dwa razy i przygotowała się na poprawkę kolbą jakby drań wciąż próbował się do niej dobrać.

***

Christopher ponownie sięgnął po granaty. Wziął dwa do rąk i rzucił ponownie w nekrofila i jego zombiaki, bardziej celując w te drugie. Dystans jaki pokonali ożywieńcy uniemożliwiał objęcie wszystkich obszarem działania granatów. Te tym razem upadły za blisko, ale nie wyglądało aby wyrządziły jakąkolwiek krzywdę ożywieńcom noszącym korporacyjne pancerze.

Akolici znowu próbowali wykorzystać moment kiedy snajper się pojawił, ale ten zdążył umknąć wgłąb balkonu i nic z gradu pocisków nie było w stanie go dosięgnąć.

Christopher będąc za osłona budynku, cofnął się nieco i postanowił wspiąć się wyżej, na dach budynku, gdzie mógłby się położyć i mieć lepszy widok na cele do strzelania.
Stojąc na dachu usłyszał znajomy odgłos, który spowodował, że się odwrócił. W oddali dostrzegł zbliżającą się ciemną plamkę tuż nad linią wody. Obiekt nadlatywał od strony basy Fulcrum.

***

Wykorzystując chwilę wytchnienia Morris przeładował broń. Widząc, że Ariel została na pozycji i czekałą na pojawienie się wroga, sam również przyklęknął i wymierzył w punkt przy rogu budynku.

Nie musieli długo czekać gdy Ożywieńcy w wywołanym Mroczną Harmonią szale wybiegli w ich kierunku. Za cel obrali sobie medyczkę prawdopodobnie tylko ze względu na to, że była najbliżej. Ariel skierowała potrójne lufy CKM’u w pierwszego z brzegu i ciągnąc serię przenosiła ogień na kolejnego.

Pierwszy został rozerwany w pół, ale nie przeszkodziło to, górnej części ciała nie dawać za wygraną i nadal czołgać się w jej kierunku. Drugi trafiony w pierś biegł dalej. Podobnie trzeci, mimo dziury jaką pocisk wyrwał na wysokości płuca. Czwarty skoczył podobnie jak pierwszy. Zagrożenie ze strony beznogiego kadłubka było nieco opóźnione w czasie.
Sierżant widząc efekt ostrzału Medyczki również zareagował. Dwie precyzyjne krótkie serie pozbawiły głów Ożywieńców, którzy utrzymali się na nogach.

***

Ożywieniec biegł w stronę Shani na złamanie karku. Chciała czekać do samego końca, ale widząc bezmyślną desperację u przeciwnika wolała nie ryzykować i puściła w jego kierunku długą serię.

Przeciwnik jednym susem rzucił się przez wybite okno w groteskowej szarży, która w jakiś niezrozumiały sposób okazałaby się skuteczna gdyby nie to, że pocisk z Panzerknackera nie rozłupał jego głowy jak dojrzałego arbuza. Dziewczyna obróciła się w bok i zrobiła krok wstecz, patrząc jak ciało mija ją i z impetem uderza w stojące obok biurko.

September podniosła ponownie broń i wystrzeliła w pełznący w jej kierunku kadłubek. Jednak z tej pozycji nie udało się jej trafić. Zanim jednak ponowiła atak, do jej uszu doszedł warkot wirnika śmigłowca.

***

Widząc, że beznogi zombi ma jeszcze sporo do przeczołganie skupiła się na czarowniku. Przyklękła przy oknie, wycelowała i strzeliła. Strzeliła jednak za wcześnie. Nekromag tuż przed naciśnięciem spustu odwrócił głowę w jej kierunku. Tak jakby wiedział, że zaraz strzeli.
Pociski trafiły go w brzuch, pierś i głowę. Shania widziała tylko rokoszet od maski, ale nie była zadowolona z tego strzału. Pocisk uderzył w krzywiznę maski i nie miał prawa jej przebić.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172