Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2022, 08:50   #47
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Rust miał hazard we krwi, ale upodobanie do zapasów z Losem nie zawsze dawało fory w rozrabianiu. Sianie chaosu i dzikie wyskoki, które wlały zamęt w serca Teoffeńskich zbrojnych nie starczyły, żeby złamać ducha walczących. Zresztą, może nie było tam już ducha do łamania, bo nad obozem władzę przejęły pierwotne, krwawe instynkty, dalekie od uduchowienia i świadomości.

Nie pomogło nawet przebicie czwartej ściany. Ani piątej, ani żadnej kolejnej przez które przyszło wojownikom przebijać się w dzikim pędzie, na tyły szeregów Teoffen. Nie pomogło odwrócić losów bitwy. Cóż, starczyło na wydostanie się z zamieszania i wyratowanie dupska. Póki możesz wracać do stołu, zawsze jest nadzieja się odegrać. Nadzieja i przekleństwo hazardzistów.

* * *

- Spokój! – Rust ryknął powstając z kozła, strosząc się na dostojność. – Każdy taki zamęt, każda ruchanka jest na rękę przeklętników z Serrig!

De Groat wypatrzył wąsacza, najstarszego stażem i najgorętszego gwałtownika w towarzystwie, piorunując go wzrokiem. Patrzyli chwilę po sobie, w końcu widząc wahanie zbrojnego Rust wyciągnął do niego rękę, by ten pomógł mu zleźć z wozu. Strażnik zmieszany, ale widać wzięty gestem pomógł zeskoczyć i przycichł, a śledząc zachowanie prowodyra, nastroje wokół ostygły o parę stopni.

- Była zasadzka we Freundwaldzie! Górale napadli na oddział, który miał zbadać, co Serrig wyrabiało w tej kopalni! – Rust tłumaczył głośno, mówił niby to do ogółu, a niby to do lokalnego wodza. Na tyle głośno i blisko od niego, że w naturalny sposób stojące po bokach towarzystwo ucichło. – I gnali nas, ledwośmy żywi wyszli, zdążyliśmy się przegrupować… Ale dopadli też do obozu!

- C-c-coo?

- Na bogi!

- Gdzie? Gdzie łoni?

- Spokój! – głos De Groata przebił się przez ożywienie. – Słuchajcie, bo czasu nie ma wiele!

Rust zebrał na sobie dość uwagi, by kwestia nieprzytomnego woźnicy spłynęła na bok. Waldemar jako cyrulik wiedział już chyba co ma robić. Może nie teraz, może nie przy widowni, ale trzeba było opiekę nad furmanem przekwalifikować na stadium opieki terminalnej.

De Groat wskoczył z powrotem na wóz i tym razem sam pociągnął za sobą zmieszanego wąsacza.

- Jak się nazywasz, żołnierzu?

- Jeremiasz.

- Słuchajcie mnie teraz! My musimy jechać dalej! Powiadomić oddział wypadowy, żeby cofał się na zamek, bo będą potrzebni wszyscy ludzie! Dlatego i Wy zbierajcie się teraz, wszyscy – Jeremiasz was poprowadzi! – Rust oparł dłoń na ramieniu strażnika i wzniósł głos wlewając do niego nutkę histerii. – Bierzcie co najważniejsze – i na zamek! Nie wiadomo, gdzie dalej zaatakują te dzikusy, ale nie ma co zwlekać – tam będziecie bezpieczni! Na zamku, za murami, u panicza – tam trzeba się schronić! Panicz was obroni!

Po pierwszym zamieszaniu zrobiło się następne, większe i teraz naprawdę czuć było panikę. Ale to już nie była sprawa Rusta i spółki – wieśniacy rzucili się do domów, ładować rzeczy na wozy, albo wiązać tobołki i spierdalać. To była bardziej sprawa Jeremiasza, którego De Groat namaścił na wodza wioski.

Szybko zresztą wąsacz dojrzał do powagi zadania, bo urósł w oczach chłopów i zaczął władczym tonem wydawać polecenia.

- Słuchajcie żołnierzu. – Rust wyłowił go z szalejącej ciżby – Dopilnujcie, żeby wszyscy bezpiecznie dotarli na zamek. Ale my musimy dalej, zgarnąć resztę sił do obrony. Dajcie nam wolne konie, a szybko, to jak zdążymy, wrócimy osłaniać wasz pochód.

- Dobra… Dobra, panie… Stary Zimber ma stajnię, tu za gospodą… – Jeremiasz pokazał, że tam o, że tamój. – Są świeże…

- Ale jesteś pewien, że wystarczy dla was, do wozów, aby ludzie mogli uciekać? Nie chciałbym… – Rust miał centralnie w kutasie to, czy dla uciekających wieśniaków zostanie choćby i taczka. Ale Jeremiasz musiał być dobrze uklepany. – Nie! Mamy rozkaz! Wybacz, musimy pędzić… O, zobacz!

- Co, co takiego?

- Zobacz tam, kłócą się przy ładowaniu wózka… – Rust pokazał na tarmoszące się baby, które ładowały wory na pokład. – Dopilnuj ludzi… Polegają na Tobie!

De Groat odwrócił się na pięcie, zostawiając Jeremiasza z jego powołaniem. Puścił oko do Gregera i ruszył ochoczo zmienić środek lokomocji na konika.

Rzuty: 13, 43, 56, 22, 94.
 
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem