- Tak, pierwszy raz - przyznał Eravien. - Przynajmniej ja. Jedynie słyszałem, że takiej okazji nie można przegapić.
Czas spędzony pod dachem, w przyjaznej atmosferze, w sympatycznym towarzystwie, płynął szybko i w końcu nadeszła chwila, gdy znów należało ubrać się ciepło i opuścić gościnne podwoje "Pielgrzyma".
- Robi się coraz przyjemniej - powiedział kapłan, gdy coraz bardzie zbliżali się do miejsca jarmarku. - Takie oblicze zimy mogę nawet polubić - dodał z lekkim uśmiechem.
A było co oglądać, bowiem wzrok przyciągała nie tylko zawartość kramów, ale i stroje (a niekiedy i uroda) tych, co chcieli sprawdzić, co znajduje się za zamkniętymi wrotami posiadłości Cassalanterów.
Było jednak coś, co nie pasowało do wesołej atmosfery towarzyszącej oczekiwaniom. Coś, a raczej ktoś...
- Czy to coś związanego z uroczystością? - Spojrzał na Cassiusa, który zdawał się być obeznanym z tutejszymi obyczajami. -
Przeniósł wzrok na dziewczynkę, usiłując dostrzec jakiś czar, który chroniłby małą przed zimnem.
- Zafundujemy jej coś do zjedzenia? - Spojrzał na towarzyszącą jej trójkę. - Dowiemy się, co się dzieje? Ale chodźmy tam razem, Mnie mogłaby się przestraszyć.