Całe to szaleństwo ostatnich tygodni zdawało się mielić Brna i wypluwać po to tylko, żeby znowu go pożreć zemleć i wypluć. Kompletnie zapomniał, że profesor Turen przybył do Bryn Shander, gdzie od miesięcy mieli się spotkać.
Chwilę to trwało zanim wszystkie trybiki powpadały na swoje miejsce.
- Jakże cieszę się, że znów się spotykamy.
Krasnolud miał mnóstwo pytań. Teorię rozpadu mini słońca czytał chyba ze trzydzieści lat wcześniej, jednak pozostawała ona w sferze fantastyki naukowej niźli prawdziwych badań. Tak naprawdę Bran był pewny, że profesor zaniechał tego projektu i całkowicie oddał się opracowywaniu nowych technologii oczyszczania i ekstrakcji minerałów.
Spotknie tego gnoma w tej chwili wywoływało w Branie chęć rzucenia wszystkiego, wyjęcia kilku ostatnich projektów i omówieniu ich. Taki umysł…
Z zamyślenia wyrwał się potrząsając głową.
- To, mój towarzysz Oberik. Pomógł mu w Turmline, gdy tamtejszą kopalnię zajęły Koboldy. Podobnie jak jeszcze kilka osób. Oberiku, poznaj proszę profesor zwyczajnego uniwersytetu Neverwinter Dimble Turena, doktora filozofii naturalnej, autor wielu współczesnych teorii z zakresu termodynamiki i ojca współczesnej mechaniki.
Po tych słowach znów spojrzał na Gnoma:
- Przybywamy tu na prośbę jednego z mieszkańców Targos. Chodzi o ukojenie ducha jego żony. Zmarła w cierpieniu, a jej duch tuła się pośród żywych.
Twarz krasnoluda spochmurniała gdy zorientował się w absurdzie swojej sytuacji.
- Wie pan, że ostatnio cały czas jestem w biegu. Nie da się teraz do mnie napisać listu, bo praktycznie od kilku tygodni jestem ciągle w drodze. Pozwoli pan, że omówimy to po co przybyliśmy, a później chętnie posłucham jak mógłbym pomóc z pańskim problemem profesorze.