Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2022, 03:27   #110
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Bart odetchnął na widok starego dziennikarza. Dobrze, że kojarzył jak wygląda z jakiegoś wcześniejszego pogrzebu, chyba brata. Posiadanie zakładu wiązało się z tym, że wszyscy znali twoje nazwisko i często działo to w drugą stronę.

- O, jest. - powiedział Bart. - Może dajmy mu przepłukać gardło i spokojnie zjeść? Człowiek na pełnym brzuchu inaczej świat ogląda. - zaproponował.

- Tak - potwierdziła Ana - Wkurzy się, jak mu przerwiemy… Albo zadławi rybą, jak usłyszy pytania… - wykrzywiła usta w grymasie i westchnęła głośno. Niecierpliwiła się. No i denerwowała, bo nie była pewna, jak zacząć taki temat.
Dziennikarz dokończył posiłek jakiś kwadrans później i zaczął sączyć piwo nie przerywając lektury książki.

Daryll czekał cierpliwie na ruch Barta i Anastazji, nie wtrącał się, chociaż w pewnym momencie zaczął nerwowo zerkać na zegarek.

- To co Ana? - zagadnął Bart. - Daryll? - rzucił podnosząc się z siedzenia. - Choćmy.

Podszedł jak gdyby nigdy nic do stolika starego redaktora.

- Dzień dobry. - powiedział przyjaźnie kładąc rękę na oparciu siedzenia gotowy przysiąść się do dziennikarza. - Przychodzimy do pana w bardzo nietypowej sprawie. - powoli zaczął Spineli konspiracyjnie robiąc przy tym tajemniczą minę.
Dziennikarz zaznaczył miejsce gdzie skończył zakładką, zamknął książkę i spojrzał na gości.

- Tak? - Uśmiechnął się wyraźnie zaskoczony młodym wiekiem rozmówców. - Jakiś projekt w szkole? Ja cię chyba znam - przeniósł wzrok na Anastasię. Ty jesteś córką Bianco. Dobry chłopak. Pracowaliśmy razem. Siadajcie - wskazał miejsce przed sobą. Ana uśmiechnęła się serdecznie i skinęła głową, po czym zajęła miejsce przed ex-naczelnikiem - Czym mogę służyć i jaka to nietypowa sprawa?

Bart popatrzył po twarzach i doszedł do wniosku, że to on ma zacząć. Dzięki dobremu towarowi, póki co umysł miał krystalicznie przejrzysty.

- Pamięta pan morderstwa, o które oskarżony został Marcum? Boimy się, że obecne mają z tym wiele wspólnego. Chcemy dowiedzieć się więcej, niż ludzie o tym mówią, a gazety pisały. To była taka… trudna sprawa do opisania dla mieszkańców… teraz po latach i świetle obecnych wydarzeń, chcieliśmy zapytać czy jest coś o czym pan wie, lecz nie mógł wtedy napisać? Ludzkie życia wiszą na szali. - Spineli wyłuszczył bez ogródek sprawę kończąc dramatycznym gestem rąk. - Pomoże nam pan ochronić przyjaciół i bliskich?

- Czy nie wiem czegoś, czego bym nie napisał - gruby staruszek wydał usta. - A jak sądzisz, młody człowieku? Nie. Wszystko, co wiedziałem o tamtej sprawie, każdy szczegół i każdy fakt, podałem do publicznej wiadomości. Głośna sprawa. Bardzo kontrowersyjna. Mocno wzburzyła naszą małą społeczność.
Westchnął ciężko.

- Jeśli chcecie znać moje zdanie, młodzieży, to uważam, że mamy teraz w miasteczku naśladowcę.

- Naśladowca Billego Macruma? – Daryll do tej pory ostrożnie przysłuchujący się rozmowie wyrwał się z pytaniem. Retorycznym, bo odpowiedź była raczej oczywista – Ciała Billego nigdy nie odnaleziono i podobno się ukrywał. Myśli pan, że on nie żyje?

- Naśladowca Billego Macruma? – Daryll do tej pory ostrożnie przysłuchujący się rozmowie wyrwał się z pytaniem. Retorycznym, bo odpowiedź była raczej oczywista – Ciała Billego nigdy nie odnaleziono i podobno się ukrywał. Myśli pan, że on nie żyje?

- Jak na naśladowcę to idzie mu lepiej - wtrąciła w końcu Ana - Wtedy śmierć poniosło dwóch nastolatków, potem Billy przepadł jak kamień w wodę, a teraz? Nie uważa Pan, że to coś więcej? Być może jednak jest jakiś szczegół z tamtego okresu, który po prostu uznał pan za nie wart opisania? Może tyczył się wtedy życia nastolatków, a nie był on wart publikacji, z powodu możliwości narażenia życia bądź szkalowania reputacji dzieci, a dowodów zabrakło? - okularnica uśmiechnęła się - Tak, mam coś z taty. Lubię drążyć szczegóły - dodała jakby mając nadzieję, że rozjaśni to umysł byłego naczelnika i zrozumie, czemu w ogóle tutaj na niego czekali.

Spineli po słowach Any zrobił minę taką w stylu „No właśnie!”.
- Wiecie, moi drodzy - najwyraźniej emerytowany dziennikarz ucieszył się z zainteresowania jego dawną pracą. - Dociekliwość to dobra cecha. To było bardzo dawno temu. Faktycznie, sprawa miała trochę niejasności. Bill Macrum zniknął. Przepadł bez śladu. Poszlaki prowadziły do niego. Zresztą, zawsze był typem nieco … hmm… innym. Jakby żył obok nas, w swoim świecie. Teraz czasy są inne, ale wtedy… Wtedy osoby, mające problemy psychiczne, piętnowano. Szczególnie w małych społecznościach, takich jak nasza. No więc, moi drodzy - grubasek zawiesił głos przechodząc do niemal teatralnego szeptu - młody Bill Macrum był nieco inny. Wiemy, że miał obsesję na punkcie pewnej dziewczyny, tej zamordowanej, Bredock, nazwisko pamiętam, ale imię … zapomniałem. No i jego średni brat, cóż. On bardziej się jej spodobał. Chłopak łaził za nimi, tak zeznawali świadkowie. W takiej masce … wiecie, wilka. Ale nie był zbyt bystry, już mówiłem, więc świadkowie go rozpoznali. Aż wreszcie, którejś nocy, średni Macrum i panna Bredock pojechali samochodem na wzgórze, te tuż przy lesie, aby się obściskiwać, a Billowi puściły nerwy i zadźgał oboje nożem. Kilkoro świadków widziało go, jak przemykał się uliczkami, cały we krwi. W tej swojej masce. Ale kiedy, po zebraniu dowodów, dzień później policja ruszyła na farmę Macrumów, aby go aresztować, chłopak znikł. Jego rodzice, rozmawiałem z nimi wtedy, byli zrozpaczeni. Stracili dwóch synów, a trzeci był w armii. Daleko od domu. Aż trudno mi sobie przypuszczać, co wtedy czuli. Matka, pamiętam, była rozdarta, nie zniosła tego dobrze.
Westchnął upijając piwa.

- Z tego co wiem, nigdy nie doszła do siebie. No ale do rzeczy. Młody zniknął, i mimo że policja inwigilowała farmę, poszukiwała go po górach i lasach, nigdy więcej nikt, nigdy go nie widział. Wszyscy uznali, że nie żyje, albo że zniknął. No - błysnęły mu oczy - myślicie, że ten świr z nożem to Bill Marcum. Że czaił się gdzieś po lasach przez te wszystkie lata czy coś? Ile by on teraz miał lat. Wtedy miał chyba siedemnaście, to teraz coś koło czterdziestki. Ale nie… Nie sądzę, żeby to był on. Nie pasuje mi to. Był… no nie wiem… takim trochę dużym dzieckiem w ciele nastolatka.

Pokręcił głową popijając znów piwem.
- Nie. Coś tutaj nie gra - mruknął do siebie, jakby zapominając o istnieniu nastolatków. Ale nie zapomniał.

- No nic. Rozgadałem się, jak każdy stary człowiek, któremu przypomni się, że kiedyś był potrzebny i robił coś konkretnego. Może wy macie jakieś pytania? Z dziennikarskiego doświadczenia, młoda damo - skierował wzrok na An - wiem, że pytania to takie wytrychy śledczej pracy. W końcu, dobrze dobrane i używane, mogą otworzyć każde drzwi, za którymi skrywają się pożądane przez nas sekrety i tajemnice.

- Ten psychopata zaatakował moją siostrę. I mamę, Debrę Singelton. A wcześniej zabił córkę McBridge’ów. Czy oni byli w tamtą sprawę jakoś zamieszani?

- Twoja mama? - dziennikarz spojrzał na Darylla. - Kurczę, z kobietkami jest trudniej bo częsciej zmieniają nazwiska. A moja pamięć już nie jest taka, jak dawniej. Przykro mi, młody człowieku, ale nie pamiętam. Ale dzieciak Mc'Bridgów był. Na pewno. Znaczy, kiedy mówię dzieciak, mam na myśli tatę tej biednej małej. Dla mnie był tym dzieciakiem z wtedy. Ehh. Upływ czasu. Robi z ludźmi dziwne rzeczy. Ale tak, Mc'Bridge był jednym z najważniejszych świadków, który widział Billa, jak wracał we krwi, w tej swojej masce. Myślał, że to przebranie, bo wszystko miało miejsce podczas karnawału czy święta Halloween. Chyba. Jakoś tak. Sporo młodych ludzi zeznało wtedy, że Bill Macrum łaził za małą Bardock, często z tą paskudną, wilczą maską na twarzy. Już mówiłem, że chłopak był dziwny?

- Mama wcześniej nazywała się Marshall. Debra Marshall. - przypomniał sobie Daryll.

- Marshall? No tak. Chyba też świadczyła na temat tych przebieranek Billa. Wielu jego rówieśników lub młodych ludzi trzymających się blisko siebie wtedy opowiadało to samo.

Młody Singelton mielił w głowie słowa starego dziennikarza, milczał, przysłuchując się dalszej części rozmowy.

- Może ktoś z nich zachowywał się dziwnie? Aktualny szeryf, Hale, Bredock, siostra zamordowanej Lucy, a może i mój tata? Wszyscy zeznali i na podstawie tych zeznań Billy został oskarżony, tak? Czy były jakieś inne poszlaki, dowody, cokolwiek?

- Żeby uznać kogoś za oskarżonego, czy wręcz za winnego, młoda damo, trzeba mu postawić zarzuty w sądzie i wygrać proces. Do procesu nie doszło, bo nim dokonano aresztowania Billa, on zniknął. Przepadł. Śledztwo zamknięto, z tego co pamiętam. Przez jakiś czas szukano Macruma. Chyba nawet jakieś instytucje międzystanowe, FBI czy jakaś policja stanowa, też się w to zaangażowały. Rodzina, to pamiętam bardzo dobrze, również dawała ogłoszenia, ale nie jako potencjalnego sprawcy, lecz osoby zaginionej, co mocno wkurzało miejscowych. Gdyby nie to, że Bill zamordował swojego brata, pewnie ludzie wkurzyliby się bardziej, bo Macrumowie jakoś nie chcieli uwierzyć w jego winę. W sumie nie było innych podejrzanych, śladów, poszlak, a wina Billa wydawała się być oczywista. Zbyt wiele dowodów wskazywałoby na niego. Niestety. Takie typowe morderstwo w afekcie, moi drodzy. Z zazdrości. Bill miał problemy z emocjami i zapewne te problemy pchnęły go do tego, co zrobił. Możliwe, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co zrobił. Biedny chłopak.

Dziennikarz przerwał na moment aby zwilżyć gardło piwem.
- Tak czy siak, po kilku latach sprawę zamknięto. Co do pierwszego pytania, młoda damo, nie pamiętam kto i czy w ogóle ktokolwiek zachowywał się jakoś dziwnie. Oczywiście dziwnie jak na sytuację, w której traci się siostrę, brata, przyjaciół, kolegów czy po prostu sąsiadów. To wstrząsnęło całym Twin Oaks. Przez kilka tygodni o niczym innym się nie mówiło. A zapaleńcy przeszukiwali
okolicę w poszukiwaniu sprawcy przez kolejne miesiące. Bez skutku. Porozmawiajcie z rodzicami, moi drodzy, taka moja sugestia. Może oni coś więcej zapamiętali z tych wydarzeń. Chociaż nie wiem czy takie rozdrapywanie dawnych ran komukolwiek pomoże. Szczególnie teraz, gdy ktoś robi podobne i straszne rzeczy, jak wtedy. Możecie też podzielić się swoimi przypuszczeniami z policją.
Spineli otworzył szeroko oczy a minę miał jakby odkrył coś i zrozumiał. Może to był tylko efekt marihuany, lecz szybko połączył do kupki usłyszane szczegóły i w swoim umyśle nie miał już wątpliwości.

- Kim był wtedy szeryf? - zapytał Bart.

- Nie rozumiem, młody człowieku? Kim był obecny szeryf, czy kto był wtedy szeryfem?

- W zasadzie to dobre dwie odpowiedzi. - Spineli uśmiechnął się blado.

- Szeryfem był Jim Patterson. Stary Jim Patterson. Odszedł na emeryturę z pięć lat po wydarzeniach o których rozmawiamy, a kilka lat później zameldował się tam - dłoń dziennikarza wskazała sufit. - A obecny szeryf był wtedy uczniem. Trochę starszym od was, chyba. W ostatniej klasie czy coś. Taki sportowiec roku. Dobry biegacz, z tego co pamiętam. Nawet kilka razy pisałem o nim i jego medalach i pucharach. Duma liceum.

- Wreszcie ktoś bardziej znany od mojego starego. - Bart zakpił z ojca. - A kim był tata Hale’a?

- Żołnierzem. Weteranem wojny w Wietnamie. Twardy cholernik. Sporo było z nim problemów. Awanturował się jak sam diabeł.

- A czemu było? Uspokoił się czy wyjechał?

- Zapił na śmierć jakieś osiem, dziesięć lat temu. Gdzieś w Nebrasce. Teraz to się nazywa PTSD. Czy jakoś tak.

- Aha. A deputowanym kto wtedy był? - Bart rzucał krótkimi seriami pytań coraz bardziej zainteresowany.

- Szeryfem? Chyba Tommy Lubecky, ale wtedy już nie pracowałem jako dziennikarz, więc mogę się mylić.

- Tommy awansował a wcześniej był posterunkowym, czy został wybrany w wyborach? Ciekawi mnie kto z żyjących jeszcze służył w policji kiedy to podwójne morderstwo się wydarzyło. - wyjaśnił.

- Hmmm - twarz rozjaśniła mu się w uśmiechu. Najwyraźniej lubił takie łamigłówki pamięciowe. - Wydaje mi się, że sierżant Machoney i starszy posterunkowy Gillner. Lubecky jest na emeryturze. Furry wyjechał na Florydę. Mały "Mysza" Pitt i Driscoll odeszli od nas na ostatni patrol, czy jak tam mówią mundurowi. Baccerro też gdzieś wyjechał, ale moim zdaniem poszedł siedzieć za defraudację pieniędzy ze zbiórki społecznej na remont pomnika, czy coś takiego. To wszyscy, których zapamiętałem.

- Jasne. Bardzo pan pomocny. Dzięki. - Bart potrząsnął głową. - To co, spadamy? - zapytał kolegę i koleżankę.

Daryll skinął, nie miał już żadnych pytań do pismaka, ale spojrzał jeszcze wyczekująco na Anę.

***

Teoria starego redaktora miała sens. Tylko dlaczego akurat teraz?
Spineli jeżeli cokolwiek wiedział o naśladowcach, to że byli związani z oryginalnym przestępcą. Zazwyczaj chodziło o jakieś zboczenia psychiczne na punkcie zwyrodnialca lub samej formy metod zbrodni. Tutaj wyglądało to, jakby ktoś karał lub mścił. Jeżeli to brat, ten - który jest weteranem, to miasteczko było w dupie. W wojsku uczy się polowania i zabijania ludzi, tego, o czym tutejsi myśliwi jakkolwiek dobrze znali się na tropieniu zwierząt - nie mieli zielonego pojęcia. Na dodatek statystyczny żołnierz po Wietnamie, Bejrucie czy Iraku miał zrytą psychikę, czasem ćpał, czasem znieczulał się zwykłym alko. Podobno nie bał się śmierci. Wielu z tego co słyszał sami ze dobą kończyli, a wg Barta odebrać sobie życie to nie jest tchórzostwo wcale. Przecież wszyscy ludzie mają zakodowany instynkt przetrwania. Taki seryjny morderca byłby czymś najgorszym co mogło spotkać miasteczko. Facet umiał zabijać, na dodatek znał okolicę jak własną dłoń i miał konkretny motyw. Cokolwiek zrobił Hale i ojciec Any, to wyglądało na to, że będą następnymi w kolejce. Lub ich dzieci. Ciekawe czy ojciec maczał w tym palce, pomyślał. Albo macocha?
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 19-03-2022 o 13:44.
Campo Viejo jest offline