Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2022, 22:59   #117
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Podziemia myśliwskiego dworku von Metterichów

Podróż w górę kamiennych schodów okazała się łatwiejsza niźli schodzenie w trzewia kazamat, ponieważ czarodziejka z grubsza znała już drogę i stojące po drodze przeszkody. Zbrojna w znalezioną po drodze żeliwną patelnię, poczuła się nieco raźniej, chociaż wiedziała jak mizernym orężem była taka patelnia w konfrontacji z żołdakiem dzierżącym miecz.

Wciąż nie miała pojęcia, co takiego działo się pod osłoną nocy w puszczańskim dworku i w jaką bluźnierczą intrygę uwikłał się baron. Lecz ewidentnym było, że wszystkie kropki na kartce papieru złowieszczo się ze sobą łączyły: przywieziona do pałacyku w kajdanach srebrzystowłosa dziewczyna, od której wręcz promieniowała dzika półzwierzęca energia; wykrzyczana nad zwłokami Guntera Hummela i pozostałych klątwa zagłady; morderstwo jej enigmatycznego strażnika o elfickiej krwi; wreszcie sam wibrujący potężną magią rytuał odprawiany za zamkniętymi szczelnie drzwiami w podziemiach.

Wspomnienie Loriego powiodło kroki Olivii ku przykrytym płaszczem zwłokom leżącym opodal uchylonych drzwi do jej sypialni. Pochylona nad ciałem, przygryzła w wyrazie wahania usta, nim pociągnęła za rąbek materiału spodziewając się ujrzeć pod nim wykrzywioną w paroksyzmie agonii oszpeconą twarz elfa. Uczyniwszy to doznała zawodu, który jeszcze spotęgował mętlik w jej myślach.

Pod przesiąkniętym krwią płaszczem leżał człowiek o grubo ciosanych rysach i gęstej brodzie. Jeden rzut oka wystarczył czarodziejce, aby pojąć, że nieznajomy zginął od ciosu wąskim ostrzem zadanym od spodu w podbródek, wbitym poprzez języku wprost do mózgu.

Pamiętała jak przez mgłę takie ostrze, wiszące w zdobionej misternie pochwie u pasa Loriego.

Zadźgany z wielką precyzją człowiek sprawiał wrażenie członka zbrojnego świty barona bądź jednego z jego pachołków, bo chociaż nie miał na sobie ani hełmu ani kolczugi, to jego zabójca położył mu na piersiach krótki obosieczny miecz, który najpewniej wypadł z dłoni konającego męża.

Starając się nie czynić żadnego hałasu panna Hochberg pomknęła na palcach w stronę skrzydła służby, do pokojów oddanych do dyspozycji jej towarzysza. Dźgnięta uczuciem wyrzutów sumienia, dopiero teraz uświadomiła sobie, że jej niepohamowana ciekawość mogła przywieść druhów do zguby, bo gdyby odkrywszy trupa na korytarzu z miejsca pobiegła ich zaalarmować, wszyscy razem mogli się zawczasu przygotować na czyhające w dziwnie opustoszałym pałacyku wyzwania.

Najgorsze przeczucia zmieniły się w bryłę lodu wypełniającą szczelnie żołądek, kiedy do uszu młodej kobiety dotarły dźwięki zaciekłej bijatyki. Nagły wrzask jakiegoś człowieka poniósł się potępieńczą nutą po ciemnym korytarzu, odbił się od powały niczym kwik zarzynanego bez litości wieprza. Ktoś właśnie wyzionął ducha w mękach i dźwięk jego agonii przeszył Olivię lodowatym dreszczem.

Od wejścia do pokoju Franza i Karla Petera dzieliło ją kilkanaście kroków, kiedy usłyszała nieco bełkotliwy, ale wciąż zrozumiały krzyk pana Niersa.

- Jeszcze jeden! Biorrę tych z leweej!

Okrzyk dobiegł z wnętrza pokoju, który sądząc po reszcie odgłosów stał się areną prawdziwie morderczej konfrontacji. Panna Hochberg podniosła wyżej swój oręż i oblizała bezwiednie spierzchnięte usta nie wiedząc, czy rzucać się w wir tej walki, gdy w korytarz od drugiej jego strony - od bocznego wejścia na dziedziniec - wtargnęło trzech gnających na złamanie karku mężczyzn.

Nie trzeba było zgadywać, że biegną z obnażonymi mieczami w stronę kwatery towarzyszy Olivii, lecz wszyscy zwolnili niepewnie kroku dostrzegając majaczącą w półmroku dziewczynę w białej nocnej koszuli.

- Wiedźma! - sarknął pierwszy z nich zmieniając układ palców na rękojeści miecza - Hugon schrzanił robotę!

Szanowni, przepraszam Was, że ten post przeznaczony jest nadal tylko dla Olivii, ale chciałem skorzystać z okazji, aby wyrównać czasoprzestrzeń pomiędzy oboma wątkami (tym panny Hochberg oraz ten reszty drużyny). Czarodziejka dotarła w pobliże wejścia do pokoju chwilę po zarąbaniu przez Larsa pierwszego napastnika, ale nie weszła do środka ani nie widzi, co się tam wyrabia, ponieważ od przeciwnej strony korytarza - od strony dziedzińca, na którym wcześniej sikał Franz - nadbiegło trzech żołdaków z mieczami. Zmierzali ewidentnie do pokoju BG, ale widok Olivii na moment zbił ich z tropu!

Nanatar, co teraz? Dodatkowo pochwalam zajrzenie pod płaszcz przykrywający zwłoki, byłem trochę zaskoczony tym, że Olivia nie zrobiła tego od razu po wyjściu z sypialni. Wygląda na to, że Lori nie dał się zaskoczyć podczas warty, uśmiercił niedoszłego skrytobójcę i gdzieś zniknął. Gdybyś chciał wymienić patelnię na miecz, możemy przyjąć, że zabrałeś broń zabitego przy sypialni. Gdybyś chciał rzucać czary, zakładam, że nie wziąłeś żadnych składników.

Od następnego posta fabuła będzie już wspólna dla wszystkich!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline