Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2022, 15:53   #115
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Daryll zebrał swoje rzeczy, miał już dość ględzenia Barneya. Podszedł do Marka. Wcześniej syn burmistrza, kapitan i gwiazda licealnej drużyny go onieśmielał, Daryll znał go tylko z widzenia i nawet nie pomyślał, że kiedykolwiek odważy się odezwać do kogoś kto znajdował się na samym szczycie szkolnej piramidy społecznej. Okoliczności się jednak zmieniły. Okoliczności sprawiły, że obaj zmuszeni byli walczyć w ramię w ramię z psychopatycznym mordercą. Z nie swojej winy, przez grzechy rodziców znaleźli na celowniku potwora.
- Mówiłem prawdę. To co cię zaatakowało, zabiło wcześniej Mary McBridge. A potem napadło na moją mamę i siostrę.
- Gdyby nie rozcięta kurtka - powiedział cicho Mark - to bym myślał, że mam jakieś zwidy. To coś oberwało solidnym kamieniem i nawet się nie skrzywiło. A potem, jak go kopnąłem... cholernie był zimny... jakby z zamrożonej galarety.
- Nikt nam nie uwierzy... - dodał.
- Ja też bym nie uwierzył, jakbym nie zobaczył go na własne oczy. Widziałeś jak się ruszał? Jak szybko zniknął? To chyba nie był człowiek. Policja nigdy go nie złapie. On się mści za wszystkich zamieszanych w śmierć twojej ciotki. Tej, którą zamordował Billy Macrum. Wiesz coś więcej o tamtej sprawie? Twoja mama coś kiedyś wspominała?
- Zniknął jak duch... ale nie jest duchem... - powiedział Mark z namysłem. - Ma jakieś ciało, to czułem, jak go kopnąłem. Na niego pewnie kosa by była potrzebna, a nie kula. Albo miotacz ognia... - dodał ponuro.
- Taaaa.... - Westchnął. - Słyszałem o tej sprawie, ale niewiele, bo matka jakoś niechętnie o tym mówi. Wiem tylko, że zginęli w samochodzie, ciotka i Sam Macrum. I że drugi Macrum, Bill, ich zabił.
Szum rzeki zagłuszał ich słowa. Mogli rozmawiać idąc blisko siebie, na ile pozwalał teren, bez obaw, że usłysz ich ktoś inny. Co jakiś czas halogen Barneya przecinał drogę przed nimi. Deszcz wydawał się padać z tą samą intensywnością, a wiatr szarpiący krzewami i konarami rzucał plamy cieni na pnie drzew, głazy i ziemię, przez co Marcowi i Daryllowi wydawało się co chwila, że znów widzą napastnika czającego się gdzieś obok. Ale była to tylko ich pobudzona adrenaliną wyobraźnia.
Singelton w towarzystwie Barneya i trzech licealistów którzy swoją posturą raczej przypominali jego ojca a nie rówieśników czuł się pewniej. Co jakiś czas nerwowo omiatał światłem okolicę, ale wydawało się, że Wilk przepadł na dobre. W trakcie wędrówki przez góry dokładnie starał się przedstawić Markowi wydarzenia z ostatnich dni. Zaczął od tego jak odwiedzili z Wii mamę w szpitalu i Debra ostrzegła ich przed wilkiem. A potem opowiedział o tym co się stało na parkingu. Co zabójca krzyknął do jego siostry atakując ją nożem. Wspomniał też o rozmowie z Antonem Macrumem i swojej wizycie na jego farmie oraz spotkaniu z Bartem i Anastasią. O wciąż nieodkrytych tajemnicach jakie ciążyły na sumieniach rodziców Mary McBridge, Marka Fitzgeralda, Darylla i Wikvayi Singelton, Anastasii Bianco i Jessiki Hale. Chłopak miał już swoją własną teorię, którą postanowił podzielić się z kapitanem szkolnej drużyny.
- Pamiętasz ten film z Sissy Spacek? „Carrie”?. Podstępem zwabili ją na maturalny bal, podstawili jej miłego chłopaka a potem oblali świńską krwią.. Teraz myślę, że z twoją ciotką to była podobna historia. Dla zabawy flirtowała z Billym, robiła mu nadzieję, może nawet wiesz...przespała się z nim. Moja i twoja mama, szeryf Hale, David Bianco, ojciec Mary brali w tym udział, byli jak te dzieciaki co zwabiły Carrie na bal, uknuli całą intrygę. I to przez nich Billy Macrum doszedł do ściany, pewnie zwariował z zazdrości i rozpaczy, to przez nich zamordował twoją ciotkę i swojego brata. Dlatego tak nienawidzi Bredock, bo mu złamała serce. Na każdą z ofiar nakłada tą nienawiść, chce ją zabijać bez końca. Dlatego wykrzykiwał do mojej siostry i do ciebie jej nazwisko.
- Zwariował z pewnością - odparł Mark, który podobnie jak Daryll rozglądał się na wszystkie strony, wypatrując "Wilka". - Tylko świry mordują z zazdrości. Uciekł w góry i oszalał do reszty?
Przez moment milczał, zastanawiając się nad tym, co mówił idący obok niego chłopak. Może coś prawdy w tym było, ale czy wszystko? I czy była to prawda?
- Billy zniknął na jakiś czas... A może... - Mark rozejrzał się na wszystkie strony by upewnić się, że nikt prócz Darylla go nie słyszy. - Może całą grupą dopadli Billy'ego? Może im się wydawało, że go zabili? - powiedział jeszcze ciszej.
- Albo naprawdę mu coś zrobili. Tak na poważnie. Ale Billy…wilk wrócił. Zza grobu – szepnął Daryll i przeszedł go dreszcz – Po tym co zobaczyłem, wiem jedno, to nie jest już człowiek.
*Chłopak widząc podejrzany cień poświecił latarką w zarośla, ale nie zobaczył nic po za poruszaną wiatrem gałęzią.
- Ten stary dziennikarz wspominał, że Billy nie był za bystry. Możliwe, że miał jakieś upośledzenie. Nie dałby rady się ukrywać tyle lat a stary Macrum się zarzekał, że rodzina mu nie pomagała. I ja mu wierzę. Nasi rodzice zeznawali, że widzieli jak w noc zabójstwa Macrum uciekał w zakrwawionej masce, ale to pewnie kłamstwo bo Billy mógł już wtedy nie żyć. Gdyby go zabili w samoobronie, to nie mieliby powodu kłamać. Cokolwiek zrobili śmierć Billego była im na rękę bo zabrał jakąś tajemnicę do grobu.
- Cholera! - zaklął gruby Barney ślizgając się na jakimś kamieniu. - Wyszli teraz spod drzew na otwartą przestrzeń pomiędzy drzewami i uderzył w nich wiatr i deszcz. - Ostrosznie, bo silny wiater, chopaki! - ostrzegł "redneck". - Nie połamta se kulasów. Zaraz bendziem pod Nawisem Pumy.
Daryll znał to miejsce. Chętnie wybierali je turyści, którzy decydowali się na zejście ze szlaku i trawers przez dzikie tereny. Leżało jakieś dwie godziny od miejsca, gdzie znalazł zagubionego turystę. Słyszał jednak, że grupy poszukiwawcze, które weszły w las zaraz po znalezieniu zaginionego, były i tam. No chyba, że to była jakaś plotka.
- Nie wiem, co zeznawali, bo moja matka nie porusza tego tematu. - Mark wolał nie wspominać o reakcji matki na nazwisko Macruma. - Poświecil pod nogi, by, cytując Barneya, "nie połamać sobie kulasów". Kto w ogóle używał takiego słownictwa? - W każdym razie duch to nie jest. Gdyby mu tak dołożyć ze śrutówki, to pewnie by poczuł... Ale pojawia się i znika jak duch, nie da się ukryć.
- Nie, duchem raczej nie – zgodził się Daryll. Milczał przez chwilę zastanawiając nad słowami Marka – A może to wcale nie Billy. Może to ta wilcza maska jest nawiedzona, może przesiąkła złem. Bart Spinneli widział jak jakiś gliniarz przymierzał podobną w radiowozie.
Chłopak posłuchał ostrzeżeń Barneya i ostrożnie stąpał po ziemi, przetrzymując pni drzew by nie dać powalić na ziemię coraz silniejszym podmuchom wiatru.
- Jeśli to jakieś gówniane czary albo inne voo doo boję się, że kule tego psychola nie zatrzymają. Musimy się dowiedzieć czym to coś w ogóle jest i jak to pokonać. Jak wrócimy do Twin Oaks pogadam z mamą, dopytam co naprawdę się stało z Billym.
- Maska? Jak w tym komiksie? Czytałeś? - spytał Mark. - Na czarach się nie znam - zmienił temat - ale skoro to coś boi się światła, to jakaś szansa jest. Ale i tak wierzę, że kule i ogień załatwi każdego - powiedział z może z nieco udawaną pewnością siebie. - Maska, nie maska, bez różnicy.
- Mam nadzieję, że się czegoś dowiemy... - dodał sugerując, że z chęcią weźmie udział w rozmowie z panią Singelton.
Daryll nie był nerdem, nie wiedział o jakim komiksie mówił Mark, po chwili dopiero skojarzył, że może chodzić o tą komedię z Jimem Carreyem, która niedawno leciała w kinach. Faktycznie to było niezłe porównanie, wysilił się nawet na uśmiech. Deklaracja futbolisty trochę zbiła go z tropu, bo sądził, że Fitzgerald spróbuje wziąć pod włos swoją własną rodzicielkę. Najwyraźniej uznawał to za bezcelowe, ale młody Singelton nie chciał w to wnikać. W każdej rodzinie są jakieś problemy.
- Mam w pensjonacie strzelbę, ale lepiej zaopatrzyć się w mocne latarki, taką jak ma Barney – powiedział chłopak nawiązując do tego co Mark powiedział o kulach i ogniu – Jak już załatwimy sprawę z moją mamą, możemy iść do sklepu starego Simmonsa. No i trzeba ostrzec pozostałych, twoją dziewczynę też.
- Jak tylko wyjdziemy z tego lasu, to to zrobimy - powiedział Mark. - A potem trzeba by się spotkać, wszyscy zainteresowani. Znaczy dzieci tych, co się narazili Macrumowi - sprecyzował
 
Kerm jest offline