Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2022, 12:20   #60
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
EMMA HARCOURT

Finch był szalony. Ale miał też szczęście. Nic nie czaiło się pośród domków. Nic go nie zaatakowało. Dał znak ręką i Emma dołączyła do niego i mogła pobieżnie zlustrować okolicę.

Mieszkania były opuszczone w wyraźnym pośpiechu. Tu i ówdzie widziała porzucona walizkę, plecak, jakiś tobołek, stojący samochód z otworzonymi drzwiami. Po ludziach nie było ani śladu.

Potem wyjechali z wioski zapuszczając się na pola porośnięte trawą, jakimiś uprawami i pojedynczymi drzewami. Słońce piekło niemiłosiernie utrudniając wysiłek fizyczny związany z jazdą na rowerze. Nadal było w tym samym punkcie na niebie, ale zdawało się dawać więcej ciepła. A może winą było to, że powietrze nie miało okazji się schłodzić przez noc, której nie było.

Nim dojechali do lasów okalających tereny wokół "Radości" Emma, podobnie zresztą jak Finch, zużyli niemal cały zapas wody.

Cień drzew dał chwile wytchnienia, ale po kwadransie jazdy przez las, Emma poczuła muśnięcia magii. Jej rozbudzone zmysły Fantoma wyczuwały działanie sił nadnaturalnych. Obserwowały ich ptaki. Małe i większe leśne stworzonka obserwowały ich wędrówkę. Zimorodek. To musiała być magia Fae. Zbliżali się do "Radości". Emma bez trudu rozpoznała niektóre charakterystyczne obiekty na trasie - drzewo o ciekawie wygiętych konarach, tablice informacyjną dla turystów, kamień z namalowanym znakiem wskazującym jakiś szlak odbijający w lasy. Co jakiś czas dostrzegali też taflę jeziora przebijającą gdzieś pomiędzy drzewami.

Ludzi usłyszeli jeszcze przed tym, nim ich zobaczyli.

Grupa składająca się z kilkunastu osób w zróżnicowanym wieku. Mieli ze sobą plecaki, tobołki i walizki na kółkach. Pośród nich była też Manda Mattson. Wyraźnie nadzorowała przemarsz ludzi.

- Cześć - rzuciła do nich, jakby nigdy nic. - Miło was w końcu widzieć. Myśleliśmy, że was coś zżarło. Zimorodek już nas o was poinformował. Jedźcie przodem. Nie czekajcie na nas. Powiedzcie, że ostatnia grupa dotrze za niedługo.

- Nie chcesz pomocy? - zainteresował się Finch.

- Nie. Zasuwajcie. Tam na was czekają z niecierpliwością.

* * *

Za bramą ośrodka "Radość" panował chaos. Ale wyjaśniło się, gdzie prawdopodobnie zniknęli wszyscy mieszkańcy okolicznych wiosek i samotnie stojących domostw.
Pomiędzy budynkiem pensjonatu, a brzegiem jeziora, rozbito dziesiątki namiotów. Pomiędzy nimi biegała dzieciarnia, suszyły się ubrania, w kilku miejscach na gazowych butlach ktoś gotował jakiś posiłek.

Wyglądało to, jak gigantyczny piknik zorganizowany dla mieszkańców jakiejś dzielnicy.

Emma szybko wyłuskała wzrokiem członków Towarzystwa, próbujących zapanować nad tym chaosem.

Pierwszą osobą, z jaką przyszło im się skonfrontować była Alicja.

Kopaczka pilnowała bramy wjazdowej. Miała na sobie czarny T-shirt, na nim pas z amunicją, i pistolet maszynowy pod ręką. Na ich widok na rowerach jej twarz pojaśniała w szerokim, szczerym uśmiechu i po chwili była przy nich, a oni zatonęli w jej hyper-adrenalinowy uścisku. Zdążyli jedynie zatrzymać się na rowerach, nim dopadła ich ta czerwonowłosa furia radości.

- Hej! Nie za tyłek! - zażartował Finch odsuwając rozpromienioną Kopaczkę.

- Myślałam, że już nigdy tutaj nie dotrzecie. Dobrze, że się ze mną skontaktowałeś, głupolu, bo już chcieliśmy wysyłać jakąś ekipę ratunkową.

- Mattson! - rzuciła do brata Mandy, który pochłonięty był rozmową z trzema ludźmi wyraźnie w jakimś sporze. - Bierzesz posterunek przy bramie. Emm i Nexus wrócili. Zaprowadzę ich do środka. Ludzie ich tutaj nie znają. Tam zostawicie swoje … wehikuły.

Nie czekając, aż Michael da jej znać, że ją zrozumiał, ruszyła w kierunku zastawionego namiotami przedpola dając znak Finchowi i Emmie, żeby szli za nią.

- Dziękuję, za Harry'ego - zrównała się z nimi, na ile pozwalali na to obserwujący ich z zaciekawieniem ludzie. - Nie wiem, jakbym przeżyła to, gdyby …

Twarz Alicji złagodniała. Emmie zdawało się, że w Kopaczce coś się zmieniło. Jakby doświadczenie ostatnich dni, wypaliło na niej piętno.

Ktoś wykrzyknął jej imię i zobaczyła Gemmę, biegnącą w ich stronę. Dziewczynka z twarzą, którą Emma bardzo dobrze znała, przedostała się przez tłum uchodźców, a kiedy znalazła się tuż przy nich, zatrzymała i Emma wiedziała, że tylko ostatnim wysiłkiem siły woli, ta małolata nie rzuciła się im na szyję. Ale wyraźnie widziała łzy wzruszenia i szczęścia w oczach dziewczynki, kiedy patrzyła na Emmę.

Na schodach pojawił się Joe i Aniołek. Ojczulek trzymał za rękę Harryego, który najwyraźniej dobrze czuł się w otoczeniu tych wszystkich ludzi.

- Stęskniliśmy się za wami - rzucił Aniołek, gdy podeszli bliżej.

- I potrzebowaliśmy waszych poleceń - dodał Joe. - Percival nie dał nam żadnych wytycznych, kiedy przyniósł małego. Powiedział, że ty i Nexus wiecie wszystko.

Jego twarz ociekała potem, oczy miał podkrążone i zmęczone, jak wielu mijanych ludzi.

- Joe - Aniołek położył dłoń na ramieniu właściciela "Radości". - Wolniej. Oboje wyglądają niezbyt dobrze. Potrzebują odpoczynku. Może wody i jedzenia. Jak się ogarną, zajmiemy się poważnymi sprawami.

O'Hara rzucił maską w trawę u swoich stóp. Oczy miał zimne i spięte. Emma tylko raz czy dwa pracując dla Towarzystwa widziała go w takim stanie. O'Hara był wściekły. Nie wiedziała jednak, co wywołało jego gniew. Wpatrywał się w tłum uciekinierów, a dokładnie w jedną osobę. Mężczyznę, który stał otoczony wianuszkiem kobiet pod jednym z drzew w okolicach placu zabaw.

Mężczyzna miał przystojną twarz i zamknięte oczy, jakby cieszył się słońcem.

- Co on tutaj robi? Kopaczka? Aniołek?

- Kto? - Voorda też musiała wyczuć gniew O'Hary.

- Hayden Carr! Cholerny Szeptacz! A któżby inny.

Teraz Emma zrozumiała, gdy padło nazwisko. Słyszała o nim, lecz nigdy go nie widziała. Szeptacz był jednym z ludzi - legend w Londynie. Czarownik, łączący w sobie dwie lub trzy zdolności - nekromanty i tresera, albo nawet zaklinacza. Rzadko widywana kompensacja mocy magicznych. Hayden Carr był kandydatem do Towarzystwa, jeszcze sprzed czasów, gdy Emma o nim słyszała. Ale coś poszło nie tak. Ktoś zginął. Ich ścieżki rozeszły się. Raz jeden Emma miała do czynienia z działaniami czarownika nazywanego Szeptaczem, gdy padło na niego podejrzenie dokonania kilku krwawych rytuałów połączonymi z ofiarami z ludzi. Niczego nigdy Haydenowi nie udowodniono, ale był na "liście podejrzanych o praktyki zakazane".

- Fury powiedział, że jest ważny i potrzebny.

- Trzymajcie go ode mnie z daleka, jeśli tak. Nie jestem mściwy, ale zabił mojego przyjaciela. Niemal brata. Wiem, że nikt w to nie wierzy, każdy myśli, że zwariowałem, ale ja wiem swoje.

Hayden Carr otworzył oczy.

- Witaj Nexusie - wokół Emmy i Fincha dało się słyszeć jego szept, mimo że stali od niego dobre kilkadziesiąt kroków. - Dobrze będzie znów pracować razem.

- To się jeszcze okaże. Dobrze wiem, co zrobiłeś Henryemu. I nie sądź, że zapomnę.

- Emma! Emma Harcourt - znajomy głos przeciął powietrze i gdy Fantomka odwróciła się zobaczyła dawnego koordynatora, nazywanego Irolem, który stał przy jednym z namiotów z jakimś kanistrem w ręku.

- Wiem, że nie zapomnisz, ale wiem też, że będziemy musieli współpracować - szept znów krążył koło uszu Emmy, jakby ten, kto szeptał kręcił się wokół niej, ale widziała, że czarnoksiężnik, który uwalnia z siebie te słowa, nadal stoi daleko.

- To naprawdę ty? - Irol miał poczerwieniałą twarz. - Myślałem, że nie żyjesz.

- Chodźmy do środka - zaproponował Joe.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 25-03-2022 o 12:36.
Armiel jest offline