Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2022, 16:16   #521
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Agnestag; wieczór; zbór


Wszyscy



- Podżegać przeciwko wykonawcom woli Imperatora i Sigmara? Gra o wysoką stawkę. Nie byłoby źle gdyby tłum ich zlinczował czy co. Nawet jakby świadkowie nie chcieli się do nich zgłaszać, że coś czy kogoś widzieli. No ale nie wiem jak mielibyśmy to osiągnąć. Przecież to oni stoją na czele pościgu i szukają podłych, obrzydliwych odmieńców wypaczonych plugastwem to jaki praworządny obywatel by się temu stawiał? Toż to jakże zaszczytny cel. - Karlik odezwał się kwaśnym tonem. Sam pomysł widoczni mu się spodobał jednak trudno było mu sobie wyobrazić jak by to można zrealzować w praktyce. Wyczekująco popatrzył chwilę na Egona czy ma jakiś dokładniejszy zamiar w tej materii.

- Może. Ciekawy pomysł. To by się mogło nam przydać. Chociaż tak jak mówi Karlik, trzeba by to z głową zrealizować. - Starszy wznowił swój spacer wzdłuż stołu. Przystanął na chwilę gdy obracał w głowie te pomysły podsunięte przez brodatego wojownika.

- Z listami gończymi to tak sobie. Oni w ratuszu mają jakiś powielacz. Mogą ulotki, obwieszczenia albo listy gończe drukować masowo. Wystarczy im jeden na wzór. Jak im Pirora zrobiła taki wzór to teraz go wieszają po całym mieście. My nie mamy takiego powielacza. Trzeba by każdy list rysować ręcznie. A ręcznie to widać, że to ręcznie rysowane a nie odbitka. Widać będzie które są z ratuszowego powielacza a które nie. - Vasilij odezwał się w sprawie listów gończych. Mówił nieco niepewnym tonem ale wydawało się, że uważa za łatwe do zidentyfikowania co pochodzi bezpośrednio z ratusza a co nie.

- No tak, być może moje drogie dzieci. Ale sam pomysł by podesłać pościgowi fałszywe tropy albo jakoś zdyskredytować te psy gończe nie jest zły. - Starszy przytaknął ale spojrzał po swoim stadku aby zachęcić ich do podobnej inicjatywy jaką wykazał się Egon.

- Czy duży problem taką rzecz zmajstrować, taką maszynę do powielania? - dopytywał Egon. - Wszakże nie wzięli tego znikąd. Trzeba by ukraść rzecz albo kupić - Egon nie wiedział, skąd coś takiego dostać. Jedyne, co przychodziło mu do głowy, to konstrukcje krasnoludów, którzy czasem podobne machiny tworzyli.

- Jak mamy podżegać? Ja bym to widział tak, żebyśmy zaczęli od rozpuszczania plotek, że łowcy porywają i mordują bogu ducha winnych ludzi. I że nie szukają dokładnie, ale znajdują dowody tak, jak im się podoba. Acz i moglibyśmy pójść o krok dalej: rozpuszczać plotki, że ten i tamten jest podejrzany o bycie zaprzańcem i kacerzem. Inaczej mówiąc, musielibyśmy zacząć wrabiać ludzi.

- Wystawcie sobie no, jakby to wyglądało. Werbujemy jakieś dzieciaki do rozpuszczania plot w Warkoczach albo w Trzech Gwoździach, że słyszało się, jak to paru ciurów spod inkwizytorskiego skrzydła wypuściło się na zwykłych mieszczan i porwali ich do kazamatów, aby z nich krew upuszczać.

- W międzyczasie wrabiamy zwykłych mieszczan - rajców miejskich albo bogatych kupców - w to, że są kultystami. Jeden z nas da cynk do właściwych osób, że tamten jest powiązany z kultem. Uprzednio zaś trzeba będzie do ich komórki jakie rekwizyty pozostawić, że w istocie winni sprawy są. Prawda to, że trudno by było samymi plotkami podjudzać ludzi, ale jeśli zobaczą, że inkwizytory same się na ludzi wypuszczają niby psi wygłodniali? Jeśli byśmy mogli tak to zamagować, to kupcy sami się zbiorą przeciwko nim i ich pozabijają. Rzecz łatwiejsza do zrobienia, przecież domy albo kamienice nie są strzeżone. Prosta robota dla Łasicy albo Strupasa.

- Nie wiem też, czy warto by nie skontaktować się z Czarnym i jaki pakt z nim zawiązać, żeby wszystkie ciury, co przeciwko niemu w mieście stawały można by się w taki sposób w mieście pozbyć. Stary dureń podskoczy pewnie z radości, jak mu się pomysł przedstawi, żeby konkurencji takim sposobem się pozbyć. Zdaje mi się jednak, że taki alians to ryzykowna gra, bo Czarny równie dobrze będzie mógł spiskować przeciwko nam, aby wkupić się w kiesę rajców miejskich i samych łowców czarownic.

- Jest też trzecia sprawa, co o niej chciałem gadać. Jak to jest z Norsmenami? Czy jeśli dowiedzą się, że Merga została uwolniona, to czy skłonni byliby przysłać posiłki? Co prawda z miasta nie chcemy uciekać, ale nic nam nie broni szukać sojuszników także poza nim.

Joachim zamyślił się się słuchając tych wszystkich pomysłów. W zamyśleniu zaczął obracać w dłoni swój amulet. Możliwość zaszkodzenia tym inkwizytorskim draniom ożywiła go.
- Ciekawe rozwiązania, tylko musimy je dopracować. Możemy skierować łowców poza miasta, rozpuszczają informacje że widziano tam mutantów. Natomiast pomysł sdyskredytowania ich i wrobienia kilku mieszczan podoba mi się jeszcze bardziej - mógłbym zorganizować pewne zakazane teksty do podrzucenia naszym ofiarom - wyszczerzył się czarodziej.

- A jak chcecie to zrobić? - zapytał Karlik patrząc na nich obu. - Jak weźmiemy jakichś chłopaczków aby rzucili plotę tam czy tu i nic więcej to w najpomyślniejszym dla nas wariancie władze zaproszą ich na rozmowy do ratusza i przetrzepią chatę, może sklep jeśli ktoś ma czy coś innego. I jak nic nie znajdą to możliwe, że na tym się skończy. W najgorszym wariancie nikt nie kupi błazenady jakichś szczeniaków. Albo nawet wezmie takiego szczawika na spytki i wyciśnie co tylko wie a to może doprowadzić ich do nas. - logistyk zboru przedstawił jak jego zdaniem ocenia taki projekt wstępnie zarysowany przez Egona. Widocznie uważał, że to może być ryzykowne a nawet obosieczne zagranie.

- A podrzucić też trzeba z rozmysłem. Dopasować coś do kogoś. Bo inaczej to wyglądać będzie na podrzucone właśnie. Że ktoś chce kogoś wrobić. - dodał jakby uważał, że taki ogólny zamiar trzeba by skroić pod konkretną osobę.

- Może. Ale jak bardzo będą chcieli pokazać, że coś robią to liczy się ilość a nie jakość. Przecież jakoś muszą ten plac wypełnić stosami. - Silny wzruszył swoimi potężnymi barami dając znać, że jemu osobiście to wszystko jedno w tej sprawie.

- A taka maszyna to i droga i rzadka. Jedną mają w ratuszu. I szczerze mówiąc nie słyszałem aby ktoś miał drugą w mieście. Nawet nie wiem gdzie o to takie coś pytać. To chyba na zamówienie składają takie maszyny i się długo czeka. W naszym mieście na pewno nikt takich nie robi. Nie słyszałem w każdym razie. To trzeba by spróbować w Saltburgu albo za morzem, w Marienburgu lub Erengradzie. - Vasilij poczuł się do odpowiedzi na temat rzadkich towarów jakie często przemycał. Akurat ani razu nie przemycał powielacza to mówił dość niepewnie. Jedyne czego zdawał się być pewny to to, że to rzadki towar, w skali ich miasta wręcz unikalny.

- Czarny nie jest durniem. Sama się o tym przekonałam. Poza tym trzyma krótko większość albo cały półświatek za pysk po tej stronie rzeki. Nie będzie tracił czasu na jakieś głupoty. Jak mamy do niego iść to z jakimś konrketem. Musimy mu zaproponować interes. Taki na jakim on też zyska. Coś więcej niż zrobienie nam dobrze bo inaczej nas spławi z miejsca. On lubi różne dziwne bestie. Tego dwugłowego psa co mam to właśnie od niego. - wtrąciła się Versana która wcześniej miała do czynienia z hersztem całego półświatka i coś mogła o nim powiedzieć więcej tym którzy go nie spotkali osobiście.

- Czarny nie ma konkurencji na swoją skalę. Wszystkie pomniejsze bandy podlegają pod niego. Tylko Grau jest nad nim i zarządza całym miastem. A taki Vasilij czy inny mały szef jakiejś szajki to nie ma do niego startu. - Łasica uzupełniła słowa koleżanki na temat księcia podziemia.

- Ale można coś spróbować. Ta obława wszystkim szkodzi na interesach. Tylko trudno mi uwierzyć, że ktoś się postawi bo zaraz będzie, że zaprzaniec i kultysta. - Karlik zgodził się, że obława uwiera nie tylko kultystów jednak była w tak szczytnym celu i prowadzona przez władze świeckie i duchowe, że miała ogromny autorytet i poparcie wśród obywateli. A nawet jak ktoś na to klął pod nosem to były małe szanse, że chciałby uchodzić za zwolennika zbiegłych odmieńców i ich szajki. A tym groziło opowiedzenie się przeciwko obławie.

- Ja moimi braćmi się zajmę w swoim czasie. Na tą chwilę jednak będziemy musieli się obejść bez nich. - odparła krótko Merga skoro padło pytanie o jej krajan z północy.

- Jeśli chcielibyśmy grać nastrojami gawiedzi i podburzyć ich przeciwko inkwizytorom, trzeba by wplątać się w sprawy ratusza. Pewnie Pirora tu więcej powie, ale tak, jak powiedzieliście, trzeba by dobrze takie sprawy dopasować. Ale na pewno dobrym pomysłem będzie uwikłanie w sprawę kogo znacznego: grafa na przykład albo pośledniejszego szlachcica, bowiem takie persony mają zazwyczaj środki, żeby się przed inkwizycją bronić i łatwo się w kazamaty zamknąć nie dają. Naszą robotą, by przetrwać ten pościg, jest zmarnotrawić siły łowców czarownic jak najbardziej. Uwikłanie w sprawę magnatów Neues Emskrank jawi mi się jako najbardziej odpowiednie. Trzeba by rozesłać wici w postaci Pirory i sprawdzić, któż na to by się nadawał. Albo kogokolwiek z nas, Versanę na przykład, kto rozeznanie ma.

Egon pogładził brodę w zamyśleniu.

- Kto wie - dodał jeszcze. - Do pomyślenia byłoby wszakże, żeby założyć na boku osobną gałąź albo sektę jaką, w której łowić się dzieciaki będzie tylko po to, by zdekonspirować ją i na żer łowcom dać, aby zyskać na czasie.

- To zakładaj. - odparł Karlik dość obojętnym tonem jakby nie miał przekonania co do zasadności takiego pomysłu ale nie zabraniał angażować się w niego koledze jeśli czuł taką potrzebę.

- Ja niestety nie bywam na salonach to nie miałam okzaji poznać śmietanki towarzyskiej miasta tak jakbym chciała. Trudno mi powiedzieć kto by mógł się nadawać na ofiarę takiej mistyfikacji. Nieco lepiej poznałam damy jakie przychodzą do Kamili na spotkania poetyckie ale też nie na tyle abym mogła sobie ich odwiedzać bez zaproszenia. A coś nie kwapią się z zaproszeniami. - Versana skrzywiła się nieco ale przyznała, że jej pozycja społeczna i towarzyska nie jest na tyle mocna aby sobie mogła powiedzieć coś o różnych członkach śmietanki towarzyskiej tego miasta.

- A podrzucenie czegoś jakiemuś ważniakowi to im grubsza ryba tym trudniejsze. Zwłaszcza, że poza kwaterami prywatnymi do jakich jest trudny dostęp to o wiele łatwiej byłoby im się wyplątać. Powiedzą, że to ktoś zostawił, podłożył,zgubił albo to ktoś ze służby, zwłaszcza jakby ktoś nowy się trafił. - Łasica skrzywiła się nieco ale, że miała spore doświadczenie w sztuce oszustwa, przebierania się za kogoś innego oraz włamywaniu to nie uważała takiego podrzucenia za łatwe zadanie.


- No tak. Im ktoś znaczniejszy, działa charytatywnie, daje na tacę i ogólnie jest porządnym człowiekiem tym trudniej uwierzyć, że był zamieszany w jakąś ucieczkę z lochów. Jak ktoś ma już zszarganą opinię albo jest nijaki to łatwiej mu dorobić gębę. - przyznał Vasilij kiwając głową. Uważał, że ta pozycja społeczna i reputacja to jednak mocno rzutują na postrzeganie pod względem podejrzeń o różne niecne czyny.

- Zatem ustalone - rzekł Egon, dla którego cała rozmowa sięgnęła końca. - Wiemy przynajmniej, gdzie zacząć szukać.

- Z tym, że ludzie wpływowi mają też więcej wrogów. Może jakiś chciwy kupiec albo lichwiarz? Spotkałem pewnego kupca rybnego który nie jest lubiany. Takiego nie będzie zbyt wielu bronić - zastanawiał się Joachim.
- Zacznijmy od kogoś takiego a jak już raz czy dwa kogoś oskarżą to pewnie będzie coraz łatwiej…
- Natomiast w ciągu najbliższych dni planuje spróbować znowu dopaść tę owianą tajemnicą syrenę. Silny, pomożesz mi jak ostatnio? - młody czarodziej przeniósł spojrzenie na osiłka.

- Podżeganie gawiedzi przeciwko lichwiarzom zdaje się być chyba najrozsądniejsze - zdecydował Egon. - I najprostsze. Jeśli potrzeba będzie, to przecież wielu nałga za darmo, byle tylko długu się pozbyć. Cóż… W takim razie od nich zacznijmy.

- A cóż to za sprawa z tą syreną? - zapytał Joachima.

- Nie wspominałem już o tym?… - zdziwił się astrolog.
- No tak, pewnie byłeś zajęty innymi kwestiami. W każdym razie prawdopodobnie jest taka istota w naszych wodach przybrzeżnych i odpowiada za zniknięcia marynarzy. Badałem sprawę wraz z Silnym i pewnym wynajętym rybakiem i natknąłem się na magiczny śpiew na Wrakowisku. Nasza łódź prawie się rozbiła. Teraz planuje kolejną wyprawę.

- Syreny i magia, tfu! - Egon machnął ręką. - Magowie dobrzy do tego. Jeśli chcesz jednak, to mogę też się do tego przyłączyć… Choć prawda prawdą, ręce mam związane, szukają mnie. I zapewne będą szukać aż do końca, dopóki sprawa nie przycichnie.

- Ustalone zatem, że w dzień następny próbujemy tą sprawę z lichwiarzami? - zapytał Egon. - Ani chybi przecież, to dobra okazja. Łasica i Strupas zbiorą plotki. A w międzyczasie ja i Cichy wypuścimy się znowu do kanałów, rozejrzymy się.

- Lichwiarze powiadacie. - mężczyzna z zamaskowaną twarzą zadumał się nad tą propozycją. Pozostali czekali co powie i zdecyduje. - No cóż moje dzieci. Możemy spróbować od lichwiarzy. Jednakże miejcie baczenie, że pościg szuka nas. Szukają zbiegów których mają bardzo dobry rysopis. Oraz tym co im pomogli. Będą nas szukać do skutku. Aż znajdą nas. Albo nasze ciała. - powiedział w końcu Starszy przesuwając się spojrzeniem zwłaszcza po tych którzy byli najbardziej poszukiwani przez siły obławy.

- Ja się zastanawiałem czy jakoś nie można by im dobrać się do mieszków. Łowcom. Bez karlików to trudno coś zdziałać więcej niż żebranie. Oni mają łatwiej bo są na prawie. W każdej chwili mogą sobie wystawić list żelazny czy co i żyć na czyjść koszt. Ale za wszystko i tak pewnie w końcu płaci ratusz. - odezwał się Karlik jaki dłużsżą chwlę się nie odzywał przysłuchując się dyskusji. Wciąż wydawał się być w dość kiepskim humorze.

- No tak, to nie są zwykli najemnicy albo straż miejska. Pewnie mają część zasobów ze swojego zakonu. A część z ratusza. - lider zboru spojrzał na niego z zainteresowaniem i pokiwał głową na ten nowy trop.

- Tak, jeszcze kościelne karliki mogą mieć, o tym nie pomyślałem. Ale teraz to raczej im ratusz zwiększy dotacje a nie obetnie jak zrobiliśmy z nich durniów. Trochę szkoda bo co mogą mieć na koszt miasta to mogą ale ci wszyscy informatorzy, nagrody i takie tam to za ładne oczy to mało kto by się skusił. Na wszystko trzeba mieć kasę. No ale teraz to pewnie im zwiększą a nie obetną fundusze. - Karlik przyznał, że chociaż wewnętrznie obracał ten pomysł w głowie to chyba sam go uznał za marny do zrealizowania.

- Jak wieści przyjdą, że gawiedź kołem łamią albo że zwykłych ludzi mordują, to grosze im obetną - wzruszył ramionami Egon. - A cóż, ten list żelazny można podrobić? Jak to wygląda?

Egon podrapał się po kudłatym łbie, nie do końca wiedząc, jak Karlik zamierzałby się zabierać za to odcięcie mamony od łowców czarownic.

- Skończ te mrzonki Egon. Oni są od tego aby przesłuchiwać i kołem łamać. Heretyk nie ma przyjaciół wśród bogobojnych ludzi. Nikt się za nami nie wstawi. A słudzy dobrych bogów i imperatora robią dobrą robotę. I nikt nawet nie piśnie czegoś innego. Jak łowcy po kogoś przyszli to widocznie mieli swoje powody. - Karlik pokręcił swoją byczą głową i mruknął zrezygnowanym tonem. Widocznie wątpił aby ktoś był na tyle szalony aby stanąć okoniem łowcom czarownic gdy ci prowadzili śledztwo i krucjatę przeciwko Chaosowi i zbiegłym zaprzancom oraz ich pomocnikom.

- A list żelazny pewnie by dało się podrobić gdyby jakiś mieć na wzór. Tylko to małe miasto na taki numer. Władze wystawiają go swoim ludziom. "Proszę udzielić wszelkiej pomocy temu i temu". I tak dalej. Można więc zarekwirować wóz, zająć kwaterę i takie tam. Potem taki właściciel wysyła kwit do ratusza i tam się z nim rozliczają. Dlatego szybko by się sprawa wydała. Pierwsze takie zgłoszenie w ratuszu od kogoś kogo nie mają na swojej liście plac i już wiadomo, że ktoś im się podszywa pod ich ludzi. - Starszy z kolei wyjaśnił jak widzi sprawę z listem żelaznym.

- Z tym odwracaniem uwagi łowców to obawiam się moje dziecy, że nie da się tego załatwić po łepkach. Albo trzeba będzie się w coś zaangażować i postarać aby wyszło przekonywująco no albo nie będzie to wyglądać zbyt przekonywująco no i łowców też nie zajmie. A jakieś błahostki mogą przesłać na zwykłą straż miejską. - lider zboru rzucił zamyślonym tonem i zabębnił palcami po stole jakby to miało mu pomóc w znalezieniu odpowiedniego rozwiązania.

- W takim razie, co z artefaktami? - Egon zapytał Mergę. - Pewnie to magia albo jeszcze jakieś inne gusła. Co, jeśli artefakty są na tyle potężne, żeby mogły nam pomóc w tej walce? W jaki sposób mielibyśmy zacząć ich szukać?

- Ciężka to misja. Z miasta nie chcemy uciekać. Pozabijać też ich nie możemy, bo ściągną posiłki. Może… Gdyby ktoś z nas zrobił jakąś dywersję i ściągnął całą ich uwagę na siebie, wtedy.

Ostatecznie, wzruszył ramionami.

- Nie widzę innego sposobu na pozbycie się ich od nas niż sprowadzenie ich uwagi na kogoś albo na coś innego. Ot, wziąć paru karków jak ja i Silny i sprzedać ich inkwizytorom, żeby odpuścili.

- Oni nie zajmują się zwykłymi bandytami. Spójrz na Vogela. Póki siedział jako kryminalny to nic łowców nie obchodził. Dopiero jak padł zarzut, że to kacerz i heretyk to się pofatygowali sprawdzić osobiście. - Starszy pokręcił głową w masce aby dać znać, że takie płytkie działania nie uważa aby odniosły długotrwały skutek w odwróceniu uwagi łowców.

- Myślę, że kryminalne sprawy, jakieś oszustwa to nadal będą się tym zajmować ci ze straży miejskiej. Nawet jakbyśmy podrzucili komuś jakieś dowody, takie co to można je sprokurować i podrzucić byle jak i szybko to pewnie łowcy by to szybko przejrzeli. Połapaliby się, że ktoś tu kogoś próbuje wrobić albo się pozbyć. Taki delikwent po prostu nic by o nas nie wiedział, nic o ucieczce ponadto co już całe miasto wie. To nie mógłby nic powiedzieć łowcom nawet gdyby chciał. A z tego co o nich słysząłem to jak mają odpowiednio dużo czasu i swobody to potrafią każdego zmusić do rozmowy i mówienia prawdy. - lider zboru widocznie całkiem poważnie tratkował sprawę bo się tym martwił. Dało się to wyczuć nawet pomimo maski.

- Natomiast atak na nich czy nieudolne wrobienie kogoś będzie wskazywać, że wciąż tu jesteśmy i działamy. A nie, że mimo wszystko jakoś uciekliśmy już z miasta. A skoro jesteśmy to jest sens przetrząsać miasto głębiej i dokładniej. Potrzasać aż coś ciekawego się wytrzęsie. Wystawiać nagrody aż zgłosi się ktoś z czymś interesującym. Możliwe, że potrwa to do wiosny jak port się otworzy i zrobi się ruch w mieście. Na razie zima im sprzyja bo miasto i tak jest mocno izolowane od reszty świata.

- Z tymi trupami by mogło się udać. Ale nie sądzę abyśmy znaleźli drugą, niebieskoskórą, rogatą kobietę ze złotymi oczami. A nie wiadomo czy bez niej to wstrzymaliby poszukiwania. Nawet jeśli daliby się nabrać. - odezwała się milcząca od dłuższego czasu włamywaczka wskazując na wyrocznię jaka mocno wyróżniała się wyglądem nawet w tym zaufanym gronie. Ciała dwóch mięśniaków mogły być łatwiejsze do zorganizowania ale nie było wiadomo czy bez ciała głównej heretyczki łowcy odpuszczą.

- I trudno by było teraz znaleźć kogoś kto by skakał do łowców. Ich teraz wspiera całe miasto. Skakać do nich to jawnie opowiedzieć się przeciwko całemu miastu. To by się raczej nikomu nie alkulowało. - Vasilij pokręcił głową na znak, że jego zdaniem trudno będzie znaleźć teraz kogoś kto by dał się namówić na jakąś akcje przeciwko władzy.

- Artefakty dopiero trzeba będzie odnaleźć.Wątpie aby to była sprawa na parę dni. Aby to uczynić trzeba będzie zapewne przeszukać okolice. Tak czy inaczej teraz to pieśń przyszłości póki jest zima i trwa obława. I spraw mi proszę Egonie przyjemność i nie nazywaj mojej wiedzy i mocy “gusłami”. To dla mnie obraźliwe i pogardliwe określenie. Zważ, że dzięki tym “gusłom” nasza trójka przeszła w środku dnia, przez całe miasto pomimo, że jesteśmy najbardziej poszukiwanymi osobami w mieście. Być może będę mogła coś podziałać w tym zakresie ale to też potrzebuję na to czasu. Podobnie jak na twój topór. Chciałabym ci wynagrodzić pomoc za udział w mojej ucieczce. Ale musiałabym go mieć do dyspozycji na parę dni. - Merga odezwała się na końcu. Niby od początku roku była w mieście ale zamknięta w lochu i poddana brutalnemu przesłuchaniu. Więc miasto było jej obce. Nie wypowiadała się więc w jego sprawach. Dopiero jak o coś ją zapytano bezpośrednio albo sprawa dotyczyła misji dla jakiej opuściła mroźną, północną krainę.

- Cóż, w takim razie pozostaje nam czekać i nie dać się pościgowi - rzekł Egon.

Co do kwestii “guseł”, poniechał. Sam sądził, że magia była zbyt niebezpieczna, żeby ją kontrolować, niezależnie od tego, czy służyła ich sprawie, czy nie. Nie raz nasłuchał się opowieści, jak wiele takich, co myśleli, że przechtrzą wszystkich umysł skręciło na gusłach, które zdawały się bardziej kapryśne, niż natura kobiet. Jeśli Merga chciała parać się takimi sprawami, jej rzecz, nie zamierzał kwestionować jej autorytetu.

Sam był zniechęcony obrotem spraw i decyzjami, jakie zapadły. Zdawało się, że cokolwiek nie zrobią, było złym pomysłem. Pozostawało chyba tylko czekać na to, że inkwizytorzy dają spokój.

- Spreparowanie trupów i podrzucenie ich w odpowiednie miejsce nie jest takie trudne - rzekł Egon. - Sebastian, Strupas i może Merga mogliby użyczyć nam swoich umiejętności, choć jasne dla mnie jest, że mutacja i rogi musiałyby być prawdziwe, żeby tamci uwierzyli.

Skubał brodę zapamiętale.

- Skóra to jedna sprawa, ale rogi trzeba by koniecznie dobrze spreparować. Najważniejsza rzecz. Inaczej… Cóż, zostaje nam siedzenie w piwnicy i czekanie, aż tamci odpuszczą. Zdaje mi się jednak, że wywołanie ognia albo eksplozji w środku miasta z podrzuconymi zwłokami mogłoby odciążyć ich od nas przynajmniej przez jakiś czas. Jeśli udałoby nam się podrzucić doskonale spreparowane zwłoki Mergi, to może i na zawsze.

- Topór mogę ci użyczyć na parę dni - zgodził się. - Mam jeszcze inną broń, którą mogę wykorzystać w walce przeciw tym łyczkom - odparł Egon, myśląc oczywiście o gudendagu.

- Myślę, że jakiś pożar czy co to byłby łatwiejszy do sprkurowania niż zrobienie podróbki naszej czcigodnej wyroczni. - Sebastian pokręcił głową na znak, że wątpi w swoje możliwości gdyby miał spreparować jakieś ciało aż tak aby wyglądało jak ciało Mergi. Potem chwilę to tłumaczył aby zaznaczyć, że taki przelotny widok, z daleka, przez przypadkowych przechodniów to jedno. A jakby ciało trafiło do jakiegoś medyka czy kogoś takiego na stół i ten mógłby je swobodnie badać to całkiem co innego. Generalnie to im bliżej tej pierwszej opcji tym mógł się tego podjąć to w tym drugim wypadku był prawie pewien, że oszustwo wyszłoby na jaw. Zwłaszcza, że Hetzwig i reszta łowców podczas śledztwa mieli aż nadto okazji aby sobie obejrzeć Mergę z bliska.

- No chyba, żeby to było bezgłowe ciało. Najwięcej kłopotów to byłoby z głową. Poza głową no to może jakoś by się udało zdobyć ciało o podobnym wyglądzie i je jakoś podbarwić. - dorzucił na koniec jakby w ostatniej chwili przyszedł mu jakiś pomysł.

- Tak, ciekawy pomysł z tym bezgłowym ciałem, tylko czy wtedy łowcy uwierzą że to ciało Mergi? Chyba, żeby chcieli uwierzyć by ogłosić sukces, ale nie wiem czy tak łatwo odstąpią, to zawzięte dranie - zastanawiał się Joachim.
 
Obca jest offline