Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2022, 17:35   #135
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
-Wygląda na to, że czeka nas długa, poważna rozmowa. - Odparł mentalnie demonowi. Jego gość najwidoczniej nie wierzył w pełną jedność, zamiast tego szukając okazji do przejęcia kontroli. Ciekawe czy Azazel widział to samo, co on.
-Moja głowa… Co się stało? - Zapytał, gdy zdał sobie sprawę, że nie siedzi na krześle, a zbiera się z podłogi.

- Wpadłeś w jakiś szał, musieliśmy cię obezwładnić. - wyjaśnił Sheep. Dziewczyny zauważyły, że znowu jest niskim staruszkiem. - Może jednak nie powinieneś używać tego typu magii.
- A więc potrafisz dać komuś dobrą sugestię. - gryzł się z nim Gerard.
- Wszystko w porządku, Silver? - spytał Adam.
-Tak, tak, wszystko w porządku, tylko jestem nieco skołowany. Widziałem własną śmierć, może dlatego moje ciało wpadło w furię. - Odparł Armstrong, gdy już wstał. Oznaczało to, a przynajmniej tak przypuszczał, że z kolejnym rytuałem nie będzie miał raczej nowych wizji, chyba że nie pojawiały się one w żadnym konkretnym porządku. Spojrzał na Zoanne. - Kto był z nami w Piramidzie? I kto o mało cię nie zabił?
- Wersja ciebie. Pomagali nam Sheep i Zilva, acz zostali w tyle przed konfrontacją. Co widziałeś? - spytała Vyone.
-Widziałem jak March próbował nas zatrzymać. I jak Lazarus uśmiechał się w stylu "Wszystko zgodnie z planem", gdy zabiłem April. Podejrzewam, że jest w posiadaniu fragmentu Azazela, o którym nam nie powiedział. - Zrobił pauzę, właśnie najbardziej zaufany człowiek Cesarzowej, okazał się zdrajcą ludzkości. Choć Silver wciąż nie ufał w pełni temu co widział, czuł że to była prawda. - Wygląda na to, że miała większy wpływ na ludzkość, niż przypuszczaliśmy. Po jej śmierci nie tylko wszystkim odbiło, ale nawet przestało działać zaklęcie "Wszechmowy" jak to określam, które sprawia że wszyscy mówimy jednym językiem. Wychwyciłem coś o okrętach znikąd, ale niewiele dało się zrozumieć z tego poliglotycznego bełkotu. Ty zniknęłaś, a chwilę potem, ktoś mnie zabił. A przynajmniej tak mi się zdaje, bo w tym momencie wizja się urwała, więc raczej nie zdołam odkryć, co wydarzyło się później.
Ta mała szarpanina wzburzyła trochę fryzurę Eidith. Przez całą wypowiedź Silvera poprawiałą ją przglądając się w lusterku.
- No to teraz jestem pewna, że musimy dopaść Lazarusa w najszybszy możliwy sposób. Panicz Armstrong niech zaniecha więcej tej sztuczki, wyglądał jak zwierzę które trzeba uśpić. - Przyznała kostucha, po czym zwróciła się do Adama. - Nadal ma Pan animozje co do dopadnięcia tego “człowieka”?

-Nie robiłem tego po raz pierwszy. Widać użyłem zbyt silnego źródła mocy. Szacowałem zużycie energii jako stałe, mój błąd, im więcej jej dostarczałem, tym silniejsza była reakcja. - Objaśnił na spokojnie Silver. Rytuał i tak był zbyt skomplikowany, by używać go na zawołanie, na przykład w trakcie walki. Wymagał przygotowania, jedynie zasadzka dawała niezbędny czas. - Nadal nie można ot tak dopaść Lazarusa, choć może z poparciem admiralskim zdołałbym uzyskać do niego dojście. Jak wszyscy tu obecni wiedzą, Maximilian Gold, prezes oraz właściciel Auger Industries zmarł około miesiąca temu. Co ważne, owa megakorporacja jest obecnie wyłącznym dostawcą uzbrojenia dla wojska cesarskiego, o czym też wszyscy tu zebrani wiedzą. Czego jednak część z was może nie wiedzieć, nowym prezesem spółki jestem ja. - Nie były to przechwałki, choć tak mogły zabrzmieć, a podstawy do fortelu. Młody Armstrong zastanawiał się, czy ktoś już zrozumiał co planuje. - Nie mówię o tym jednak, by się popisywać. Kontrakt na produkcję uzbrojenia był podpisany przez Maximiliana. W związku z jego zejściem i tym samym brakiem jednej ze stron, nowy prezes spółki, w imię jej dobra oczywiście, zobowiązany jest do renegocjacji warunków i podpisania nowej umowy. Z admiralskim poparciem, powinno udać się zobligować Lazarusa, by takowe negocjacje odbył ze mną osobiście.
Adam odpowiedział najpierw Eidith. - Jestem odpowiedzialny za dobro zbyt wielu osób, aby ryzykować pomyłką takiej skali. Co najwyżej mógłbym się ociągać z odsieczą. Nic więcej. - zadeklarował stanowczo.
- Moi chłopcy mogliby narobić nieco zamieszek w galaktyce. Przytrzymać Bastiona w miejscu. - zadeklarowała Zilva, wracając na swoje miejsce. Eddie jej przytaknął. - Ze mną, infiltracja mogłaby pojawić się w Choulula natychmiastowo. Wdarcie się do Lazarusa wcale nie jest niemożliwe. W najgorszym wypadku moglibyśmy powstrzymać go przed zorganizowaniem całej tej transmisji.
- Nie jestem tego pewien. - stwierdził Sheep. - Ale też nie chciałbym czekać na ostatni możliwy moment.
- Jeżeli ponaglimy Lazarusa do dyskusji z tobą, może to być podejrzane. - stwierdziła Vyone.
- To niebyłby problem namówić Bastiona, aby ci w tym pomógł. Z presją od trzech admirałów albo zorganizuje spotkanie… albo powie nam wprost, że nie ma zamairu go robić w tej chwili. - stwierdził Adam. - To może być ryzykowne ale pozwoliłoby nam na bezkrwistą konfrontacje.
Gerard podrapał się po twarzy. - Albo konfrontację, albo pułapkę. Spotkanie z Lazarusem? On chyba nie wychodzi z Choulula?
- Zgadza się. - potwierdziła Vyone. - Nie wiem, czy spotkałby się z Silverem ale może chociaż zagwarantował mu dostęp do piramidy.
- Skoro mogę nas tam przenieść, otwarcie drzwi to już nie jest duży problem. - zauważył Eddie.
-Ty odpadasz, mamy oficjalnie zbyt napiętą relację. To by zaśmierdziało na pół galaktyki. - Młody Armstrong skwitował potencjalne wsparcie Vyone. Adam się nadawał, był przyjacielem rodziny, jego poparcie wypadałoby tu naturalnie. - Może Millię dałoby się przekonać, w zamian za, dajmy na to, prowizję. Bastion to prosty chłop, powinien przystać bez problemów. Razem z obecnym tu Adamem będzie to troje. - Po chwili przypomniał sobie o jeszcze jednej możliwości. Spojrzał na Zoanne i uśmiechnął się paskudnie. - Jest też drugie rozwiązanie, bardziej radykalne. Davy Jones wrócił, a twoi ludzie zagwarantowali mi w twoim imieniu stopień admirała jeśli się znajdzie.
- I tu nasze napięte relacje nie mają znaczenia? - zdziwiała się Vyone. - Masz jednak rację. Jeżeli sfabrykujemy wiarygodny raport, łatwo będzie cię przepchać do roli admirała. Bastion i Millia szybko wskoczą na tą możliwość. Niebyłbyś wtedy ostatnim niezależnym producentem uzbrojenia dla wojska, tylko częścią armii. - zgodziła się.
Adam zamyślił się. - Jedyny sprzeciw to twój brak stażu w wojsku. Rekolektorstwo może nie wystarczyć ale jest to argument do rozmowy. Tym bardziej trzeba będzie rozporządzić naradę, na której Lazarus będzie musiał się stawić.
- Pytaniem jest jak wtedy wykorzystać kontakt z Lazarusem. W sali byłbyś ty, admirałowie, oraz straż Choulula. - wyjaśniła Vyone.
Gerard spojrzał zdziwiony na Silvera. - Skąd wziąłeś ten cały jego powrót? - spytał. - Czego wy chcecie od starego Jonesa?
Armstrong pokiwał głową na wypowiedzi zebranych.
-Właśnie dlatego, jest to bardziej radykalne. Dałoby mi lepszą pozycję do działania, ale zapewne również wzmogło ostrożność Lazarusa. Fakt, że miałabyś dotrzymać umowy z podopiecznym swojego przeciwnika, na pewno wydałby mu się podejrzany. - Zaczął wywód, gdy jasnym stało się, że już nikt się nie wypowie. - Wejście do Choulula pozwoliłoby mi związać kilka luźnych końców, jak choćby kim naprawdę jest Cesarzowa i czy może być częścią spisku Lazarusa. Nie wspominając już o tym, skąd się tam u diabła wziął jeden z fragmentów Azazela. Nie wiem, czy demony nie maczają po cichu palców w całej tej sprawie. Moja wizja uświadomiła mi, jak mało wiemy. - Westchnął ciężko, nienawidził nie wiedzieć. - Pal licho April, oczywiście musimy ją zatrzymać, ale to już nie jest tylko hipoteza. Tam faktycznie czai się coś gorszego, groźniejszego i nawet nie wiemy co. Ale ktoś może wiedzieć, dlatego Lazarusa trzeba wydobyć z Piramidy żywego i przesłuchać, bardzo, bardzo starannie. Jeśli będę miał z nim chwilę w cztery oczy, mogę ekstrahować go bez trudu.
Dał swoim rozmówcom chwilę na przetrawienie wszystkiego i zwrócił się do Gerarda.
-Jones swego czasu zniknął. Najpierw myślałem że tylko szukał April, bo jak już wspominałem to on pomógł Twardowskiemu sprowadzić ją z powrotem. Sęk w tym, że dopiero później dotarło do mnie, iż nie było go znacznie dłużej. Nie wiem kiedy dokładnie pojawiła się jako Louise Cypher, ale jeszcze jakieś dwa miesiące temu, kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tym, co w Icarii określacie jako Podświadomość, Davy’ego wciąż nie było, a ona rozpaczliwie chciała go odszukać. Miesiąc temu, do zetknięcia doszło ponownie, tym razem był już obecny, choć czaił się w cieniu. Skoro gdy dopiął swego i sprowadził April wciąż nie wrócił tam, gdzie należało go normalnie szukać, gdzie był? Co przez ten czas robił? Czy ma to związek z ukrytym zagrożeniem? Rodzi się coraz więcej pytań i mam przeczucie, że wszystko to łączy się z naszym celem. - Wywód mógł być nieco przydługi, ale Silver chciał możliwie wyczerpać temat za jednym podejściem.

- Davy to postać która istnieje w kodzie. Przestrzeń ma dla niego względne znaczenie. Nie zdziwiłbym się, gdyby potrafił się z nami skontaktować nawet z innej galaktyki. To jeden z powodów dlaczego Ikaria się nim zbytnio nie przejmuje. Zbyt ciężko go pilnować. - ujawnił rąbka tajemnicy Gerard.
Adam przejął się nieco. - Na pewno nie wyciągniesz Lazarusa z sali przy kandydaturze admiralskiej. Bastion by ci nie darował, a my nie moglibyśmy udawać szoku w nieskończoność. W końcu miałbyś na sobie całą stację, a nawet Cesarstwo. Strach pomyśleć co się stanie, jeśli się pomylisz.
- My możemy czekać na sygnał. - zaproponowała Zliva. - Jeżeli zacznie się bijatyka, wpadniemy z odsieczą aby pomóc Silvera stamtąd wyciągnąć.
- Warto zaznaczyć, że Cesarzowej pewnie nie będzie. Nie pojawiła się, gdy wybieraliśmy Viktora. Może gdybyś faktycznie został Admirałem wręczyłaby ci stopień. Na to mamy jednak za mało czasu.
Wyglądało na to, że zaszło kilka nieporozumień. Również z jego winy, trzeba było więc je rozjaśnić.
-Dobrze, zacznijmy od kwestii Jonesa. Jak sam pan powiedział, jest manifestacją kodu, ludzkej Świadomości, dla tych, którzy nie mieli okazji zgłębić tematu. Świadomość i Podświadomość, nierozerwalnie współistnieją, a jednak był okres, gdy Podświadomość nie mogła go wyczuć, jakby nie istniał. To nie kwestia tego, że nie widziałem jego formy, w mojej pierwszej styczności z Podświadomością nawet nie wiedziałem, kim jest. Był nieobecny nie tylko fizycznie, ale również kodowo. - Młody Armstrong naprawdę nie lubił niedopowiedzeń.
-A w sprawie kandydatury... Myślałem że Victor stworzył precedens, dzięki któremu da się całą tę kwestię obejść na szybko, ponownie nie doceniłem potęgi biurokracji. - To oczywiste przeoczenie sprawiło, że Silver wydawał się zawstydzony. Szybko jednak się zreflektował. - Niemniej, mogę z niego wyciągnąć przyznanie się do winy, przy wszystkich admirałach. W ramach demonstracji… czy znajdę ochotnika, bądź ochotniczkę? Teorię dobrze podeprzeć praktyką. - Mógł oczywiście zrobić to i bez ochotnika, ale nie chciał wywoływać awantury.

- Znowu chcesz używać magii? - spytała Zilva.
- To na pewno bezpieczne? - dopytał Eddie. - Możesz nam po prostu powiedzieć, jak twoje zaklęcie działa. - zaproponował.
Silver uśmiechnął się krzywo, widać to negatywne wrażenie ciężko będzie zmyć. Musiał zapamiętać, by w przyszłości nie czerpać ze zbyt silnego źródła.
-To magiczny rozkaz, prosty czar. Co ma większe znaczenie, to jeśli nie czyni on celowi krzywdy, zaklęciu nie można się oprzeć. - Spojrzał na Zilvę. - Dla przykładu, mógłbym Ci kazać, żebyś oddała mi Augusta i zrobiłabyś to, bez słowa sprzeciwu. Oczywiście, po wykonaniu rozkazu cel wraca do pełni władzy nad sobą, ale co się stało, to się nie odstanie.

Vyone zamyśliła się. - To ma prawo zadziałać. Nie wiem, jak zareagują Bastion i Millie. Nasz wielki chłop raczej zawoła o atak, gdy zobaczy magię. Z tak subtelnym zaklęciem będziesz jednak miał czas na jedno albo dwa pytania. - zgodziła się.
- Tego typu meeting miałby miejsce w ogromnej sali pełnej strażników. Siedzielibyśmy przy półokrągłym stole, a ty stał przed nami na mównicy. - wyjaśnił Adam. - Mógłbyś zaadresować Lazarusa wprost.
-Zatem mamy plan, a właściwie dwa. - Młody Armstrong przysunął sobie w końcu krzesło i usiadł z powrotem przy stole. Złożył dłonie w piramidkę i omiótł siedzących spojrzeniem. Skoro zebrani skupiali na nim większość uwagi, jego mowa ciała musiała wyrażać wiarę w to, co przekazywał słowami. - Teraz priorytety. Osobiście uważam, że powinniśmy zacząć od Marcha i Victora. Lazarus może grać na zwłokę, wymówek z pewnością mu nie zabraknie. A nawet jeśli zdążymy go uprzątnąć na czas, April i tak zaatakuje Piramidę i istnieje ryzyko, że odniesie sukces, skoro nie możemy jej zabić. - Zrobił krótką pauzę. - Kiedy powstrzymamy April, plan Lazarusa opóźni się. Będziemy mieć dość czasu, by wszystko przygotować do konfrontacji, w sposób możliwie niewzbudzający podejrzeń.
- Tak byłoby najlepiej. - zgodził się Sheep. - Czekanie na ostatni moment w niczym nam nie pomaga… tylko pytanie, jak ich znaleźć? - zapytał Sheep.
- Dlatego właśnie mówię wam tylko o przemowie. - odparła Vyone. - March i Viktor muszą się ukrywać, bo w przeciwnym razie ryzykują cały swój plan. Pojawią się w piramidzie tylko dlatego, że muszą.
- Czy twoja magia może ich znaleźć? - Gerard spytał Septembera.
- Zabijesz mnie, jeśli nie? - zadrwił z niego Iruta. Pierwszy raz uśmiech zszedł z twarzy biskupa. - Niestety nie mam pojedynczego zaklęcia “znajdź osobę”, które działałoby na całą galaktykę. Mam jednak metody. Zabierze to dużo czasu.
- I będzie wymagać dużo naszego zaufania. - dodał Gerard.
- Wezmę to za “tak”. - spochmurniał Iruta.
Zilva zamknęła oczy, zastanawiając się nad czymś. - Zapominacie cały czas o Januarym. Nawet jeżeli nie wspiera ich ideologii, mógłby zgodzić się im pomóc z nudów. Wtedy mogą się ukryć nawet w innej galaktyce.
- Co powstrzymuje Januarego przed przeniesieniem April prosto do sali tronowej? - spytał Adam. Odpowiedział mu September:
- Najpewniej nigdy tam nie był. To jedyny warunek jego mocy. - wyjaśnił.
Eddie westchnął. - Priorytety priorytetami, ale jeżeli nie macie asa w rękawie, może jednak produktywniej byłoby skupić się na czymś innym.
-Gdy September będzie ich namierzać, my powinniśmy się przygotować do starć. - Silver zabrał głos po chwili namysłu. - Żeby zabić Miesiąc w pojedynkę, potrzeba innego Miesiąca. Marcha biorę zatem na siebie. - Była to logiczna decyzja. Victor zalazł mu bardziej za skórę, ale już zbyt dużo kwestii osobistych wkradło się do tego planu. Ta cała Eidith miała w sobie odłamek December, ale nie widział w niej krzty talentu magicznego. No i osobnicy przeżarci Korupcją mogli, ze sporym prawdopodobieństwem, być bardziej podatni na zaklęcia. Spojrzał na Zoanne i Gerarda, dłużej skupiając uwagę na biskupie. Ktoś musiał zmotywować papieża, by w końcu się z nim spotkał. - Będę też potrzebował fragmentów Azazela, które przechowujecie. Demony to naturalni wrogowie magów, a o ile mi wiadomo, jestem jedynym człowiekiem, którego ich moc nie pochłonęła, gdy po nią sięgnął.
- Swoją przyszłość pamiętam nieco inaczej. - stwierdziła Vyone. Kobieta spędziła sporą część swojego czasu, powstrzymując Silvera i Maximiliana przed nagromadzeniem nadmiaru demonicznych części.
- Jeżeli dzięki nim może zabić April, ja nie widzę powodów przeciw. Na pewno dam znać Zoanowi. O wszystkim, co tu się działo. - obiecał Gerard. - O Marcha nie musisz się martwić. Eidith też by sobie z nim poradziła, więc niezależnie kto z was przed nim stanie, mamy spore szanse.
Zilva uniosła lekko swój miecz. - Na swój sposób też jestem teraz miesiącem. March wcale nie wydaje się aż taki straszny, jeżeli faktycznie będziemy współpracować.
- Największym wyzwaniem jak zwykle okazuje się czas. - stwierdził Eddie.
Adam wyprostował się w krześle.
- To pozwólcie, że podsumuję. Nasi najsilniejsi zawodnicy przygotowują się do walki z miesiącami, September ich znajduje i posyła do bitwy. Jeżeli to niczemu nie pomoże, mamy jeszcze jedną szansę dorwać April w drodze do sali tronowej. Powiedz mi jeszcze tylko Silver, czy chcesz się zobaczyć z Lazarusem jako kandydat na Admirała? To zajmie nam obu sporo czasu i niesie ze sobą unikalne ryzyko. - zauważył.
-Lazarusa trzeba będzie zdybać, temu nie da się zaprzeczyć. Niemniej wyeliminowanie Marcha i Victora ma priorytet. Bez April uderzającej na Piramidę, nie będzie nawet w połowie tak niebezpieczny. - Armstrong odparł admirałowi po czym na chwilę się zamyślił. - Jeśli jako admirałowie macie taką możliwość, upewnijcie się że będzie naprawdę zajęty. Skurwysyn jest strasznie cwany, gdyby połapał się że jego plan spalił na panewce, może się zrobić nieciekawie.
-Na Marcha mamy cały tłum chętnych, a kto zajmie się Victorem? - Przypomniał wszystkim, że cele są dwa.

- Prawdopodobnie nasze siły zajmą się Viktorem. - stwierdził Gerard. - Choć ostateczna decyzja nie należy do mnie.
- My też weźmiemy udział. Jeżeli on jeszcze nie jest magiem, poradzimy sobie na wypadek bitwy. - obiecał Sheep.
- Victorem może się zająć jedna z naszych “broni”. Wolałabym też być przy likwidacji Marcha bym mogła go wymazać raz na zawsze. - Eidith ożywiła się, słysząc w końcu jakieś konkrety, zerknęła jeszcze na Gerarda. - Ustalaliśmy przecież, że nie zabijamy April jedynie unieszkodliwiamy. Wytniemy z niej wszystko co nie zatrzyma jej funkcji życiowych i mamy problem załatwiony. Mam zdolnego chirurga w zespole. -
Gerard skrzywił się nieco. - Mam wątpliwości czy pocięcie jej na kawałki uratowałoby nas przed jej magią. Na pewno ją powstrzymamy, jeżeli w wyniku tego umrze, to będzie martwa. - stwierdził biskup, zawzięcie nie zgadzając się obiecać przetrwania April. - Wasz boogyman mnie w zasadzie nie interesuje. Użycie Yato to jednak dobry pomysł. Będziemy musieli najpierw znaleźć Viktora, w trakcie bitwy nie ukryje się jednak na długo. Myślę, że ta dwójka jest sobie równa. Wtedy mamy pełen raid na Marcha. - zgodził się Gerard.
September spróbował podsumować. - W takim razie ja szukam Marcha i Viktora. Jeżeli ich znajdę dam wam znać. W tym czasie admirałowie przygotują Silverowi spotkanie z Lazarusem, nóż coś z niego wyjdzie… wy jednak nie weźmiecie udziału? - spytał Gerarda.
- Wychodzi na to, że nie ma sensu atakować Choulula za nim zrobi to April, jeżeli jest cień szansy, że znajdziesz ich kryjówkę wcześniej. Zajmiemy się swoimi przygotowaniami.
- Jakieś obiekcje, propozycje? - spytała Vyone.
-Twoje poparcie mojej nominacji może wzbudzić zbyt wiele podejrzeń. Sugerowałbym namówienie Millii, nie mam z nią zaszłości, a jako kobieta interesu z pewnością podchwyci taką szansę. - Powtórzył swoją wcześniejszą propozycję Silver. Oczywistym wyborem, by namówić młodą Panią Admirał był Adam. - Jeśli się zgodzi, możesz nawet wyrazić swój sprzeciw na kanale oficjalnym, żeby wszystko wyszło bardziej wiarygodnie. - Młody Armstrong nie znosił polityki, ale pomijając otoczkę to był tak naprawdę interes, można więc było z dużą szansą powodzenia zastosować kilka forteli, stosowanych normalnie w negocjacjach biznesowych.
- Myślę, że Millia będzie współpracować po katastrofie jaką był Viktor. - przytaknął.
- Cóż, jeżeli wszystko jest ustalone. - uśmiechnął się Gerard. - To chyba możemy się rozejść.

***

Pierwszym, który opuścił pomieszczenie, był Adam. Vyone zarządził, aby każdy odchodził od stołu pojedynczo i miał dość czasu, aby przejść na swój statek i zacząć odlot. Po Adamie ulotnił się Zachary wraz z Lin-Lin i Eddiem. Po nich odleciała Zilva, następnie Gerard z Eidith i wreszcie September, choć mag nieco pośpieszył się z odejściem od stołu. Silver w końcu został sam na sam z Vyone.
- A więc? Więcej herbaty, whisky? - zaproponowała zamaskowana kobieta. - Ustalmy jedną rzecz: nie uważam cię za kogoś, kogo znam. Efekt motyla jest brutalny. Nie mamy żadnych relacji, które miałam z twoim odpowiednikiem. Mieliście też dużo inne życia i przygody. - wyznała Vyone.


Eidith

Gdy inkwizytor zabierała się z Gerardem na ich statek, niedaleko doku zbliżył się do nich September. Gerard spojrzał na niego z grymasem. Ten skrywał swój wyraz twarzy za wysokim kołnierzem.
- Wybrnąłeś. Czego ode mnie chcesz? - spytał Gerard.
- Faktycznie nie wierzysz w nich? - spytał September. - Nie przekazałeś żadnej motywacji czemu ci tak zależy na śmierci April. “Ikaria tak ma”.
- Czyż nie czytasz w myślach? A może leniwy jesteś? Nie każdy z nas wierzy w bogów.
- To mnie zaskakuje. February był pewien.
- Że jakieś wyższe byty piszą kod jak książkę? A kto pisze ich kod? Za stary jestem na takie gdybania. Świat sam się pisze. Magia wynaturza ten proces i broni przed nim. Powinniśmy jej pomóc, za nim wyjdzie to nam na złe.
- A co, jeżeli tajemniczy wróg będzie jeszcze gorzej nadużywał magii od April?
- To może już być dla nas zbyt późno.


Po długim locie, który kostucha spędziła w samotności, wraz z biskupem wreszcie wylądowała w centrali organizacji. Gerard schodził ze statku wraz z Eidith. Kazał jej iść za nim, mimo że teoretycznie była już po swojej misji. - Tak naprawdę nie zależało mi na rozmowie z tymi głupcami. - przyznał Gerard. - Byliśmy tam, bo Vyone dał nam szansę usunąć Septembera. Jest niebezpieczny. Czyta myśli. Wygląda jednak na to, że jest obecnie zbyt przydatny. Zdamy raport Zoanowi, potem pomyślimy jak go usunąć. - wyjaśnił Biskup.
Po wyjściu z lądowiska Eidith natychmiast poczuła się nieswojo. Stan centrali był czymś, czego się nie spodziewała. Mgła, ciemne chmury na niebie i nieustanny deszcz… czarnych, oślizgłych kropli. Podążając za Gerardem, co rusz rozchlapywała kałuże, ten jednak wydawał się nie przejmować sytuacją. Właściwie nikt z obecnych nie reagował na niespokojną pogodę. Krople wpadały w otwarte oczy gwardzistów, powoli spływając na ich twarz. Niespokojna postawa biskupa zdradzała jednak świadomość, że coś się dzieje.
Idąc do biura papieża Eidith ponownie przeszła przez plac z fontanną, obecnie czarną. Na znajdującej się obok ławce kulała November, zwijając się z rozchorowaną twarzą, jęczała coś niezrozumiałego. Gdy dwójka zbliżyła się do głównej katedry, uzbrojeni w pancerze wspomagane żołnierze zastawili przejście halabardami.
- Przykro mi, Zoan kategorycznie nie przyjmuje odwiedzin. - wyjaśnił gwardzista. Gerard gestem ręki zatrzymał Eidith, po czym przemówił do niej:
- Bądź miła i udaj się dla mnie do pozostałych biskupów. Czuję, że wszyscy tu są. Ja w tym czasie sprawdzę, jak mogę przekazać Zoanowi wiadomość. Okej?
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline