Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2022, 23:57   #39
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Stuku-puk, stuku-puk, toczyła się metalowa bestia napędzana ogniem. Terkotanie kół było rytmicznie monotonne, rutynowe, akcentowane trzeszczeniem przedziału, rozmowami i przedstawieniami wstawionych kowbojek. Wesa, którego żołądek skręcał się coraz bardziej w preclowaty splot z każdym przebytym kilometrem, w nader głębokim poważaniu miał towarzystwo, a w jeszcze głębszym integrację z rzeczonym towarzystwem. Marzył jedynie o przystanku i stanięciu nogami na stałym gruncie, który nie wibrował i nie terkotał. Siedział więc skulony, obraz nędzy i rozpaczy, wyglądając jak przysłowiowe siedem nieszczęść.

Nie miał odwagi dotykać jakiegokolwiek jedzenia ani alkoholu, ograniczając się jedynie do wody z bukłaka. Irytowanie żołądka było ostatnim, czego potrzeba było mu w tej chwili, a cokolwiek cięższego przechodzącego mu przez przełyk zapewne zaraz wyrwałoby się tenże samą drogą na zewnątrz w trybie ekspresowym. Wesa ożywił się nieco dopiero na słowa Gato, a już zupełnie widząc jak rozdaje listy gończe. Mięśnie napięły się momentalnie, a serce zabiło szybciej, ale wbrew obawom żadna z podobizn nie była jego i pod żadną nie widniało “Wesley Chaser”. Całe szczęście, przezorność popłacała.

Huk wystrzału, a później kolejny, były niespodziewane. Wesa aż podskoczył na swoim miejscu, widząc jak mogiła otwiera się pod Gato. Prędki szaber i już Langford wytaczał kocura z przedziału, bez zbędnych ceremoniałów czy epitafium. Nahelewesa nie skwitował wydarzenia, jedynie wewnętrznie wzruszył ramionami i wrócił do zdychania, jak zdychał. Przystanek powitał z radością, wytaczając się na zewnątrz czym prędzej - uprzednio upewniając się, że nóż i rewolwer ma przy pasie - i opierając o pierwszą z brzegu barierkę, wciągając głęboko powietrze. Po chwili obrócił się i wystawił twarz ku górze, jakby w duchu dziękując przodkom za chwilę wytchnienia. Może i dziękował?

Wesa odwiedził i jadalnię. Nieco później, gdy już nawdychał się świeżego powietrza i wrócił mu apetyt. Nie zapominał jednak o tym, że czekała ich dalsza jazda, toteż kolację ograniczył jedynie do ciepłej zupy i paru kromek chleba, nie chcąc ryzykować niczego cięższego. Najedzony, odkładał powrót do przedziału, krążąc jedynie w jego pobliżu i przeciągając się. To sobie przysiadł, to porzucał kamyczkami, to pooglądał ludzi. Uwadze nie uszło mu, że resztę podróży spędzą podzieleni na dwie. Cóż, może to i lepiej?

W końcu, gdy już znudził mu się spacer, Wesa wziął głęboki oddech po raz setny i wskoczył z powrotem do wagonu, kiwając głową Arthurowi i bardzo, ale to bardzo skrzętnie unikając jego spojrzenia. Zaczął wątpić, czy podział rzeczywiście wyjdzie im na lepsze, ale że nie planował wydawać zaoszczędzonych dolarów w imię nieznacznie większego komfortu, zacisnął jedynie zęby. Żołądek już wywrócił fikołka.

Przeklęty pociąg!
 
Aro jest offline