Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2022, 01:24   #142
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
„Niech no tylko wszyscy ją zostawią i pozwolą kilka dni odpocząć.
Bez trolli przewracających jej domek na kołach,
bez dzikusów świszczących strzałami koło jej uszu.
Bez budzącej się Pani Ognia, bez narzucającej się kapłanki, bez wrzasków Paniuni.
Bez bycia zaczepianą przez Ruchacza. I bez przygłupich pomysłów jaśniepaństwa. „


Najwyraźniej sztukmistrzyni Meryel nie była wystarczająco precyzyjna w swych życzeniach. Gdyby w tamtej chwili rezolutnie wzięła pod uwagę bycie zostawioną na pastwę obrzydliwej czarcicy, to teraz nie znajdowałaby się w zasięgu jej łap, nie leżałaby w kadzidłowym smrodzie przyprawiającym ją o ociężały ból głowy. „Bez bycia macaną przez lubieżnego biesa” - czy naprawdę tak trudno jej było wtedy o tym pomyśleć?! Głupia!
Może gdyby pomyślała, to teraz obudziłaby się we własnym łóżku i do tego we własnym ubraniu, zamiast w tym.. tym.. namiocie. Kilka razy zamknęła i otworzyła oczy w nadziei, że jednak to wszystko okaże się tylko snem. Nie, nie. Nie snem. Koszmarem. Podobnym tamtemu, jakiego doświadczyła na zamku po pogryzieniu przez gremlina. Może i ta czarcica rozwieje się w niepamięć, tak jak wtedy malutka Arissa i reszta obrzydliwych majaków.

Niestety, nie budziła się. Postanowiła zatem, że zwyczajnie wstanie, ubierze się i.. i.. i wyjdzie stąd, no! Głowę miała trochę ciężkawą, myśli nieco zamroczone, więc wstawanie rozbiła na drobne kroczki. Pierwszym z nich było podniesienie się do pozycji siedzącej. Tak, to był dobry początek.

Powoli uniosła się na łokciach w górę, czując jak głowa ciąży jej niczym ołowiana kula. Powoli uniosła się na łokciach i… ciało uznało, że ten sukces mu wystarczy, Łokcie elfkę zawiodły i ciało z ulgą ponownie osunęło się na miękkie poduszki. Eshte została zdradzona… i to nie przez Ruchacza, a przez jej własne ciało!

- Och obudziłaś się! To dobrze. Jak się czujesz, już lepiej? Wyglądasz lepiej, nawet mimo śladów dawnych kłopotów.- mrukliwy i ociekający lubieżnością niczym miodem głos diablicy był kuglarce znajomy, ale umysł ociężały od ciężkich aromatów mącących świadomość nie potrafił dopasować głosu do oblicza, a tym bardziej imienia.

-Taaa... wprost cudownie.. -burknęła Eshte, wcale nie podzielając radości tego biesa. Była całkiem pewna, że czuła się lepiej ZANIM obudziła się w tym namiocie wypełnionym ciężkimi oparami. Niewątpliwie narkotycznymi oparami, co wyjaśniało zachowanie jej ciała. Pamiętała jak przez mgłę, że siedziała sobie wygodnie na grzbiecie konia, i chociaż była trochę obolała, to przejażdżka przez las była przyjemniejsza od obecnej sytuacji. Przynajmniej do czasu, aż nagła ciemność pochłonęła jej świat.
Jeszcze raz spróbowała się podnieść z pułapki miękkich poduszek. Pokracznie to wyglądało, kiedy starała się zmusić własne łokcie do współpracy.

- Wyglądasz na rozkojarzoną… pamiętasz co się stało z tobą? Pamiętasz cokolwiek przed walnięciem głową o ziemię?- zapytała diabliczka zaciekawiona jej sytuacją. Tylko czemu, przecież Esthe wiedziała co się działo. Albo to był koszmar, albo była w otchłani. A jej próby podniesienia się z poduszek zawodziły raz po raz. Było jej zbyt wygodnie. Była zbyt rozluźniona.

W końcu poddała się i zatonęła w tym nieludzkiemu odprężeniu. Zawiesiła zrezygnowane spojrzenie wysoko na płachcie zastępującej dach.
-No.. pamiętam. I konia.. i las.. wracałam do Gównowa -odpowiedziała zdawkowo. Coś ten rogacz był zbyt przyjacielsko nastawiony. Oczywiście było to lepsze od gróźb i prób skrzywdzenia elfki unieruchomionej w pułapce wygodnego łóżka i miękkich poduszek. Ale wiedziała z jaką łatwością przyjacielskie pogawędki i gesty potrafiły się przeobrazić w lubieżne zaczepki. Wątpiła, aby taki półnagi bies znał różnicę. Albo żeby potrafił ją uszanować.

- Z tego co ja wiem przyniesiono cię do mnie poobijaną i wycieńczoną i krwawiącą.- odparł rogaty potworek korzystający z sytuacji i bezczelnie muskający palcami udo elfki. Bezbronnej i niemogącej nic zrobić. I ku zgorszeniu samej Eshte, ów dotyk był całkiem przyjemny… i lekko ekscytujący. Ale winę za to elfka mogła zrzucić na słodkawą mgiełkę wypełniają to miejsce.
- I z dużym guzem na głowie, więc należy ocenić czy poza guzem twoja głowa nie ucierpiała. Co pamiętasz? Kogo? Kim jesteś?- zaczęła wypytywać diablica.

Eshte opuściła ciężkie powieki, bynajmniej nie z przyjemności. To też nie ekscytacja przymarszczyła jej brwi.
Ta koźlica dużo gadała. Bardzo tym przypominała jej Thaaneeekryyysta i.. i gdzie on właściwie się podziewał? DLACZEGO zostawił ją samą z tym diabelstwem?! DLACZEGO porzucił ją na pożarcie przez biesa?! Gdyby tylko nie była taka zmęczona i zamroczona, to teraz cała zapłonęłaby z wściekłości na swojego bezużytecznego „mężusia”.
Niestety teraz nie miała na nic sił. Ani na złość, co było wręcz nie do pomyślenia. Ani na magię. Ani na ruszenie tyłka z łóżka. Ani na odpowiadanie na potok pytań. Jedyne co była w stanie zrobić, to ponownie wznieść spojrzenie ku górze i westchnąć - Chcę się.. ubrać i.. pójść do domu..

- A czujesz się już na siłach? Bo wzrok jakiś mętny i problemy ze wstawaniem.
- zadumała się diabliczka, która wydawała się mniej rogata po bliższemu przyjrzeniu i mniej czerwona. I taka jakoś bardziej znajoma.

Sztukmistrzyni zamrugała kilka razy. Eh, zmuszono ją, biedną i nieświadomą, do wdychania tych oparów, no i teraz miała majaki. Nie mogła się już doczekać, aż wyjdzie stąd i odetchnie stęchłym powietrzem Gównowa. To oczyści jej myśli i odciąży głowę.
-Czuję się CUDOWNIE – wykrzesała z siebie odrobinę stanowczości, aby kłamstwo brzmiało bardziej przekonująco -Gdzie są moje.. ubrania?

- Trochę tu, trochę tam…
- odparła diabliczka stając się coraz mniej diablęca, gdy ociężały obecnie umysł elfki uwalniał się z majaków wywołanych oparami. Bo to musiały być majaki. Eshte była pewna że znała właścicielkę tego głosu. Nie potrafiła przylepić imienia, ale twarz z każdą chwilą wydawała się coraz bardziej znajoma.- … nie zwróciłam uwagi na to gdzie je rzucałam, gdy cię rozbierałam. Byłaś w dość kiepskim stanie, straciłaś sporo krwi i sił. Nie powinnaś tak beztrosko ciskać magią na prawo i lewo bez odpowiedniej dozy odpoczynku. Rozumiem, że twój kochanek może być dobrą pokusą do zarwania nocki, ale… powinnaś lepiej planować swój wypoczynek.

- Aha..
- mruknęła tylko kuglarka, której aż zakręciło się w głowie od ilości słów wypowiedzianych przez tego rogacza. Albo i nie rogacza. Już nie wiedziała na kogo właściwie patrzy przez mgłę dusznych oparów. Ciężka, zamroczona głowa nie pozwalała jej skupić się na słuchaniu tego całego potoku wylewającego się z ust tamtej, a co dopiero na znalezieniu w nim sensu.

Potrafiła teraz myśleć tylko o odnalezieniu swoich ubrań i.. ucieczce stąd. Ale w tym celu musiała się podnieść z łóżka, co.. na razie okazywało się być sporym wyzwaniem. Powoli zacisnęła dłonie w pięści i pchana zdeterminowaniem jeszcze raz spróbowała wydostać się z niepozornej pułapki miękkich poduszek.
Weź podnieś dupę! No rusz się!” - rozkazywała sobie w myślach, kawałek po kawałeczku starając się napiąć mięśnie ciała.

Niewiele to jednak dało. Ciało nadal było bardziej otumanione niż umysł, który próbował skojarzyć znajomy głos diabliczki. Ta zaś gadała bez przerwy - Myślę że powinnaś co najmniej jeden dzień przeleżeć w łóżku i być karmiona. Tyle powinno wystarczyć na odzyskanie sił. I na przyszłość, nie szastaj sztuczkami… bo wyczerpanie bywa niebezpieczne. No i… hmm… myślę że powinnam cię doglądać osobiście. Tak na wszelki wypadek.

-Obejdzie się bez tego
-syknęła Eshte przez zaciśnięte zęby. Powoli, bardzo powolutku zaczynała się w niej jarzyć irytacja całą tą sytuacją, która postawiła ( położyła? ) ją w wielce znienawidzonej przez nią roli. Była akrobatką, a mimo to ciało całkiem odmawiało jej posłuszeństwa. Leżała więc bezbronna, bezczynna, zdana na łaskę tej kobiety. Niby znajomej, ale to niczego nie zmieniało. To z jej powodu nie mogła się ruszyć. To wszystko przez te jej przeklęte poduszki i duszące opary. To jej wina. Otumaniona elfka zaczęła nawet podejrzewać, że tak naprawdę nie było żadnego uderzenia w głowę i ten rogacz wszystko sobie wymyślił, byle tylko ją tutaj uwięzić.

- No nie wiem… jesteś trochę blada. No i czemu jeszcze nie wstałaś? - spytała zupełnie naiwnie znajomo brzmiąca nieznajoma. Nieświadoma tego, że kuglarka już wszystkiego się domyśliła! Tyle że nie przybliżało to ją w żaden sposób do rozwiązania problemu jakim był jej paraliż.

-Ciężko mi się.. oddycha w tym dymie.. -odpowiedziała Eshte oddychając płytko, aby wdychać jak najmniej tych narkotycznych oparów. Wprawdzie akurat z samym oddychaniem problemów nie miała, ale wzbudzająca jej podejrzenia kobieta nie musiała znać szczegółów. Kuglarka ani myślała przyznawać się komukolwiek, że nie była w stanie ruszyć własnego tyłka.

- To niepokojące…- oceniła rogata nachylając się ku kuglarce i przyłożyła dłoń do czoła elfki, potem musnęła palcami policzek i wargi.
Zamyśliła się.- Noooo tak. Zapomniałam, że nie masz zbyt mocnej głowy i nie przywykłaś do mocnych aromatów. Zaraz coś na to poradzimy.
Eshte wcale nie miała słabej głowy! Radziła sobie z piciem. Tylko jedna istota nie będąca krasnoludem okazała się wytrzymalsza od kuglarki. Ta niby-kapłanka.

Tymczasem rogata, której głos brzmiał podobnie jak głosik Arissy, podała kuglarce czarkę z podejrzanie wyglądającym płynem - Pij do dna. Nieważne, że smakuje jak końskie siki.

-A to nie wystarczy..
- elfka pociągnęła nosem nad kubkiem z BARDZO podejrzanym płynem, ale.. jedyne co poczuła, to kadzidlany odór wypełniający powietrze. Nie była nawet pewna, czy uda jej podnieść ręce, chwycić naczynko i wlać w siebie ciecz. To nie tak, że w ogóle chciała to robić -Tak po prostu.. wywietrzyć..?

- Skoro chcesz tu spędzić ze mną całą… noc…
- zamruczała diabliczka uśmiechając się zupełnie jak owa lubieżna niby-kapłanka.- To tylko rozpędzę opary i skorzystamy z sytuacji.
Odsunęła przy tym czarkę od ust elfki.

W jednej chwili jakby piorun strzelił w kuglarkę. Ta.. sugestia wystarczyła, aby nieco, na tyle na ile pozwalały wszechobecne opary, rozrzedziła się mgła przesłaniająca jej myśli. Ostatnie czego teraz chciała, to zostać tutaj dłużej, a co dopiero spędzić całą noc w TAKIM towarzystwie.
Nagle otworzyła szeroko oczy i w tym gwałtownym zrywie spróbowała unieść rękę, aby wyszarpnąć naczynko z dłoni tego niby-biesa, niby-kapłanki. Końskie siuśki czy nie, Eshte była bardzo zdeterminowana do wydostania się z namiotu.

Bestyjka podała czarkę kuglarce i ta łapczywie piła ową trutkę, które rzeczywiście była gorzka i nieprzyjemna w ustach. Ale i tak lepsza niż wizja uwięzienia w tym miejscu. Gorąco w jej ciele zaczęło słabnąć, myśli stawały się ostre jak i spojrzenie. Oddech się wyrównał, a omamy odchodziły w niepamięć.
Teraz wiedziała, że to nie Otchłań a namiot kapłanki. I że nie demonica ją więzi, a Arissa. Co prawda nie robiło to żadnej różnicy Eshte, ale było już lepiej z umysłem uwięzionej tu artystki.

To co się nie zmieniło to fakt, że Eshtelëa nadal była golutka, a kapłanka cóż… miała tunikę, ale równie dobrze mogła dołączyć do niej bezwstydny paradowaniu nago. Biały materiał był mocno prześwitujący i kuglarka w dziwnym przebłysku satysfakcji mogła się naocznie przekonać że w kwestii wielkości biustu górowała nad kapłanką. Co prawda normalnie elfia artystka nawet by na takie kwestie nie zwracała uwagi, ale obecnie słaba i upokorzona, desperacko się czepiała każdego możliwego triumfu… nawet tak nieznaczącego jak wielkość cycków.

Pokrzepiona nieco tym faktem, kuglarka zmusiła się do pozycji siedzącej. Sukces, nawet jeśli okupiony drżeniem rąk przytrzymujących jej ciało w tej pozycji. Potem wstanie. Sukces!
Potem… osunęła się na wyścieloną dywanami podłogę. Zabolało nieco, czołganie przychodziło z trudem.

- Chyba będę musiała wezwać pomoc.- oceniła Arissa przyglądając się zmaganiom elfki z jej ociężałym ciałem. - A ty staraj się nie przesilać. To właśnie nadużywanie swoich możliwości wepchnęło cię w moje łapki.

Eshte jęknęła głośno, z wyraźnym cierpieniem dobiegającym głęboko z jej gardła. I duszy.
Może powodem była ta niekończąca się bezradność, która stanowiła absolutne przeciwieństwo jej niezależnej natury. Może ból rozsadzający jej rozczochraną głowę, którą mocno objęła rękami, zasłaniając przy tym uszy i zamykając oczy. A może, co było wielce prawdopodobne, wypicie paskudnego lekarstwa nie uczyniło słuchania Arissy.. przyjemniejszym. Tym bardziej w sytuacji, kiedy kuglarka nie mogła po prostu wstać i wyjść. Nie dostrzegała większej różnicy pomiędzy namiotem niby-kapłanki, a lochem czerwonej czarcicy. W obu przypadkach przechodziła istne tortury.

- Hmmm… przyniosę ci coś do okrycia. Wiem że wstydliwa bywasz często… a i ja chyba powinnam się czymś okryć, nieprawdaż?- spytała retorycznie elfia kapłanka nieświadoma tortur jakie przechodziła w tym czasie kuglarka. Eshte słyszała za sobą cichy odgłos jej drobnych stóp nie wiedząc co właściwie Arissa planuje. Bądź co bądź nie musiała wszak robić tego co deklarowała, a elfia artystka była na jej łasce.

Lekarstwo rozpędziło mgły przesłaniające myśli sztukmistrzyni Meryel, ale na ich miejsce wstąpiły ciemne chmury ponurego nastroju. Skulona na dywanie, opierając się plecami o łóżko, zaczęła tonąć we własnej beznadziejności i zastanawiać się nad kilkoma prostymi pytaniami. Co takiego uczyniła, że zasłużyła sobie na bycie karaną w tak bezduszny sposób? Komu podpadła, że teraz życie pomiatało nią na każdym kroku? Gdzie popełniła błąd, że ciągle kończyła ranna, obolała, manipulowana albo naga wbrew swojej woli? Kiedy przestała przyciągać do siebie uśmiech losu?

Gdy kuglarka dramatyzowała pogrążając się w otchłani czarnych myśli i rozpaczy, coś miękkiego i ciepłego okryło jej ciało. Gruby i duży koc. Arissa otuliła elfkę, sama okrywając się płaszczem.
- Poczekaj tu chwilkę.- rzekła do Eshte jakby ta miała jakiś wybór i wyszła z namiotu zostawiając biedną artystkę samą.

Wróciła wkrótce z Ruchaczem. Czarnoksiężnik kucnął przy “żonce” i mocniej owijając ją kocem uniósł z podłogi.
- Musi wypoczywać, dzień lub dwa. Żadnego wychodzenia z łóżka, żadnego trunku, dużo jedzenia i żadnej magii. No i niech dużo śpi.- mówiła tymczasem kapłanka. - Jutro wieczorem przyjdę sprawdzić jej stan.

Kuglarka.. nie do końca poczuła ulgę na widok swojego „mężusia”. W jej oczach to on był winny temu, że teraz nie potrafiła nawet ustać na nogach. Mówiła mu przecież, że nie chce trafić w ręce tej niby-kapłanki. Mówiła mu, powtarzała nie raz. Ale i tak nie posłuchał. Słabość jej ciała była jego winą. Jego i Arissy. Ruchacza i tej bezwstydnicy. Otruli ją. Rzucili na nią klątwę. Musieli to sobie wcześniej zaplanować, a biedna elfka nie miała nawet jak się obronić. Ile właściwie dni i nocy przeleżała tutaj nieprzytomna? Co się działo z jej ciałem? Z jej NAGIM ciałem?!
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem