Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2022, 06:23   #527
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację


Festag; popołudnie; tawerna “Pod pełnymi żaglami”


Ale w końcu panna z Averlandu wróciła do siebie. W głównej izbie był całkiem spory ruch ale w końcu była połowa Festag. Zostawiła gwar za sobą, na dole i weszła do swojego pokoju na piętrze. Zdążyła się rozpłaszczyć i niewiele więcej gdy usłyszała pukanie do drzwi i głos Beno.

- To ja panienko Piroro. Proszę otworzyć. - Averlandka usłyszała zza drzwi i jak do nich wróciła i otworzyła zastała w nich ciemnowłosą służkę. Ta popatrzyła na nią z jakimś tajemniczym uśmiechem ale nic nie powiedziała. Tylko niespodziewanie odsunęła się w bok. A jeszcze bardziej niespodziewanie na jej miejsce wskoczyła nowa postać.

- Niespodzianka! - krzyknęła rozpromieniona Rose de la Vega rozcapierzajac ręce jakby chciała ni to objąć ni nastraszyć gospodynię. - Zła wiedźma z południa wróciła! - zawołała jeszcze raz śmiejąc się na całego i puszczając żurawia ponad ramieniem Pirory do środka jej pokoju. - I jest cholernie złakniona… - mruknęła już cichym, chropawym głosem obejmując kochankę i z miejsca zaczynając ją gwałtownie całować. Wciąż całując i obejmując weszła z nią do jej pokoju i rzuciła plecami o ścianę. Tam na chwilę zrobiła postój gdy musiała nasycić swój pierwszy głód i nie dając jej okazji nic powiedzieć. Obłapiała ją, całowała i rozbierała jednocześnie jak marynarz po wielomiesięcznym rejsie co wreszcie zszedł na ląd i dopadł jakąś kobietę. Do tego tą z jaką było mu tak dobrze. Tak i Rose w końcu już w połowie rozebrała Pirorę skierowała ją w stronę złączonych łóżek. Tam znów walnęła ją na plecy ale tym razem wylądowała na niej. I już zaczęłą ją rozbierać aby się dobrać co całości do swojej szproteczki mrucząc coś przy tym nie do końca zrozumiale ale namiętnie.

Malarka odpowiedziała na tęsknotę i żywiołowość pani kapitan z dorównującym jej głodem. Nie spodziewała się jej ale ta wizyta była wielce mile widziana.

- Ojej… Chyba przeszukują pokoje… - obie kochanki były już na dość zaawansowanym etapie odnawiania znajomości gdy podeszła do nich zapomniana i zagubione Beno. Kapitan spojrzała na nią niezbyt rozumiejąc z czym przychodzi. Jej służka wskazała na drzwi prowadzące na korytarz. Jak się teraz skoncentorwały słychać było ciężkie kroki, walenie do drzwi i stanowcze żądania aby je otworzyć bo rewizja.

- Cholera co im odbiło? - warknęła niezadowolona Rose spoglądając z irytacją na drzwi a potem na siebie i Pirorę. Jakby mieli ich też sprawdzać, a pewnie będą, no to wypadało się znów jakoś odziać. Na razie jeszcze miały trochę czasu nim straż dojdzie to ich pokoju.

- Ach ominęło cię wiele, szukają zbiegów po całym mieście, później ci opowiem. - Pirora powiedziała zaczynając się ogarniać.

- Skaranie z tymi szczurami lądowymi. - przeklęła rozeźlona Estalijka rozglądając się za swoim ubraniem które powinno gdzieś tu leżeć. Beno uprzejmie schyliła się i zaczęła podawać obu szlachciankom poszczególne części ich garderoby. Nie zdążyły się jednak ubrać całkowicie gdy rozległo się walenie do ich drzwi. Beno bohatersko próbowała kupić im jeszcze trochę czasu ale strażnik po drugiej stronie był dość natarczywy i miał niewiele szacunku do jakiejś służki. To chyba przeważyło szalę, że Rose postanowiła się wtrącić.

- Tu mówi kapitan Rose de la Vega z “Morskiej Tygrysicy”! Tu są same kobiety i zastaliście nas w negliżu! Jeśli będziecie tak dalej łomotać uznam to za włamanie i wyciągnę broń! A potem złożę skargę w kapitanacie! - huknęła de la Vega w całym swoim majestacie jakby była na pokładzie swojego statku. Ale strażnicy nie widzieli, że dopiero wkłada na siebie spodnie. I nastałą chwila kłopotliwej ciszy.

- A to przepraszamy… Ale musimy sprawdzić pokój… Takie rozkazy… Ale poczekamy. - po tej chwili milczenia odezwał się ten sam głos. Ale znacznie pokorniejszy, wręcz przepraszający i ugodowy. Chociaż i tak chcieli sprawdzić ten pokój tak jak inne.

- Jak nie krzykniesz to w ogóle jakby nie do nich się mówiło. To samo co na statku. Prostaki. - burknęła Estalisjka oficer odbierając od Beno swoją koszulę. Jeszcze nie zdążyła jej nałożyć gdy znów rozległo się pukanie do drzwi. Ale tym razem było to grzeczne pukanie a nie twarde walenie pięścią.

- Przepraszam ale słyszałam, że tu są same kobiety. Proszę mnie wpuścić. Jestem sama, koledzy zostaną na korytarzu. - zza drzwi dobiegł grzeczny ale stanowczy kobiecy głos. A Pirora rozpoznała w nim Czarną Jagodę pewnie w swojej czarnej brygantynie. Beno spojrzała na swoje właścicielki pytająco. Rose na Pirorę jakby nie spodziewała się, że mogą tam mieć jakąś kobietę i sądowała przyjaciółkę co ona na to.
- Moment znam ten głos, Beno wpuść ją to Czarna Jagoda, nie będzie robić nam problemów. - Pirora powiedziała do służki de la Vegi przestając się poprawiać. I patrząc na kapitan dając jej do zrozumienia że już wszystko w porządku porozumiewawczym uśmiechem.
Rodowlosła wpuściła najemniczkę do pokoju. A Pirora obdarzyła ją przyjacielskim uśmiechem jak już się zamknęły za nią drzwi.
- No witam, gdyby to była każda inna najemniczka pomyślałaby że to tylko służbowa wizyta ale widząc ciebie Jagodo zastanawiam się czy nie specjalnie wybrałąś grupy w przeszukiwania tej tawerny. Beno już znasz ale pozwól że zanim zaczniesz sprawdzasz czy pod łóżkiem i w kufrach nie ukrywam zbiegów pozwól że cię poznam z Kapitan de La Vegą. Właśnie dzisiaj wróciła do miasta po wyprawie ze stolicy, chyba nie zdążyła jeszcze usłyszeć co się w mieście dzieje. - van Dyke postanowiła przejąć rolę gospodyni w swoim pokoju.

Widząc co się dzieje estalisjka kapitan też przerwała się ubierać. I wydawała się być zaintrygowana postawą i słowami kochanki. Została więc na bosaka ale w spodniach, pas jaki miała właśnie zapiąć rzuciła z powrotem na krzesło a same spodnie też miała rozpięte. No i przysłonięte luźno opadającą koszulą jaką zdążyła nałożyć na siebie. I to zastała czarnowłosa najemniczka w czarnej brygantynie nabijanej metalowymi guzami gdy Beno wpuściła ją do środka. Posłała jej przyjazny uśmiech po czym skinęła głową obu kobietom stojącym przy złączonych łóżkach.

- Ano masz rację Piroro. Jak zobaczyłam gdzie ma przydział jaka grupa to się wcisnęłam do tej. I miałam nadzieję, że się chociaż przelotnie spotkamy. Serce by mi pękło na myśl, że któryś z tych brutali miałby cię przeszukiwać. Jak przecież ja to mogę zrobić. - Jagoda roześmiała się cicho gdy już zostały same w 13-tce i mogły ze sobą swobodnie rozmawiać. Najpierw odezwała się do blondynki a potem do brunetki.

- I witam najpiękniejszą kapitan w mieście. Widzę, że plotki o twojej urodzie pani nijak mają się do stanu faktycznego. - Jagoda bezwstydnie przesunęła się spojrzeniem po bosonogiej kapitan co wyglądała jakby najemniczka przyłapała ją w połowie harców. Zresztą Pirora wyglądała podobnie.

- O. Jak miło spotkać kogoś kto cię docenia i ocenia jak należy. Widzę Piroro, że nie próżnowałaś jak mnie nie było. - Rose zrobiłą gest dłonią jakby uchylała niewidzialnego kapelusza w szarmanckim geście. I chociaż widocznie nie znała się z czarnowłosą najemniczką to zrobiła na niej dobre pierwsze wrażenie. Dała znak i Beno podeszła do tacy z winem aby obsłużyć nowego gościa.

- Jak idą poszukiwania? Czy władze wogóle wiedza co robią czy fakt że nie wysyłają expedycje poza miasto i nadal przeszukują miasto tak dokładnie świadczy że raczej nie mają pojęcia gdzie szukać? - Pirora w imię odbębnienia całej tej formalności otworzyła swoje kufry podróżne pokazują same suknie żadnych uciekinierów. - Faktycznie pani Kapitan, postanowiłam pod pani nieobecność zapoznawac się z ciekawymi osobami z miasta. Jagoda była jedną z takich ciekawych osób, być może jakby nie była tak zajęta ostatnim czasie miałaby czas na jakąś kolacje w naszym kobiecym gronie. - Malarka zgrabnie operowała słowem i aluzjami w stosunku do wszystkich swoich kochanek sugerując być może jakas wieksza zabawę w wolnym czasie.

- O. Jakaś kolacja? W naszym kobiecym gronie? - najemniczka raczej dla formalności zajrzała w kufry otwarte przez gospodynię. I coś samą gospodynią i jej gośćmi wydawała się bardziej zainteresowana niż szukaniem kogoś kogo się tu chyba nie spodziewała znaleźć. Przyjęła kubek od sympatycznie uśmiechniętej służki i z przyjemnością podjęła ten flirt zaczęty przez averlandzką gospodynię.

- Dlaczego nie? Może być całkiem przyjemnie. Zwłaszcza jak moja Szproteczka mówi o tobie takie interesujące rzeczy. - Rose szybko podjęła decyzję i machnęła na Beno aby jej też zaserowała coś do picia. Odwzajemniła się najemniczce taksującym spojrzeniem od góry do dołu i jakoś nie widać było po niej niechęci.

- Myślę, że wieczorem powinnam być już wolna. - odparła bezczelnie łagodnie czarnowłosa łowczyni nagród upijając łyk ze swojego kubka i zerkając to na kapitan to na szlachciankę.

- No ja nie mam innych planów na dziś wieczór. Znaczy innych niż wytęsknione spotkanie z Pirorą. Ale nie będę zachłanna. - de la Vega upiła łyk ze swojego kuba a Beno podeszła do Pirory aby i jej zaproponować naczynie.

- Myślę że trochę powinnaś być zachłanna ale nie o moją osobę a o ilość ciał jakie mogą cię dzisiejszego wieczoru grzać, w końcu spędziłaś jakiś czas w zimnej zaśnieżonej kniei i traku między tu a stolicą. - Pirora podjęła grę i podnosiła stawki. - Tak więc skoro już wszystkie zakamarki pokoju zostały sprawdzone nie będziemy cię dłużej zatrzymywać. A jeśli nie zastaniesz nas w głównej wieczerznej to podejdź do Juliusa, on chętnie cię do nas przyprowadzi niezależnie gdzie będziemy.

- Oh, Piroro, to było takie miłe! - Rose taka czułość chwyciła za serce bo podeszła do swojej kochanki od tyłu, objęła ją i przytuliła mocno do siebie całując ją w policzek. Czarna popatrzyła na to trochę z sympatią a trochę z zazdrością ale nie robiła sceny.

- No dobrze, to odwiedzę was wieczorem. A teraz już wam nie będę zawracać głowy. Widzę, że macie sobie dużo do opowiedzenia. - powiedziała najemniczka dopijając kubek i oddając go rudowłosej służącej. Ta odprowadziła ją do drzwi i tam chwilę jeszcze słychać było głos Jagody rozmawiającej z kolegami, że sprawdziła i żadnych zbiegów tu nie ma.

- No popatrz jaka sympatyczna z niej dziewczyna. - szepnęła de la Vega do ucha Pirory wciąż ją mocno obejmując. - A z tym nadmiarem ciał też mam dla ciebie niespodziankę. Tylko jak cię zobaczyłam to troszkę mnie poniosło no i w ogóle o tym zapomniałam. - powiedział wracając do całowania jej policzka i szyi.

- Nie szkodzi, osobiście lubię jak dajemy się tak ponosić naszym zachciankom. Choć najpierw nasycimy twoje poczucie tęsknoty a potem moją chęć słuchania o twojej podróży. - Pirora powiedziała ciągnąc panią kapitan z powrotem do jej łoża. Ubrania jzaczęły fruwać, jęki zaczęły się unosić w pokoju. Beno była na początku bezczelnym podglądaczem ale w końcu też dołączyła do zabawy. Musiała też pierwsza się ubrać by przynieść reszcie więcej wina. Kiedy Rose i Rora zostały same zaczeły się leniwe pogadanki o tym co pani kapitan przegapiła zarówno w wydarzeniach w mieście jak i prywatnym kółku Pirory.
- To co powiesz na temat teraz tego calego bałaganu? Trochę się tutaj dzieje, ale ty opowiadaj jak tam stolica i jak podróż powrotna. - Pirora zapytała panią kapitan żadna opowieści pełnych przygód.

- No widzę. Beno już mi zdążyła trochę powiedzieć podczas kąpieli jak czekałyśmy na twój powrót ale myślałam, że trochę przesadza. - przyznała ciemnowłosa oficer wyciągając się wygodnie w łóżku i opierając się o wezgłowie. Ze swoją kochanką u boku. Obie cieszyły się sobą, spotkaniem i właśnie zakończonym etapem gorącego powitania jakie przyniosło przyjemne zaspokojenie i rozleniwienie.

- Jestem bogata! - zaśmiała się beztrosko gdy sięgnęła po kielich wina i zaczęła opowiadać co się u niej działo od ostatniej wspólnej zabawy kilka tygodni temu gdy opuściła to zaśnieżone miasto aby pojechać w głąb lądu do Saltburga z nadzieją na zrobienie dobrego interesu.

Więc powitano ją początkowo z wielkim zdziwieniem. Bo nikt nie spodziewał się ani dostawy srebrnego kruszcu w środku zimy ani odebrania większej ilości gotowych wyrobów ze srebra. To wszystko odbywało się zwykle dopiero na wiosnę gdy stopniały śniegi i drogi robiły się przejezdne. Dlatego wszyscy złotnicy, zegarmistrze i jubilerzy byli zaskoczeni pojawieniem się hurtownika z portowego miasta. Do tego takiego jakiego nie znali osobiście. Bo i de la Vega zwykle kupowała towary od pośredników już tutaj, w porcie. Jednak interes to interes. Ona przyjechała z kruszcem a oni mieli gotowe wyroby. Najwięcej zeszło czasu z dogadaniem detali cen i w ogóle. Ale w końcu się udało. Kapitan pozbyła się skrzyń ze srebrnym kruszcem przywiezionym z dalekiego południa a zapełniła swoje skrzynie gotowymi precjozami ze srebra. Interes satysfakcjonował obie strony a ona cieszyła się, że kupiła dużo gotowych wyrobów po tańszej niż zwykle cenie. No bo przez połowę zimy to ci wszyscy rzemieślnicy zdążyli zrobić tego trochę i normalnie dopiero na wiosnę ktoś by kupił to wszystko.

- No a wieczorami prowadziłam intensywne życie towarzyskie w stolicy. Pierwszy raz tam byłam to nikt mnie nie znał jeszcze no ale jak przyjechała piękna, bogata dama a do tego panna no to chyba możesz sobie wyobrazić co się działo. Byłam wręcz rozrywana przez zaproszenia! Łowy, kuligi, bale, koncerty, karczmy, dworki szlacheckie, teatr, no prawie każdy wieczór spędzałam z kim innym i gdzie indziej! Dobrze, że kobiety nie zaciążają mężczyzn i innych kobiet bo za dziewięć miesięcy mogłoby się ich tam w stolicy zrobić więcej o paru obywateli! - estalijska kapitan z werwą opowiadała swoje przygody. Wyglądało jak jedno wielkie pasmo przygód, romansów, zawierania nowych znajomości i konsumowania ich w alkowie.

- Szkoda, że podróż taka ciężka bo w przyszłym roku chyba się wybiorę jeszcze raz. To mogłabym cię zabrać i swoje dziewczyny. Jakbyście miały ochotę owczywiście. - dodała cmokając policzek swojej partnerki i znów racząc się winem.

- Szkoda, że z Daną mi nie wyszło. Tak którejś nocy jak spałyśmy we dwie w namiocie dotknęłam jej i sprawdzałam jak zareaguje. Bo ładna i zgrabna dziewczyna z niej. No ale zesztywniała cała to widzę, że jest niechętna na takie kobiece zaloty. To jej odpuściłam. Ale troszkę szkoda, że mnie nie miał kto ogrzać po nocy w drodze do stolicy. Ale może i lepiej? W stolicy sobie odbiłam z nawiązką. No a szkoda by mi było ciebie czy dziewczyn bo to jednak męczarnia tak jechać w zimie po tym śniegu i mrozie. - zadumała się, że nie wszystkie znajomości poszły jej tak jak sobie by życzyła i choćby z tą tutejszą tropicielką nie poszło jej jak chciała. A i żal jej było narażać swoich bliskich na trudy takiej zimowej podróży która widocznie dała jej się we znaki.

- No a teraz ty. Opowiadaj co się u ciebie działo. Jak poznałaś się z tą Jagodą? I co jeszcze zmajstrowałaś? - dała jej żartobliwego kuksańca w bok aby zachęcić do podobnej opowieści jak się wiodło leżącej obok blondynce.

- A z Jagodą to był przypadek, wstąpiliśmy z Jamsem do tawerny na coś ciepłego i się okazało że jest to przylądek najemników. A ona okazała się dosyć odważną osobą która potrafi zaprosić nieznajoma szlachcianke do pokoju na godziny . - Pirora zaśmiała się wtulając w ciało kapitan.

- Z innych rzeczy, mam własny loch tortur… - Pirora opowiedziała o swojej przygodzie z włamywaniem się do pustostanów. - …zamierzam je zabrać do mojej kamienicy. W tym sprawie muszę tylko dopełnić formalności z prawnikiem, ojciec Kamili van Zee postanowił mi pomóc i dać mi swego rodzaju świadectwo wypłacalności.

- Ach jak bardzo masz dosyć wyjazdów kuligowych? Bo mam jeden w Wellentag tak będzie nudna śmietanka towarzyska ale będzie też małe polowanie pod pieczą Froyi van Hansen. Ognisko śpiew takie tam. Możesz pojechać jako mój gość choć powiem szczerze że możesz być oblegana przez Kamilę….

- Oj no widzisz sama, kobieta z inicjatywą to prawdziwy skarb. No aż mnie zaciekawiłaś z tą Jagodą, chętnie ją poznam bliżej. - zaśmiała się Estalijka mocniej obejmując swoją blondynkę i przytulając ją do siebie gestem jakim zwykle mężczyzny przytulali swoje żony i kochanki w chwilach samotności i czułości.

- I masz własny loch do dyspozycji? Taki kompletny i w ogóle? O rany! A to miałaś przygody! Ja takie rzeczy to czasem widywałam w zamtuzach ale nie słyszałam aby to ktoś miał na własność. Koniecznie musisz mi wszystko pokazać co tam masz! - tych wieści o lochu na własność chyba się nie spodziewała. A i całego wątku z kamienicą słuchała z zaciekawieniem i chętnie bo jak wyjeżdżała to jeszcze wtedy wszystko było na dość początkowym etapie i nie było pewne czy coś z tego wyjdzie czy nie. A teraz się zapowiadało, że lada dzień Pirora by mogła się tam przenosić. W tym też Rose zaproponowała swoją pomoc. A dokładniej gdyby jakiś tragarzy było potrzeba czy inną siłę roboczą to ona mogła posłać swoich chłopców. Nawet cieślę okrętowego i stolarzy miała gdyby coś trzeba było naprawić czy zmajstrować.

- A kulig i śmietanka towarzyska czemu nie! Ostatnio nabrałam wprawy w takich zabawach. A czemu nasza słodka Kamilka miałaby mnie oblegać? - Rose wydawała się być w tak ugodowym i wyśmienitym humorze, że była się skłonna zgodzić na każdą wycieczkę czy inny punkt programu rozrywkowego. Chociaż wzmianka o ciemnoskórej szlachciance trochę ją zdziwiła.
- Bo jesteś wspaniałą kapitan de la Vega i Kamila myślę że się w tobie zadurzyła a przynajniej w jej wyobrażeniu twojej osoby. - malarka zaśmiała się do pani kapitan. - Wydaje mi się że gdyby wiedziała o naszej aktualnej pozycji to by spłonęła z zazdrości.

- Dodatkowo nie wiem czy pamiętasz opowieści o Dirku Lange, kapitanie Czerwonych Legionów którzy są w mieście aktualnie, powiedzmy że się z nim mocno zawięziły stosunki. Ostatnio nawet uczestniczyłam w większym przyjęciu i powiedzmy, że zabawa wymknęły się spod kontroli więc jak ojciec będzie chciał mnie wydawać jako dziewicę to będzie trzeba mocno nakłamać. - Pirora powiedziała uśmiechając się do siebie na wspomnienie tej nocy. - Zachciało im się zapasów kobiet w błocie, zorganizowali to na jednym ze statków. Zastanawiałam się czy moich nowych koleżanek nie zaprosić jako zawodniczki, był mieszek karli do wygrania. Koniec końców byłam zajęta i nie zdążyłam. Może do końca zimy zorganizują się drugi raz.

- Ojej ależ rewelacje! - wykrzyknęłą naga pani kapitan nachylając się po butelkę wina gdy słuchała podekscytowana tego co mówiła jej panna z Averlandu. Podała jej pełny kielich, zostawiła sobie, odstawiła butelkę i znów oparła się o wezgłowie łóżka.

- To z Dirka taki dziurkacz mówisz? No popatrz, popatrz. I zapasy kobiet w błocie zorganizował? No popatrz, popatrz. - mówiła gdy tak obracała to wszystko w swojej ciemnowłosej głowie.

- I się nie załapałaś na te zapasy? Moja Szproteczko, jak tylko chcesz to powiedz tylko słowo a ja ci zorganizuję takie zapasy. Też bym chętnie popatrzyła! A coś kojarzę, że za ścianą od ręki mam dwie zawodniczki. - mówiła raźno i wesoło jakby takie drobiazgi mogła załatwić od ręki.

- I cię ten nicpoń Dirk przedziurkował? No cóż, należało ci się! Szkoda było patrzeć jak się z tym męczysz, teraz będziesz miała już spokój i będziesz mogła używać życia po całości. A stary jak to stary. Posmęci pewnie trochę i się dostosuje bo co właściwie innego może zrobić? Nie byłabyś pierwszą córką jakiegoś ojca co nie staje na ślubnym kobiercu jako dziewica. A jakby coś ci robił problemu to mu powiedz, że znasz taką jedną piękną panią kapitan co cię chętnie zabierze na swój statek. - klepnęła ją w udo w geście dodania otuchy i wsparcia. I widocznie uważała krok kochanki za słuszny bo w pełni go poparła.

- I mówisz jeszcze, że nasza słodka Kamilka jest we mnie zadurzona? - mimo wszystko tego też się chyba Rose nie spodziewała bo aż jeszcze raz zerknęła na leżącą obok blondynkę czy dobrze ją zrozumiała. W końcu jednak roześmiała się szczerze i tak śmiała się krótką chwilę.

- A to dobre! No ja wyczuwałam, że mnie lubi i się mną interesuje. Ale spodziewałam się, że taka panna z dobrego domu i córka pana kapitana całego portu interesuje się mną aż tak. To mówisz, że jakby nas teraz zobaczyła to pękłaby z zazdrości? Myślisz, że by tu mogła się wpasować? - de la Vega zrobiła wolną dłonią gest jakby z jej drugiego boku obejmowała jakaś drugą kochankę. Jak choćby właśnie Kamilę van Zee. Myśl, że córka kapitana portu mogłaby w sekrecie do niej wzdychać strasznie ją rozbawiła i ucieszyła sprawiając sporo satysfakcji.

- Myślę że jest to wielce prawdopodobne że jeden twój gest i Kamilla okaże się nie taką panną z dobrego domu, ale my panny z dobrych domów tak mamy. - zaśmiała się blondynka. - Dziewczyny chwaliły ci się swoimi sukniamy wyjściowymi? Osobiście jestem wielce zadowolona z ich postępów w zdobywaniu nowych umiejętności. Ale coś tam mi się przesłyszało czy wspomniałaś coś o jaimś prezencie?
- A co do Lange cóż normalnie mieliśmy umowę ale jak to na takich ‘przyjęciach’ zdecydowanie nas poniosło. - malarka znowu wróciła myślami do tej orgi na statku i tego co się tam wyprawiało. Sama też nie miała rano czasu by wyszydzić Dirka z jego podboju i ‘zszrgania’ jej stanu, bo wychodzila przed jego pobudką.

- A to potwór z tego Dirka. Tak zszargać biedną dziewicę i jeszcze to potem pewnie świętować i chwalić się kolegom. - powiedziała Estalijka do Averlandki niby współczującym tonem starszej siostry do młodszej. Przy okazji czule poprawiając jej blond pukle włosów.

- Ale widzę, że coś to sobie nieźle chwalisz. - roześmiała się serdecznie i cmoknęła ją w policzek z tego rozbawienia.

- A prezent no tak, tak, widzisz ciągle mnie zajmujesz i zagadujesz i mi to wylatuje z głowy bez przerwy. A faktycznie bo tu zaraz ciemno się zrobi a nie wiadomo kiedy Jagódka do nas dołączy do zabawy. - powiedziała i podniosła się z łóżka. Wstała i ubrała na siebie swoją koszulę i tylko w niej podeszła do drzwi wejściowych. Długa, biała koszula zasłaniała jej najintymniejsze okolice chociaż odsłaniała całkiem zgrabne i apetyczne nogi. Rose dała znać aby na nią poczekać i otworzyła drzwi i wyszła. Nie było jej parę chwil nim wróciła.

Drzwi otworzyły się ponownie i pani kapitan, wciąż tylko w koszuli wróciła do pokoju swojej kochanki. Podeszła do łóżka z tajemniczym uśmieszkiem.

- A z sukniami to nie. Nie miałyśmy czasu. Tylko przyjechałam, zapytałam o ciebie, powiedziały mi, że cię nie ma ale pewnie w końcu dzisiaj wrócisz. No to zamówiłam balię i sobie trochę pogadałyśmy. Ale rany, jak się wzruszyłyśmy! Normalnie wszystkie trzy ryczałyśmy jak bobry! Chyba nie jestem taką twardą babką i bezlitosną panią oficer jak mi się wydawało. Zobacz co dziewczyny mi zrobiły. - mówiła i mówiła śmiejąc się i żartując z samej siebie. Na końcu zdjęła swoją koszulę. I okazało się, że chociaż powinna być naga to jednak teraz ma coś pod spodem. Dokładniej jakieś koronkowe majteczki i coś jak nocna koszula uszyta z grubych nici. Miękka i przyjemna w dotyku, do tego obie części bielizny stanowiły ciekawy, pajęczo - kwiatowy kontrast na skórze swojej właścicielki. I to właśnie ją tak wzruszyło. Ze obie kobiety które właściwie kupiła na czarnym rynku jako swoje niewolnice i zabawki tak się jej odwdzięczyły za tą dobroć jaką im okazywała. Po czym władowała się znów na poprzednie miejsce siadając obok Pirory.

- Już można! - krzyknęła w stronę drzwi po czym te się po chwili otworzyły. I weszła do środka Beno. A za nią jakaś młoda kobieta jaką Pirora widziała pierwszy raz w życiu.

- To jest Jana. - przedstawiła Rose nową kobietę. Ta dygnęła grzecznie zerkając ciekawie na panią kapitan i jej towarzyszkę.

- Widzisz jak tak pojechałam na tą moją małą wycieczkę to pomyślałam, że ja mam swoje dziewczyny, Versana ma swoje dziewczyny no a ty Szproteczko nikogo nie masz. To jak przyjechałam do stolicy puściłam wici, że szukam nowej służącej. Osobistej służącej. Nawet nie wiesz jaki był odzew! Nie uwierzysz ile ludzi na przednówku chce się pozbyć dodatkowej gęby do wykarmienia! No ale wybrałam Janę. A, że trochę tam byłam i miałam okazję sprawdzić różne kandydatki a jeszcze wracaliśmy tutaj no myślę, że Jana nie powinna cię zawieść. Ale jeśli nawet no to cóż, najwyżej znów ją komuś opchniesz albo podarujesz. W każdym razie daruję ci tą dziewczynkę do zabawy. - powiedziała wskazując na stojącą przy Beno dziewczynę. Ta chyba się tego spodziewała bo nie okazywała niepokoju ani zaskoczenia.

- Iii właaściiwiee no to na tym miałam skończyć… - zaczęła mówić jakby właśnie taki miała pierwotny plan ale z uśmiechem wodzireja prowadzącego dobre przedstawienie zapowiedziała drugi akt.

- No ale trafił mi się on. - rzuciła gestem do Beno i jej służka odwróciła się znów do drzwi, wyjrzała tam i po chwili wróciła z jakimś młodym mężczyzną. Ten stanął obok Jany i powiódł po parze kobiet zajmujących złączone łóżka zaciekawionym spojrzeniem. Zaś na twarzy błąkał mu się cień ironicznego uśmieszku.

- To jest Rene. Był zamieszany… Ile tam kuchennych zbrzuchaciłeś? Trzy? - zapytała jakby chciała się upewnić jakiś detal zawiłej historii.

- Przy trzeciej mnie złapali. Nie wiem dlaczego. Przecież skąd mają pewność, że to mój berbeć w niej rośnie? - zapytał tonem szczerego zdumienia. Chociaż i nutki kpiny jakby miał troszkę bardziej kiepskie rozdanie niż zazwyczaj ale wciąż był dobrej myśli.

- No tak, i powiem ci, że tak jak w tamtą stronę jechałam taka samotna i zmarznięta to ta dwójka całkiem przyjemnie mi urozmaiciła podróż powrotną. - powiedziała wesoło Rose do siedzącej obok niej szlachcianki.

Pirora uśmiechnęła się zadowolona z tego prezentu. Jej nagie rozciągnięte ciało na łóżku całkowicie jej nie przeszkadzało. - Bardzo mi się podoba twój prezent, zdecydowanie przebija jakieś tam skóry puchatych wilków. Jean, Rene …- zwróciła się do nowego anturażu - nazywam się Pirora van Dake, nie mam ochoty dzisiaj wprowadzac was w resztę mojej kompani i wasze codzienne obowiązki,...za jakiś czas może do nas dolączyc moja znajoma, liczę że do tej pory pomożecie mi i pani kapitan zabić nudny czas. Beno pójdziesz nam zamówić jakiś dobre jedzenie i więcej wina do pokoju?

- Oczywiście. - rudowłosa służka pani kapitan uśmiechnęła się do Pirory ciepło po czym skinęła główką i znów wyszła z pokoju. Tymczasem nowa dwójka służby panny van Dyke też skinęli głowami na znak, że przyjmują jej słowa do wiadomości i akceptują je a także swoją rolę.

- A panienka życzy sobie zabić ten czas czekania w jakiś konkretny sposób? - zapytał Rene a i Jean oglądała swoją nową panią w negliżu bez skrępowania za to z niesłabnącym zaciekawieniem.

- Jak na kogoś kto podobno zabrzuszył trzy kuchareczki i ma nagą kobietę w łóżku przed sobą, niezbyt szybko myślisz co? Jean, a ty jakbyś zaczęła ten czas umilać zamiast się pytać? - Pirora pozwoliła sobie na lekka uszczypliwość, ale mówiła to z uśmiechem bez cienia pogardy, raczej czystego rozbawienia. Mówiąc do Jean wyciągnęła do niej rękę zapraszająco.

Rene roześmiał się szczerze rozbawiony. Jean uśmiechnęła się nieco dyskretniej. A Rose obserwowała to wszystko jak dobre, prywatne przedstawienie z najlepszego miejsca na widowni.

- Jeśli panienka sobie życzy zostać zbrzuchacona to służę uprzejmie w tej chwili! - zapewnił ją gorąco i z bezczelnym uśmiechem.

- Bo nie byłem pewny czy już zaczynamy służbę. No to ja bym mógł coś podziałać. Ja i moje drugie ja nie możemy żyć bez nagich kobiet. Jesteśmy dla siebie stworzeni. - powiedział mężczyzna pewny siebie i skrócił dystans podchodząc do wezgłowia łóżka tylko od strony drzwi. Stanął i z lubością obserwował to co się zaczyna dziać na tych złączonych łóżkach. Jean bowiem jeszcze na wszelki wypadek spojrzała pytająco na panią kapitan.

- No nie patrzcie tak na mnie. Teraz należycie do Pirory i ona jest waszą panią. Od początku mówiłam wam, że tak będzie. - roześmiała się estalijska pani kapitan dając obojgu zielone światło na to przekazanie w ręce nowej pani. To chyba im pomogło na tyle, że Jean już bez skrupułów uśmiechnęła się do swojej nowej pani i podeszła do skraju łóżka. Ujęła dłoń i pocałowała ją jak to służce wypadało nowej pani. Po czym pocałowała ją jeszcze raz. I jeszcze raz. Aż w końcu zaczęła ssać palce Pirory patrząc jak ta na to reaguje.

- I mówisz moja droga, że na każde moje skinienie nasza słodka Kamilka przestanie być grzeczną dziewczynką? Myślisz, że takie coś też by zrobiła? - zapytała jakby od niechcenia na nieco odwieszony na chwilę temat panny van Zee wskazując brodą na nową służkę zabawiającą jej kochankę.

- Być może, a może i nawet więcej. - Powiedziała malarka miedzy pocałunkami. - I pewnie była by szybciej naga niż Rene.

- Oh! Przepraszam! - Jean doszła swoimi ustami od palców swojej pani do jej dłoni i nadgarstka gdy pojęła aluzję. - Bo ja jeszcze się uczę i nie wiedziałam co pani potrzebuje. Ale ja służę bardzo chętnie i jak tylko ma pani jakieś życzenia to ja bardzo chętnie. - zapewniła gorąco i przepraszająco nowa służąca i zaczęła prawie zdzierać z siebie ubranie aby zadowolić swoją panią. Szybko pozbyła się koszuli pod jaką nic nie miała i musiała wstać aby rozpiąć i zdjąć dół.

- I mówisz, że Kamilka mogłaby się rozbierać jeszcze szybciej? - zagaiła Rose bawiąc się świetnie i rozmową o młodej arystokratce i widokiem nowej służącej. A i Rene zaczął się rozbierać też całkiem sprawnie.

- No to może zrobimy jutro małe zawody? Która z nich rozbierze się prędzej? Zapowiada się ten kulig bardzo ciekawie. Zwłaszcza nocleg i jakieś postoje. - kapitan leniwie snuła swoje lubieżne rozważania co do jutrzejszego spotkania z panną van Zee gdy dwoje nowych służących właściwie skończyło się rozbierać. I Jean znów siadła na skraju łóżka, tym razem już tak samo naga jak jej pani i zaczęła całować jej dłoń. Ale szybko nachyliła się nad nią i zaczęła zajmować się jej brzuchem. Zaś Rene stopami.
Smakowanie nowych zabawek było bardzo przyjemne i naprawdę udawało się zająć czas do czasu przyniesienia do ich pokoju kolacji, dwóch całych, pieczonych kaczek, oraz chwilę później przybycia Jagody. Otworzyła jej Beno w lekkim negliżu a także reszta nagich osób zajętych trochę sobą. Blondynka zerwała się z łóżka by przywitać już Jagodę poprawnie.
- Witaj z powrotem, trochę nas przybyło to Jean i Rene jak ci za tłoczno mogę ich odprawić. Mamy cieple jedzenie na pewno jesteś głodna. - Blondynka pociągnęła za sobą Jagode do wnetrza pokoju.

Najemniczka dała się wprowadzić ale jej wzrok utkwił w jedynym mężczyźnie w pokoju. Do tego nagim. Wyglądało jakby wahała się przez chwilę.

- Nie chciałabym się narzucać. Myślałam, że to będzie kobiecy wieczór. Ale jak macie inne plany to możemy się umówić na kiedy indziej. Wiem, że mało kobiet jest w tej materii tak restrykcyjne jak ja. - powiedziała w końcu jakby była całkiem chętna na tak miło się zapowiadający wieczór i gorące powitanie. No ale ją interesowały kobiety. Tylko i wyłącznie.

- Ja się mogę nim zająć jeśli trzeba. Albo tylko tobą. A pani kapitan jest wspaniała, na pewno ją polubisz. A Jean jest nowa ale też wydaje się być bardzo miła. - powiedziała do niej Beno jakby też wolała aby łowczyni nagród została z nimi ale niekoniecznie aby Rene musiał opuścić pokój.

- No nie chcę wam robić kłopotów. Jak chcecie to on może zostać. Ale niech mnie nie dotyka. Bo mu coś złamię. Chcę tylko kobiety. Chcecie go to się z nim bawcie ale ja go nie chcę. Ani żadnego innego. A jak nie to możemy umówić się na kiedy indziej. Nie chcę przeszkadzać. - łowczyni nagród odparła znów po chwili wahania jakby też chciała się okazać jakimś pójściem na kompromis.

- Nie wygłupiaj się jesteś moim gościem mam prawo wybrzydzać. Rene bądź kochany i zbierz swoje rzeczy. Bedziesz dzielił pokój z Jamesem, ma pokój na przeciwko. Powiesz mu że jesteś nowym kamerdynerem. Pewnie wprowadzi cię trochę jak się ta służba u mnie wygląda. - Pirora popędziła swojego nowego niewolnika by ten opuścił jej pokój. A kiedy zostały same zaczęła zajmować się swoim nowym gościem i pozbawiac ją ubrań.

- No jak pani każe to sługa musi! Dokończymy to brzuchacenie kiedy indziej! - zawołał wesoło Rene jakby wcale nie przejętym tym wygnaniem. Zebrał swoje rzeczy z czego założył tylko portki a resztę wziął ze sobą zaś Beno pokazała mu drzwi za którymi był pokój James’a. Zaś gdy zostały same w kobiecym towarzystwie to Jagoda wyraźnie się rozluźniła. Znów się zaczęła uśmiechać a gdy jeszcze dopadła ją gospodyni ze swoimi dłońmi i ustami to zaśmiała się na całego. W końcu w tej chwili była najbardziej ubrana z nich wszystkich. I z bliska w dotyku Pirora czuła zimno jej wierzchnich ubrań i chłodny zapach mrozu więc musiała przyjść z zewnątrz. Skoro jednak była tak gorąco witana to i szybko oddała swoje pocałunki Averlandce.

- Pirora, zostaw trochę Jagódki dla nas! Chodźcie, chodźcie do stołu! Ale obowiązuje strój wieczorowy! Kompletna nagość! - Rose nie traciła dobrego humoru i wesoło zaprosiła obie kochanki do wspólnego stołu.

- O! I taki strój wieczorowy to ja rozumiem! Zwłaszcza w takim towarzystwie! - najemniczka roześmiała się i razem z Pirorą dokończyła się rozbierać. Więc we dwie podeszły do zastawionego kaczkami i resztą kolacji stołu.

- O! Ale szamy! Nawet nie wiecie jak człowiek głodnieje przy takim lataniu w zimie po tych cholernych zaspach! - kolację też powitała z takim samym uznaniem jak i towarzystwo.

W trakcie kolacji Pirora postanowiła zarzucić sieci na pewne informacje dotyczące poszukiwań, tłumacząc że Pani Kapitan nawet nie wiedziała co się tu ostatnio wydarzyło. Choć nie pchała zbyt mocno w końcu koniec końców mialy spędzić miła noc. A miła not była to jak najbardziej.

Jagoda faktycznie musiała być głodna i zmarznięta. Bo chętnie skorzystała z ciepła i tak smacznej kolacji. Przy okazji humor jej się poprawił i jak jeszcze ta piękna i naga pani kapitan też potwierdziła słowa gospodyni, że dopiero co wróciła do miasta i właśnie się dowiaduje o jakiejś ucieczce to najemniczka chętnie opowiedziała przy jedzeniu jak to wszystko wyglądało z jej strony.

Pełna mobilizacja. Jagoda nie pamiętała kiedy ostatni raz nastąpiło coś takiego. Może jak parę lat temu organizowano wyprawy odwetowe na Norskę. A tak to nie. Wszystkich to dotyczyło na jakich ratusz miał bezpośredni wpływ. Na klawiszy w lochach, straż miejską, kadetów z akademii, garnizony wojskowe, różnorakie straże i milicje a pośrednio przez nagrody także różnej maści najemników i łowców nagród. A, że w mieście sporo było bezrobotnych marynarzy, dokerów, żołnierzy okrętowych to całkiem spore siły się zebrały. I szukano. I w mieście, i pod miastem, i w kanałach. Hetzwig walnął im pogadankę w “Kwarcie”. Był przekonany, że ktoś z miasta musiał ogranizować tą ucieczkę. Musiał istnieć jakiś spisek a, że chodziło o uwolnienie mutantów i heretyków to prawdopodobnie był to jakiś kultystyczny spisek. Więc wszelcy łowcy mieli przeszukać swoją pamięć czy coś z ostatnich miesięcy i tygodni nie rzuciło im się w oczy i uszy. Główny śledczy w tej sprawie uważał, że plan kultystów musiał być inny bo zapewne nie zaplanowali sobie, że norsmeński statek rozbije się tutaj a ich wiedźma dostanie się do niewoli. Ale wszyscy co byli z nią zginęli w katastrofie. Dlatego ktoś inny musiał zorganizować jej uwolnienie. I to pewnie ktoś z miasta. I takich zaprzańców właśnie mieli szukać. No i też tych co zbiegli oczywiście. Wiedźma tak bardzo rzucała się w oczy z tą niebieską skórą, rogami i tak dalej, że nie miała szans się ukryć na mieście. Chyba, że w jakiejś dziurze. Albo u tych którzy ją uwolnili. Powinna być łatwa do rozpoznania. Do tego jakaś nijaka mutantka co ją miano spalić na stosie w ten festyn. I Vogel, zbir jaki miał być zamieszany w sprawę wiedźmy ale jak bardzo to nie wiadomo bo śledczy nie zdążyli go przesłuchać pod tym kątem. On, jeden z dostawcó i strażnik to jednak łatwo wpadające w oko byczki co powinno ułatwić ich rozpoznanie. Dlatego wszelkich mięśniaków i wielkoludów sprawdzano obowiązkowo licząc, że to któryś z nich. No i jeszcze głupia Katia która jak teraz przypuszczał Hetzwig tylko udawała taką głupią a pewnie od początku była w spisku. Też łatwa powinna wpadać w oko by była płomiennoruda. No chyba, że używała przebrania.

- Konkurencja spora. Pewnie nie będę miała szczęścia no ale próbuję. Za duży ruch się zrobił. Każdy chce ich dorwać. No i szukają wszędzie. Oni muszą gdzieś tu być. Jak nie opuścili miasta morzem pierwszej nocy to potem myślę, że raczej nie mieli okazji. Czyli wciąż powinni być gdzieś tutaj. - powiedziała najemniczka jakie jest jej zdanie na ten temat i zaczęła obmywać dłonie po tym sytym posiłku.

- Ojej. Gruba sprawa. - mruknęła estalijska kapitan jaka do tej pory raczej słuchała niż mówiła. I chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę o jak poważnej sprawie tu rozmawiają.
 
Obca jest offline