Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2022, 21:05   #264
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Bertrand stłumił w sobie dreszcz strachu wywołany widokiem tej dziwacznej istoty. Zagryzł zęby - musiał teraz dać zadość swoim wcześniejszym buńczucznym słowom. Wyciągnął jedną ręką swój rodowy rapier a drugą topów wodza Norsemenów i doskoczył do nocnej zmory, próbując zadać jej grad ciosów.

Carsten ruszył do przodu. Chociaż raczej szybkim marszem niż biegiem bo bieganie po upstrzonej błotem, leżącymi gałęziami, wystającymi korzeniami dżungli nie wydawało się zbyt rozsądnym pomysłem. Ruszający się Sylvańczyk widział głównie czerń i granaty przez jakie się przemieszczał i jakie go otaczały. Jednak dzięki tym jasnym plamkom bladej poświaty jaka otaczała stwora miał dość dobry wyznacznik swojego celu. Nawet jeśli tak samo jak przed chwilą nie widział go zbyt dokładne i głównie jako przemieszczającą się plamę czerni.

Pozostali widzieli plecy Sylvańczyka głównie dzięki jasnej plamie jego koszuli. Wyrwał się do przodu podczas gdy obie Amazonki przeładowywały swoje łuki po ataku tym dzikim wrzaskiem zaś Bertrand schował pistolet za pas i dobył swojego rapiera. Wtedy znów zabrzęczały cięciwy obu łuków i w tropikalną noc świsnęły dwie strzały. Któraś musiała chyba trafić bo tym razem w tej plamie czerni zabłysło jakby trafione miejsce. Jakby stwór krwawił kolorową, bladą poświatą. Wtedy Carsten dotarł do stwora na tyle blisko aby dźgnąć jego bok nożem. Był najbliżej to zorientował się, że to coś faktycznie przypomina jakąś lewitującą rybę. I te drobne plamki światła jakie zdradzały jej obecność z daleka to albo są nakrapiane na jej powierzchni albo unoszą się wokół niej jak jakieś drobne, świetliki. Tam gdzie trafiła któraś ze strzał i jego nóż pojawiła się nowa dziura. I wyglądało jakby istota krwawiła jakąś bladą poświatą jak cieczą czy dymem.

Istota znów im się odwinął wydał z siebie ponowny ten upiorny skrzek od jakiego chciało się uciec. Bretończyk znów miał szczęście bo poza przykrym doznaniem jakie dało się znieść w ogniu walki nic mu właściwie nie było. Jednak trójka towarzyszących mu kobiet jęknęła ponownie ugodzona mniej lub bardziej. W pewnym momencie nagle cały, podłużny kształt czerni rozjarzył się bladą, kolorową poświatą na tyle aby ukazać swoją odmienną i straszną naturę. To był dziwny stwór jaki lewitował w powietrzu jakby mógł w nim pływać. Podłużny, rybi kształt drapieżnej, obcej ryby. Z kolcami wystającymi tam i tu. To coś wyglądało obco nawet jak na warunki tej tropikalnej i egzotycznej krainy.

Majo krzyknęła przerażona i odwróciła się do ucieczki. Ale w porę złapała ją za ramię Vivian krzycząc coś do niej w ich rodzimym języku. Bertrand trzymał w dłoni swój rapier ale musiał przyznać, że ucieczka przed czymś tak strasznym i obcym to nie wydawała się takim bezsensownym rozwiązaniem. Ślina nabiegła mu do ust a dłonie zaczęły się pocić jeszcze bardziej. Na karku włoski mu stanęły dęba. Carstena minęło już to stworzenie dalej płynąc w powietrzu jak jakaś płaska ryba. I może lepiej bo też czuł, że to coś innego niż spotykał się do tej pory. Kara zaś jęknęła gdy stwór ukazał swoje obce oblicze. Ale oblizała nerwowo wargi i sięgnęła po kolejną strzałę. Istota jakby nieco zboczyła z kursu jakby chciała ominąć większą grupkę.
Kiedy obcy intruz minął przyczajonego ochroniarza ten nie zdołał wyzbyć się nieprzyjemnych uczuć. To coś było tak nienaturalne, że przeczyło nawet tutejszym zjawiskom. Nie czuł się tak wcześniej, może prócz nawiedzonych bagien, gdzie też panowała atmosfera ukrytej grozy. Carsten ściskał w dłoni nóż, cierpliwie wybierał moment ataku, jakby miał tylko jedną szansę, jeden cios, który mógł zdecydować o życiu lub śmierci. Monstrum paraliżowało swoim wyglądem, lecz w tej chwili nie było już odwrotu. Sylvańczyk z werwą doskoczył do przeciwnika, jakby jednym zamaszystym ciosem chciał wypatroszyć tę lewitującą rybią kreaturę.

Bretończyk przez chwilę rozważał, czy nie odstąpić od ataku i nie pozwolić tej potwornej istocie przejść, jednak nie chciał zostawiać towarzysza w potrzebie. Doskoczył więc do boku Sylvańczyka, szykując się do zadania ciosu rapierem w jakieś miejsce które wydawało się odsłonięte.

Bretończyk ruszył przez mroczną dżunglę przed siebie. Kierując się w stronę bladej koszuli kolegi i tych świetlnych punktów na podłużnym cieniu. Zostawił za sobą zmagania Vivian ze spanikowaną Majo i coś krzyczącą Karą. Biegł przed siebie i gdzieś tam obaj usłyszeli świst wypuszczonej strzały. Tą pochłonęła noc dżungli z niewiadomym efektem. Jednak obaj odkryli coś co nie napawało optymizmem. Dziwne, obce stworzenie wciąż było w ruchu. Nie zwolniło nawet gdy strzały Amazonek czy nóż Sylvańczyka zdołały go trafić. Z daleka wydawało się, że sunie majestatycznie, wręcz leniwie w powietrzu. Ale z bliska okazało się, że zasuwa całkiem szybko. Na tyle szybko, że co prawda dało się dogonić na piechotę ale trzeba było uderzać w ruchu. Tak jakby się próbowało trafić biegnącego obok towarzysza jak samemu też się było w biegu. Mocno niewygodne. Zwłaszcza jak się biegło w środku nocy po upstrzoną korzeniami i krzakami dżunglę nad którymi to obce coś po prostu przelatywało.

Ochroniarz z zaskoczeniem przypatrywał się istocie, której zachowania nie sposób było przewidzieć. W jednej chwili wydawało się, iż groziła całej grupie zbieraczy lotosu, w kolejnej zaś płynęła nieodgadniona niczym w jakimś niezrozumiałym cyklu zachowań, jak niemy obłok, niemalże bezgłośnie i majestatycznie. Nóż przeciął ciemne powietrze, jak niewidzialną kotarę, nie wyrządzając krzywdy stworowi. Carsten pomyślał, że nawet mogło to być dla nich korzystne, gdyż stworzenie niebawem miałoby możliwość opuścić ten rewir. Nie tracił jednak czujności, starając się dotrzymać kroku tej cudackiej formie i będąc gotowym w razie zagrożenia utrafić jeden z tych świecących punktów na jej obłym ciele…
 
Deszatie jest offline