Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2022, 10:47   #267
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
- Tiaa… wypisz wymaluj rajski krajobraz… - skomentował jej słowa Sylvańczyk – Tylko jedna chwila zapomnienia może cię drogo kosztować – sarknął. – To my jesteśmy tu intruzami i zakłócamy porządek natury. Warto mieć to w pamięci.

- Potrafisz w ogóle odpoczywać? – zapytała go Kislevitka. – Czy zawsze jesteś na służbie?

- Odpocznę, kiedy mnie pochowają. – odparł drwiąco. – Obiecaj tylko, że rzucisz mi kwiat lotosu na mogiłę… bym miał miłe sny…

- Żartowniś! – pacnęła go w ramię.

Wyzwania poprzedniej nocy powróciły do Carstena mącąc spokój i arkadyjski widok. Do tej pory czuł jeszcze mdły zapach obiecujący rozkosz, magnetyczny i zniewalający. Starał się go zwalczyć, ale natrętnie przypominały mu o ukochanej minstrelce, zapach jej perfum mieszał się z aromatem lotosu, pragnąc go usidlić, rzucić w odmęt nocnego upojenia. Szalone powroty z kwiatami na brzeg dawały chwilowe wytchnienie, rozwiewały te kuszące projekcje, niczym powiewy wiatru mglisty opar. Ale ponowne zbieractwo za każdym razem było trudniejsze, wymagało większego wysiłku woli. Pętało jak dzikie liany wiążące ciało. W wodnym odbiciu mimo ciemności wyraźnie dostrzegał uroczą twarz Agnes. Kwiaty wpięte w suknie, motyle tańczące wokół w szalonym wirującym pędzie. Mieszało mu to zmysły, nagłe zachłyśnięcie się wodą szarpnęło jego ciałem i wyzwoliło z niewoli widziadeł, kiedy już pragnął całować złudny obraz na czarnej tafli wody… To było wczoraj, lecz nadal przesycony był tymi emocjami. Nawet w złocistym świetle dnia, padał nań pewien kłujący cień. Jakby zapowiedź bliskiego zaćmienia… Wiedział, co było tego przyczyną… Hexennacht…

- Dziękuję - przyjął miękki pakunek od Amazonek z wdzięcznością. Kto by pomyślał, że w ciągu ledwie kilku tygodni, aż tyle zacznie go łączyć z legendarnymi wojowniczkami?

Kwiaty, miłość, spokój… słowa tak dalekie w obecnym położeniu, lecz dające nadzieję. Marzeniem Carstena było bowiem odbudowanie utraconej rodziny, więzi oraz uleczenie syna. Powodzenie wyprawy i szczęśliwy powrót do Agnes mogły być tego początkiem…

***

Przyjemnie było korzystać z przywilejów od Rivery, lecz i ten czas w końcu został ukrócony powrotem do obowiązków. Eisen cieszył się, że miał duży wkład w sukces zwiadu i odnalezienie Olmedo oraz zdobycie sojuszników. Nie zwykł jednak się chełpić, więc skromnie wypowiadał się o wyprawie. Wolał by inni podkreślili jego zasługi, nie chcąc wyjść na pyszałka.

- Granice światów się zacierają, obecność niezwykłego stwora, z którym się mierzyliśmy dobitnie o tym świadczy. To tylko może być zapowiedź kolejnych wyzwań. Wieczorem po wspólnej modlitwie, winniśmy przygasić ogniska, by nie przyciągać uwagi. Noc należeć będzie do tych istot i zjawisk czy tego chcemy, czy nie… - rzekł poważnym tonem. - Rozstawimy czujki, warto przygotować dodatkowych ludzi z bronią strzelecką. Będę na posterunku, może pan na mnie liczyć, Kapitanie! – zakończył swoją wypowiedź potwierdzeniem lojalności i gotowości do niewdzięcznej służby na pierwszej linii.

***

Popołudniem skorzystał jeszcze z chwili na drzemkę, bo bez wątpienia czekała go noc czuwania. Później wydał zalecenia Estebanowi, dotyczące zabezpieczenia ekwipunku. Towarzyszyło im poszczekiwanie Bastarda, który miał towarzyszyć swemu panu w nocnym strzeżeniu obozowiska. Wieczorem ochroniarz ubrał się w skórznie i płaszcz, wyostrzył miecz, zapatrzony w rękojeść i klingę z wyraźnymi poszczerbieniami. Pamiątka Sylvanii, dowód bolesnych nocy i mierzenia się z koszmarami… Prosił wszystkich bogów, by nie przeżywać tego po raz kolejny… Tylko teraz nie był sam i to dodawało mu otuchy…
 
Deszatie jest offline